2019/02/23

9



SARADA


Smyczek zgrabnie ocierał się o struny, wydobywając w ten oto sposób dźwięki, przeistaczające się w przyjemną melodię. Wiedziałam, że najmniejszy zły ruch, a bębenki same by zapragnęły uciec z moich uszu. Grałam jednak na tyle już dobrze, iż nie musiałam się obawiać, że ktokolwiek ucierpiałby poprzez moje czyny. Próbując się opanować, poczynałam grać coraz głośniej. Zbliżało się dopiero popołudnie, ludzie powoli zaczynali się gromadzić w swoich mieszkaniach, więc nikomu nie przeszkadzałam. Z resztą w owej chwili i tak miałabym to głęboko w dupie.
Moje ostatnie dni wyglądały, niczym jedna wielka zagadka. Matka pewnego dnia ogłasza, że muszę jak najszybciej wracać do domu, potem zostaję potrącona, jak się z resztą okazuje, przez własnego ojca, a teraz siedzi zapewne na komisariacie i tłumaczy się w sprawie, którą ja zapoczątkowałam. Podenerwowana chciałam walnąć czymś o ścianę. Jak mogłam być taka głupa? Jak?! Nie przyszło mi do głowy, że Sakura zareaguje w taki właśnie sposób!
Przejechałam parę razy smyczkiem, aby dokończyć melodię i odłożyłam skrzypce na ich honorowe miejsce. Opętana wyrzutami sumienia, usiadłam na puszystym dywanie i niczym w transie, poczęłam spoglądać na ścianę. Niczego na niej nie było, najzwyklejsza w świecie, a jednak skupiałam na niej wzrok, walcząc sama ze sobą. Nie próbowałam nawet zwalać na matkę, doskonale dochodziła do mnie prawda poprzedniej nocy i dzisiejszego poranka. To ja spowodowałam, że Sasuke miał problemy. Nikt inny.
Jak mogłam zaradzić? Było już za późno. Powinnam była po prostu zostać w domu i nie doprowadzać do ponownej konfrontacji rodziców. Swoją drogą zastanawiało mnie, czego tak długo Sakura nie dawała oznak życia. Uderzyłam ją dzisiaj dwa razy. O dwa pieprzone razy za dużo! Przejechałam dłońmi po policzkach, dalej nie rozumiejąc, dlaczego w przeciągu miesiąca moje życie zamieniło się w popieprzoną tragedię. Ktoś kiedyś powiedział, że nieszczęścia chodzą parami i miał niestety rację.
Najbardziej smucił mnie fakt, że prawdopodobnie nigdy więcej nie zobaczę twarzy ojca. Jednak czy byłam gotowa o to walczyć? Sakura w końcu by się ugięła i zrozumiała? Spędziłam z Sasuke najpiękniejsze dotychczas chwile. Jak mogłaby mi to odebrać? Cicho pragnęłam, aby cofnąć czas i jednak nie poznać lepiej Uchihy. Nie miałam z nim długo do czynienia, jednak wystarczyło, abym była w stanie za nim tęsknić. Wydawało mi się, że lepiej by się toczyło moje życie, gdybym to jednak z nim mieszkała. Najbardziej chyba smucił fakt, iż istniała mała szansa, aby rodzice się zeszli ponownie. Tata przyznał się, że dalej kochał Sakurę, nie zapowiadało się niestety, żeby ona myślała podobnie.
Zdruzgotana napełniałam płuca powietrzem, starając się zapomnieć o całej sprawie. Niestety nie kazało się to taki łatwe, jak mogłoby się zdawać. Mało tego, oczy same oszalały i podsuwały mi okropne wizje. Wpatrując się w ścianę, poczęłam zauważać, jak pojawiają się na niej ludzkie twarze. Po prawej stronie ukazał się smutno uśmiechnięty Sasuke. Jego czarne oczy świdrowały mnie na wylot, żeby odwrócić się na lewo i wpatrywać w malującą się drugą postać. Sakura pojawiła się ze swoją krzywą miną niezadowolenia, jakby oskarżając go. Zamrugałam parę razy, aby oderwać się od tego nienaturalnego zjawiska, niestety na marne.
Przyszło mi do głowy, że do końca życia będę żałowała swoich poczynań. Gdybym jednak nie uciekła i grzecznie została w pokoju, bylibyśmy wszyscy spokojniejsi. Jednak druga strona podpowiadała, że uczyniłam również dobrze. Każdy zasługiwał, aby poznać swoje dziecko. I chyba właśnie ów fakt przemówił do mnie mocniej.
Historia żadnego z nas nie była prosta. Mało wiedziałam o życiu matki, jednak byłam wystarczająco duża, aby pojmować pewne sprawy. Domyślałam się, że Sakura tak naprawdę mnie ratowała, izolując od babci. Sasuke nie wydawał się również szczęśliwą osobą. W głębi duszy czułam, iż mógł cierpieć najbardziej z nas wszystkich.
A ja?
Istniałam na tym świecie, jako trzynastoletnia dziewczynka, żałująca, że się kiedykolwiek urodziła.
I to było normalne?
Gdybym jednak nie powstała, możliwe, iż rodzice wróciliby do siebie. Ponownie zrozumiałam, że byłam tylko wrzodem tego wszechświata. Odwróciłam wzrok w stronę okna i poczęłam się do niego powolutku zbliżać. Oparłam dłonie o parapet i przyłożyłam czoło do zimnej szyby. 
Kim byłam?
Czy życie zdrowej Sarady toczyłoby się normalnie?
I wtedy przyszła mi do głowy najgorsza, a zarazem najbardziej prawdopodobna myśl. Pokiwałam głową na boki, próbując się jej pozbyć, niestety zaczepiła się i nie chciała zniknąć. Przegryzłam mocno wargi, nie zważając na cieknącą z nich powoli krew.
To moja choroba wszystko zapoczątkowała…





~*~




Byłam za mała, aby to pamiętać, mimo wszystko owe wspomnienie zaświeciło mi w głowie, coś jak blask żarówki w ciemnym pomieszczeniu. Niczym cofnięta w czasie, ponownie znalazłam się w tych ohydnym gabinecie, którego nienawidziłam przez pierwsze lata mojego życia. Brzydki i nienaturalnie gruby lekarz pogłaskał mnie po głowie – jakby myśląc, że to cokolwiek zmieni – i posłał pełen politowania uśmiech w stronę Sakury. Kobieta przerażonym wzrokiem wpatrywała się to we mnie i w mężczyznę, obawiając się najgorszego. Wtedy nie zdawałam sobie jeszcze sprawy z powagi sytuacji, wydawało mi się, że dadzą radę mnie wyleczyć.
— Przykro mi proszę pani — zaczął wywód tym swoim nieprzyjemnym, twardym głosem. Zastanawiałam się, czy aby nie mówił tak ciężko, ponieważ jego szyja była szersza od moich złączonych nóg. Jako małe dziecko wydawało mi się, że po prostu przez tłuszcz się dusił.
— Co jest z nią nie tak?! — wrzasnęła matka i wstała szybko z krzesła, powodując, że te się wywróciło. Wyprostowałam się automatycznie, lekko przerażona.
To był ten dzień, w którym nasze życie zmieniło się diametralnie.
— Wszystko wskazuje, że pani córka choruje na zespół Aspergera.
Sakura podniosła jedną brew, przerażona.
— Na co, przepraszam?
Ja siedziałam cichutko, machając nóżkami, wpatrując się w poczynania dorosłych.
Lekarz westchnął, przeczesując bujną czuprynę dłońmi. Widocznie denerwował go fakt, iż normalni śmiertelnicy nie rozumieli niektórych chorób.
— To całościowe zaburzenie rozwoju, mieszczące się w spektrum autyzmu.
— Moje dziecko ma autyzm?!
Sakura szybko podbiegła do mnie i przytuliła do swojej piersi. Strach malujący się w jej oczach bardzo mi się nie podobał. Chciałam jakoś ją pocieszyć, jednak każda z prób zakończyła się przegraną.
— Może mi pan jakoś jaśniej sprecyzować?
Doktor, jakby domyślając się takiej ewentualności, począł tłumaczyć:
— Sarada będzie miała upośledzone umiejętności społeczne, trudności w akceptowaniu zmian i obsesyjne zainteresowania.
— Że co?!
Mężczyzna najwidoczniej przywykł to takich reakcji rodziców. Sakura poczęła się trząść, gdy usłyszała okrutne słowa. Odchyliłam się od niej lekko, próbując cokolwiek z tego zrozumieć.
— Naprawdę mi przykro.
Matka chyba już jednak nie słuchała. Obsesyjnie wpatrywała się w moją stronę, nie dowierzając całej tej sytuacji. Lekarz przez kolejne piętnaście minut tłumaczył jej, na co powinna była być przygotowana oraz zalecał co miesięczne spotkania przynajmniej przez pierwsze osiem lat.
Jak przez mgłę pamiętam, że gdy wyszłyśmy z gabinetu, puściła na chwilę moją rączkę i wyciągając telefon, wybrała jakiś numer i wpatrywała się w niego przez dobre paręnaście minut. Nie dość, że byłam za mała, aby cokolwiek zobaczyć, to do tego nie potrafiłabym i tak przeczytać.
Jednak teraz, trzynaście lat później, siedząc w małym pokoiku, dałabym połamać sobie skrzypce, że owej chwili myślała, aby nie powiadomić Sasuke.







SASUKE




Smutek mieszał się ze świadomością, iż powinienem przywyknąć do ponownego odrzucenia. Co ja sobie myślałem? Że przyprowadzę ją do miejsca pełnych wspomnień i jak gdyby nigdy nic rzuci mi się w ramiona, z przeprosinami i wybaczeniem? Nie spoglądałem już na Sakurę, jak na kobietę, która złamała moje serce. Materializowała się przede mną postać, będąca matką i wychowanką poważnie chorego dziecka. Mimo okrutnego losu, nic nie wskazywało na fakt, aby Sarada głodowała lub żeby brakowało jej podstawowych rzeczy. Mało tego, wspominała, że grała na skrzypcach, a same lekcje i instrument nie kosztowały mało.
Rozumiałem ją. Kurewsko potrafiłem postawić się w jej sytuacji. Nie tylko ona powinna była o mnie pomyśleć. To było wina nas obu, Sarada nie cierpiała wyłącznie przez Haruno. Ja również mogłem się starać o nią walczyć, a nie tylko wspominając i użalając się nad sobą. Potrafiłem wyłącznie nienawidzić, nigdy, a to prze nigdy nie starając się w pełni zrozumieć naszej historii.
Temperatura poczynała delikatnie spadać, mimo wszystko trwaliśmy scaleni w uścisku, oddzielnie przetwarzając pewne sprawy. Zastanawiałem się, nad czym myślała. Czy budowała w sobie wulkan pełen urazy, czy po prostu sama przypominała sobie, jak kiedyś byliśmy szczęśliwi. W owej chwili doskonale zdawałem sobie sprawę, że nie powinienem czynić tego, co właśnie przyszło mi do głowy. Niestety uczucia dały górę nad rozsądkiem.
— Przepraszam.
Podniosła drobną głowę do góry i zmarszczyła brwi.
— Głupi…
Zatkałem jej usta dłonią, dając znak, że teraz ja mówiłem.
— Wysłuchaj mnie, proszę. — Nie chciałem błagać, jednak nic innego mi nie pozostało. Pragnąłem, aby ta chwila trwała wiecznie, ponieważ z jednej strony czułem również, że nasze spotkanie chyliło się ku końcowi. — Sarada została skrzywdzona przez naszą dwójkę. Ty nie powinnaś była zatajać prawdy o mnie, a ja powinienem rzucić swoje ego i po prostu w końcu się do ciebie odezwać.
Sakura wyglądała na wstrząśniętą. Chyba nie spodziewała się, że nawet w takich warunkach zrzucę winę na siebie. Było mi z tym źle, jednakże czego się nie robiło dla osoby, którą nieszczęśliwie się dalej kochało?
— Dobrze, że tego nie zrobiłeś — powiedziała na głos, roztrzaskując moje serce na milion kawałków.
— Że co?!
Nie potrafiłem uwierzyć.
— Słuchaj. — Złapała mnie za ręce i westchnęła cichutko. Odnosiłem wrażenie, że sama nie była ze sobą szczera. — Było mi ciężko, nie ukrywam. Jednak przywykłam do tego życia i naprawdę byłam szczęśliwa. — Poczułem delikatny pocałunek na brodzie. Odskoczyłem jak oparzony, łapiąc się balustrady, aby nie upaść. Sakura stała niczym zjawa, która zaraz zniknie z przybyciem mocniejszego wiatru. Dotknąłem miejsca, w którym to uczyniła, nie rozumiejąc. — Wiedziałam jednak, że zasługujesz na kogoś lepszego. Byłam pewna, że spotkasz w Berlinie cudowną kobietę. Czasami myślałam, jak powinnam była uczynić, ale gdybym nagle poinformowała cię po 5 latach o dziecku, a sam miałbyś już rodzinę?
Zaniemówiłem. Nigdy nie myślałem o tym w ten sposób. Czyżby Sakura naprawdę chciała mnie ratować i nie niszczyć mi życia? Miała rację, jeżeli nie postąpiła tak od razu, po paru latach naprawdę mogła sądzić, iż mam żonę i dzieci.
— Sasuke. — Zrobiła krok w moją stronę. Ja natomiast nie mogłem się ruszyć, opętany racjonalnymi myślami. Skąd niby Haruno mogłaby wiedzieć, że niestety nikogo nie zdążyłem pokochać w europejskim państwie? — Mam jedną prośbę.
Po brzmieniu jej głosu, wywnioskowałem, że się denerwowała. Stanęła jednak naprzeciwko, spoglądając w dal smutnym wzrokiem. Obawiałem się, do czego mogła doprowadzić nas ta rozmowa.
— Nie wnoś tej sprawy do sądu. — Mocno chwyciła mnie za łokieć i pociągnęła w swoją stronę. Jakim cudem tak drobna kobieta posiadała tyle siły? — Nie chcę, żeby mi ją odebrano! Sarada jest jedyną osobą, która trzyma mnie przy życiu!
Wstrząśnięty, nie potrafiłem zareagować. Przed oczami poczęły przelatywać mi wizje przyszłości, gdybym naprawdę chciał sondować się z Sakurą. Sarada tak po prostu by ze mną wyleciała? I co? Nawet ona zatęskniłaby za matką. Mało tego, miałbym na sumieniu życie biednej Haruno. Nie wątpiłem, że mówiła szczerze. Bez wątpienia byłaby zdolna do popełnienia samobójstwa.
 Więc jak to załatwimy? —  zapytałem cicho.
Sakura pokiwała głową.
 Nie wiem — wyjęczała, przerażona.
— To ja zniszczyłem wasze dotychczasowe życie — skwitowałem, nie potrafiąc spojrzeć jej w oczy.
— Zamilcz!
— Nie Sakura — przerwałem. — Gdybym nie przyleciał, wiodłybyście normalne życie. A teraz młoda będzie przechodzić piekło.
— Długo o tobie nie zapomni.
— Jeżeli w ogóle.
Zamknęliśmy się na chwilę.
— Jesteśmy takimi samymi frajerami, jak nasi rodzice. — Nie powstrzymałem się od chamskiego komentarza. Sakura wyglądała, jakby nie za bardzo rozumiała, co miałem na myśli. Jednak nie zważałem na to. Trzeba było tyle lat, abym pojął, że nie daleko pada jabłko od jabłoni. — Pamiętasz, jak twierdziliśmy, że nigdy nie wyrządzimy krzywdy naszym dzieciom?
Kobieta poczynała powoli czaić. Delikatnie się uśmiechnęła, tworząc przy tym malowidła zmarszczek, pojawiające się na jej twarzy. Mimo wszystko dalej okazała się dla mnie piękna.
— A zrobiliśmy Saradzie coś gorszego — wyszeptała.
Kiwnąłem głową.
— My ją zatruliśmy na zawsze. 
Odwróciłem się w stronę miasta. Powoli już zmierzchało, w nielicznych budynkach ludzie zapalali światła. Konoha przygotowywała się, aby ponownie przyjąć noc i czekać uśpiona do rana. Sakura pojawiła się obok mnie, również obserwując tak nam dobrze znane, a mimo wszystko zapomniane zjawisko. Nie zliczę, ile razy przesiadywaliśmy tutaj i liczyliśmy, ile zaświeciło się okien w danej minucie.
Instynktownie chwyciłem ją za rękę. Nie opierała się, poczułem delikatność jej dłoni, upajając się tą chwilą. Czy mogliśmy trwać tak wiecznie? Nieskazitelni niczym anioł? Delikatnie zerknąłem na jej twarz. Sakura powiedziała mi kiedyś, że jeżeli istniało szczęście na tym świecie, to byłem nim właśnie ja. Teraz, po tylu latach zrozumiałem, że ona po prostu nie chciała mi niszczyć życia. Wyleciałem do Berlina, już wtedy powiększała się dziura między nami. Potrafiłem doskonale posługiwać się niemieckim, byłem zdolny zarobić wielkie pieniądze i uzyskać upragniony sukces. Zapomniałem jednak, że udana praca nie dawała tak naprawdę szczęścia. Bo czy byłem tam uradowany? Obcy ludzie, nieznane ulice. Wszystko powodowało, że zapominałem o Japonii, ale nic nie mogło wymazać Sakury z mojego serca.
Sakura natomiast obawiała się wylecieć ze mną. Nie znała żadnego innego języka, nie czuła się bezpiecznie w Konoha, to tym bardziej nie potrafiłaby na innym kontynencie. Zawsze zdawała sobie sprawę, że była inna. Japonka w stolicy kraju potęgi gospodarczej również myślałaby podobnie. Nigdzie nie mogła odnaleźć samej siebie. Dlatego zerwała ze mną. Dla mojego kurewskiego dobra.
A ja obwiniałem tylko i wyłącznie nią. Nigdy nie postawiłem się w jej sytuacji. Okazałem się typowym człowiekiem, wywodzącym się z bogatej rodziny. Dlaczego nie pozostałem dla niej tutaj? Poleciałem niby za spokojem, a tak naprawdę okazało się, że i w Niemczech go nie znalazłem. Zawsze jakaś myśl ciągnęła mnie do niej i do Hidana. Konoha to mój dom, nie ważne jak bardzo znienawidzony, skoro dwie osoby potrafiły sprawić, że lata liceum okazały się najpiękniejszymi w moim życiu.
Nachyliłem się lekko, aby musnąć wargami jej czoło.
— Przepraszam, że Sarada znienawidziła cię przeze mnie — mruknąłem, z bólem w sercu. — Nie zniszczę już więcej waszych trzynastu lat.





SAKURA


           Czyżby Sasuke postradał zmysły?
Stałam jak oparzona, próbując zrozumieć znaczenie jego słów. W tym momencie to ja kwalifikowałam się do niepełnosprawnych dusz. Zacisnęłam mocniej dłonie na barierkach punktu widokowego, pragnąc cofnąć czas, żeby wybrać inne ścieżki życia i ułożyć je tak, aby nigdy nie żałować.
— Co masz na myśli — wychrypiałam słabo. Cała ta rozmowa poczynała mnie męczyć. — Przecież nie tylko ty popełniłeś błąd. Nie rób ze mnie świętej, doskonale wiemy, że jestem najgorsza z nas wszystkich.
W końcu się przyznałam. Nie tylko przed Sasuke, ale również przed samą sobą. Podejście Uchihy nie wróżyło niczego dobrego, nie chciałam wzbudzać w nim winy. Jak mawiała moja matka, to ja niszczyłam wszystkich wokół.
— Powinienem zostać u siebie, albo po prostu wszystko załatwić to z tobą w cztery oczy.
— Zapewne bym się nie zgodziła — zakpiłam.
— Jak na moją Sakurę przystało.
Czy czułam coś do Sasuke? Moje serce łopotało jak szalone, ale mózg podpowiadał, że nie powinnam wchodzić drugi raz do tej samej rzeki. Nie wątpiłam, że on kochałby mnie równie bezgranicznie jak wtedy, jednak ja nie potrafiłabym ponownie żyć ze świadomością, że byłabym nic nieznaczącą kulą u nogi. Bez posiadania jakiekolwiek wykształcenia, miałabym po prostu wychowywać dziecko i stać się pasożytem?
— Co z tym zrobimy? — zapytałam prosto z mostu. Miałam dość tej żenującej sytuacji. Ogrom naszej głupoty ciążył mi coraz bardziej. Nie mogłam się rozklejać, nie teraz.
— Dla Sarady byłoby najlepiej, gdyby miała dwóch rodziców.
Serce poczęło bić mi szybciej.
— Przecież posiada.
— Jednakże. — Odnosiłam wrażenie, że nie za bardzo wsłuchiwał się w moje słowa. — Czy potrafiłabyś ze mną teraz żyć?
Nie brzmiał, jakby wyjawiał mi swoje pragnienia. Nie mogłam tak od razu porzucić Japonii, tak jak on swojej firmy w Niemczech. Zmarszczyłam czoło, obawiając się, do czego doprowadzi nas ta rozmowa.
— Za co mnie znienawidziłaś? — rzucił bez przegród.
Dlaczego musieliśmy do tego teraz wracać?!
Zawsze potrafiłam jakoś wybrnąć z krępujących sytuacji. Tym razem było jednak inaczej. Wydawało mi się, że zniknęłam, jakby pochłonięta przez ziemię. Nie chciałam mu się przyznawać, przez tyle lat wmawiałam to sobie, aż pewnego dnia uwierzyłam we wszystkich słowa, tylko nie w uczucia Sasuke. Było jednak za późno, by cokolwiek naprawić. Matka powtarzała mi, że on w końcu mnie zostawi. I zrobił to. Nie potrafił pozostać zemną w Japonii, tak jak ja nie chciałam, aby robił to na siłę. Nasze drogi się rozeszły i tyle, nie było powodu, aby drążyć temat. Zerwałam z nim tylko i wyłącznie dla jego dobra.
A to, że kłamałam wmawiając sobie, że go nienawidzę, spowodowało tylko i wyłącznie, iż to ze mną był jakiś problem. I to mi właśnie chodziło. Jeżeli potrafiłam tylko niszczyć wszystkich, musiałam i zrobić to z samą sobą. Uwierzyłam we wmawiane kłamstwo, które z czasem przeistoczyło się w prawdę. Nie nienawidziłam go jednak za to, co uczynił. Żywiłam do niego odrazę, ponieważ został nieszczęśnikiem, zakochującym się w kimś takim jak ja.
Aby wybrnąć z sytuacji, chwyciłam za telefon i powiedziałam:
— Jest już późno. Sarada pewnie się niecierpliwi.
Sasuke westchnął, widocznie dochodząc do wniosku, że niczego się nie dowie. Odepchnął się od balustrady i począł schodzić z punktu. Wiedziałam, że przebiłam mu w tej chwili serce. Oj gdybyś chociaż rozumiał, że tak naprawdę cię ochraniałam.
Ruszyłam za nim, próbując zapomnieć o tej upokarzającej chwili. Dlaczego zawsze ja wychodziłam na tą złą? Dlaczego nie potrafiłam po prostu rzucić mu się w ramiona? Nie byłabym szczera z samą sobą, a gdyby dowiedział się, że żyje z nim z wyimaginowanymi uczuciami, zniszczyłabym go doszczętnie.
Niespodziewanie mężczyzna skręcił w stronę mojego miejsca zamieszkania. Nie chciałam jednak zbytnio komentować. Zrównałam się z nim i poczęliśmy maszerować. Odnosiłam wrażenie, że przechodni przypatrywali nam się pełni zaciekawienia. O patrzcie, to Sasuke! Nasze gołąbeczki wróciły do siebie! Odrażające myśli poczęły kotłować mi się w głowie, kiedy Uchiha jak gdyby nigdy nic, szedł opanowanym krokiem.
Chyba popadałam w paranoje i powinnam była zacząć się leczyć.
— Chcę ostatni raz zobaczyć Saradę.
Zatrzymałam się na oblodzonym chodniku.
— Podjąłeś decyzję? — Chciałam się upewnić.
— Uważam, że ojciec powinien pożegnać się z córką.
Chłód jego słów owiał moje uszy, dając do zrozumienia, że diabeł szykował dla mnie miejsce w piekle.



HIDAN



Kobieta na ekranie właśnie dochodziła, gdy z przyjemnych chwil wyrwało mnie mocne pukanie do drzwi. Poirytowany zmusiłem się, aby wyłączyć pornola i wołając „chwileczkę”, rzuciłem się pędem, żeby umyć ręce. Podciągnąłem bokserki, czekając aż mój członek opadnie i ruszyłem pełen gracji, jak gdyby nic się nie stało i wpuściłem przybysza do środka.
Jednakże, gdy ujrzałem Sasuke i malującą się na jego twarzy minę, zrozumiałem, że potrzeba nam czegoś mocnego. Bez żadnych słów zachęty, popędziłem do kuchni i wyjąłem dwa czteropaki piwa. Przyjaciel usadowił się już wygodnie na kanapie, przedstawiając wrak człowieka. Zdałem sobie sprawę, że rozmowa nie należała do najprzyjemniejszych i obawiałem się zacząć temat.
— Za tydzień wracam do Niemiec.
Były to jedyne słowa jakie wypowiedział.
A ja jako najlepszy kumpel za chuja nie zgadzałem się z jego wyborem.
— Co ta piz… — Sauske przeszył mnie wzrokiem, więc szybko naprostowałem. — … baba ci powiedziała.
Dawno nie widziałem go tak przybitego. Uchiha dosłownie przypominał trupa. Ostatnim razem mogłem go takiego zobaczyć, kiedy wylatywał i wiedział, że nigdy nie zobaczy się już z Sakurą. Dlatego przez całe życie brnąłem sam. Nie pozwoliłem, aby jakakolwiek kobieta zamąciła mi w głowie. Gdy byliśmy nastolatkami, tłumaczyłem mu, żeby nigdy nie dał się wciągnąć w wir miłości. Musiała niestety w naszej klasie pokazać się ta różowo włosa zdzira.
Sasuke chwycił za piwo i wypił jednym łykiem. Skrzywił się lekko, jakby przypominając sobie smak trunku. No tak, mieszkał w kraju procentowego chmielu, a pił rzadziej niż w Japonii.
— To nie jej wina — Nie podobało mi się, że zaczynał ją bronić. Słuchałem z niecierpliwością długiej relacji przyjaciela. Odniosłem wrażenie, że nie zataił ani jednego szczegółu. Nawet zwierzył mi się, iż wspominał ich seks na punkcie widokowym. Poczułem ukłucie w klatce piersiowej, gdy zdałem sobie sprawę, jak musiał cierpieć. Podałem mu zamaszyście kolejny browar, próbując się wczuć w sytuację. — Dlatego doszedłem do wniosku, że ostatni raz zobaczę córkę i wrócę. — Zakończył cichym głosem.
Do cholery jasnej!
— Nie możesz tak po prostu ich zostawić!
Sasuke podniósł wzrok, zdziwiony najwyraźniej moim wybuchem.
— To co mam zrobić?
— Naprawdę chcesz opuszczać Saradę?
— Muszę.
— Nic debilu nie musisz!
Nie posiadałem na szczęście dzieci, już teraz byłbym w stanie przysiąść, że należałbym do top najgorszych ojców na świecie. Jednakże mężczyzna siedzący obok mnie należał trochę do innej rasy. Nie pragnął tylko erotycznych doznań i zapachu kobiecego ciała. Sasuke był wierny Sakurze aż do dzisiaj!
— Hidan, rozumiem, że jesteś wstrząśnięty, ale podjąłem już ostateczną decyzję — mówił z niewyobrażalnym bólem w głosie. — Zwrócę im spokój, który zaburzyłem.
Znowu mnie opuści.
Znowu zostanę sam.
Mało tego, ponownie zamknie się w sobie i nie wiadomo, kiedy ponownie się spotkamy.
Przycisnąłem mocno puszkę, nie zważając, że trunek bogów wylał się na i tak brudną i klejącą się podłogę. Myślałem, że wszystko się wyjaśni i w końcu będzie szczęśliwy. Byłem głupi, zdawałem sobie z tego sprawę od najmłodszych lat, jednak Uchiha zawsze mnie uwielbiał i traktował niemal jak prawdziwego brata. Teraz patrząc jak jego świat się wali, myślałem, że sam popadam w przepaść.
Należałem do płci przeciwnej od pięknej, ale nawet mężczyźni czasami zostają pchnięci do bardziej kobiecych czynów. Bez zastanowienia wypuściłem alkohol i mocnymi rękami chwyciłem Sasuek i po prostu przytuliłem go w iście męskim stylu.
Nic nie mówił, nawet się nie opierał. Cieszyłem się w owej chwili, że nie widziałem jego twarzy. Miałem w dupie, co myślał, nie mogłem pozwolić mu się załamać. Jako jedyny z nas nie zasłużył na takie życie.
— Hidan — wychrypiał, lekko się dusząc. Miałem to jednak w dupie.
— Jesteś pojebem Sasuke — Wypuściłem go z objęć i uśmiechnąłem się zawadiacko. — Kochasz ją, prawda? — Zamilkł i spuścił wzrok, gdy usłyszał moje pytanie. Od dawna znalem prawdę, jednak ten sukinsyn musiał przyznać to otwarcie.
Przede mną.
— Powiedz to w końcu. Wyżyj się!
Milczał dalej, wpatrując się w brudną podłogę.
— Sasuke!
— Co!
— Dlaczego wciąż to ukrywasz do kurwy nędzy?! Nie wyznałeś jej tego, prawda?
Zobaczyłem, jak zaszkliły mu oczy. Na boga! Myśmy się chyba zamienili w kobiety!
— Dupku…
— Nie miałem odwagi, okay?! — ryknął, aż zatrzęsły się ściany. — Chcę, aby były szczęśliwe jak przedtem! To jest miłość Hidan, ty nigdy tego nie zrozumiesz!
Auć, zabolało.
— Nigdy się nie zakochałeś, nie miałeś dziecka i nie straciłeś całego świata! Kochać drugą osobie, to nie tylko zabawy w łóżku i przyjemności. Czasami człowiek musi podjąć okrutną decyzję, aby inni mogli żyć szczęśliwie!
Popłakał się.
Do kurwy nędzy, ten silny mężczyzna rozbeczał się na moich oczach już drugi raz!
— Dlatego wyprowadzam się do Berlina.
Cisza, która zapanowała między nami, trwała wieki. Sasuke wwiercał we mnie wzrok, jakby starając się pojąć, co powiedziałem. W porównaniu do niego nie uroniłem żadnej łzy, jednak jego ból, był również moim. Kiedyś przyrzekłem mu, że nie ważne co się stanie i gdzie będzie, zawsze stanę po jego stronie. Uśmiechnąłem się delikatnie, przypominając sobie ten dzień.
— Czego się nie robi dla najlepszego kumpla.
Uchiha wyglądał na sparaliżowanego. Najwidoczniej i jemu do głowy powracały chwile, w których mógł mnie stracić na zawsze. Praktycznie siedziałem mu w głowie, utratę Sakury przeżywał bardzo mocno, ponieważ nie była pierwszą osobą, którą mógł już nigdy nie zobaczyć. Obawiał się zapewne, że owe fatum będzie go ciągnęło, aż do śmierci. Mnie nieznane siły powróciły, jednak Sakura z Saradą pozostawały wielką niewiadomą.
Zdarzyło się to szesnaście lat temu, w ciepłe, sierpniowe popołudnie. Byliśmy ekipą nad jeziorkiem, jakieś piętnaście kilometrów od Konohy. Nad Japonią dominowały fale upałów, dlatego wynajęliśmy domki letniskowe i bawiliśmy się jak w stylu iście nastoletnim. Oczywiście, drugiego dnia pobytu chodziłem pijany już o godzinie dziewiętnastej, kiedy słońce powoli zaczynało zbierać się, aby zajść za horyzont. Kiba – dupek, z którym wtedy trzymaliśmy — założył się za mną, że nie skoczę z największego klifu do wody. A co postąpiłem? Oczywiście przyjąłem wyzwanie i zapragnąłem to uczynić. Sauske przez długą chwilę próbował mi wyperswadować ten pomysł z głowy, jednak będąc głupim człowiekiem - a po alkoholu totalnym debilem – kazałem mu się zamknąć i popędziłem na klif.
Dzięki procentom we krwi nie odczuwałem strachu. I jak się później okazało, bólu również. Skoczyłem na główkę, w uszach szum wiatru i oklaski kolegów mieszały się ze sobą, pozwalając napawać mi się euforią. Miałem nadzieję, że ich głośne krzyki zwabiły dziewczyny z domku obok. Jedna śliczna blondyneczka szczególnie przykuła moją uwagę.
Hidan zawsze musiał zakończyć show w niespodziewany sposób. I tego wieczoru wylądowałem w karetce, która pośpiesznie wiozła mnie do najbliższego szpitala. Jak się potem dowiedziałem, spadając do wody, uderzyłem głową o głaz, którego nie było widać. Sasuke z innymi pędem rzucili się do akcji ratunkowej, gdy nie zaczynałem wypływać. Ponoć, po parunastu godzinach lekarze twierdzili, że jeżeli się nie obudzę, to nadjedzie śmierć mózgu. Chłopaki powiedzieli mi potem, że leżałem tam uśpiony przez dobre trzy dni. Ale nie mój głup wypadek był sednem całej historii.
Chodzą spory, że ludzie w śpiączce słyszą, co się wokół nich dzieje. I mają rację. Nie zdawałem sobie sprawy z pory dnia, ale bez problemu potrafiłem rozpoznać, kto mnie odwiedzał. Pamiętam, sam zastanawiałem się, czy kiedykolwiek się obudzę. Ale czy byłem przerażony? Czy człowiek skazany na długi sen, ale jeszcze przy życiu potrafiłby się obawiać? Smutno mi było opuszczać jedynie Sasuke. Mogę brzmieć jak palant, bo co z rodzicami i innymi znajomymi? Co z moją śliczną blondyneczką z nad jeziorka? Wszyscy nade mną lamentowali, mówili jak mnie kochali, jakim to byłem – mimo swoich wad – cudownym chłopcem. Matka biadoliła, że miałem cale życie przed sobą, ojciec ściemniał, że gdyby wiedział, jak skończy jego syn, to częściej dawałby mi pieniądze, nawet na alkohol. Ale to Sasuke przywrócił mnie do życia najprostszymi i najszczerszymi słowami.
— Nie zostawiaj mnie idioto!
Płakał jak dziewczynka. Był to pierwszy raz, gdy uronił przy mnie łzy. Nie pochwalał mnie, nie przyrzekał, że się dla mnie zmieni, gdy się obudzę. Usiadł sam w pokoju, w którym leżałem i nadzwyczajnie w świecie, szczerze rozkazał, co mam zrobić.
Do dziś nie wiedziałem, czy to on spowodował, że siłą woli obudziłem się tydzień później, czy może powiedzenie złego diabli nie biorą w moim przypadku się sprawdziło. Pamiętam doskonale jednak, jak wyszedłem ze szpitala podszedłem do Sasuke i męsko się przytuliliśmy. Stał wtedy cały roztrzęsiony, moi i jego rodzice obok, również we łzach, szczęśliwi, że przeżyłem.
— Jakim cudem? — zapytał wtedy, nie dowierzając cudowi, jaki się wydarzył. Ja natomiast odpłaciłem się prawdziwą odpowiedzią:
— Czego się nie robi dla najlepszego kumpla.
Szesnaście lat później, Sasuke Uchiha, wielki i nieskazitelnie przystojny mężczyzna patrzył się na mnie tym samym wzrokiem, jakbym ponownie powrócił do żywych.
— Nie musisz tego robić.
Zaśmiałem się.
— Ale chcę! Stary ty przez nie tam zdechniesz!
Chyba nie załapał żartu.
— Hidan…
Machnąłem ręką.
— Spokojnie i tak nie potrafię znaleźć sensownej pracy w Japonii. Może tam mi coś załatwisz. Poza tym nie będziesz sam, powrócisz do wieczornego piwa, a ja do tego zaliczę inne panienki!
Mimowolnie się uśmiechnął.
— Jesteś pojebem.
Mrugnąłem okiem.
— Masz rację, nie wiem co to prawdziwa miłość. — Powróciłem do przerwanego tematu. — Trzeba oddzielić te uczucie od kobiety, dziecka i przyjaciela. Ale ja kocham cię na ten trzeci sposób i nigdy nie pozwolę, aby ponownie cię Sakura zraniła. — Wypowiadałem owe słowa poważnie. — Dlatego uważam, żebyś nie podejmował pochopnych decyzji. Spotkaj się z Saradą, pogadajcie szczerze, może wszystko się ułoży. Może zdarzy się jakiś cud. Sam wiesz, że istnieje.
Mężczyzna pokiwał głową.

— Dziękuję.  




OD AUTORA: Nie wiem, co mogę napisać, naprawdę. Rozdział mogłam opublikować wcześniej, ale praca nie kocha mnie za bardzo i ilość wolnego czasu diametralnie mi spadła. Jednakże postaram się, abyście już w marcu dowiedzieli się, jak potoczą się dalsze losy naszych bohaterów. Czy Sasuke spotka się z Saradą, czy Sakura ustąpi, co wszyscy uznają za słuszne. 
Do następnego!

12 komentarzy:

  1. Witam!
    Nie wiem, czy kiedykolwiek spodziewałaś się mnie tu zobaczyć, bo ja na pewno się nie spodziewałam patrząc na tematykę bloga, ale... byłam po prostu ciekawa i jakoś tak wyszło, że pomimo mojej niegasnącej nienawiści do Sakury i SasuSaku, postanowiłam przeczytać to opowiadanie.

    Powiem tak... gdyby to był taki typowy romans, to już by mnie tu nie było. Jednak ze względu na to, że historia opiera się na zmaganiu z przeszłością, własnymi słabościami i rodzinnym dramatem, jakoś nawet te fragmenty, które zazwyczaj są dla mnie gorszące i powodują, że krzywię się do monitora, przełknęłam bezboleśnie. Zwłaszcza, że pierwszy rozdział już tak bardzo mnie zaintrygował, że musiałam przeczytać, co dalej.

    Sakury jak nienawidziłam, tak nienawidzę dalej, bo wyciągnęłaś z niej wszystko, co najgorsze i postarałaś się, żeby nie dało się jej lubić. I pomimo tego, że z czasem jej zachowanie zostało uzasadnione i nie było tak głupie, jak się początkowo wydawało, nie potrafię wykrzesać do niej ani odrobiny sympatii. Sakura jest zniszczona bardziej, niż jej się wydaje. Przydałby jej się porządny lekarz, bo jeśli jej życie dalej będzie tak wyglądało, to ona tego nie zniesie i zniszczy zarówno siebie, jak i Saradę. Czy ona już przypadkiem nie ma jakiegoś zalążka depresji? Tak czy inaczej jej psychikę na pewno powinien ktoś zbadać.

    Przejdźmy do drugiej bohaterki. O zespole Aspergera nic niestety nie wiem, więc nie potrafię stwierdzić, czy udało Ci się dobrze oddać go w zachowaniu i postępowaniu Sarady. To co jednak mnie uderzyło, to sposób, w jaki napisane są wszystkie jej fragmenty. Sasuke i Sakura opowiadają swoje historie w podobny sposób i podobnym językiem, ale Sarada robi to jednak inaczej. Nie wiem, na ile celowo to robiłaś, a na ile to kwestia przypadku (bo u mnie zazwyczaj króluje przypadek), ale używa ona więcej - że tak powiem - skomplikowanych słów, buduje bardziej kreatywne i rozbudowane zdania i jest bardziej twórcza w swoich opisach. Fajnie to wyszło, choć czasem miałam wrażenie, że niektóre słowa zostały jej wrzucone w usta na siłę. Zazwyczaj były to synonimy, które pojawiały się, by uniknąć powtórzeń. Rozumiem zabieg, ale nie zawsze dzięki temu zdanie wygląda lepiej, niestety. Tak czy owak, bo odbiegam od tematu, Sarada mnie zaintrygowała, kupuję w pełni jej kreację i bardzo podoba mi się, w jakim kierunku ją popchnęłaś. To naprawdę fajna dziewczyna i świetnie skonstruowana bohaterka. Mój numer jeden w tej historii!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sasuke. Jeśli chodzi o Sasuke, to ja mam do niego słabość zawsze i wszędzie już za sam fakt, że jest Sasuke. U Ciebie jest naprawdę cudownym facetem i wszystko byłoby super, gdyby nie to, że jest zbyt cudowny i zbyt idealny. Grzeczny, ułożony, inteligentny, naprawdę nie wiem, jakim cudem przyjaźni się z Hidanem (na plus także to, że zrobiłaś z nich parę przyjaciół, w życiu się z tym nie spotkałam). Jakoś mi w nim brakuje takiego prawdziwego męskiego pierwiastka, gniewu, braku zrozumienia i jakiegoś działania w tym kierunku, nie wiem. Niby przyjeciał do Japonii zobaczyć się z Saradą, ale zaraz potem cała ta akcja straciła swoje pierwotne tempo i okazało się, że Uchiha ma czas i zebranie się na rozmowę z córką trwa tygodniami. W dodatku mimo sytuacji, mimo że trochę to wszystko wyprowadziło go z równowagi, jest spokojny i delikatny. Jest takim księciem, o jakim marzyłaby każda księżniczka, a jak wiadomo tacy nie istnieją. Ja kocham Sasuke głównie za jego wady, których w tej historii mam wrażenie nie ma. Bo chyba jedynym, co można mu tutaj zarzucić jest to, że przez tyle lat nie odezwał się do Sakury i nieumyślnie potrącił Saradę, a to jednak mało. Często za coś się obwinia, ale prawdę powiedziawszy nie bardzo rozumiem, co nim kieruje i dlaczego tak właśnie myśli. Jest, cholera, zbyt idealny, zrób z nim coś! :D

      Podsumowując historia mi się podoba. Napisałabym, że 'bardzo', ale przez obecność Sakury jednak nie mogę tego zrobić :D. Ale ej, napisz coś bez Sakury, to będę pierwszą, która zacznie się zachwycać i z radością skomentuje każdy rozdział. Masz naprawdę fajne pomysły, umiejętnie prowadzisz narrację i tworzysz niebanalne dialogi, które choć niedługie, zawierają w sobie wszystko to, co niezbędne do zrozumienia sytuacji. Tych dialogów, to Ci zazdroszczę, serio. Przeczytałabym coś o braciach Uchiha, może masz jakiś pomysł? :D

      Na pewno jeszcze tu wpadnę, żeby sprawdzić, co będzie dalej.
      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Oglądałam sobie spokojnie Sex education i z ciekawości weszłam na bloga i patrze 2 komentarze. Gdy zobaczyłam autora to poważnie oplułam aż ekran XD Mistrzyni gejowskich historii tutaj?! NA SASUSAKU XD! No przyznam, bardzo milą niespodziankę mi zrobiłaś!

      Tak właśnie myślałam, że przebrnęłaś przez tą historię, ponieważ to nie ckliwy romans. Ja nie umiem pisać pięknych historii miłosnych ;-; mimo iż książki połykam w całości.

      HAHA za te krzywienie się do monitora chyba powinnam oddać odszkodowanie :D. Tak Sakura jest jaka jest. Lubię ją jako postać ( chłopak śmieje się ze mnie przez to do dzisiaj) ale w tym opowiadaniu właśnie miałam zamiar, aby czytelnik ją nienawidził. Co to by była za opowieść w której każdego się lubi?

      Właśnie Sarada tworzy swoje przemyślenia nie z przypadku. Cieszę się, że to zauważyłaś :). Chciałam ją odróżnić od rodziców. Może masz racje, obawiam się cholernie powtórzeń XD chyba pora to zmienić.

      Ahh rozumiem Cię doskonale kochana! Sasuke niestety w tej historii musi być kochanym facetem, a nie łotrem :(. Może mi to wybaczysz. Nie wiem czego odkąd parę lat temu pisałam historię, w której Sasuke się przyjaźnił z Hidanem, pokochałam ten duet i nie potrafię ich odłączyć od siebie XD.

      "Podsumowując historia mi się podoba. Napisałabym, że 'bardzo', ale przez obecność Sakury jednak nie mogę tego zrobić :D." KOCHAM ZA SZCZEROŚĆ ❤️ . Właśnie może po wakacjach ruszę z nową historią, tylko tym razem to już nie paring SasuSaku. Zawsze tylko o nich pisałam, więc trzeba ruszyć dalej z kimś innym.

      Dziękuję za komentarz i BARDZO go doceniam, bo doskonale zdaję sobie sprawę jak cierpiałaś go czytając XD. Serio dalej jestem w szoku.

      💙

      Usuń
    3. Piękne historie miłosne zdecydowanie nie są dla mnie... Szczerze i z całego serca nie cierpię wszelkich romansów i unikam ich jak ognia. Lubię historie ludzi, dramaty, komedie, thrillery i fantasy z wątkiem romansowym w tle, ale takich stricte historii miłosnych nie trawię i już. A fu! Wniosek jest taki, że w moim odczucia właśnie dobrze się zareklamowałaś ;-)

      A masz już jakiś pomysł na jakąś historię? Tylko bez Sakury, błagam xD. I Hinaty, bo tej też szczerze nienawidzę. Jak widać już stawiam wymagania i roszczę sobie prawo do wyboru bohaterów, chociaż zostawiłam tu tylko jeden (technicznie dwa, ale to dlatego, że przekroczyłam limit znaków) komentarz. Niemniej znaj łaskę, pozwolę Ci zdecydować, o czym będzie ta historia! Och wielkoduszna ja :D.

      E tam. Nie cierpiałam aż tak bardzo, co mnie samą mocno zadziwiło. Tylko troszeczkę czytając niektóre fragmenty Sakury, a poza tym było naprawdę dobrze. Fajnie zgłębiłaś psychikę bohaterów i pokazałaś, jak dzieciństwo i demony przeszłości potrafią mocno odbić się na człowieku. W pewnym stopniu nawet mi tej Sakury szkoda. Dobra, nie gadam już. Pisz dalej :-)

      Do zobaczenia wkrótce!

      Usuń
    4. Dobrze, że chociaż reklama mi wyszła XD. Oczywiście, że mam! I nieee tym razem chyba będę kochana strzelać w NejiTen. Jakoś tak ciągnie mnie ostatnio do tej parki. Może dlatego, że ponownie oglądnęłam 2 raz cale Naruto XD. Jak będą jakieś momenty, które Cie obrzydzają, to weź pomiń haha XD. Ja muszę znaleźć czas by u Ciebie przeczytać rozdzialik!

      Usuń
  2. Dzien dobry! Dluugo mnie nie bylo na blogsferze i teraz nadrabiam zaległości.

    Och nie Sasuke nie rób głupot! Jeśli znikniesz, to spalisz za sobą wszystkie mosty. O ile mogę zrozumieć zachowanie Sakury, to również nie potrafiłabym jej przełączyć. W podobny sposób mogłaby się zachowywać gdyby chodziło o sam ich zwiazek, jednak kiedy w grę wchodzi jeszcze dziecko, to zasady sie zmieniają. Powinna schować swoją dumę i postąpić wlasciwie. Zdziwiło mnie, że Sasuke potrafił to teraz zrobić zgadzając się na rozmowę i nie wnosząc sprawy o przejęcie praw rodzicielskich.

    Życzę weny i do zobaczenia 💜

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz jak się ciesze, gdy widzę, że dałaś radę nadrobić notki ❤️ Właśnie Sasuke postaw się! ALe czy uda mu się to zrobić? Mam nadzieję, że dowiesz się już w tym miesiącu.
      Dziękuję ślicznie, że poświeciłaś czas ;*

      Usuń
  3. Muszę przyznać, iż w normalnych okolicznościach na pewno nie tknęłabym opowiadania o podobnej tematyce. Jednak widząc, że 1) jest to fanfiction o SasuSaku; 2) jesteś jego autorką; postanowiłam przeczytać. I nie żałuję.

    Nie mam pojęcia, czy na codzień masz kontakt z osobami z zespołem Aspergera, ale jeśli nie masz, to wiedz, że twoja Sarada jest idealnym odwzorowaniem dziecka z tym zaburzeniem.

    Podoba mi się postać Sasuke, jednak moje serce skradł Hidan (chyba zacznę umieszczać go w swoich opowiadaniach hmmm). Sakura jest zdecydowanie inna, faktycznie niemożliwa do lubienia. Mimo wszystko można zrozumieć jej zachowanie.

    Cieszę się, że całkiem przypadkiem znalazłam twojego bloga, tylko dlaczego zostało tak mało rozdziałów? Dlaczego??? No cóż, przerzucę się na jakieś inne opowiadanie twojego autorstwa :).

    Zanim zacznę życzyć weny, mam dwa pytania.
    1. Czy zamierzasz uzupełnić książkę na wattpadzie o brakujące rozdziały?
    2. Czy wrócisz jeszcze do pisania wcześniejszych opowiadań (głównie Taoreta)?

    A więc życzę mnóstwo weny, więcej świetnych pomysłów na nowe twory i duuużo czasu na pisanie ich.



    Pozdrawiam, dawna (czasy średniowiecza) znajoma,
    xoxo, blackiiix

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ślicznie za komentarz. Naprawdę nie spodziewałam się, że dalej siedzisz w tematyce SasuSaku i tym bardziej, że zechcesz przeczytać moje opowiadanie. Serio wielkie WOW.

      Na codzień nie mam kontaktu z Aspergerem, ale nie raz się z nim zetknęłam w książkach więc zaczęłam sama zagłębiać się w tą tematykę :).

      Hidan to jedna z najlepszych postaci! Szkoda, że tam mało autorów w ogóle brało go pod uwagę, żeby cokolwiek o nim napisać. Od dawna uwielbiałam go przedstawiać jako najlepszego kumpla Sasuke. Haha z Sakura już tak niestety zostanie :p, niby się ją rozumie, ale jednak nie do końca.

      1. Powinnam właśnie jak najszybciej uzupełnić na Wattpadzie. Mimo iż za bardzo nie czytam nic na nim ( jakoś nie mogę się przekonać wrr, może to przez ten cholerny brak akapitów).
      2. Myślałam nad dokończeniem Uso, ale kto wie, jeśli znajdę spis rozdziałów i będę miała wenę twórczą to może i Taoretka wleci na rejony :).

      Dziękuję za komentarz! Chyba domyślam się jaką "dawną" znajomą możesz być XD

      Usuń
  4. Hej, hej!

    Z góry chciałabym przeprosić, że dopiero teraz zajrzałam na bloga. Tak jak Ty też ostatnio mam urwanie głowy, ale teraz znalazłam chwilkę i zaczęłam nadrabiać zaległości, a trochę się tego uzbierało :D

    Cały czas podczas czytania rozdziału waliło mi serce ;o To niesamowite, że ta historia wywołuje tyle emocji <3 Ogólnie to już chyba mówiłam, ale bardzo mi się podoba plot bloga. Nie jest banalny, dzieje się coś nowego i innego.

    Mam tylko taką cichą nadzieję, że Sasuke jednak nie wyjedzie :( Niech ma coś od życia cała ich trójka, kurde! :D A no i Hidan też okazał się spoko :)

    Czekam z niecierpliwością na dalszą część historii :)
    Gorącooo pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz jaki uśmiech spowodował na mojej twarzy Twój komentarz! Bardzo się cieszę, że potrafię takie wywołać u Ciebie emocje :). To jest dla mnie bardzo dobry krok w przyszłość! Zawsze się obawiałam, że moje opisy są drętwe? Nie umiem dosłownie Ci tego kochana opisać. A zwłaszcza, że ostatnio miałam pewną załamkę w pisaniu, jednak gdy powróciłam do tego komentarza, to aż zachciało mi się włączyć Worda!
      Dziękuję <3

      Usuń
  5. 2017 ford fusion hybrid titanium - The TITanium Art
    This fusion rocket league titanium white titanium trex titanium headphones combines the elements of metal and wood. The titanium bikes alloy is very similar titanium exhaust to bronze, therefore the stainless steel core is iron titanium token

    OdpowiedzUsuń