SAKURA
Kłamstwo zaliczało się do czynów niewybaczalnych, lecz wyjawienie prawdy
okazywało się trudniejsze i boleśniejsze. Wchodząc po schodach, krok po kroku,
rozmyślałam jakim cudem przejdą mi pewne słowa przez gardło. Musiałam Saradzie
opowiedzieć, że się spotkaliśmy, w końcu Sasuke pragnął się z nią ostatni raz
zobaczyć. I owe wspomnienie mocniej wbiło mi się w serce. Odebrałam mu dziecko
z konieczności. Jakim prawem mogłabym ponownie z nim żyć? Już nie chodziło o
to, co się między nami wydarzyło. Wstyd, iż porzuciłam go, bolał najmocniej.
Wkroczyłam cicho do mieszkania, rozglądając się i nasłuchując. Mogło się
zdawać, że pomieszczenia ziały pustką, jednak doskonale wiedziałam, gdzie
podziewała się Sarada. Biorąc głęboki wdech podeszłam pod drzwi jej utopii i
uniosłam rękę. Zawahałam się chwilowo przed zapukaniem, odczuwając przegraną.
Nie chciałam, aby ponownie się widzieli, najbardziej to pragnęłam cofnąć czas i
wszystko przedstawić córce od nowa. Stricte czarno na białym.
Uderzyłam mocno pięścią w chłodne drewno, czekając na odpowiedź.
Odniosłam wrażenie, że się przez chwilę wahała. Z resztą wcale się jej nie
dziwiłam. Od tej chwili naprawdę rozumiałam, jakim byłam potworem. Postukałam
parę razy palcami, rozmyślając, jak zacząć. Przecież nie wparuje do Sarady z
głupim uśmiechem na twarzy.
Moja matka miała rację, niszczyłam wszystkich wokół.
Odczekałam z dobre piętnaście minut i zniecierpliwiona nacisnęłam na
klamkę. Widok, który mi się ukazał, na zawsze zapisał się w mojej pamięci.
Sarada stała lekko pochylona przy oknie, stykając się czołem o szybę.
— Po co przyszłaś — powitała mnie cichym głosem. Postarałam się jednak
być silną i podeszłam do niej, obracając jej twarz w swoją stronę. Moje oczy wbiły się w twarz nieszczęśliwej dziewczynki.
Nieszczęśliwej przeze mnie.
— Muszę ci coś powiedzieć.
Nie był to za najpiękniejszy początek, osądziłam jednak, iż warto
postawić na otwarte karty.
— Ale ja nie chcę już nic od ciebie słyszeć!
Starałam się panować nad gniewem. Tak jak polecał mi lekarz. Poczekałam
chwilkę, aż złość lekko jej przejdzie i spróbowałam ponownie.
— Spotkałam się z Sasuke.
Sarada rozszerzyła usta. Oczy wibrowały jej, starając się zakodować
właśnie to, co usłyszała. Dotknęła plecami o zimną szybę i zaniemówiła.
— Nie przesłyszałaś się kochanie. — Pogłaskałam ją po policzku.
Najlepszym okazał się fakt, iż nie zaprotestowała.
— Dlaczego… — zachrypiała. — Dlaczego to zrobiłaś?
Najbardziej obawiałam się tego pytania, jednak nie mogłam wiecznie chować
się za płaszczem surowej matki. Dzieci zasługiwały czasami na prawdę bardziej
niż cała reszta.
— Widziałam, jak zareagowałaś, gdy policja zabrała Sasuke. — Poczęłam
owijać jej ciemne włosy między palcami. — Przeraziłam się, gdy zobaczyłam, że
nie było cię w domu. Ale bardziej zabolało mnie, gdy musiałaś oglądać na oczy
aresztowanie własnego ojca.
— Mamo…
— Dlatego postanowiłam się z nim zobaczyć i porozmawiać w końcu na ten
temat. — Zbliżałam się do wyjawienia zdań, które na zawsze mogły zniszczyć jej
duszę. — Sasuke postanowił zobaczyć się z tobą ostatni raz — powiedziałam
szybko, na jednym wdechu.
Sarada wyglądała na wstrząśniętą. Pokiwała głową, absolutnie nie
zgadzając się z moją wypowiedzią. Odwróciła się ponownie i spoglądając przez
okno na ulicę, wycedziła:
— Jesteś z siebie zadowolona?
Że co?
Spuściłam wzrok na podłogę, wstydząca się za siebie. Naprawdę nie
chciałam, aby cierpiała przez kogokolwiek. A tym bardziej nie przeze mnie.
— Kochanie…
Po jej pliczkach pociekły łzy.
— Masz to, czego oczekiwałaś. — Na darmo wycierała mokrą twarz. — Nie mam
już do tego wszystkiego sił. — Pociągnęła nosem i dotknęła dłonią szybę, jak
kot, który nigdy nie był na świeżym powietrzu i nigdy nie widział świata. —
Powiedz mi jednak szczerze, czy to przez moją chorobę zapomniałaś o Sasuke?
~*~
Matka nie piła dłuższą chwilę. Nie wiedziałam, co ją tak nagle
natchnęło na dobrą stronę. Może fakt, iż na początku miesiąca praktycznie
przepiła całą wypłatę? Powinna była być ostatnią osobą, do której chciałam się
zgłosić, jednak mama zawsze pozostawała mamą.
Minął tydzień, odkąd dowiedziałam się, że Sarada jest chora. Przez siedem
dni siedziałam w wolnych chwilach z telefonem w ręku, zastanawiając się, czy mu
powiedzieć. Ino uparła się, iż powinien znać prawdę, jednak ona nigdy nie
znajdowała się w podobnej sytuacji. Potrzebowałam rady kogoś, kto przeżył tragedię.
Więc Mebuki Haruno nadawała się idealnie.
Chyba nie spodziewała się, że złożę jej wizytę. Gdy wkroczyłam do
mieszkania i gdy mnie zobaczyła, jej oczy pojaśniały. Pierwszy raz, od bardzo
dawna zauważyłam, iż jej policzki były mniej czerwone niż zwykle. Ucieszyłam
się, ponieważ oznaczało to, że ostatnio coraz mniej procentów przepływało przez jej
ciało.
— Witaj — powiedziała cicho, a ja jakby nigdy nic uśmiechnęłam się i
przytuliłam ją do siebie. Była potworem, jednak przebaczanie to powinność
rodziny. Czując jej starsze już ciało w objęciach, ucieszyłam się na myśl, iż
może coś zaczynało się powoli zmieniać i zmierzać ku światłu.
— Cześć mamo.
Mebuki wargi podniosły się delikatnie do góry. Jak przyjemnie było nie
czuć od niej sake.
— Co cię tu sprowadza?
Jej delikatny ton przywołał wspomnienia, gdy byłam w wieku Sarady i
ojciec jeszcze żył. Zdusiłam jednak w sobie uczucia i siadając na krześle obok
niej, poczułam nagłe natchnienie, aby się zwierzyć.
— Mam problem. Sarada jest poważnie chora.
Matka zakryła usta dłonią, nie dowierzając.
— Co jej się stało?!
Westchnęłam.
— Cierpi na Zespół Aspergera.
Mabuki podniosła jedną brew, nie rozumiejąc.
— Lekka odmiana Autyzmu — dopowiedziałam.
Myślałam, że zachowa się jak prawdziwa mama, że wstanie, podejdzie,
doradzi, pogłaszcze. Podczas całej drogi nie przewidziałam najlogiczniejszego
wyjścia z całej sytuacji. Była alkoholiczką, straciła męża, a teraz dowiedziała
się, że jej jedyna wnuczka okazała się w pewnym stopniu niepełnosprawna.
Automatycznie podniosła się z krzesła i pobiegła do salonu. Jak
sparaliżowana czekałam chwilę, aż wróci, jednak nie uczyniła tego. Natomiast
usłyszałam za dobrze znany mi dźwięk otwieranej szafki i butelki. Przez chwilę
nie wiedziałam, jak zareagować, a gdy pojawiłam się obok niej, było już za
późno. Zalewała się soczyście winem, nie pozwalając mi podejść do siebie.
— Mamo! — wrzeszczałam, chcąc
odebrać jej trunek. Przytłoczona ostatnimi wydarzeniami, zapomniałam o
ostrożności.
— Wiesz jak ciężko jest wychować dziecko samemu?! — bełkotała — Ten twój
dupek zapewne pławi się w luksusach, pieprząc każdą napotkaną kobietę.
Jak oparzona odsunęłam się od niej, głośno oddychając.
— Co ty wygadujesz?!
— Po kim jesteś taka głupia Sakura? — Zapytała. Klatka piersiowa
poczęła mi coraz szybciej unosić się i opadać. — W lepszym wypadku ma już żonę
i swoje dzieci.
Właśnie w tym momencie owe słowa dotarły do mojego mózgu, zapisując się
jak najdokładniej.
— Jesteś pewna? — wychrypiałam. Nie powinnam była wierzyć pijaczce,
jednak w owej chwili jej słowa przemawiały mi do rozumu. Miała pieprzoną rację.
Sasuke mógł leżeć teraz w swoim apartamencie i penetrować na przykład modelkę.
Zrobiło mi się niedobrze i chciałam już opuścić mieszkanie, gdy Mebuki złapała
mnie mocno z rękę. Odwróciłam się i zauważyłam, że dopiła wino do dna jednym
łykiem.
— Znam się bardziej na mężczyznach niż ty, dziecko. Ja też kiedyś stanęłam
przed twoim ojcem i wyjawiłam, że jestem w ciąży. Sasuke wie?
Wbiłam wzrok w jej oczy. Powoi zachodziły mgłą.
— Nie…
Mebuki puściła mnie i lekko się uśmiechnęła.
— Nie musisz słuchać rad staczającej się kobiety, ale zastanów się
poważnie, czy wyjawiając mu prawdę, nie weźmiesz go na litość. To nadal młody
człowiek, mieszkający do tego na innym kontynencie. On zbija fortunę, a ty
siedzisz z chorą dziewczynką. Mało tego, Sarada nie urodziła się dzień temu,
oznajmisz mu dopiero to, bo wiesz, że możesz sobie nie poradzić? Tego chcesz?
Może i byłam pijana, ale nie raz słyszałam, jak płakałaś za ścianą w pokoju.
Zostawiliście siebie nawzajem, czy Sarada należy do przedmiotu, który ma was na
siłę złączyć? Ani Sasuke się nie raczył odezwać, ani ty tego nie zrobiłaś.
Według mnie powinnaś okazać się lepsza ode mnie i skupić się w pełni na
dziecku. Dać mu tego, czego sama nie otrzymałaś.
Zawsze pragnęłam kochającej matki. I mimo, iż wypowiedziała to ledwo
zrozumiale, poczułam, że pierwszy – oraz niestety ostatni – raz odezwała się w
niej dawna, prawdziwa, szczęśliwa Mebuki. Ona straciła siebie przez utratę
męża, ja musiałam okazać się lepsza.
Wtedy postanowiłam zamknąć raz na zawsze rozdział z Sasuke i rozpocząć
nowy, w którym główną bohaterką okazała się Sarada.
SARADA
Powiedz mi jednak szczerze, czy to
przez moją chorobę zapomniałaś o Sasuke?
Odpowiedź Sakury mieszała mi się w głowie, przez całą podróż do ojca.
Targając na plecach futerał ze skrzypcami, dobijałam siebie coraz bardziej.
Chciałam pokazać tacie co potrafię, oczekiwałam pochwały, jednak czy będę
wstanie bezbłędnie zagrać ze świadomością, że matka wymazała go z pamięci z mojej
winy?
Kochanie są w życiu ważniejsze rzeczy niż nieudany związek.
Tak brzmiały jej słowa. Wywnioskowałam, iż nie myliłam się w ani jednej
dziesiątej procenta i bez zastanowienia wyszłam na ruchliwą ulicę. Powoli
zmierzchało, mimo tego ludzie pędzili po chodnikach jak opętani. Ja natomiast
snułam się ze spuszczoną głową, niczym stary ślimak. Denerwowałam się, żyjąc ze
świadomością, że prawdopodobnie już więcej go nie zobaczę. Powinnam była się
bulwersować i postawić, jednak co by to dało? Jej wyjaśnienie dało mi doskonale
do zrozumienia, że na siłę nie połączę ludzi. Jeżeli podczas rozmowy Sasuke tak
postanowił, musiałam się dostosować.
Przechodząc przez przejście dla pieszych, wyobrażałam sobie, jak wyglądał
ich związek. Czy byli szczęśliwi ze sobą? Tata zwierzył mi się, że dalej kochał
mamę. Jednak Sakura albo sama siebie okłamywała, albo poważnie już nic nie
czuła do Sasuke. Niewyobrażalnie bolała mnie jego decyzja, najwidoczniej
okazało się to najlepszą opcją, jaką wymyślili. Wspominał coś kiedyś, że mieszka
w Niemczech, być może kolidowałoby to z jego pracą? Ale na Boga, w takim razie,
jeśli nie miałby czasu dla mnie, dlaczego chciał mnie poznać?! Byłam
zdezorientowana, nie potrafiłam przysiąść sobie, iż nie dopadnie mnie żaden
napad.
Dlaczego tak bardzo mnie ranicie?
Zatrzymałam się przed wejściem do budynku, poprawiając futerał na
plecach. Denerwowałam się, jakbym pierwszy raz miała go spotkać. A okazywało
się, iż miała to być moja ostatnia wizyta. Na samą myśl, aż pociemniało mi
w oczach. Miałam trzynaście lat, zapewne nie rozumiałam dosłownie pewnych
aspektów. Mimo wszystko nie ogarniałam, dlaczego tak ciężko byłoby im ze sobą
żyć.
Powinnam zapukać? Sasuke spodziewał się mojej wizyty, Sakura uświadomiła
go wcześniej wiadomością. Byłam tak blisko ojca, wystarczyło tylko dowiedzieć
się jak ma na imię i przeglądnąć kontakty matki. Najciemniej jest jednak pod
latarnią, nieprawdaż? Sama już do końca nie wiedziałam, co powinnam robić.
Rzucić się na Sasuke z pięściami, czy udać, że zgadzam się z jego decyzją?
Wewnętrznie pragnęłam się rozpłakać i zakopać pod ziemię. Duma podpowiadała mi
jednak, że musiałam w końcu zawalczyć o swoją przyszłość.
— Nie musisz się krępować. — Wyrwał mnie z zamyślenia, piękny, opanowany
głos. Zamrugałam oczami i odskoczyłam delikatnie do tyłu. Bądź co bądź, tego
się nie spodziewałam. Jak długo stał w otwartych drzwiach, wpatrując się we
mnie? Chyba za bardzo pochłonęły mnie myśli.
— Przyszłam, jak chciałeś. — Jakże pragnęłam, aby mój ton brzmiał ostro i
stanowczo. Niestety wymawiałam słowa tak cicho, że ledwo Sauske mógł zrozumieć,
co powiedziałam.
Wpuścił mnie do środka, zachęcając do odpoczynku na kanapie. Kątem oka
ujrzałam, jak przyglądał się instrumentowi, który przyprowadziłam. Wspomnienia
niedawnych zdarzeń owiały mnie, jakbym trafiła do osobnego pomieszczenia w
piekle. Pokoju, który był zarezerwowany tylko dla mnie. Ponownie zrobiło mi się
smutno, skarciłam się jednak szybko. Musisz być silna! Usadowiłam się na
wskazanym miejscu i oczekiwałam najgorszego.
Naszej ostatniej rozmowy.
Sasuke przysiadł się obok i objął mnie ramieniem. Nie sprzeciwiałam się,
mało tego wtuliłam się mocniej, wsłuchując w miarowe bicie serca. Niestety nie
zaczął pierwszy tematu, co mnie zasmuciło jeszcze mocniej. Zdawałam sobie
sprawę, że nie należał do rozgadanych osób, ale na boga to on zdecydował, aby
mnie zobaczyć na koniec!
— Chciałam ci coś pokazać — wypowiedziałam słowa wolno i wyraźnie.
Mężczyzna podniósł jedną brew, zaciekawiony. — Wiem o waszej rozmowie —
ciągnęłam temat, podczas wyciągania skrzypiec. — Dlatego zdecydowałam, że ci
coś zagram. Wstyd, aby ojciec nigdy nie słyszał koncertu swojego dziecka. A z
tego co zrozumiałam, już nigdy nie będzie takiej okazji.
Ostatnie zdanie ukłuło go. I dobrze. Właśnie tego oczekiwałam. Wszyscy mogli
mnie ranić, więc dlaczego nie powinnam była też zacząć? Sasuke spojrzał na
bok, najwidoczniej szukając w głowie jakiejkolwiek riposty. Odczekałam pewną
chwilę, marząc, aby w końcu wbił się do rozmowy.
— Nie masz mi nic do powiedzenia? — Próbowałam wszystkich możliwych
sposobów, Niestety dupa, na nic się to nie zdało. Ojciec łaskawie zaszczycił mnie
ponownym odwróceniem wzroku w moją stronę. W jego oczach zobaczyłam ból
wymieszany ze stresem. Domyślałam się, że jemu również było ciężko, miał jednak
swoje lata i mógł cokolwiek powiedzieć. Sam postanowiłeś, że właśnie tak
zakończy się nasza znajomość, pokaże ci więc coś, co pragnęłam od dłuższego
czasu. Grałam tylko dla mamy i nauczyciela. Sasuke był moją pierwszą
„publicznością”, która nie miała nic wspólnego z moimi lekcjami. On nie mógł mi
wytknąć błędów, liczyłam na subiektywną i szczerą opinię. I chyba przeliczyłam
się co do tego ostatniego.
Wystarczyło, aby smyczek dotknął strun, a melodia poleciała, niczym
oczekiwany hit w kinach. Wyobraziłam sobie, że stoję na scenie, i cała sala
piszczy z zachwytu. Poprzez melodie wyciągałam to, co najcenniejsze, to co
siedziało mi w sercu. Niektórzy ludzie potrafią pięknie wyjawiać wszystko
słownie, inni przelewają emocje na płótno, ja natomiast przekazywałam odczucia
poprzez skrzypce. Zamknęłam oczy, aby bardziej się skupić, aby nie zapomnieć o
najdrobniejszym szczególe.
Grałam Ellie Goulding „Still
falling for you” , wiedząc, że tą nutą wyrażę wszystko, czego pragnęłam. Sens
piosenki przedstawia w prawdzie historię kobiety, która wciąż zakochuje się w
jednym mężczyźnie, jako twórca przekazywałam jednak trochę inaczej sens
melodii.
Nie „opowiadałam” o nieszczęśliwych zakochanych, tylko o nieszczęśliwej
córce z ojcem. A dokładniej historii naszej tragicznej rodziny. Przeciągając
mocniej skrzypkiem, pozwalałam, aby tony brzmiały coraz głośniej. Do taktu
poczęłam kiwać głową, wbijając się w rytm. Nie musiałam się obawiać, że lekko
zaskrzypię, bowiem wyjawiałam na świat część mojej duszy.
Niech wszyscy się dowiedzą!
Czułam się lekka, niczym motylek, skłonna do wylecenia przez okno.
Wciągając się coraz mocniej, zapomniałam o otaczającej mnie rzeczywistości i przeniosłam się ze sceny do magicznej krainy, gdzie wszyscy byli szczęśliwi. Zero
kłamstw, kłótni, chorób i śmierci. Wszyscy posiadali takie same prawa. O jakże
byłoby cudownie, gdyby co podobnego egzystowało. Urodziłabym się zdrowa, pełna
chęci do życia. Sakura z Sasuke mogliby się kochać i wspólnie wychowywać
dziecko. Nasze życie układałoby się tak, jak powinno.
Dochodziłam powoli do końca, melodia nie trwała niestety długo. Wciąż z
zamkniętymi oczami wyobrażałam sobie lepszy świat. Nie powinnam była być
powodem ich rozstania, nie powinnam była być również powodem ich ponownego
spotkania. Cierpiałam jak mało kto, jednak na siłę nigdy nie złączyłabym tej
toksycznej dwójki. Powinnam była w końcu pozostawić wszystko tajemniczej sile,
która to zaangażowała. Nawet jeśli pragnęłam w końcu sama o siebie
zadbać.
Muzyka dała mi do zrozumienia, że nie ważne jakbym się starała, nie
pozostawię Sasuke na zawsze w Japonii. To była tylko kwestia chwili, aż dowie
się, czy aby na pewno byłam jego dzieckiem i wróci jak nigdy nic do siebie.
Sakura wyjawiła mi wszystkie obawy. Starałam się ją zrozumieć, jednak, jeśli
miałabym być szczera, nikogo nie pojmowałam z tej dwójki. Nawet ich rozstania.
Było kompletnie bez sensu.
Przejechałam ostatni raz smyczkiem, otworzyłam oczy i ów widok na zawsze
zapisał mi się w pamięci. Sasuke nic nie mówił, ledwo dało się słyszeć jego
oddech. Natomiast płakał, niczym małe dziecko. Z naszej dwójki to ja powinnam
była tak reagować, jednak ponownie się przeliczyłam. On dalej pozostawał
zagadką, w której myślisz, że dobrnąłeś do końca, a jednak okazuje się, że to
dalej nie koniec. Mężczyzna nawet nie silił się, aby wytrzeć mokre policzki.
Wpatrywał się we mnie niewidocznym wzorkiem. Wiedziałam, że nie myślał wtedy o
mnie, tylko o Sakurze. To ona zawsze wypełniała puste luki w jego głowie.
Wstałam szybko z kanapy i skierowałam się w stronę wyjścia, odnosząc
wrażenie, że już się nie liczyłam, gdy zatrzymał mnie jego ciepły głos:
— Gdzie się wybierasz?
Nie patrzył na mnie, jednak słowa i tak mnie ukłuły.
— To było… piękne.
Uśmiechnęłam się delikatnie i odwróciłam w jego stronę.
— Nawet nie wiesz, jak jestem dumny posiadając taką córkę. — Głos mieszał
mu się ze szlochem. — Cieszę się, że cię poznałem.
Próbowałam sama się nie rozbeczeć. A miałam być silna!
— Dlaczego mnie zostawiasz?
Automatycznie wciągnął tonę powietrza do płuc. Nienawidziłam cały czas
tych podobnych spraw, jednak ktoś z naszej trójki musiał w końcu doprowadzić do
harmonii.
— Nie wiem, czy to zrozumiesz.
— Proszę! Daj mi szansę!
Odnosiłam lekkie wrażenie, że Sasuke wszystko sobie wmawiał. Każde z nas
powinno zmienić swoje zachowanie.
— Będzie lepiej jak się z Sakurą rozstaniemy. — Dalej nie mógł opanować
potoku łez. Zachowywał się jak smarkacz, jednak coś mnie w tym urzekło.
Naprawdę mu zależało i było przykro. Siła wyższa niestety zasnuła nas najgorszymi
wyborami, z których nie było już powrotu.
— A pomyśleliście o mnie? Czemu nigdy nie mam nic do gadania? Ponieważ
jestem chorym dzieckiem?
Otworzył usta.
— Nigdy nikomu w pełni nie ufałam. To typowe u dzieci chorych na
Aspergera — mruknęłam, czując się niczym wykładowca uczelni. — Ale moje
wnętrze podpowiada mi, że z tobą dogadałabym się jak z nikim innym.
Starasz się mnie zrozumieć, a ja ciebie. Już sam fakt, iż gdyby to wszystko
przedstawiała mi matka, popadłabym w furię. A ty mnie
uspokajasz… nie wiem, dlaczego — mówiłam szczerze. Jakaś nieznana melancholia
owijała moje serce, gdy patrzyłam na tego człowieka. — Dziękuję. —Wyjęłam
chusteczkę z kieszeni spodni i mu podałam. Zabawnie musiało to wyglądać. Wysoki, trzydziestoletni facet daje się uspokajać dziewczynce.
Abstrakcja.
— W Berlinie taki talent by się nie zmarnował. — Zmienił temat, jakby
moje słowa go raniły. — Często organizowane są koncerty osób niepełnosprawnych.
Tam nie jest wstydem posiadanie chorego dziecka. — Dobierał słowa wolno, aby
przez przypadek jakimś mnie nie urazić. — Obiecuję, że…
Przerwałam mu szybko:
— Wolałabym abyś został ze mną, niż obiecywał, że zabierzesz mnie do
Niemiec. To są tylko puste słowa.
Podniósł brwi.
— Mówisz jak Sakura.
— Jestem w końcu jej córką.
— Szkoda mi cię, że tak szybko się do mnie przyzwyczaiłaś.
— Podkreślam, że jest to bardzo dziwne, patrząc na moją chorobę.
— Mogłem lepiej to rozegrać! — Walnął pięścią o malutki stolik obok
kanapy. — Po prostu z nią porozmawiać, a nie wtrącać w to ciebie.
— Nie cofniesz czasu, możesz go tylko naprawić.
Odwrócił się, jakby moje słowa powoli do niego docierały.
— Zastanawia mnie, dlaczego jesteś taka… dojrzała jak na
trzynastolatkę.
— Wszystko zawdzięczam Aspergerowi.
Pokiwał głową.
— Co powinienem zrobić?
Uśmiechnęłam się delikatnie. Jakież to musiało być upokarzające, że
potrzebował rady swojego dziecka w tak ciężkiej sytuacji.
— Po prostu mam jedną prośbę, a resztę dokończysz sam.
— Co mam zrobić?
Zawahałam się przez chwilę, jednak osądziłam, że nie można oczekiwać od
innych szczerości, jeśli samym się nie potrafi takim być.
— Po prostu nigdy o mnie nie zapomnij.
SASUKE
Poddała się.
I to za szybko.
Serce kołatało mi jak szalone, gdy uświadomiłem sobie, jak bardzo ją zraniłem.
Jednak nie potrafiłem inaczej. Nie wszyscy musieli mnie rozumieć, wystarczyło,
że sam doskonale pojmowałem, iż z Sakurą nic nie wyjdzie. Może jakaś malutka
iskierka dawnych uczuć w niej tkwiła, niestety było to za mało. Czułem się jak ostatni
kutas. Dosłownie.
Złapałem Saradę za rękę i powoli zaprowadziłem na taras. Gdy owiało nas
świeże, zimowe powietrze, począłem wycierać zapłakane policzki. Wzruszyły mnie
jej ostatnie słowa. Czy to możliwe, aby zgadzała się z moim wyborem? Myślałem,
że zacznie się rzucać, wyzywać, a tylko spokojnie błagała, abym o niej nie
zapomniał. Naprawdę było to upokarzające. Żadnemu ojcu ni życzyłem taki doświadczeń.
W celu złagodzenia atmosfery uśmiechnąłem się sztucznie. Dziewczynka
jednak na mnie nie patrzyła. Jej wzrok tkwił w rozpościerającym się przed nami
mieście. Nie wnikałem, o czym myślała, ja również miałem wszystkiego dość.
— Zastanawiałeś się kiedyś? — zapytała, wciąż nie racząc mnie swoją
uwagą. Z resztą zachowywała się stosownie co do sytuacji. Zasługiwałem na to.
— Nad czym? — Podjąłem temat, ciekawy dalszych rezultatów.
Sarada westchnęła.
— Jakby wyglądało nasze życie, gdybyście się nie rozstali?
Poczułem jak wyimaginowana, okalająca nas szklana kula pęka i poprzez szczeliny
dostają się do środka toksyczne kwasy. Nie chciałem o tym myśleć. Nienawidziłem
słowa „gdyby”, było puste i nic nie znaczące. Istniały tylko teraźniejszość i
przeszłość. I niestety, co dało się naprawić to pierwsze. Sztuczny uśmiech
zniknął z mojej twarzy, gdy uświadomiłem sobie, czego ta młoda istotka
oczekiwała. Może posiadałem okrutnych rodziców, jednak zawsze oboje byli przy
mnie, nie ważne co by się działo. Sarada znała jedynie życie z matką.
— Masz na myśli, gdybym został w Japonii? — chciałem się upewnić. Czułem
się winny, jakby mój wyjazd wszystko zapoczątkował.
— Jak myślisz, bylibyśmy bogaci? Miałabym rodzeństwo, nawet jeśli jestem
chora?
Jej pytania utykały mi w głowie, powodując chęć do wymiotów. Automatycznie
zakręciło mi się w głowie i musiałem złapać się balustrady. Sarada
rozszerzyła oczy i skoczyła w moją stronę.
— Wszystko w porządku? — zapytała niepewnie.
Pokiwałem głową.
— Tylko chwilowe zaćmienie — skłamałem. Dlaczego nie potrafiłem teraz rozmawiać
z nią szczerze? Dziewczynka odsunęła się krok do tyłu, czekając na mój ruch. To
wszystko okazywało się jakąś parodią. Co mnie podkusiło, aby posłuchać Hidana i
w ogóle tutaj przylecieć! — Często zastanawiałaś się nad tym, co by było…
— Cały czas, odkąd spędziliśmy tutaj noc.
Matko…
Spodziewałem się tego, sam narobiłem nam problemów, niestety wtedy
myślałem tylko o sobie. Mogę się starać o Sarade, jednakże nie odbiorę jej Sakurze.
A nic nie wskazywało na to, aby jej stosunek do mnie się zmienił. Przyznam,
przez pewną chwilę na punkcie widokowym nabrałem nadziei, że ona również mnie
kochała, że jej serce się otworzyło. Zmiażdżyła ją herezjami, mówiąc że mogłem mieć
już swoją żonę i dzieci. W sumie miała rację, ale z niewiadomych przyczyn zabolało
mnie to. Dlatego pożałowałem, jako samolubny dupek, że w ogóle zainteresowałem się
czymkolwiek. Mogłem spokojnie siedzieć w Berlinie, nie rujnując życia Saradzie.
Popatrzyłem na jej malutką buźkę, naprawdę żałując wszystkiego.
— Nie mogę cię zapewnić, że bylibyśmy szczęśliwi… — zawahałem się.
— Kochasz ją! — wrzasnęła — Sam mi to przyznałeś!
— Myślisz, że to wystarczy?! — Pierwszy raz podniosłem głos. Zdziwiona,
zrobiła kolejny krok do tyłu. — Jesteś jeszcze za młoda. Wydaje ci się, że to
takie proste? Myślisz, że jak wyjawię jej swoje uczucia, to ona zapomni o wszystkim?!
Uformowała dłonie w pięści.
— A zrobiłeś to?
Podniosłem brwi.
— Tato…
Złapałem się za
włosy, pragnąc wyrwać je sobie z głowy.
— Nie miałem odwagi. — Odwróciłem się do niej plecami, nie potrafiąc
spojrzeć prosto w oczy. — Przepraszam cię Sarada, to jedyne co mogę zrobić.
Jestem chujowym ojcem, wiem… — przerwałem na chwilę, by ująć słowa w mniej
wulgarny sposób. — Dlaczego zawsze, a to zawsze cierpi dziecko! — Pełen wściekłości uderzyłem dłonią o balustradę. Bolało, ręka poczęła mi puchnąc, jednak miałem
to w tej chwili gdzieś.
Poczułem jak drobne palce obejmują moje biodra. Spojrzałem w dół i zobaczyłem
przytulające się do mnie ciało Sarady. Jak za machnięciem różdżki, gniew opadł,
a jego miejsce zastąpił smutek. Ona podczas ataków nie potrafiła się szybko
uspokoić, zapewne nigdy nie sama z siebie. Natomiast na moje uczucia wpłynęła
automatycznie. Uratowała mnie od złego. Ponownie zapiekły mnie policzki, gdy
poczuły na sobie słone krople. Podciągnąłem głośno nosem, nie wiedząc już co
czynić. Nie chciałem wtrącać się w życie Sakury, postawiła werdykt jasno. Z
drugiej strony raniłem jedyną córkę jaką posiadałem. Gdybym to ją wybrał, ucierpiałaby
Haruno. Nie ważne za którą bym był stroną, i tak to ja okazałbym się tym najgorszym.
— To ty z naszej trójki jesteś najbardziej samotny — wyszeptała, mocniej
wciskając twarz w mój brzuch. Rozszerzyłem oczy, próbując zaakceptować jej
słowa. — Mimo wszystko żyłyśmy we dwie i zawsze starałyśmy się siebie wspierać.
Nawet jeśli nie pomagało. — Począłem głaskać ją po miękkich włosach. — Dlatego
proszę cię, zrób coś pierwszy raz dla siebie. Nie patrz na mnie i na mamę.
Czy miała rację? Naprawdę to ja żyłem w pustce przez te trzynaście lat?
Tylko praca, spotkania służbowe i tak w koło. Czyniłem wszystko, żeby zapomnieć
o dawnym życiu. Niemcy stanowiły utopię, odrębną galaktykę. Pieszcząc Saradę,
próbowałem sobie przypomnieć, kiedy którekolwiek z rodziców mnie przytuliło i
również muskało palcami po włosach. Znałem córkę parę dni, a odniosłem w tej
chwili wrażenie, że dałem jej więcej miłości, niż kiedykolwiek państwo Uchiha.
Miała rację, wiecznie się obwiniałem, robiłem wszystko, aby im obu było dobrze,
nigdy nie stawiając siebie na pierwszym miejscu.
Pragnąłem mieć je obie przy swoim boku. W owej chwili miałem w dupie
swoją firmę, bogaty apartament i cały majątek. Po co mi to wszystko, gdy tak
naprawdę byłem nieszczęśliwy? Czy wolałbym wracać zmęczony po pracy do zwykłego
mieszkanka, ale widzieć uśmiechniętą żonę i córkę? Oczywiście, że tak.
To ty z naszej trójki jesteś najbardziej samotny.
Uderzyły we mnie te słowa, jak dźwięki dochodzące z wielkiego dzwonu.
Sarada potajemnie wierzyła, że przy niej zostanę, determinowała mnie do
podjęcia poważnych decyzji. I naprawdę jej za to wewnętrznie dziękowałem.
Schyliłem głowę najniżej jak potrafiłem i złożyłem delikatny pocałunek na
czubku jej głowy. Dziewczyna zamarła na chwilę, po czym odchyliła twarz w taką
pozycję, iż mogłem ujrzeć leciutki uśmiech. Przycisnąłem ją mocniej, nie chcąc
nigdy wypuszczać z objęć. Obwiniałem się za wszystko, a tak naprawdę mogłem
naprawić zdarzenia z przeszłości. Dziecko dało mi nadziei na lepsze jutro i nie
mogłem tej okazji zaprzepaścić.
— Zrobię to — powiedziałem jej cicho do ucha.
Dziewczynka popatrzyła na mnie zaciekawiona. Wbijając się w jej oczy,
zrozumiałem dogłębnie, co oznaczały uczucia do dzieci. Widziałem ją może
dopiero cztery razy na oczy, a zrozumiałem, że bez zastanowienia skoczyłbym za
nią w ogień.
— Zobaczysz.
~*~
— Sakura, kocham cię…
OD AUTORA: Gdy zobaczyłam, kiedy dodałam wcześniejszy rozdział i popatrzyłam jaką mamy dzisiaj datę, to powiem jedno: jest mi cholernie wstyd. Nie mam żadnego mocnego usprawiedliwienia, po prostu albo brakowało mi weny, albo wolałam zająć się czymś innym. Powróciłam do rysowania i to chyba najwięcej pochłania mi czasu. Przed nami ostatni rozdział i punkt kulminacyjny oraz epilog :).
O jeny.
OdpowiedzUsuńDużo emocji w tym rozdziale! Tak bardzo żal mi Sarady! Ja rozumiem, że ciężko dgadać się Sakurze i Sasuke, ale mm wrażenie, że cały czas nie byli ze sobą w 100% szczerzy, a przynajmniej jeśli chodzi o uczucia.Ja mam nadzieję, że dzięki Saradzie porozmawiają ze sobą jeszcze raz i jakoś to się ułoży.
Bardzo podobała mi się scena, gdzie Sarada zagrała na skrypcach i jeszcze płaczący Sasuke! Ach, pisałam, że lubię twojego Uchihę? :D
Swoją drogą, nie dowierzam, że to już końcówka! :o A pdłuższymi przerwami się nie przejmuj, każdy je miewa, czasem są po prostu potrzebne.:)
Właśnie zaczynając w ogóle pisać tego bloga obawiałam się, jak czytelnik zareaguje na Sasuke. Jest inny i to bardzo, nie oschły i surowy jak praktycznie wszędzie. Bardzo się cieszę, że Ci przypadł do gustu :). To, że nie byli ze sobą do końca szczerzy, to prawda. Ja też nie dowierzam, że to koniec, niestety nie mogłabym ciągnąc tej historii. Zrobiłabym z tego lanie wody :/. Dziękuję ślicznie za komentarz! <3
UsuńHmmm...
OdpowiedzUsuńBędę szczera.
Kompletnie nie kupuję tej kreacji Sasuke. Wiem, pisałaś, że w zamierzeniach miał być dobrym i kochającym księciem z bajki, ale... no właśnie. On mi się w tym rozdziale wydaje taki nieogarnięty, rozmemłany i nieżyciowy, że przez cały czas miałam ochotę walnąć go czymś w łeb. Kiedy ostatni raz się rozkleił - bodajże w przedostatnim rozdziale - to mnie tknęło. Teraz miałam takie eee..., bo wydawało mi się to strasznie wymuszone i niepasujące. A jak zapłakał drugi raz, to kompletnie zabrakło mi słów. Sarada bije inteligencją na głowę oboje rodziców i z jednej strony jest to fajne, z drugiej nieco przerażające, bo to wciąż dziecko. W dodatku nieznające jeszcze w pełni życia.
Żeby jednak nie było, że przyszłam i się czepiam, bo nic mi się nie podobało, to napiszę, że jedno zdaniem dosłownie wbiło mnie w fotel. Pomimo swojej prostoty było tak mocno naładowane emocjami, że zamarłam i jeszcze kilkukrotnie do niego wracałam, czytając je w myślach i delektując się jego brzmieniem.
Mowa o: 'To ty z naszej trójki jesteś najbardziej samotny.'
Zwyczajne z pozoru, ale wyszło Ci naprawdę genialnie!
Czekam na ciąg dalszy i mam nadzieję, że Sasu nie będzie już ryczał ;P
Pozdrawiam!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńHahaha gdyby to było możliwe, pozwoliłabym Ci walnąc go w łeb :D. Podoba mi się, bo to jak go krytykujesz pokazuje właśnie w 100 procentach, jak chciałam go ukazać. cieszę się że mi wyszło, i również cieszę się ( piszę to 100% szczerze ), że Tobie nie podoba się jego kreacja i nie okłamujesz mnie tylko piszesz wprost. I to kulturalnie, bez żadnego hejtu :). Co do inteligencji Sarady, masz rację jest to przerażające i dziwne. ale niestety tak właśnie wygląda ta choroba. Te dzieci to małe geniusze, które przerastają nas o dwie głowy ( mimo iż nie znają życia). To jest właśnie ich tajemnica.
UsuńPrzyznam Ci szczerze, że sama uwielbiam siebie za to zdanie o samotności XD taaa skromna Gemi Ni.
Nie lubię pisać nawet pseudo spoilerów, ale w ostatnim rozdziale obiecuje, że Saske nie będzie ryczał jak panienka :p.
Dziękuję ślicznie za komentarz! 💙
PS musiałam usunąć pierwszą odpowiedź, bo pisałam szybko przed pracą, ale tylko narobiłam błędów, że wstyd >.<
Ten rozdział był mocny i emocjonujący <3
OdpowiedzUsuńStrasznie mi szkoda całej ich trójki - Sakura i Sasuke pogubili się, gdyby byli ze sobą szczerzy to wszystko by inaczej wyglądało. Niestety najbardziej ucierpiała na tym Sarada :(
Scena, jak grała na skrzypcach przed Sasuke wgniotła mnie w fotel! I jeszcze ta muzyka, którą dobrałaś, ach <3
Strasznie szkoda, że to już końcówka, ale czekam na następny rozdział z niecierpliwością <3
Buziaki <3
Dokładnie, pogubienie i zgubiło. Wiem masło maślane, ale nie umiem inaczej tego opisać XD. Każdy z nim jest na swój sposób tragiczną postacią ( nawet nieznośna Sakura ). Musiałam dać tą muzykę, tak mi pasowała <3. Dziękuję! 💜
Usuńich*
Usuń❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuńO kurde, ta muzyka naprawdę robiła klimat. Duży plus za polecenie! Dwa rozdziały zostały nam do końca? Ołł nołł, wciągnęłam się w tą historię. Ma potencjał na długie opowiadanie, ale tak pomyślałam, czy to konieczne? Czasami można popsuć tym fabułę. Ogromny plus za Sasuke zdolnego do uczuć i empatii. Uwielbiam to, że jest u Ciebie taki ludzki, a nie zimny jak kamień, kanoniczny. Wzruszyłam się razem z nim, kiedy przeczytałam, że zapłakał.
OdpowiedzUsuńPowodzenia! Czekam na więcej!
Bez tej muzyki ten rozdział by nie był taki sam ❤️. Nie przepadam za skrzypcami, ale gra tego faceta jest tak świetna, że musiałam ją użyć. Mniej więcej dlatego też Sarada interesuje się grą na ty instrumencieXD. Może ktoś kreatywniejszy potrafiłby przestawić Above w rozszerzonej wersji, ale przyznam sie, że ja bym nie umiała. Po prostu wymyślając fabułę zamknęłam się w tylu rozdziałach, by stworzyć coś krótszego. Byłam sama w szoku jak tworzyłam ta historię, że Sauske jest taki ludzki XD Wiadomo nie każdemu to może przypaść do gustu, ale zawsze coś innego :3
UsuńDziękuję ślicznie za komentarz!
Ps Twój blog jest w liście do przeczytania, tylko na razie nie mam czasu, aby zacząć nowe historię :(. Jak skończę pisać to wtedy się zabiorę ❤️