2019/01/31

8




SAKURA



— Nienawidzę cię! — wrzasnęła Sarada, kiedy wyszłyśmy z tymczasowego mieszkania Sasuke. Nie obwiniałam jej, domyślałam się, że inaczej nie zareaguje po całej sprawie. Miałam problem jednak, aby na spokojnie jej wszystko wytłumaczyć. Była młoda, targały nią niepohamowane emocje. Jak mogłabym ją sądzić, za to co uczyniła? Liczył się tylko fakt, że odzyskałam ją z powrotem.
— Pogadamy, jak wrócimy do domu. — Postarałam się uśmiechnąć, jednak na nic się zdały moje próby. Sarada zatrzymała się na środku placu i przeszywała mnie morderczym wzrokiem.
Czy byłam zła, za to co zrobiła? Oczywiście, że tak. Mimo wszystko jednak starałam się opanować przy wszystkich. Ostatnio nasza kłótnia nie doprowadziła do niczego dobrego, dlatego postanowiłam inaczej postąpić. Może jeśli zacznę mówić spokojnie, ona również się opanuje. Do chwili obecnej czułam ból w plecach, kiedy rzuciła mną o szafkę. Wzdrygnęłam się na samą myśl o owym incydencie. Zastanawiałam się, czy Sasuke o wszystkim wiedział. Czy Sarada pochwaliła się chorobą i oczywiście, jak Uchiha zareagował. Uznałam jednak, że potem postaram się o wszystkim dowiedzieć. Teraz priorytetem było doprowadzenie Sarady do domu bez żadnego ataku agresji.
Podeszłam do córki i chwyciłam ją delikatnie za rączkę. O dziwo nie protestowała, jednak jej twarz przedstawiała inne odczucia.
— Kochanie proszę, daj mi wszystko wytłumaczyć…
Sarada odwróciła głowę. Zauważyłam pojedynczą łzę lecącą z jednego oka.
— Dlaczego sprowadziłaś policję? — zapytała cichym tonem.
Jej zachowanie przebiło moje serce na wylot. Spodziewałam się eksplozji, niczym w teorii wielkiego wybuchu, a tu dziecko niepotrafiące władać emocjami zadało mi spokojnie pytanie. Owy fakt oznaczał tylko jedno. Zraniłam Saradę bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.
— Niczego nie rozumiesz, jesteś za młoda — starałam się jej wszystko delikatnie wytłumaczyć. Pragnęłam kontynuować wywód, gdy córka mocniej ścisnęła mnie za dłoń i poczęła kierować w stronę najbliższego przystanku autobusowego.
— Nie wytrzymam! — Krzyczała, przyśpieszając coraz bardziej.
Przerażona dałam się jej porwać. Również obawiałam się ataku paniki w samym centrum miasta. Nie wiedziałabym, jak w ogóle mogłabym zaradzić. Omijałyśmy sprawnie podróżujących obok pieszych. W pewnym momencie Sarada poślizgnęła się i obie padłyśmy na twardy bruk. Gdy się podnosiłam, zwróciłam uwagę, że dziewczynka dalej leżała nie mogąc się ruszyć. Chciałam pomóc jej wstać, gdy zauważyłam niebezpieczne drgawki atakujące jej ciało.
Nie! Nie! Nie!
Przerażona zatkałam usta dłońmi i zrobiłam krok do tyłu.
Nie teraz!
Nie w tym miejscu!
Nie w tym momencie!
— Mamo — wychrypiała, jak widać sama się obawiając.
Lekarz powiedział mi kiedyś, że z wiekiem Saradzie będzie jeszcze gorzej. Gdy była mniejsza nie zdawała sobie sprawy z powagi sytuacji, teraz powoli zaczynała rozumieć co się działo i jakie może spowodować konsekwencje. Bez zastanowienia chwyciłam ją za biodra i z całej siły postarałam  podnieść. Córka zaczepiła się mojego ramienia, żeby ułatwić mi sprawę.
  Szybko, do autobusu! —  rozkazałam głośno. Jednak okazało się za późno na jakikolwiek ratunek. O jakże pragnęłabym zapobiec temu, co się wydarzyło. Pewna, stara sentencja brzmiała oko za oko, ząb za ząb. I właśnie chyba w tym momencie wszystkie moje grzechy poczęły do mnie wracać. Poczułam mocne uderzenie otwartą ręką na moim policzku. Automatycznie chwyciłam się za niego i mi samej poleciały łzy.
Sarada trzymała rękę dalej uniesioną w górze. Kolana drgały jakby miała Parkinsona. Wydawało mi się, że w tym momencie nie zdawała już sobie kompletnie sprawy, że opętał ją diabeł.
— Okłamywałaś mnie trzynaście lat! — Wrzeszczała wniebogłosy. — Trzynaście lat żyłam w kłamstwie!
— Posłuchaj… — chlipałam.
— Teraz to ty mnie posłuchaj!
Sakura opanuj się.
Nie wydzieraj się na nią.
Dumnie podniosłam załzawioną głowę, dając jej do zrozumienia, że może zaczynać wywód.
— Jeszcze jestem w stanie ci wybaczyć to, że zniszczyłaś moje dzieciństwo. Dobrze wiesz, jak zawsze pragnęłam poznać ojca. — Teraz płakałyśmy już obie. Ludzie przechodząc koło nas, przyglądali się oburzonymi wzrokami. Wcale ich o to nie winiłam, w końcu wyglądałyśmy dość patologicznie. — Ale nigdy nie wybaczę ci, że przez ciebie Sasuke cierpi. Rozumiesz?! Przez ciebie!
Niczym otumaniona magicznym pyłem, starałam się w pełni zrozumieć znaczenie jej słów. Ale jak to? Przecież mnie zostawił, minęło tyle lat. Jakim cudem? To ja go zraniłam?! Ja?!
Poczułam falę gniewu, gotującą mi się w sercu. Wzięłam głęboki oddech, pozwalając jej kontynuować. Jak obiecałam, nie wybuchnę na Saradę w miejscu publicznym. Niestety kolejne słowa automatycznie zniszczyły moje postanowienie.
— Wiesz, że on cię dalej kocha?!
Nie wytrzymałam. Tego było już za wiele.
— Nie obchodzi mnie co do mnie czuje! Nie chcę mieć już z nim nic wspólnego!
W owej chwili, matka kłócąca się z córką o uczucia, kwalifikowała się do zakładu psychiatrycznego. Słowa Sarady wstrząsnęły mną dogłębnie! Jakim kurwa prawem on wciąż mógł mnie kochać?! Po tylu latach!
Szlochałam głośniej, nienawidząc tego świata. W ułamku parunastu dni moje uniwersum runęło. Ono już nawet się nie niszczyło, ono opadło do czarnej dziury, bez możliwości powrotu. Czego pragnęłam w owej chwili? Dosłownie się zabić. Przy życiu trzymała mnie tylko Sarada. Nie mogłam jej przecież zostawić, jednak wszystkie dotychczasowe wydarzenia wyniszczały mnie ,niczym nowotwór na każdym narządzie.
Chciałam się opanować, spróbować zwalczyć to w sobie, ale w tym momencie to ja potrzebowałam pomocy.
Upadłam na kolana przed Saradą i zakryłam oczy dłońmi.
Nie potrafiłam się uspokoić, cały świat spowiła gęsta mgła. Beczałam niczym rozwydrzony bachor, przed trzęsącą się córką. Sarada walczyła ze sobą, widziałam to w jej oczach, jednak nie potrafiła nic zrobić. Obie bezużyteczne tkwiłyśmy w swoich pozycjach bez najmniejszego ruchu.
On cię dalej kocha, on cię dalej kocha.
Słowa córki powtarzałam w głowie niczym mantrę. Gdyby naprawdę dalej czuł do mnie to, co kiedyś, wróciłby wcześniej, zainteresowałby się czymkolwiek. Przetarłam dłońmi policzki i powoli starłam się podnieść. Wyglądałam zapewne jak niby wyniszczona narkotykami kobieta. Wyobrażałam sobie spuchnięte i fioletowe oczy od płaczu oraz czerwony po uderzeniu policzek. Najgorszym jednak był fakt, iż czułam jak moje serce więdnie.
W tym momencie straciłam córkę na zawsze.
— Już nigdy nie zobaczysz go z powrotem! Rozumiesz?! — W dupie miałam rady lekarza, teraz ja potrzebowałam ratunku. Nie obchodził mnie stan Sarady, mogłaby mnie nawet całą pobić. Z wielką determinacją chwyciłam ją mocno za ramię i pociągnęłam w stronę autobusu. Przez chwilę się opierała i wrzeszczała, jednak stałam się głucha na jej protesty. Gdy nadjechał pojazd i drzwi przed nami się rozstąpiły, odwróciłam wściekle głowę w jej stronę i syknęłam — Nigdy!




~*~




— Przesadziłaś — stwierdziła Ino, podając mi pod nos ciasteczka. Owiał mnie ich przepyszny zapach, napełniając duszę lekką nadzieją. Kobieta zawsze (odkąd pamiętam) cudownie piekła. — Nie rób się jak własna matka!
I czar mojego spokoju pękł niczym mydlana bańka. Przyszłam do mieszkania przyjaciółki, by zwierzyć się jak zwykle ze swoich problemów. Myślałam, że poprze w jakimś stopniu moje zachowanie.
— Nie jestem pijaczką! — warknęłam.
Po śmierci ojca moja rodzicielka również popadła w alkoholizm. Nie raz mnie biła albo wyklinała. Ile razy się nasłuchałam od niej, jaka to jestem beznadziejna, że w życiu skończę podobnie. I teraz nagle zostałam do niej porównana!
— Dobrze wiesz, że nie o to mi chodzi. — Ino usiadła naprzeciwko mnie i wzięła jedno ciasteczko do buzi. — Po pierwsze nigdy, a to przenigdy nie używaj wobec niej siły. — Spuściłam wzrok, czując się niczym besztany pies. — Po drugie — kontynuowała — Nie możesz na Boga zabronić jej kontaktu z Sasuke!
— Dlaczego?! To on wrócił i począł wszystko niszczyć!
Ino kiwała głową na boki, załamując się najwidoczniej moją postawą. Ona nic nie rozumiała, posiadała godne pozazdroszczenia życie. Odniosłam wrażenie, że nikt już nie stanie po mojej stronie.
— Nie obwiniaj go za to. Gdybyś to ty była mężczyzną i dowiedziała się, że Sasuke urodził tyle lat temu wasze dziecko, jakbyś postąpiła?
Zamurowało mnie. Dosłownie. Nie chciałam tego wypowiadać, pragnęłam te słowa zachować dla siebie, aby nie ujrzały światła dziennego. Niestety wyleciały, jakby ktoś silniejszy mną kierował.
— Chciałabym poznać prawdę.
Ino uśmiechnęła się lekko.
— Widzisz kochana, Sasuke postąpił właściwie. Nie możesz go obwiniać za wszystko. To Sarada uciekła z domu.
Nie potrafiłam uwierzyć w to co mówiła. Jeszcze niedawno wrzeszczała na Uchihę i Hidana, a teraz broniła mojego ex.
— Poza tym zwierzył się Saradzie, że dalej coś do ciebie czuje.
Wkurwiła mnie.
— I to jest powód, żebym rzuciła mu się w ramiona?!
— Oczywiście, że nie. — Ino starała się panować nad sobą. — Ale nie zapominaj, jak ta sytuacja wpływa na wasze dziecko. Sarada miała kolejny poważny atak w tak krótkim czasie.
Nie chciałam się poddawać, ale musiałam przyznać, że Ino miała rację. Gdy wróciłyśmy do domu, Sarada ponownie mnie uderzyła, po czym zaszyła się w swojej utopii i chwyciła za skrzypce. Bez jakichkolwiek słów, wzięłam telefon i wyruszyłam do przyjaciółki.
— Więc co mam robić?! — krzyknęłam zdesperowana. Przyjaciółka uśmiechnęła się delikatnie.
— Myślę, że powinnaś się spotkać z Sasuke i z nim porozmawiać.




~*~


— Mamo, tato, Itachi, to jest Sakura.
Sasuke wprowadził mnie do salonu. Dwie pary oczu automatycznie zawiesiły nade mną suchy wzrok, jedyny starszy brat mojego chłopaka uśmiechną się promiennie. Byłam w związku z Uchihą jakieś półtorej miesiąca i dopiero teraz odważył się mnie przedstawić rodzinie. Obawiał się tego, jednak uznał w końcu za konieczne. Na dworze robiło się coraz bardziej zimno, więc spotkania na świeżym powietrzu stawały się nierealne.
Oczywiście mogliśmy siedzieć u mnie, jednak częściej przesiadywaliśmy u Sasuke. Pewnego dnia, gdy przyszłam z nim do siebie, matka – jak zwykle narąbana w cztery dupy  zaczęła rzucać w jego stronę obelgi.
Faceci to dupki!
Zrobi dziecko i zostawi!
Było mi strasznie wstyd, jednak na szczęście Sasuke przyznał mi, że potrafił olać takich ludzi. Mimo wszystko, jeśli miałabym wybierać między spędzaniu wspólnie chwil u mnie w mieszkaniu, a u chłopaka, abstrahując od faktu, iż jego rodzice mnie również nie akceptowali, to mimo wszystko wolałam tę drugą opcję.
— Cześć Sakura — Itachi podszedł do mnie i ucałował delikatnie w dłoń. Poczułam, jak rumieńce wyskakują mi na twarzy. Starszy brat okazał się również niewyobrażalnie przystojny. Kątem oka zauważyłam, jak Sasuke przyglądał się całej sytuacji. Widocznie nie podobało mu się frywolne zachowanie Itachiego.
— Hej. — Zmusiłam się do leciutkiego uśmiechu. Przypomniałam sobie nagle, że powinnam była pierwsza skierować się ze słowami do rodziców. Odwróciłam się w ich stronę i delikatnie schyliłam głowę. — Dzień dobry.
Oni natomiast odburknęli coś niezrozumiałego. Oszołomiona i lekko zakłopotana podniosłam na nich wzrok.
— Z kim nasz syn się zadaje! — lamentował Fugaku.
— Z tą patologiczną dziewczyną! — dopowiedziała mu Mikoto.
Oczywiście nie tylko ja byłam przerażona. Sasuke również wyglądał na opętanego szokiem. Skąd jego rodzicie wiedzieli kim jestem i z jakiej rodziny się wywodzę?
Jak się potem okazało, daleka kuzynka, z którą mój facet nie miał kontaktu, przez dwa lata wynajmowała mieszkanie pode mną. I to ona wszystko naopowiadała Uchihom, nie rozumiejąc od początku sytuacji. Sasuke starał się im wytłumaczyć powagę moich problemów, oni tylko twierdzili, że powinniśmy zerwać, że tylko zniszczę ich syna.
— Przepraszam, za tych debili — powiedział, gdy zamknęliśmy się w jego pokoju.
Byłam zachwycona posiadłością Uchihów. Dom Sasuke wyglądał niczym pałac, w porównaniu z moją meliną. Owe porównanie okazało się bardzo adekwatne, ponieważ od śmierci ojca nie miałyśmy z matką pieniędzy na jakikolwiek remont.
— Nic się nie stało — skłamałam, bardziej go nie dołując.
Podszedł do mnie i przytulił. Uwielbiałam, gdy to robił, czułam się wtedy potrzebna na tym świecie.
— Tylko im pieniądze w głowie.
Kiwnęłam głową, wcale się nie dziwiąc.
— Mieli rację.
Sasuke popatrzył na mnie oszołomiony.
— Co ty wygadujesz?!
Zrobiłam kwaśną minę.
— Posłuchaj. — Nie wiedziałam, jak dobrać słowa, aby jeszcze bardziej go nie zdenerwować. — Zasługujesz na dziewczynę z normalnego domu.
Prychnął zniesmaczony.
— Uważasz, że ja posiadam „normalną” rodzinę?
— Przynajmniej nie jest patologiczna.
— Na swój sposób tak.
Nie mogłam się z nim kłócić. Sasuke dysponował jednym zdaniem na jakikolwiek temat i uważał je za święte. Mocniej się w niego wtuliłam, przysłuchując się biciu serca. Był taki ciepły, taki piękny. Powinnam była być najszczęśliwszą kobietą na świecie, posiadając tak cudownego mężczyznę.
Więc co poszło nie tak?



SASUKE



Komisariat śmierdział nieprzyjemną stęchlizną, zresztą praktycznie jak cała Konoha. Dwójka policjantów grzebała niespokojnie w papierach, widocznie nie mogąc się doczekać, aż będą mogli w końcu mnie wypuścić. Usadowiłem się wygodniej na kurewsko twardym krześle, krzywiąc się lekko. Hidan usiadł obok mnie, aby móc wspierać w owej sytuacji.
Wszystko działo się nienaturalnie szybko. Spędzałem jedyne możliwe chwile z córką, kiedy niespodziewanie do mieszkania wpadli funkcjonariusze wraz z moją ex i jej przyjaciółeczką. Byłem w totalnym szoku, nie rozumiałem co mogło się wydarzyć. W pewny momencie Sakura poczęła ryczeć, a obcy mężczyźni skuli mnie w kajdanki i zaprowadzili do samochodu policyjnego. Hidan, jak to Hidan, oburzał się podczas całej drogi, doprowadzając ich do szewskiej pasji. Ja natomiast siedziałem cicho, próbując się uspokoić.
Jakim prawem ta lisica wpadła na pomysł, aby nasłać na mnie policję! Rozumiem, że mogła nie uwierzyć mojemu przyjacielowi, co do prawdziwych wydarzeń, ale w jaki niby sposób mogłem uprowadzić Saradę? Czułem, że przybycie dziewczynki nie przyniesie niczego dobrego, jednakże nigdy nie wyobraziłbym sobie, że skończę na brudnym komisariacie.
Czy mogło być gorzej?
Wspomniałem kiedyś, że ludzkie życie zakrawa o loterię i właśnie w owym momencie byłbym w stanie przysiąść, że wygrałem karę na kole fortuny. Usłyszałem melodyjkę, świadczącą o wiadomości SMS. I co najlepsze z telefonu, w którym trzymałem starą kartę z japońskim numerem. Komisarze najwidoczniej mieli ów odgłos w dalekim poważaniu, więc szybko chwyciłem za komórkę. Nieznany numer nic mi nie mówił, jednak gdy przeczytałem zawartość, poczułem jak krew mi ucieka z twarzy.

Miałbyś czas się dziś zobaczyć? Musimy porozmawiać. Sakura.

Tego było już za wiele!
— Ale pizda — wysyczał Hidan, gdy jeden z policjantów rzucił mu surowe spojrzenie. Doskonale jednak przyjaciela rozumiałem. Sam miałem ochotę zwyzywać ją otwarcie. — Nie dość, że to przez nią tu siedzimy, to teraz ma czelność do ciebie pisać.
Bez zastanowienia począłem odpisywać.

Po co?

Minuta ciszy i ponownie telefon zaśpiewał.

To ważne. Chodzi o Saradę.

Nie wiedziałem, jak zareagować. Czy jakakolwiek rozmowa miała sens?

Gdzie?

— Powaliło cię? Nie gadaj, że chcesz się z nią spotkać!
Postarałem się olać słowa Hidana, kiedy odpowiedział mu jeden z funkcjonariuszy.
— Proszę o ciszę! Zaraz się państwem zajmiemy!
Hidan prychnął i z miną obrażonego dziecka, dalej wpatrując się w ekran mojego telefonu. Miał rację, byłem głupi chcąc pogadać z Haruno, jednak miała w pewnym sensie rację. Zabrnęliśmy w to za daleko, powinniśmy byli od początku ze sobą pomówić. Przez nasze chore zachowanie cierpiała niewinna dziewczynka.

Na punkcie widokowym.

Sekunda i wiadomość ukazała się naszym oczom.

Ok.

— Ty cwany! — Hidan uderzył mnie mocno w brak. — Wiedziałeś, jak ją upokorzyć!
W rzeczy samej nie byłem pewny, dlaczego akurat wybrałem te miejsce. Może chciałem wzbudzić w niej emocje, albo po prostu sam pragnąłem poczuć dawne lata? O tej porze roku nikogo tam nie powinno być, więc może oczekiwałem tylko spokoju i pełnej prywatności?
Nie potrafiłem pewnego faktu przyznać przed przyjacielem, zapewne i tak doskonale sam się domyślał. To co odwaliła Sakura w moim mieszkaniu zaliczało się do rzeczy niewybaczalnych, jednakże, gdy ujrzałem ponownie jej twarz i wymalowaną na niej troskę, sam poczułem, że tęskniłem za nią. Nie ważne co się między nami wydarzyło, ona dalej była moją Haruno, w której zakochałem się po uszy. Hidan by mnie zabił, gdybym wypowiedział owe słowa na głos. Ale tak przedstawiała się ta nieprawdopodobna prawda.
Ucieczka Sarady zbyt mocno nią wstrząsnęła. Zapewne pod wpływem paniki posunęła się do tak drastycznych środków. Nie wiem, czy kiedykolwiek wybaczyłbym jej te parszywe kłamstwo i nasłanie policji, ale byłem pewny, że faktycznie przemyślała pewne sprawy.
— A więc — począł drugi z funkcjonariuszy. Miał zabawny, podwinięty wąs i raczej zdawał się rozbawiony całą sytuacją, niźli podenerwowany. — Dostaliśmy zgłoszenie odnośnie zaginięcia dziewczynki. Dziwnym przypadkiem znalazła się u pana w mieszkaniu, mało tego pański kolega twierdzi, że sama się do pana wprosiła?
Pokiwałem głową.
— Otóż tak.
Pierwszy z policjantów się oburzył.
— Myślicie, że uwierzymy w tę bajeczkę?
— Trzeba było przyprowadzić tu dziecko, wtedy byście się dowiedzieli prawdy! — syknął Hidan, zakładając nogę na nogę. Widocznie zagiął mężczyzn, ponieważ umilkli na chwilę.
— Wiem, że to brzmi abstrakcyjnie — zacząłem mówić. — Ale faktycznie, Sarada sama pojawiła się u mnie. W środku nocy zadzwonił do mnie Hidan — tu przerwałem, by wskazać na towarzysza. — Twierdził, że muszę otworzyć drzwi, więc to zrobiłem. I nagle zobaczyłem, że przyprowadził moją córkę.
Wąsacz się zdziwił.
— To była pańska córka?
Uśmiechnąłem się sarkastycznie. Widocznie nawet o to Sakura zadbała, aby nie dowiedzieli się, że „uprowadziłem” swoje dziecko.
— No tak.
Pierwszy zmarszczył brwi.
— Jak pan zareagował?
— Zdziwiłem się.
— I nie pomyślał pan, że matka może się martwić?
Przewróciłem oczami.
— Dziecko było całe zmarznięte, musiałem się nim zająć.
— Nie znaleźliśmy państwa aktu ślubu ani rozwodu. Przypuszczam, że coś musiało się stać, skoro matka córki tak pochopnie zareagowała.
— Za długo by opowiadać — skwitowałem, jednak zauważyłem, że nie za bardzo spodobało się to funkcjonariuszom.
— Nie wiedziałem, gdzie młoda mieszkała. — Hidan wskoczył do obrony. — Błagała, abym zaprowadził ją do ojca, więc to zrobiłem!
Zastanawiałem się, jak osoby postronne odbierały ową sytuację. Dla mnie brzmiała dość nieprawdopodobnie, jednak właściwie jakim cudem mógłbym porwać Saradę? Zdawało mi się, że mężczyźni sami uznali to za błahą sprawę i chcieli się nas jak najszybciej pozbyć.
— Cóż — zacharczał pierwszy. — Żeby do czegokolwiek dojść, musielibyśmy faktycznie porozmawiać z dzieckiem.
Podniosłem dłoń do góry, przerywając mu.
— Niech mi pan uwierzy, to nie będzie konieczne.
— W najbliższym czasie skontaktujemy się z matką — zaćwierkał wąsaty i zatarł rączki. Nie wiem co ich tak cieszyło, na początku zgrywali zdenerwowanych, potem znudzonych, a teraz podniecali się nie wiadomo z jakiego powodu.
— Możemy iść? — zapytał Hidan.
Policjanci popatrzyli po sobie po czym zachichotali. Nie ukrywałem faktu, że zaczynali mnie irytować.
— Do zakończenia sprawy powinien pan pozostać w areszcie, no chyba, że…
— Zapłacę każdą kwotę — odparowałem szybko. Można się było domyślić, że cwele znajdą mnie w rejestrze i zakodują, że mają do czynienia z bardzo majętnym człowiekiem. Nie posiadałem jednak wyboru, musiałem zgodzić się na warunki, jeśli chciałem jak najszybciej spotkać się z Sakurą.
Hidan wyglądał, jakby miał się rozpłakać, gdy widział sumkę pieniędzy, którą ofiarowałem policjantom. Mi oczywiście również się to nie podobało, ale musiałem tak postąpić. Szybko poderwałem się z krzesła, chwyciłem za kurtkę i wyszedłem na zimne powietrze. Przyjaciel dreptał za mną niczym kaczątko za swoją matką.
— O której się widzicie? — zagaił, jakby nie wiedział, co ze sobą  zrobić. Westchnąłem cicho i ponownie chwyciłem za telefon.

Możesz już?

Hidan podniósł brew do góry.
— To kobieta, one wiecznie mają zawalony czas.
— To się okaże — odparowałem.
Nagle naszym oczom ukazała się odpowiedź:

Tak.

— Widzisz? — Popatrzyłem w stronę przyjaciela. — Może jednak ten dzień nie będzie tak totalną klapą.
Hidan objął mnie ramieniem i ruszyliśmy do upragnionego celu.
— Możesz wpaść do mnie na piwo po rozmowie — zagaił.
Uśmiechnąłem się szczerze. Och, Hidan nawet nie wiesz, jak mi ciebie brakowało.
— Oczywiście, że tak uczynię.




~*~



Widok na Konohę przywoływał wspomnienia. Opierałem się zamyślony o balustradę, czując chłodny wiatr targający moimi włosami. Miasto widziane stąd również nic się nie zmieniło. Każdy osądziłby, że to zapyziała, nic nie warta dziura. Oczywiście i mieliby rację, jednak nie zgodziłbym się  z tym w pełni. Owe miasto napełniało mnie przeróżnymi odczuciami. To tutaj się urodziłem i dorastałem. Znienawidziłem swoją rodzinę, ale pokochałem pewnego mężczyznę i drogą mojego sercu kobietę.  To w Konosze spłodziłem Saradę i właśnie to w niej ją odnalazłem.
Wziąłem głęboki wdech, napawając się chwilą. Doskonale pamiętałem, co wyprawiałem tutaj z Sakurą. I kto by pomyślał, że minęło już ponad dziesięć lat. Oderwany od rzeczywistości, próbowałem sobie wyobrazić, co by się z nami działo, gdybym został. Czy Sakura również próbowałaby ukryć ciążę? A może ponownie jakaś siła by nas do siebie zwróciła?
Mogłem tak gdybać w nieskończoność, gdy cudowne chwile przerwał dobrze mi znany i oczekiwany głos.
— Specjalnie wybrałeś punkt widokowy, prawda?
Odwróciłem się do niej z sarkastycznym uśmieszkiem. Sakura podeszła do balustrady, wpatrując się niewidocznymi i zmęczonymi oczami w niewidzialny punkt. Zwróciłem uwagę na jej powieki i policzki. Tylko głupi by się nie zorientował, że kobieta płakała. Zatrzymałem jednak tę uwagę dla siebie. Nie miałem zamiaru dołować jej bardziej.
Wystarczająco siebie już zraniliśmy.
— Zatęskniłem za tym miejscem.
Sakura kiwnęła głową, unikając mojego wzroku. Myślałem, że przyjdzie tu pełna wigoru, gotowa do walki o Saradę. Pojawiła się jednak ledwo żywa. Nie mogłem patrzyć na jej bladą cerę i wystające kości, dlatego się odezwałem:
— Powinnaś bardziej o siebie dbać.
— Bo? — Odwróciła się nagle w moją stronę.
— Nie ważne — odpowiedziałem szybko, lekko się mieszając. Im dłużej czasu mijało, tym bardziej żałowałem, że ją opuściłem.
— No powiedz, z chęcią posłucham.
Ton jej głosu nie wskazywał na żadną złość. Mówiła dość normalnie, co zbiło mnie z pantałyku.
— Wyglądasz strasznie.
Serio?
Zamknąłem się szybko, zdając sobie sprawę właśnie, co uczyniłem. Odwróciłem wzrok, czując się jak jakiś pieprzony nastolatek. Haruno zdawała się tak naturalnie ze mną przebywać, jak nigdy. Zawstydzony wbiłem oczy w pierwszy lepszy budynek, starając się opanować.
— Ty za to trzymasz się jeszcze lepiej — powiedziała i łapiąc mnie za nadgarstek, zmusiła abyśmy ponownie popatrzyli sobie w oczy. Dałbym sobie uciąć nogę, za fakt, iż moje zakłopotanie ją radowało. W co ty grasz Sakura? — Nie przyszłam tutaj na pogaduszki. Załatwmy sprawę jak najszybciej.
Przełknąłem głośno ślinę, denerwując się na siebie za swoje zachowanie.
— A może ja chcę sobie wszystko wyjaśnić raz a porządnie? —  rzuciłem jej wyzwanie.
Sakura westchnęła i machnęła obojętnie ręką. Widocznie sama już miała wszystkiego po dziurki w nosie.
  A więc proszę — starała się mnie zachęcić. Zastanawiałem się, od czego w ogóle mógłbym zacząć. Widocznie sama doskonale zdawała sobie sprawę, że będę miał z czymkolwiek problemy. Czekała jednak cierpliwie, zaskakując mnie.
Dalej cię kocham?
Zostańmy razem?
Zacznijmy od nowa?
Piękne uczucia mieszały się z tymi najgorszymi. W jednej chwili marzyłem o tym, aby ją pocałować, a w drugiej począłem nienawidzić za wszystko co mi zrobiła. Najgorszym okazał się fakt, iż nie wiedziałem, jak mógłbym dobrać wszystko w idealne słowa.
— Przyznam — zainicjowałem spowiedź, niczym największy grzesznik na świecie. — Nie raz o tobie myślałem, gdy opuściłem Japonię. — Chyba powrót do przeszłości boleśnie ją uszczypnął. Zauważyłem jak jej oczy wypełniają się smutkiem. — Hidan nie raz podawał mi wszystkie możliwe wiadomości na twój temat. — Czułem się okropnie, zdradzając całą prawdę. — I chyba jestem w stanie stwierdzić, że kurewsko tęskniłem.



SAKURA



Rozszerzyłam oczy, próbując się opanować. Co za dupek! Czyli zbierał od czasu, do czasu informacje na mój temat! Jeszcze bezczelnie potrafił się do tego przyznać! Najgorszym okazał się fakt, że bardziej mnie raniły owe słowa, niźli powinny denerwować. W pewnej chwili odniosłam wrażenie, iż puszcze za balustradę pawia. Automatycznie zakręciło mi się w głowie i przycisnęłam mocniej jego ramię, aby nie upaść.
Sasuke chyba przestraszył się moją reakcją i delikatnie objął mnie w tali, jakby obawiając się, że się przed nim rozsypię w drobny pył. Szybko odskoczyłam do tyłu, jakbym została poparzona żywym ogniem.
Musiałam go przytemperować.
— Starałam się o tobie nie myśleć. Sasuke jesteś przeszłością, proszę zrozum to.
Wiedziałam, że go zraniłam, i chyba właśnie w tej chwili doszczętnie siebie znienawidziłam. Jego twarz automatycznie pobladła, a wargi zadrgały. Chyba nie spodziewał się, że przez trzynaście lat ani razu go nie wspominałam.  Oczywiście było to leciutkim kłamstwem, od czasu do czasu wracały wspomnienia, jednak starałam się rzucać je w dalekie otchłanie mojej pamięci.
Nie wiedziałam co się ze mną działo, czy to ja okazałam się zbyt słaba, czy po prostu tak bardzo nie chciałam sama sobie ufać. Patrząc na jego reakcję, poczułam przeszywający ból w sercu. To ja z nim zerwałam, to ja nigdy nie powinnam była dopuścić do naszego związku. Podeszłam bliżej i chwytając go dłońmi za kurtkę, prędko przybliżyłam do siebie, że stykaliśmy się prawie nosami. Owiał mnie jego jakże przyjemnie ciepły oddech i na minutę zatraciłam się w tej krótkiej chwili.
— Ty pieprzony dupku! — Zaczęłam płakać. — Ty idioto! Oczywiście, że prędko nie zapomniałam! — Puściłam go i poczęłam ocierać łzy, aby móc widzieć jego piękną twarz. — Wiesz, jak przeżyłam nasze rozstanie?! Wiesz?! Przez miesiąc nie wychodziłam z domu! Znosiłam ciosy mojej matki, a potem…
Przerwałam, niczym opętana, nie potrafiąc się uspokoić. Sasuke pogłaskał mnie po głowie, jednak nie sprzeciwiłam się. Wewnętrznie pragnęłam, aby ta chwila trwała wiecznie.
— Dowiedziałaś się, że jesteś w ciąży — zakończył cicho.
Westchnęłam bezradna, nie potrafiąc dojść do siebie. Było to tak dawno temu! W ogóle nie powinniśmy byli do tego wracać. Lepiej, gdyby nie wiedział, jak mocno przeżyłam naszą rozłąkę. Mało tego, zadał pytanie, którego się obwiałam.
— Dlaczego ze mną zerwałaś?
Podniosłam głowę i hardo spojrzałam na niego.
— Zniszczyłabym wszystkie twoje pragnienia.
Uchiha uniósł brwi.
— Nie rozumiem.
— Jak to sobie wyobrażasz? Że byłam tylko napaloną dziwką, która pragnęła uprawiać seks i po prostu zerwać?
— Sprecyzuj.
Chyba zaczynałam delikatnie go denerwować.
— Kochałam cię Sasuke, jednak nie mogłam patrzyć, jak degradowałam twoje życie. Dlatego musiałam to tak zakończyć. Twoi rodzice mieli rację, byłam tylko  kulą u nogi.
— Przecież mogłaś ze mną wylecieć!
Uśmiechnęłam się delikatnie. Wiem, że nie powinnam, ale owa chwila tak bardzo przypomniała mi nastoletnie czasy, kiedy potrafiliśmy się sprzeczać o wszystko.
— I z czego się cieszysz?! — rzucił oburzony. Ja natomiast odparłam delikatnie:
— Ponieważ nic się nie zmieniłeś. Jesteś dalej tym moim niewyobrażalnie przystojnym Sasuke. — Ponownie przetarłam oczy, aby zatamować następną falę łez. — Ja natomiast nie jestem już tą Sakurą, którą znasz. — Poczęłam się trząść w spazmach płaczu. — Nie zawiadomiłam o ciąży, ponieważ sama byłam w szoku. Potem nic innego się już nie liczyło, starałam się dbać o rozwijające się we mnie życie. — Znowu się uśmiechnęłam. — Z matką było ciężko, nie raz dostawałam za to, że okazałam się ciężarna. Dlatego nie potrafiłam ci powiedzieć. Nie dość, że sama zrujnowałam swoją doczesność, to jakim prawem mogłam to zrobić tobie?!
Nie wytrzymałam. Owe wyznanie winy za bardzo się na mnie odbiło. Sasuke stał we mnie wpatrzony, na szczęście nie przerywając mojego wywodu. Najwidoczniej sam nie dowierzał słowom, które słyszał.
— A gdy urodziła się Saradka i okazało się, że jest chora, musiałam wszystko porzucić, aby móc dać jej wszystko co najlepsze. — Zakryłam twarz dłońmi, nie potrafiąc się powstrzymać. Gęste łzy poczęły przeciekać między palcami, czułam powoli jak chłodny wiatr chłoszcze moją mokrą twarz. — Wyprowadziłam się od matki i poczęłam szukać pracy. Na szczęście w pierwszych miesiącach pomagała mi Ino.
Sasuke delikatnie zdjął mi ręce z twarzy i przytulił.
Jezu, jak mi tego brakowało!
Wtuliłam twarz w jego ciepły tors i wtedy poczułam, że nic w owej chwili nie miało znaczenia.
Tylko on i ja.
I nasze grzechy.
— Prościej by było, gdybyś od razu zgłosiła się o pomoc — starał się mówić łagodnie, żeby bardziej nie podnieść mi ciśnienia.
Powinnam się cieszyć, że spokojnie przyjął moje słowa. Mało który mężczyzna zainteresowałby się ciążą swojej byłej dziewczyny. Miał rację, do moich obowiązków należało, aby powiadomić o tym fakcie. I zamiast poczuć ulgę, że wszystko wkraczało na dobrą ścieżkę, okazałam się większą suką, niż mi się wydawało.

— Wtedy doszczętnie cię już nienawidziłam. 





~*~




— Zostaw to!
Ostry ton mojego głosu rozniósł się po całym mieszkaniu. Obrzydzona trwającą wokół speluną, uczyniłam pewien krok, który powinnam była zrobić dawno temu. Szybko przebrnęłam przez salon i odebrałam rodzicielce butelkę wina. Matka przez chwilę wpatrywała się we mnie zszokowanymi oczami, żeby potem zrozumieć całą sytuację i zaatakować.
Ponad siedemdziesięcio kilowa kobieta rzuciła się na mnie, wyrywając alkohol z rąk. Wino upadło głośno i rozbiło się o podłogę, zalewając ją czerwoną cieczą. Ja natomiast przyduszona do podłoża, próbowałam się bronić. W pewnym momencie myślałam, że mój żywot zmierzał ku końcowi. W oczach poczynało mi ciemnieć i wydawało mi się, że serce coraz szybciej zwalnia.
Matka chyba uznała, że dała mi wystarczającą nauczkę i pozwoliła mi oddychać. Podniosła się z podłogi i skierowała w stronę swojej ulubionej szafki, w której przechowywała trunki. Obróciłam się na bok, nie mogąc znieść porażki. Myślałam, że jakoś zaradzę, że przerazi się i zastanowi nad sobą. Jak zwykle jednak się myliłam. Kobieta dorwała tym razem sake i poczęła się nią delektować.
— Jesteś głupia, jak twój ojciec — skomentowała przepitym głosem.
I kto to mówi, pomyślałam i delikatnie stanęłam na nogi. Obrzuciłam ją pełnym nienawiści spojrzeniem, jednak nic sobie z tego nie zrobiła. Ani kropelka nie poleciała mi z oczu w owej chwili. Przy matce nie potrafiłam już płakać.
— Możesz do cholery przestać pić?! Nie widzisz, co ze sobą zrobiłaś?!
Matka przechyliła mocniej sake i zacmokała.
— Wiesz czym się różnimy dziecko?
Zmarszczyłam brwi.
— Ja niszczę samą siebie, ty wszystkich wokół.




OD AUTORA: W tym rozdziale niektórzy z Was mogą troszeczkę inaczej spojrzeć na Sakurę. W ogóle jedna z moich sióstr powiedziała mi  słowa, które mnie zaszokowały. Czytając, myślałam, że blog będzie opierał się na rozprawie sądowej, a takich wydarzeń nie przewidziałam! Czasami warto jednak poznać komentarze bliskich :). Mam nadzieję, że rozdział się podobał. 9 notka ma już 80%, więc przypuszczam, iż na początku lutego się pojawi. Zostaną nam wtedy tylko 3 publikacje. Powoli trzeba będzie się żegnać z psychiczną Sakurą, chorą Saradą, pokrzywdzonym Sasuke i zawsze śmiesznych Hidanem. Do następnego!

6 komentarzy:

  1. Aleee jaaak tooo trzyyyy.

    Tu jest taki potencjał, tyle niedokończonych spraw. Nie wiem jak w tak krótkim czasie zapanujesz nad wszystkim.

    Ten rozdział był ciekawy, jednak nadal uważam Sakurę za irytującą wariatkę i nie potrafię jej w żaden sposób polubić ani zrozumieć.

    Niecierpliwie czekam na kolejną część!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety trzy :(. Myślałam jeszcze wcześniej, żeby nie przedłużyć historii., ale... no właśnie. Znam siebie i wiem, że z czasem bym mogła nie dokończyć opowieści z przeróżnych powodów. Poza tym obawiałabym się, że po prostu bym Was zanudziła. Więc kalkulując za i przeciw doszłam jednak do wniosku, że zostawię tak, jak już zaplanowałam, zanim zaczęłam pisać :).

      Dziękuję za Twoje szczere opinie <3. Eh co do potencjału, to sama nie wiem. Chyba jak każdy "pisarz", uważam, że mój styl to dno i wodorosty XD. Haha powiem szczerze, że mimo iż łagodząc sytuację z Sakura, również twierdzę, że jest popieprzona.
      Dziękuję <3!

      Usuń
  2. Uwielbiam to opowiadanie. Jest takie oryginalne, że aż szkoda będzie się z nim rozstawać. Trzy rozdziały do końca? Smuteczeg :((

    Sakura faktycznie trochę zyskała w moich oczach. Jednak jeszcze do końca się do niej nie przekonałam. Zobaczymy, co dalej. Za to uwielbiam Sasuke tutaj. Strasznie mi go szkoda.

    Czekam z niecierpliwością na następny <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie! Zobaczymy, czy ktokolwiek w ogóle się do niej przekona XD! Dziękuję za oponie odnośnie oryginalności. Nie jestem człowiekiem, który się chwali i który jest dumny ze swoich czynów. Above zostawia dalej wiele do życzenia, ale w tym masz rację ( źle się czuję to przyznając, jednak muszę być przed czytelnikami szczera) kalkulując wady i zalety, ta historia jest na blogspocie oryginalna :).
      Sasuke jest najukochańszą postacią! Najbardziej uwielbiam pisać Above z jego perspektywy! Dziękuję ❤️

      Usuń
  3. Jakiś czas temu przeczytałam rozdział, ale moje chęci do kmentowania były mierne. xD
    Rozdział bardzo mi się podobał. Widać, że zmierzamy już powoli do końca. Jestem ciekawa ja potoczy się ich rozmowa. I podobały mi się wstawki z przeszłości, gdzie Sakura poznała rodzinę Sasuke. Głupi ważniacy. xD
    A Sasuke ta bardzo mi szkoda. Widać, że facet próbuje o wszystko jakoś ogarnąć i chce jak najlepiej, ale Sakura za bardzo trzyma się własnych wyobrażeń i nie dpuszcza do siebie, że Sasuke nie musi być taki zły. Ech. :x
    Czekam na nowy rozdział!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doskonale Cię rozumiem. Sama nie miałam weny, aby Wam odpowiedzieć na komentarze. I czuję się z tym cholernie źle. Haha no ja gdybym miała takich "teściów", to bym chyba zmieniła obiekt zainteresowań haha! Sasuke jest niewyobrażalnie kochany tutaj. Chyba powinnam trochę przystopować, bo tylko sama narobie sobie głupich wyobrażeń! XD
      Dziękuję, że zmobilizowałaś się w sobie i pokazałaś mi swoją opinie 💜

      Usuń