SAKURA
— Nienawidzę cię! — wrzasnęła Sarada, kiedy wyszłyśmy z tymczasowego mieszkania
Sasuke. Nie obwiniałam jej, domyślałam się, że inaczej nie zareaguje po całej
sprawie. Miałam problem jednak, aby na spokojnie jej wszystko wytłumaczyć. Była
młoda, targały nią niepohamowane emocje. Jak mogłabym ją sądzić, za to co
uczyniła? Liczył się tylko fakt, że odzyskałam ją z powrotem.
— Pogadamy, jak wrócimy do domu. — Postarałam się uśmiechnąć, jednak na
nic się zdały moje próby. Sarada zatrzymała się na środku placu i przeszywała
mnie morderczym wzrokiem.
Czy byłam zła, za to co zrobiła? Oczywiście, że tak. Mimo wszystko jednak
starałam się opanować przy wszystkich. Ostatnio nasza kłótnia nie doprowadziła
do niczego dobrego, dlatego postanowiłam inaczej postąpić. Może jeśli zacznę
mówić spokojnie, ona również się opanuje. Do chwili obecnej czułam ból w
plecach, kiedy rzuciła mną o szafkę. Wzdrygnęłam się na samą myśl o owym
incydencie. Zastanawiałam się, czy Sasuke o wszystkim wiedział. Czy Sarada
pochwaliła się chorobą i oczywiście, jak Uchiha zareagował. Uznałam jednak, że
potem postaram się o wszystkim dowiedzieć. Teraz priorytetem było doprowadzenie
Sarady do domu bez żadnego ataku agresji.
Podeszłam do córki i chwyciłam ją delikatnie za rączkę. O dziwo nie
protestowała, jednak jej twarz przedstawiała inne odczucia.
— Kochanie proszę, daj mi wszystko wytłumaczyć…
Sarada odwróciła głowę. Zauważyłam pojedynczą łzę lecącą z jednego oka.
— Dlaczego sprowadziłaś policję? — zapytała cichym tonem.
Jej zachowanie przebiło moje serce na wylot. Spodziewałam się eksplozji, niczym w teorii wielkiego wybuchu, a tu dziecko niepotrafiące władać emocjami
zadało mi spokojnie pytanie. Owy fakt oznaczał tylko jedno. Zraniłam Saradę
bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.
— Niczego nie rozumiesz, jesteś za młoda — starałam się jej wszystko
delikatnie wytłumaczyć. Pragnęłam kontynuować wywód, gdy córka mocniej ścisnęła
mnie za dłoń i poczęła kierować w stronę najbliższego przystanku autobusowego.
— Nie wytrzymam! — Krzyczała, przyśpieszając coraz bardziej.
Przerażona dałam się jej porwać. Również obawiałam się ataku paniki w
samym centrum miasta. Nie wiedziałabym, jak w ogóle mogłabym zaradzić.
Omijałyśmy sprawnie podróżujących obok pieszych. W pewnym momencie Sarada
poślizgnęła się i obie padłyśmy na twardy bruk. Gdy się podnosiłam, zwróciłam
uwagę, że dziewczynka dalej leżała nie mogąc się ruszyć. Chciałam pomóc jej
wstać, gdy zauważyłam niebezpieczne drgawki atakujące jej ciało.
Nie! Nie! Nie!
Przerażona zatkałam usta dłońmi i zrobiłam krok do tyłu.
Nie teraz!
Nie w tym miejscu!
Nie w tym momencie!
— Mamo — wychrypiała, jak widać sama się obawiając.
Lekarz powiedział mi kiedyś, że z wiekiem Saradzie będzie jeszcze gorzej.
Gdy była mniejsza nie zdawała sobie sprawy z powagi sytuacji, teraz powoli
zaczynała rozumieć co się działo i jakie może spowodować konsekwencje. Bez
zastanowienia chwyciłam ją za biodra i z całej siły postarałam podnieść.
Córka zaczepiła się mojego ramienia, żeby ułatwić mi sprawę.
— Szybko, do autobusu! — rozkazałam głośno. Jednak okazało się za
późno na jakikolwiek ratunek. O jakże pragnęłabym zapobiec temu, co się
wydarzyło. Pewna, stara sentencja brzmiała oko
za oko, ząb za ząb. I właśnie chyba w tym momencie wszystkie moje grzechy
poczęły do mnie wracać. Poczułam mocne uderzenie otwartą ręką na moim policzku.
Automatycznie chwyciłam się za niego i mi samej poleciały łzy.
Sarada trzymała rękę dalej uniesioną w górze. Kolana drgały jakby miała
Parkinsona. Wydawało mi się, że w tym momencie nie zdawała już sobie kompletnie
sprawy, że opętał ją diabeł.
— Okłamywałaś mnie trzynaście lat! — Wrzeszczała wniebogłosy. —
Trzynaście lat żyłam w kłamstwie!
— Posłuchaj… — chlipałam.
— Teraz to ty mnie posłuchaj!
Sakura opanuj się.
Nie wydzieraj się na nią.
Dumnie podniosłam załzawioną głowę, dając jej do zrozumienia, że może
zaczynać wywód.
— Jeszcze jestem w stanie ci wybaczyć to, że zniszczyłaś moje
dzieciństwo. Dobrze wiesz, jak zawsze pragnęłam poznać ojca. — Teraz płakałyśmy
już obie. Ludzie przechodząc koło nas, przyglądali się oburzonymi wzrokami.
Wcale ich o to nie winiłam, w końcu wyglądałyśmy dość patologicznie. — Ale
nigdy nie wybaczę ci, że przez ciebie Sasuke cierpi. Rozumiesz?! Przez ciebie!
Niczym otumaniona magicznym pyłem, starałam się w pełni zrozumieć
znaczenie jej słów. Ale jak to? Przecież mnie zostawił, minęło tyle lat. Jakim
cudem? To ja go zraniłam?! Ja?!
Poczułam falę gniewu, gotującą mi się w sercu. Wzięłam głęboki oddech,
pozwalając jej kontynuować. Jak obiecałam, nie wybuchnę na Saradę w miejscu
publicznym. Niestety kolejne słowa automatycznie zniszczyły moje postanowienie.
— Wiesz, że on cię dalej kocha?!
Nie wytrzymałam. Tego było już za wiele.
— Nie obchodzi mnie co do mnie czuje! Nie chcę mieć
już z nim nic wspólnego!
W owej chwili, matka kłócąca się z córką o uczucia, kwalifikowała się do
zakładu psychiatrycznego. Słowa Sarady wstrząsnęły mną dogłębnie! Jakim kurwa
prawem on wciąż mógł mnie kochać?! Po tylu latach!
Szlochałam głośniej, nienawidząc tego świata. W ułamku parunastu dni moje uniwersum runęło. Ono już nawet się nie niszczyło, ono opadło do czarnej dziury, bez
możliwości powrotu. Czego pragnęłam w owej chwili? Dosłownie się zabić. Przy
życiu trzymała mnie tylko Sarada. Nie mogłam jej przecież zostawić, jednak
wszystkie dotychczasowe wydarzenia wyniszczały mnie ,niczym nowotwór na każdym
narządzie.
Chciałam się opanować, spróbować zwalczyć to w sobie, ale w tym momencie to ja potrzebowałam pomocy.
Upadłam na kolana przed Saradą i zakryłam oczy dłońmi.
Nie potrafiłam się uspokoić, cały świat spowiła gęsta mgła. Beczałam niczym rozwydrzony
bachor, przed trzęsącą się córką. Sarada walczyła ze sobą, widziałam to w jej
oczach, jednak nie potrafiła nic zrobić. Obie bezużyteczne tkwiłyśmy w swoich
pozycjach bez najmniejszego ruchu.
On cię dalej kocha, on cię dalej kocha.
Słowa córki powtarzałam w głowie niczym mantrę. Gdyby naprawdę dalej czuł
do mnie to, co kiedyś, wróciłby wcześniej, zainteresowałby się czymkolwiek.
Przetarłam dłońmi policzki i powoli starłam się podnieść. Wyglądałam zapewne jak niby wyniszczona narkotykami kobieta. Wyobrażałam sobie spuchnięte i
fioletowe oczy od płaczu oraz czerwony po uderzeniu policzek. Najgorszym jednak
był fakt, iż czułam jak moje serce więdnie.
W tym momencie straciłam córkę na zawsze.
— Już nigdy nie zobaczysz go z powrotem! Rozumiesz?! — W dupie miałam
rady lekarza, teraz ja potrzebowałam ratunku. Nie obchodził mnie stan Sarady,
mogłaby mnie nawet całą pobić. Z wielką determinacją chwyciłam ją mocno za
ramię i pociągnęłam w stronę autobusu. Przez chwilę się opierała i wrzeszczała,
jednak stałam się głucha na jej protesty. Gdy nadjechał pojazd i drzwi przed
nami się rozstąpiły, odwróciłam wściekle głowę w jej stronę i syknęłam — Nigdy!
~*~
— Przesadziłaś — stwierdziła Ino, podając mi pod nos ciasteczka. Owiał
mnie ich przepyszny zapach, napełniając duszę lekką nadzieją. Kobieta zawsze (odkąd pamiętam) cudownie piekła. — Nie rób się jak własna matka!
I czar mojego spokoju pękł niczym mydlana bańka. Przyszłam do mieszkania
przyjaciółki, by zwierzyć się jak zwykle ze swoich problemów. Myślałam, że
poprze w jakimś stopniu moje zachowanie.
— Nie jestem pijaczką! — warknęłam.
Po śmierci ojca moja rodzicielka również popadła w alkoholizm. Nie raz
mnie biła albo wyklinała. Ile razy się nasłuchałam od niej, jaka to jestem
beznadziejna, że w życiu skończę podobnie. I teraz nagle zostałam do niej
porównana!
— Dobrze wiesz, że nie o to mi chodzi. — Ino usiadła naprzeciwko mnie i
wzięła jedno ciasteczko do buzi. — Po pierwsze nigdy, a to przenigdy nie używaj
wobec niej siły. — Spuściłam wzrok, czując się niczym besztany pies. — Po drugie
— kontynuowała — Nie możesz na Boga zabronić jej kontaktu z Sasuke!
— Dlaczego?! To on wrócił i począł wszystko niszczyć!
Ino kiwała głową na boki, załamując się najwidoczniej moją postawą. Ona
nic nie rozumiała, posiadała godne pozazdroszczenia życie. Odniosłam
wrażenie, że nikt już nie stanie po mojej stronie.
— Nie obwiniaj go za to. Gdybyś to ty była mężczyzną i dowiedziała się,
że Sasuke urodził tyle lat temu wasze dziecko, jakbyś postąpiła?
Zamurowało mnie. Dosłownie. Nie chciałam tego wypowiadać, pragnęłam te
słowa zachować dla siebie, aby nie ujrzały światła dziennego. Niestety
wyleciały, jakby ktoś silniejszy mną kierował.
— Chciałabym poznać prawdę.
Ino uśmiechnęła się lekko.
— Widzisz kochana, Sasuke postąpił właściwie. Nie możesz go obwiniać za
wszystko. To Sarada uciekła z domu.
Nie potrafiłam uwierzyć w to co mówiła. Jeszcze niedawno wrzeszczała na
Uchihę i Hidana, a teraz broniła mojego ex.
— Poza tym zwierzył się Saradzie, że dalej coś do ciebie czuje.
Wkurwiła mnie.
— I to jest powód, żebym rzuciła mu się w ramiona?!
— Oczywiście, że nie. — Ino starała się panować nad sobą. — Ale nie
zapominaj, jak ta sytuacja wpływa na wasze dziecko. Sarada miała kolejny
poważny atak w tak krótkim czasie.
Nie chciałam się poddawać, ale musiałam przyznać, że Ino miała rację. Gdy
wróciłyśmy do domu, Sarada ponownie mnie uderzyła, po czym zaszyła się w swojej
utopii i chwyciła za skrzypce. Bez jakichkolwiek słów, wzięłam telefon i
wyruszyłam do przyjaciółki.
— Więc co mam robić?! — krzyknęłam zdesperowana. Przyjaciółka uśmiechnęła
się delikatnie.
— Myślę, że powinnaś się spotkać z Sasuke i z nim porozmawiać.
~*~
— Mamo, tato, Itachi, to jest Sakura.
Sasuke wprowadził mnie do salonu. Dwie pary oczu automatycznie zawiesiły
nade mną suchy wzrok, jedyny starszy brat mojego chłopaka uśmiechną się
promiennie. Byłam w związku z Uchihą jakieś półtorej miesiąca i dopiero teraz
odważył się mnie przedstawić rodzinie. Obawiał się tego, jednak uznał w końcu
za konieczne. Na dworze robiło się coraz bardziej zimno, więc spotkania na
świeżym powietrzu stawały się nierealne.
Oczywiście mogliśmy siedzieć u mnie, jednak częściej przesiadywaliśmy u
Sasuke. Pewnego dnia, gdy przyszłam z nim do siebie, matka – jak zwykle
narąbana w cztery dupy – zaczęła rzucać w jego stronę obelgi.
Faceci to dupki!
Zrobi dziecko i zostawi!
Było mi strasznie wstyd, jednak na szczęście Sasuke przyznał mi, że
potrafił olać takich ludzi. Mimo wszystko, jeśli miałabym wybierać między
spędzaniu wspólnie chwil u mnie w mieszkaniu, a u chłopaka, abstrahując od
faktu, iż jego rodzice mnie również nie akceptowali, to mimo wszystko wolałam
tę drugą opcję.
— Cześć Sakura — Itachi podszedł do mnie i ucałował delikatnie w dłoń.
Poczułam, jak rumieńce wyskakują mi na twarzy. Starszy brat okazał się również
niewyobrażalnie przystojny. Kątem oka zauważyłam, jak Sasuke przyglądał się
całej sytuacji. Widocznie nie podobało mu się frywolne zachowanie Itachiego.
— Hej. — Zmusiłam się do leciutkiego uśmiechu. Przypomniałam sobie nagle,
że powinnam była pierwsza skierować się ze słowami do rodziców. Odwróciłam się
w ich stronę i delikatnie schyliłam głowę. — Dzień dobry.
Oni natomiast odburknęli coś niezrozumiałego. Oszołomiona i lekko
zakłopotana podniosłam na nich wzrok.
— Z kim nasz syn się zadaje! — lamentował Fugaku.
— Z tą patologiczną dziewczyną! — dopowiedziała mu Mikoto.
Oczywiście nie tylko ja byłam przerażona. Sasuke również wyglądał na
opętanego szokiem. Skąd jego rodzicie wiedzieli kim jestem i z jakiej rodziny
się wywodzę?
Jak się potem okazało, daleka kuzynka, z którą mój facet nie miał
kontaktu, przez dwa lata wynajmowała mieszkanie pode mną. I to ona wszystko
naopowiadała Uchihom, nie rozumiejąc od początku sytuacji. Sasuke starał się im
wytłumaczyć powagę moich problemów, oni tylko twierdzili, że powinniśmy zerwać,
że tylko zniszczę ich syna.
— Przepraszam, za tych debili — powiedział, gdy zamknęliśmy się w jego
pokoju.
Byłam zachwycona posiadłością Uchihów. Dom Sasuke wyglądał niczym
pałac, w porównaniu z moją meliną. Owe porównanie okazało się bardzo adekwatne,
ponieważ od śmierci ojca nie miałyśmy z matką pieniędzy na jakikolwiek
remont.
— Nic się nie stało — skłamałam, bardziej go nie dołując.
Podszedł do mnie i przytulił. Uwielbiałam, gdy to robił, czułam się wtedy
potrzebna na tym świecie.
— Tylko im pieniądze w głowie.
Kiwnęłam głową, wcale się nie dziwiąc.
— Mieli rację.
Sasuke popatrzył na mnie oszołomiony.
— Co ty wygadujesz?!
Zrobiłam kwaśną minę.
— Posłuchaj. — Nie wiedziałam, jak dobrać słowa, aby jeszcze bardziej go
nie zdenerwować. — Zasługujesz na dziewczynę z normalnego domu.
Prychnął zniesmaczony.
— Uważasz, że ja posiadam „normalną” rodzinę?
— Przynajmniej nie jest patologiczna.
— Na swój sposób tak.
Nie mogłam się z nim kłócić. Sasuke dysponował jednym zdaniem na
jakikolwiek temat i uważał je za święte. Mocniej się w niego wtuliłam,
przysłuchując się biciu serca. Był taki ciepły, taki piękny. Powinnam była być
najszczęśliwszą kobietą na świecie, posiadając tak cudownego mężczyznę.
Więc co poszło nie tak?
SASUKE
Komisariat śmierdział nieprzyjemną stęchlizną, zresztą praktycznie jak
cała Konoha. Dwójka policjantów grzebała niespokojnie w papierach, widocznie nie
mogąc się doczekać, aż będą mogli w końcu mnie wypuścić. Usadowiłem się
wygodniej na kurewsko twardym krześle, krzywiąc się lekko. Hidan usiadł obok
mnie, aby móc wspierać w owej sytuacji.
Wszystko działo się nienaturalnie szybko. Spędzałem jedyne możliwe chwile
z córką, kiedy niespodziewanie do mieszkania wpadli funkcjonariusze wraz z moją
ex i jej przyjaciółeczką. Byłem w totalnym szoku, nie rozumiałem co mogło się
wydarzyć. W pewny momencie Sakura poczęła ryczeć, a obcy mężczyźni skuli mnie
w kajdanki i zaprowadzili do samochodu policyjnego. Hidan, jak to Hidan, oburzał
się podczas całej drogi, doprowadzając ich do szewskiej pasji. Ja natomiast
siedziałem cicho, próbując się uspokoić.
Jakim prawem ta lisica wpadła na pomysł, aby nasłać na mnie policję!
Rozumiem, że mogła nie uwierzyć mojemu przyjacielowi, co do prawdziwych
wydarzeń, ale w jaki niby sposób mogłem uprowadzić Saradę? Czułem, że przybycie
dziewczynki nie przyniesie niczego dobrego, jednakże nigdy nie wyobraziłbym
sobie, że skończę na brudnym komisariacie.
Czy mogło być gorzej?
Wspomniałem kiedyś, że ludzkie życie zakrawa o loterię i właśnie w owym
momencie byłbym w stanie przysiąść, że wygrałem karę na kole fortuny.
Usłyszałem melodyjkę, świadczącą o wiadomości SMS. I co najlepsze z telefonu, w
którym trzymałem starą kartę z japońskim numerem. Komisarze najwidoczniej mieli
ów odgłos w dalekim poważaniu, więc szybko chwyciłem za komórkę. Nieznany numer
nic mi nie mówił, jednak gdy przeczytałem zawartość, poczułem jak krew mi
ucieka z twarzy.
Miałbyś czas się dziś
zobaczyć? Musimy porozmawiać. Sakura.
Tego było już za wiele!
— Ale pizda — wysyczał Hidan, gdy jeden z policjantów rzucił mu surowe
spojrzenie. Doskonale jednak przyjaciela rozumiałem. Sam miałem ochotę zwyzywać
ją otwarcie. — Nie dość, że to przez nią tu siedzimy, to teraz ma czelność
do ciebie pisać.
Bez zastanowienia począłem odpisywać.
Po co?
Minuta ciszy i ponownie telefon zaśpiewał.
To ważne. Chodzi o Saradę.
Nie wiedziałem, jak zareagować. Czy jakakolwiek rozmowa miała sens?
Gdzie?
— Powaliło cię? Nie gadaj, że chcesz się z nią spotkać!
Postarałem się olać słowa Hidana, kiedy odpowiedział mu jeden z
funkcjonariuszy.
— Proszę o ciszę! Zaraz się państwem zajmiemy!
Hidan prychnął i z miną obrażonego dziecka, dalej wpatrując się w ekran
mojego telefonu. Miał rację, byłem głupi chcąc pogadać z Haruno, jednak miała w
pewnym sensie rację. Zabrnęliśmy w to za daleko, powinniśmy byli od początku ze
sobą pomówić. Przez nasze chore zachowanie cierpiała niewinna dziewczynka.
Na punkcie widokowym.
Sekunda i wiadomość ukazała się naszym oczom.
Ok.
— Ty cwany! — Hidan uderzył mnie mocno w brak. — Wiedziałeś, jak ją
upokorzyć!
W rzeczy samej nie byłem pewny, dlaczego akurat wybrałem te
miejsce. Może chciałem wzbudzić w niej emocje, albo po prostu sam pragnąłem
poczuć dawne lata? O tej porze roku nikogo tam nie powinno być, więc może oczekiwałem tylko spokoju i pełnej prywatności?
Nie potrafiłem pewnego faktu przyznać przed przyjacielem, zapewne i tak
doskonale sam się domyślał. To co odwaliła Sakura w moim mieszkaniu zaliczało
się do rzeczy niewybaczalnych, jednakże, gdy ujrzałem ponownie jej twarz i
wymalowaną na niej troskę, sam poczułem, że tęskniłem za nią. Nie ważne co się
między nami wydarzyło, ona dalej była moją Haruno, w której zakochałem się po
uszy. Hidan by mnie zabił, gdybym wypowiedział owe słowa na głos. Ale tak
przedstawiała się ta nieprawdopodobna prawda.
Ucieczka Sarady zbyt mocno nią wstrząsnęła. Zapewne pod wpływem paniki posunęła
się do tak drastycznych środków. Nie wiem, czy kiedykolwiek wybaczyłbym jej te
parszywe kłamstwo i nasłanie policji, ale byłem pewny, że faktycznie
przemyślała pewne sprawy.
— A więc — począł drugi z funkcjonariuszy. Miał zabawny, podwinięty wąs i
raczej zdawał się rozbawiony całą sytuacją, niźli podenerwowany. — Dostaliśmy
zgłoszenie odnośnie zaginięcia dziewczynki. Dziwnym przypadkiem znalazła się u
pana w mieszkaniu, mało tego pański kolega twierdzi, że sama się do pana
wprosiła?
Pokiwałem głową.
— Otóż tak.
Pierwszy z policjantów się oburzył.
— Myślicie, że uwierzymy w tę bajeczkę?
— Trzeba było przyprowadzić tu dziecko, wtedy byście się dowiedzieli
prawdy! — syknął Hidan, zakładając nogę na nogę. Widocznie zagiął mężczyzn,
ponieważ umilkli na chwilę.
— Wiem, że to brzmi abstrakcyjnie — zacząłem mówić. — Ale faktycznie, Sarada sama pojawiła się u mnie. W środku nocy zadzwonił do mnie Hidan — tu
przerwałem, by wskazać na towarzysza. — Twierdził, że muszę otworzyć drzwi,
więc to zrobiłem. I nagle zobaczyłem, że przyprowadził moją córkę.
Wąsacz się zdziwił.
— To była pańska córka?
Uśmiechnąłem się sarkastycznie. Widocznie nawet o to Sakura zadbała, aby
nie dowiedzieli się, że „uprowadziłem” swoje dziecko.
— No tak.
Pierwszy zmarszczył brwi.
— Jak pan zareagował?
— Zdziwiłem się.
— I nie pomyślał pan, że matka może się martwić?
Przewróciłem oczami.
— Dziecko było całe zmarznięte, musiałem się nim zająć.
— Nie znaleźliśmy państwa aktu ślubu ani rozwodu. Przypuszczam, że coś
musiało się stać, skoro matka córki tak pochopnie zareagowała.
— Za długo by opowiadać — skwitowałem, jednak zauważyłem, że nie za
bardzo spodobało się to funkcjonariuszom.
— Nie wiedziałem, gdzie młoda mieszkała. — Hidan wskoczył do obrony. —
Błagała, abym zaprowadził ją do ojca, więc to zrobiłem!
Zastanawiałem się, jak osoby postronne odbierały ową sytuację. Dla mnie
brzmiała dość nieprawdopodobnie, jednak właściwie jakim cudem mógłbym porwać
Saradę? Zdawało mi się, że mężczyźni sami uznali to za błahą sprawę i chcieli
się nas jak najszybciej pozbyć.
— Cóż — zacharczał pierwszy. — Żeby do czegokolwiek dojść, musielibyśmy
faktycznie porozmawiać z dzieckiem.
Podniosłem dłoń do góry, przerywając mu.
— Niech mi pan uwierzy, to nie będzie konieczne.
— W najbliższym czasie skontaktujemy się z matką — zaćwierkał wąsaty i
zatarł rączki. Nie wiem co ich tak cieszyło, na początku zgrywali
zdenerwowanych, potem znudzonych, a teraz podniecali się nie wiadomo z jakiego powodu.
— Możemy iść? — zapytał Hidan.
Policjanci popatrzyli po sobie po czym zachichotali. Nie ukrywałem faktu,
że zaczynali mnie irytować.
— Do zakończenia sprawy powinien pan pozostać w areszcie, no chyba, że…
— Zapłacę każdą kwotę — odparowałem szybko. Można się było domyślić, że
cwele znajdą mnie w rejestrze i zakodują, że mają do czynienia z bardzo
majętnym człowiekiem. Nie posiadałem jednak wyboru, musiałem zgodzić się na
warunki, jeśli chciałem jak najszybciej spotkać się z Sakurą.
Hidan wyglądał, jakby miał się rozpłakać, gdy widział sumkę pieniędzy,
którą ofiarowałem policjantom. Mi oczywiście również się to nie podobało, ale
musiałem tak postąpić. Szybko poderwałem się z krzesła, chwyciłem za kurtkę i
wyszedłem na zimne powietrze. Przyjaciel dreptał za mną niczym kaczątko za
swoją matką.
— O której się widzicie? — zagaił, jakby nie wiedział, co ze sobą zrobić. Westchnąłem cicho i ponownie chwyciłem za telefon.
Możesz już?
Hidan podniósł brew do góry.
— To kobieta, one wiecznie mają zawalony czas.
— To się okaże — odparowałem.
Nagle naszym oczom ukazała się odpowiedź:
Tak.
— Widzisz? — Popatrzyłem w stronę przyjaciela. — Może jednak ten dzień
nie będzie tak totalną klapą.
Hidan objął mnie ramieniem i ruszyliśmy do upragnionego celu.
— Możesz wpaść do mnie na piwo po rozmowie — zagaił.
Uśmiechnąłem się szczerze. Och, Hidan nawet nie wiesz, jak mi ciebie
brakowało.
— Oczywiście, że tak uczynię.
~*~
Widok na Konohę przywoływał wspomnienia. Opierałem się zamyślony o
balustradę, czując chłodny wiatr targający moimi włosami. Miasto widziane stąd
również nic się nie zmieniło. Każdy osądziłby, że to zapyziała, nic nie warta
dziura. Oczywiście i mieliby rację, jednak nie zgodziłbym się z tym w pełni. Owe
miasto napełniało mnie przeróżnymi odczuciami. To tutaj się urodziłem i
dorastałem. Znienawidziłem swoją rodzinę, ale pokochałem pewnego mężczyznę i
drogą mojego sercu kobietę. To w Konosze
spłodziłem Saradę i właśnie to w niej ją odnalazłem.
Wziąłem głęboki wdech, napawając się chwilą. Doskonale pamiętałem, co
wyprawiałem tutaj z Sakurą. I kto by pomyślał, że minęło już ponad dziesięć
lat. Oderwany od rzeczywistości, próbowałem sobie wyobrazić, co by się z nami działo, gdybym został. Czy Sakura również próbowałaby ukryć ciążę? A może
ponownie jakaś siła by nas do siebie zwróciła?
Mogłem tak gdybać w nieskończoność, gdy cudowne chwile przerwał dobrze mi
znany i oczekiwany głos.
— Specjalnie wybrałeś punkt widokowy, prawda?
Odwróciłem się do niej z sarkastycznym uśmieszkiem. Sakura podeszła do
balustrady, wpatrując się niewidocznymi i zmęczonymi oczami w niewidzialny
punkt. Zwróciłem uwagę na jej powieki i policzki. Tylko głupi by się nie
zorientował, że kobieta płakała. Zatrzymałem jednak tę uwagę dla siebie. Nie
miałem zamiaru dołować jej bardziej.
Wystarczająco siebie już zraniliśmy.
— Zatęskniłem za tym miejscem.
Sakura kiwnęła głową, unikając mojego wzroku. Myślałem, że przyjdzie tu
pełna wigoru, gotowa do walki o Saradę. Pojawiła się jednak ledwo żywa. Nie
mogłem patrzyć na jej bladą cerę i wystające kości, dlatego się odezwałem:
— Powinnaś bardziej o siebie dbać.
— Bo? — Odwróciła się nagle w moją stronę.
— Nie ważne — odpowiedziałem szybko, lekko się mieszając. Im dłużej czasu
mijało, tym bardziej żałowałem, że ją opuściłem.
— No powiedz, z chęcią posłucham.
Ton jej głosu nie wskazywał na żadną złość. Mówiła dość normalnie, co
zbiło mnie z pantałyku.
— Wyglądasz strasznie.
Serio?
Zamknąłem się szybko, zdając sobie sprawę właśnie, co uczyniłem.
Odwróciłem wzrok, czując się jak jakiś pieprzony nastolatek. Haruno zdawała się
tak naturalnie ze mną przebywać, jak nigdy. Zawstydzony wbiłem oczy w pierwszy
lepszy budynek, starając się opanować.
— Ty za to trzymasz się jeszcze lepiej — powiedziała i łapiąc mnie za
nadgarstek, zmusiła abyśmy ponownie popatrzyli sobie w oczy. Dałbym sobie uciąć
nogę, za fakt, iż moje zakłopotanie ją radowało. W co ty grasz Sakura? — Nie
przyszłam tutaj na pogaduszki. Załatwmy sprawę jak najszybciej.
Przełknąłem głośno ślinę, denerwując się na siebie za swoje zachowanie.
— A może ja chcę sobie wszystko wyjaśnić raz a porządnie? — rzuciłem jej wyzwanie.
Sakura westchnęła i machnęła obojętnie ręką. Widocznie sama już miała
wszystkiego po dziurki w nosie.
— A więc proszę — starała się mnie
zachęcić. Zastanawiałem się, od czego w ogóle mógłbym zacząć. Widocznie sama
doskonale zdawała sobie sprawę, że będę miał z czymkolwiek problemy. Czekała
jednak cierpliwie, zaskakując mnie.
Dalej cię kocham?
Zostańmy razem?
Zacznijmy od nowa?
Piękne uczucia mieszały się z tymi najgorszymi. W jednej chwili marzyłem
o tym, aby ją pocałować, a w drugiej począłem nienawidzić za wszystko co mi
zrobiła. Najgorszym okazał się fakt, iż nie wiedziałem, jak mógłbym dobrać
wszystko w idealne słowa.
— Przyznam — zainicjowałem spowiedź, niczym największy grzesznik na świecie. —
Nie raz o tobie myślałem, gdy opuściłem Japonię. — Chyba powrót do przeszłości
boleśnie ją uszczypnął. Zauważyłem jak jej oczy wypełniają się smutkiem. — Hidan
nie raz podawał mi wszystkie możliwe wiadomości na twój temat. — Czułem się
okropnie, zdradzając całą prawdę. — I chyba jestem w stanie stwierdzić, że
kurewsko tęskniłem.
SAKURA
Rozszerzyłam oczy, próbując się opanować. Co za dupek! Czyli zbierał
od czasu, do czasu informacje na mój temat! Jeszcze bezczelnie potrafił się do
tego przyznać! Najgorszym okazał się fakt, że bardziej mnie raniły owe słowa,
niźli powinny denerwować. W pewnej chwili odniosłam wrażenie, iż puszcze
za balustradę pawia. Automatycznie zakręciło mi się w głowie i przycisnęłam
mocniej jego ramię, aby nie upaść.
Sasuke chyba przestraszył się moją reakcją i delikatnie objął mnie w
tali, jakby obawiając się, że się przed nim rozsypię w drobny pył. Szybko
odskoczyłam do tyłu, jakbym została poparzona żywym ogniem.
Musiałam go przytemperować.
— Starałam się o tobie nie myśleć. Sasuke jesteś przeszłością, proszę
zrozum to.
Wiedziałam, że go zraniłam, i chyba właśnie w tej chwili doszczętnie
siebie znienawidziłam. Jego twarz automatycznie pobladła, a wargi zadrgały.
Chyba nie spodziewał się, że przez trzynaście lat ani razu go nie wspominałam. Oczywiście było to leciutkim kłamstwem, od
czasu do czasu wracały wspomnienia, jednak starałam się rzucać je w dalekie
otchłanie mojej pamięci.
Nie wiedziałam co się ze mną działo, czy to ja okazałam się zbyt słaba,
czy po prostu tak bardzo nie chciałam sama sobie ufać. Patrząc na jego reakcję,
poczułam przeszywający ból w sercu. To ja z nim zerwałam, to ja nigdy nie
powinnam była dopuścić do naszego związku. Podeszłam bliżej i chwytając go
dłońmi za kurtkę, prędko przybliżyłam do siebie, że stykaliśmy się prawie nosami.
Owiał mnie jego jakże przyjemnie ciepły oddech i na minutę zatraciłam się w tej
krótkiej chwili.
— Ty pieprzony dupku! — Zaczęłam płakać. — Ty idioto! Oczywiście, że
prędko nie zapomniałam! — Puściłam go i poczęłam ocierać łzy, aby móc widzieć
jego piękną twarz. — Wiesz, jak przeżyłam nasze rozstanie?! Wiesz?! Przez
miesiąc nie wychodziłam z domu! Znosiłam ciosy mojej matki, a potem…
Przerwałam, niczym opętana, nie potrafiąc się uspokoić. Sasuke pogłaskał
mnie po głowie, jednak nie sprzeciwiłam się. Wewnętrznie pragnęłam, aby ta
chwila trwała wiecznie.
— Dowiedziałaś się, że jesteś w ciąży — zakończył cicho.
Westchnęłam bezradna, nie potrafiąc dojść do siebie. Było to tak dawno
temu! W ogóle nie powinniśmy byli do tego wracać. Lepiej, gdyby nie wiedział, jak mocno
przeżyłam naszą rozłąkę. Mało tego, zadał pytanie, którego się obwiałam.
— Dlaczego ze mną zerwałaś?
Podniosłam głowę i hardo spojrzałam na niego.
— Zniszczyłabym wszystkie twoje pragnienia.
Uchiha uniósł brwi.
— Nie rozumiem.
— Jak to sobie wyobrażasz? Że byłam tylko napaloną dziwką, która pragnęła
uprawiać seks i po prostu zerwać?
— Sprecyzuj.
Chyba zaczynałam delikatnie go denerwować.
— Kochałam cię Sasuke, jednak nie mogłam patrzyć, jak degradowałam twoje
życie. Dlatego musiałam to tak zakończyć. Twoi rodzice mieli rację, byłam tylko
kulą u nogi.
— Przecież mogłaś ze mną wylecieć!
Uśmiechnęłam się delikatnie. Wiem, że nie powinnam, ale owa chwila tak
bardzo przypomniała mi nastoletnie czasy, kiedy potrafiliśmy się sprzeczać o
wszystko.
— I z czego się cieszysz?! — rzucił oburzony. Ja natomiast odparłam delikatnie:
— Ponieważ nic się nie zmieniłeś. Jesteś dalej tym moim niewyobrażalnie
przystojnym Sasuke. — Ponownie przetarłam oczy, aby zatamować następną falę
łez. — Ja natomiast nie jestem już tą Sakurą, którą znasz. — Poczęłam się
trząść w spazmach płaczu. — Nie zawiadomiłam o ciąży, ponieważ sama byłam w
szoku. Potem nic innego się już nie liczyło, starałam się dbać o rozwijające
się we mnie życie. — Znowu się uśmiechnęłam. — Z matką było ciężko, nie raz dostawałam
za to, że okazałam się ciężarna. Dlatego nie potrafiłam ci powiedzieć. Nie dość, że
sama zrujnowałam swoją doczesność, to jakim prawem mogłam to zrobić tobie?!
Nie wytrzymałam. Owe wyznanie winy za bardzo się na mnie odbiło. Sasuke
stał we mnie wpatrzony, na szczęście nie przerywając mojego wywodu.
Najwidoczniej sam nie dowierzał słowom, które słyszał.
— A gdy urodziła się Saradka i okazało się, że jest chora, musiałam
wszystko porzucić, aby móc dać jej wszystko co najlepsze. — Zakryłam twarz
dłońmi, nie potrafiąc się powstrzymać. Gęste łzy poczęły przeciekać między
palcami, czułam powoli jak chłodny wiatr chłoszcze moją mokrą twarz. — Wyprowadziłam
się od matki i poczęłam szukać pracy. Na szczęście w pierwszych miesiącach
pomagała mi Ino.
Sasuke delikatnie zdjął mi ręce z twarzy i przytulił.
Jezu, jak mi tego brakowało!
Wtuliłam twarz w jego ciepły tors i wtedy poczułam, że nic w owej chwili
nie miało znaczenia.
Tylko on i ja.
I nasze grzechy.
— Prościej by było, gdybyś od razu zgłosiła się o pomoc — starał się mówić
łagodnie, żeby bardziej nie podnieść mi ciśnienia.
Powinnam się cieszyć, że spokojnie przyjął moje słowa. Mało który
mężczyzna zainteresowałby się ciążą swojej byłej dziewczyny. Miał rację, do
moich obowiązków należało, aby powiadomić o tym fakcie. I zamiast poczuć ulgę, że
wszystko wkraczało na dobrą ścieżkę, okazałam się większą suką, niż mi się
wydawało.
— Wtedy doszczętnie cię już nienawidziłam.
~*~
— Zostaw to!
Ostry ton mojego głosu rozniósł się po całym mieszkaniu. Obrzydzona
trwającą wokół speluną, uczyniłam pewien krok, który powinnam była zrobić dawno
temu. Szybko przebrnęłam przez salon i odebrałam rodzicielce butelkę wina. Matka
przez chwilę wpatrywała się we mnie zszokowanymi oczami, żeby potem zrozumieć
całą sytuację i zaatakować.
Ponad siedemdziesięcio kilowa kobieta rzuciła się na mnie, wyrywając
alkohol z rąk. Wino upadło głośno i rozbiło się o podłogę, zalewając ją
czerwoną cieczą. Ja natomiast przyduszona do podłoża, próbowałam się bronić. W
pewnym momencie myślałam, że mój żywot zmierzał ku końcowi. W oczach poczynało
mi ciemnieć i wydawało mi się, że serce coraz szybciej zwalnia.
Matka chyba uznała, że dała mi wystarczającą nauczkę i pozwoliła mi
oddychać. Podniosła się z podłogi i skierowała w stronę swojej ulubionej
szafki, w której przechowywała trunki. Obróciłam się na bok, nie mogąc znieść
porażki. Myślałam, że jakoś zaradzę, że przerazi się i zastanowi nad sobą. Jak
zwykle jednak się myliłam. Kobieta dorwała tym razem sake i poczęła się
nią delektować.
— Jesteś głupia, jak twój ojciec — skomentowała przepitym głosem.
I kto to mówi, pomyślałam i delikatnie stanęłam na nogi. Obrzuciłam ją
pełnym nienawiści spojrzeniem, jednak nic sobie z tego nie zrobiła. Ani
kropelka nie poleciała mi z oczu w owej chwili. Przy matce nie potrafiłam już
płakać.
— Możesz do cholery przestać pić?! Nie widzisz, co ze sobą zrobiłaś?!
Matka przechyliła mocniej sake i zacmokała.
— Wiesz czym się różnimy dziecko?
Zmarszczyłam brwi.
— Ja niszczę samą siebie, ty wszystkich wokół.
OD AUTORA: W tym rozdziale niektórzy z Was mogą troszeczkę inaczej spojrzeć na Sakurę. W ogóle jedna z moich sióstr powiedziała mi słowa, które mnie zaszokowały. Czytając, myślałam, że blog będzie opierał się na rozprawie sądowej, a takich wydarzeń nie przewidziałam! Czasami warto jednak poznać komentarze bliskich :). Mam nadzieję, że rozdział się podobał. 9 notka ma już 80%, więc przypuszczam, iż na początku lutego się pojawi. Zostaną nam wtedy tylko 3 publikacje. Powoli trzeba będzie się żegnać z psychiczną Sakurą, chorą Saradą, pokrzywdzonym Sasuke i zawsze śmiesznych Hidanem. Do następnego!
Aleee jaaak tooo trzyyyy.
OdpowiedzUsuńTu jest taki potencjał, tyle niedokończonych spraw. Nie wiem jak w tak krótkim czasie zapanujesz nad wszystkim.
Ten rozdział był ciekawy, jednak nadal uważam Sakurę za irytującą wariatkę i nie potrafię jej w żaden sposób polubić ani zrozumieć.
Niecierpliwie czekam na kolejną część!
Pozdrawiam
Niestety trzy :(. Myślałam jeszcze wcześniej, żeby nie przedłużyć historii., ale... no właśnie. Znam siebie i wiem, że z czasem bym mogła nie dokończyć opowieści z przeróżnych powodów. Poza tym obawiałabym się, że po prostu bym Was zanudziła. Więc kalkulując za i przeciw doszłam jednak do wniosku, że zostawię tak, jak już zaplanowałam, zanim zaczęłam pisać :).
UsuńDziękuję za Twoje szczere opinie <3. Eh co do potencjału, to sama nie wiem. Chyba jak każdy "pisarz", uważam, że mój styl to dno i wodorosty XD. Haha powiem szczerze, że mimo iż łagodząc sytuację z Sakura, również twierdzę, że jest popieprzona.
Dziękuję <3!
Uwielbiam to opowiadanie. Jest takie oryginalne, że aż szkoda będzie się z nim rozstawać. Trzy rozdziały do końca? Smuteczeg :((
OdpowiedzUsuńSakura faktycznie trochę zyskała w moich oczach. Jednak jeszcze do końca się do niej nie przekonałam. Zobaczymy, co dalej. Za to uwielbiam Sasuke tutaj. Strasznie mi go szkoda.
Czekam z niecierpliwością na następny <3
Właśnie! Zobaczymy, czy ktokolwiek w ogóle się do niej przekona XD! Dziękuję za oponie odnośnie oryginalności. Nie jestem człowiekiem, który się chwali i który jest dumny ze swoich czynów. Above zostawia dalej wiele do życzenia, ale w tym masz rację ( źle się czuję to przyznając, jednak muszę być przed czytelnikami szczera) kalkulując wady i zalety, ta historia jest na blogspocie oryginalna :).
UsuńSasuke jest najukochańszą postacią! Najbardziej uwielbiam pisać Above z jego perspektywy! Dziękuję ❤️
Jakiś czas temu przeczytałam rozdział, ale moje chęci do kmentowania były mierne. xD
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo mi się podobał. Widać, że zmierzamy już powoli do końca. Jestem ciekawa ja potoczy się ich rozmowa. I podobały mi się wstawki z przeszłości, gdzie Sakura poznała rodzinę Sasuke. Głupi ważniacy. xD
A Sasuke ta bardzo mi szkoda. Widać, że facet próbuje o wszystko jakoś ogarnąć i chce jak najlepiej, ale Sakura za bardzo trzyma się własnych wyobrażeń i nie dpuszcza do siebie, że Sasuke nie musi być taki zły. Ech. :x
Czekam na nowy rozdział!
Doskonale Cię rozumiem. Sama nie miałam weny, aby Wam odpowiedzieć na komentarze. I czuję się z tym cholernie źle. Haha no ja gdybym miała takich "teściów", to bym chyba zmieniła obiekt zainteresowań haha! Sasuke jest niewyobrażalnie kochany tutaj. Chyba powinnam trochę przystopować, bo tylko sama narobie sobie głupich wyobrażeń! XD
UsuńDziękuję, że zmobilizowałaś się w sobie i pokazałaś mi swoją opinie 💜