2018/12/30

7


SAKURA



— Sakura, zaczekaj!
Jego głos brzmiał mi w głowie, niczym Adonis, który próbował zatrzymać swoją Afrodytę. Jednak bogini piękna różniła się wszystkim ode mnie, abstrahując oczywiście od wyglądu. Nie posiadałam tyle pewności siebie i obawiałam się odrzucenia. Niczym psychiczna, młoda dziewczyna wiedziałam, że nie mogłam do tego dopuścić. Niejedna by mnie zabiła, za to, co pragnęłam uczynić, ale ja wiedziałam, że tak musiało być.
Nie mogłam pozwolić, aby Sasuke Uchicha, najprzystojniejszy chłopak, jaki kiedykolwiek urodził się na świecie, zbliżył się do mnie ponownie.
Jesteś kretynką, brzmiał głos w mojej głowie. Nie mylił się. Byłam idiotką dopuszczając go do siebie, doskonale wiedząc, jak mogła się ta znajomość zakończyć.  
— Proszę!
Nie potrafiłam znieść jego błagania. Ale również sprostanie całej sytuacji należało do uciążliwych. Moje życie należało do wyjątkowo nudnych, wychodziłam tylko z Ino, rzadko kiedykolwiek miałam styczność z innymi ludźmi. A wyjawienie swoich uczuć przez urodziwego chłopaka ze szkoły niespodziewanie obróciło mój świat o sto osiemdziesiąt stopni.
— Sakura, dlaczego tego nie rozumiesz? — Sasuke dogonił mnie i łapiąc za rękę, zmusił do zatrzymania. — Czy to takie trudne do pojęcia?
Wpatrywałam się w trawnik miejskiego parku. Wiedziałam, że gdybym spojrzała mu w oczy, zraniłabym go.
— Kocham cię.
Nie wypowiadaj tego słowa!
Nie!
Nie wolno!
Uścisnęłam mocno jego dłoń, czując szorstkość naszych skór. Byłam głupia. Jak każda, młoda dziewczyna, pragnęłam adoracji i uwielbienia, a gdy pojawiła się jak grom z nieba, jedyne czego żądałam, to zakopania się pod ziemię.
Chłodny, kwietniowy wiatr owiał nasze rozczochrane włosy. Cały park był pusty, tylko od czasu do czasu dało się usłyszeć krakanie wron. Staliśmy tak, niczym w jakimś dramacie. On oczekiwał czegoś więcej, a ja natomiast chciałam o wszystkim zapomnieć.
— Nie wiem co się stało — kontynuował, napawając się złudną nadzieją. — Myślałem, że to tylko zwykłe zauroczenie.
Proszę, przestań.
— Sakura, jesteś dziewczyną, do której czuję coś więcej.
Zmusiłam się, aby podnieść wzrok. Brnęliśmy w to za daleko.
— Ocaliłaś mnie.
Rozszerzyłam usta i automatycznie puściłam jego dłoń. Ja? Uratowałam go? Przed czym?
Wiedziałam, że nie kłamał. Umiałam czytać z oczów Sasuke, jak nikt inny.
— Co masz na myśli — wyszeptałam delikatnie.
— Dzięki tobie potrafię być lepszym człowiekiem.
Kula ziemska natychmiast się zatrzymała. Cały świat spowił nagły sen, tylko pozostawiając naszą dwójkę przy życiu. Właśnie tak się czułam, w owej chwili.
Magicznie.
— Co ty wygadujesz… — Nie potrafiłam dopuścić do siebie tych słów. Brzmiały niedorzecznie!
Sasuke lśnił aurą doskonałości, przyćmiewającą moje jestestwo. Był młodym, osiemnastoletnim chłopakiem. Wygadywał bzdury, uratowałam go przed niczym. Dziewczyna z nizin społecznych potrafiła tylko spuszczać na dno.
— Wysłuchaj mnie, a potem zrobisz co zechcesz. — Brzmiał stanowczo i pociągająco. Podparłam się pod boki, dając znać, że czekam. Sasuke wziął głęboki wdech i począł mówić:
— Myślałem, że będzie to tylko dobra zabawa. — Dobrał te słowa w taki sposób, ze żyłka poczęła mi powoli pulsować w głowie. Jednak dałam mu szansę. — Chciałem uczynić coś dobrego.  Zabrzmi dziwnie, ale naprawdę miałem dość swoich rodziców i liczących się dla nich tylko pieniędzy.
— Ciekawe — skwitowałam sarkastycznie. — Uważam, że ludzie z różnych poziomów nie powinni się ze sobą łączyć.
Podniósł zawadiacko brew.
— Czyżby?
— Masz coś jeszcze do dodania?
Kiwnął głową.
— Chcę się wyspowiadać.
— Nie jestem kapłanem.
— Ale cię lubię.
Mimowolnie się uśmiechnęłam.
— Myślałem, że czyniąc dobre uczynki wobec ciebie, odkupię swoją duszę. Nienawidziłem należeć do nieszczęśliwych bogaczy. Chciałem dać wszystko potrzebującym.
— Nie wymagam pomocy.
— Nie kłam. —Przerwał mi. — Jednak chyba się przeliczyłem, ponieważ pokochałem cię Sakura.
Zamarłam. Owiało mnie przyjemne uczucie, które towarzyszy każdej dziewczynie w podobnych chwilach. Sasuke stał przede mną i wwiercał się we mnie tymi pięknymi, hipnotyzującymi oczami.
— Za co? — Nie chciałam dać za wygraną.
— Za nic. Po prostu…
Serce poczęło mi bić jak szalone.
— … Czuję się szczęśliwy w twoim towarzystwie.
I chyba w tym momencie mój mur runą. Jego kawałki odpadały coraz szybciej, roztrzaskując się w zawrotnym tempie. Nikt nie powiedział mi tak prostych, ale zarazem najpiękniejszych słów. Wiedziałam, że Uchiha się nie starał, przedstawiał to, co czuł. Tak jak nie moją winą było miejsce urodzenia w patologicznej rodzinie, tak wybór jego serca. Nie potrafiłam go zranić, ani stwierdzić, że jego słowa nic mnie nie obchodzą.
Nie dopuszczałam do siebie uczuć Sasuke, ponieważ uważałam, że nie możemy razem istnieć. Przeczuwałam od początku pierwszego wyjścia, iż nasza relacja nie doprowadzi do niczego dobrego. Otóż nie byłam pewna, czy potrafiłam dosłownie kochać. Cieszyłam się, że ktoś zwrócił na mnie uwagę, jednak nigdy nie odczuwałam do niego tego, o czym piszą w książkach i co pokazują w filmach.
Teraz jednak było inaczej. Skradł moje serce tymi zwykłymi słowami, napawającymi moje jestestwo szczęściem.
Wtedy wierzyłam, że Sasuke mi je zapewni.
— I tyle? — zapytałam zdawkowo.
Chłopaka opuszczała powoli pewność siebie. Widocznie pierwszy raz wyjawił kobiecie swoje uczucia.
— Skończyłem się spowiadać.
Słodkim okazało się jego zakłopotanie. Teraz wszystko zależało ode mnie. Czy przyjmę jego uczucia, czy spale doszczętnie.
Nie musiałam się zastanawiać. Podczas naszych wyjść, jakie zdążyliśmy odbyć, już wtedy czułam, że on nie udaje. Że naprawdę przy mnie jest sobą. Może dlatego wtedy zrobiłam to. Bez jakiejkolwiek racjonalnej myśli, która kiedyś może nas rozdzielić.
Objęłam jego policzki w moje drobne, zimne dłonie i bez roztropności złożyłam pocałunek na bladych wargach. 


~*~



Obudziłam się, niczym rażona piorunem i spoglądnęłam na zegarek. Wskazówki ukazywały szóstą rano. Za wcześnie, aby obudzić Saradę do szkoły, jednak wiedziałam, że nie usnę. Sen, który objawił mi się nad ranem okazał się niechcianym koszmarem, od którego pragnęłam się uwolnić. Dlaczego śnił mi się pierwszy pocałunek z Sasuke? Czy to był jakiś znak? Nie potrafiłam odpowiedzieć sobie na te pytanie, jednak byłam pewna, że przypadkowo nie ukazał mi się podczas nocy.
Podniosłam się z łóżka i podeszłam do okna spoglądając na puste ulice. Nigdy nie zapomniałam tego dnia, w którym rozpoczęła się nasza przygoda. Uśmiechnęłam się mimowolnie, ponieważ Uchiha naprawdę wspaniale całował. Fala ciepła, która wtedy mnie wypełniała, delikatnie ukłuła moje serce w owym momencie. Byliśmy wtedy młodzi i niewinni. A przede wszystkim potrzebujący siebie nawzajem.
Szybko wyszło na jaw, że potrafiliśmy zrozumieć siebie idealnie. Niestety wszystko co dobre, kiedyś się kończy. Parsknęłam do szyby i kręcąc głową ruszyłam w stronę pokoju córki. Nie powinnam była zaprzątać sobie głowy bzdetami. Przeszłości nie można było przeżywać ponownie, dlatego uczucie niewidzialnych warg Sasuke na moich czmychnęło tak szybko, jak się pojawiło.
Teraz pojawiał się kolejny, poważniejszy problem. Saradzie z pewnością przeszedł szał, jednak nie zapomniała o wcześniejszej awanturze. Mimo wszystko musiałam chociaż spoglądnąć na jej buźkę. Na pewno będzie udawała, że śpi za mocno, mimo wszystko sam dotyk mnie zadowoli. Bowiem przez pół wczorajszego dnia kurewsko żałowałam, że nie załatwiłam sprawy inaczej.
Zapukałam delikatnie do drzwi, jednak jak się spodziewałam, nic nie usłyszałam. Wzięłam się szybko w garść i wkroczyłam do celi lwa. Jednak automatycznie rozumiałam, co odczuwają emeryci podczas zawału. Serce spowił mi niewidzialny ścisk i wszystko w pokoju stało się jakby mniejsze.
Łóżko Sarady było puste!
Starałam się opanować, próbowałam spokojnie podejść do tematu. Jednak za chiny mi się nie udało. Automatycznie, bez jakiegokolwiek zastanowienia skoczyłam po telefon i zadzwoniłam po Ino. Prawdziwa i jedyna przyjaciółka na szczęście również nie spała, więc zapewne ucieszyła się, gdy zobaczyła mój numer na wyświetlaczu smartfona. Odebrała z zawrotną prędkością i jeszcze szybciej pojawiła się w moim mieszkaniu.
— Jak to zniknęła? — dopytywała się, oburzona.
— Sama chciałabym wiedzieć! — wrzeszczałam, odchodząc od zmysłów. — Kto mógłby ją porwać?
Ino popatrzyła na mnie zażenowana.
— Wydaje mi się, że byłaby zdolna, żeby uciec.
Na dźwięk jej słów, zawrzała mi krew.
— Myślisz, że byłaby taka głupia?!
Blondynka podniosła ręce do góry, w akcie pokoju.
— Spokojnie…
— Nie będę spokojna! Odkąd pojawił się tutaj ten dupek, nic nie jest takie, jakie powinno!
I wtedy sama, nieświadomie, dałam sobie odpowiedź. Ino podniosła jedną brew, łykając moje słowa.
— Sasuke — wysyczała.
Kiwnęłam głową.
— Myślisz, że on jest sprawcą?
— Myślę, że może być z tym jakoś powiązany.
Musiałam usiąść na kanapie. Było mi tak słabo, że powoli przestawałam widzieć na oczy. Co on do cholery znowu zrobił! Czym mu byłam winna?
— Dzwoniłaś na policję?
Rozszerzyłam oczy.
— Mam pozwać ojca Sarady? Przecież ona w ogóle już do mnie nie wróci!
Ino skrzyżowała ramiona.
— Nie byłabym tego taka pewna. Może jak Sasuke zobaczy, że sprawa jest poważna, trochę się uspokoi.
— No nie wiem…
Nie byłam do końca przekonana. Chciałam tylko dostać Saradę z powrotem.
Podenerwowana ino chwyciła za telefon i wybrała do kogoś numer. Dała na głośno mówiący i położyła sprzęt na stoliku obok. Czekałyśmy chwilę, aż osoba po drugiej stronie odbierze. Gdy usłyszałam głos, serce mi zamarło.
— Czego chcesz! — Zachrypnięty Hidan chyba nie bardzo się ucieszył z powodu porannej pobudki. — Nie mogłaś zadzwonić później?
Na twarzy Ino wyskoczył sarkastyczny uśmiech.
— Wiesz cukiereczku, bo zaszły pewne sprawy.
Nie miałam jak widzieć miny Hidana, jednak wyobraziłam sobie, jak jego mięśnie drętwieją. Nie raz po imprezach kończyli razem w łóżku. Nigdy nie ciągnęło ich do siebie pod względem związku. Z resztą blondynka i tak posiadała męża i dzieci, mimo wszystko przyjaciel Uchihy zawsze znajdował sposób, aby zakręcić się wokół Ino od czasu do czasu. Wydawało mi się, że gdyby Ino odeszła od Saia, to żeby zaspokoić ludzkie pragnienia, ponownie nie zawahałaby się nad wyborem Hidana.
— Nie mów tak do mnie.
— Przestanę, jeżeli nam pomożesz.
— „Nam”, czyli?
— Mnie i Sakurze.
Przez chwilę odniosłam wrażenie, że się rozłączył. Cisza, jaka zapadła po drugiej stronie poczęła mi się nie podobać. Przyjaciółka spojrzała na mnie i kiwnęła głową, dając znać, że myśli o tym samym. Hidan coś wiedział.
— Jeżeli natychmiast nam nie powiesz, gdzie jest Sarada, to obiecuję, że ciebie pierwszego pozwę na policję.
Ino potrafiła poważnie się zaangażować w sprawę. Ja bym tylko lamentowała i odchodziła od zmysłów, kiedy ona działa. A wyciągnięcie od Hidana wiadomości nigdy nie należało do trudnych rzeczy. Gdy mężczyzna miał siedemnaście lat, pobił poważnie swojego ojczyma, za co policja zamknęła go w izolatce na trzydzieści dwie godziny. Już wtedy stwierdził, że nigdy nie chce trafić do pierdla.
— Uciekła z domu. — W końcu zabrzmiał cichy głos. Rzuciłam oskarżycielski wzrok w stronę elektroniki.
— Chcesz mi wmówić, że moja córka uciekła do tatusia? — Ostatnie słowa wypowiedziałam tak sarkastycznie, że wyobraziłam sobie ponownie, jak przez ciało Hidana przechodzą dreszcze.
— Szukała go.
— Skąd o tym wiesz? — dopytywała Ino.
Hidan westchnął.
— Spotkałem ją w nocy w centrum miasta. Nie mogłem jej tam zostawić, a gdy powiedziała, co tutaj robi…
— Zamiast zabrać ją z powrotem do domu to zaprowadziłeś do Sasuke, idioto?!
— Otóż tak.
Wiedziałam, że gdyby mężczyzna stał teraz przy nas, dostałby porządne lanie od Ino. On jednak chyba stwierdził, że nie ma nic więcej do dodania i się automatycznie rozłączył. Blondynka natomiast chwyciła telefon w dłonie i skwitowała:
— Dzwonię na policję.



~*~



Staliśmy na punkcie widokowym, oglądając wieczorną panoramę Konohy. Nie o tyle zachwycałam się widokiem miasta, co przyjemnym ciepłem okalającym moje ciało. Sasuke znajdował się za mną, przytulając tak mocno, jakby martwił się, że mogę w każdej chwili zniknąć. Nie przeszkadzało mi to oczywiście, lubiłam upajać się zapachem jego perfum.
Poprawiłam koka, sterczącego na mojej głowie i odwróciłam się w jego stronę. Dumnie spoglądał na znajdujący się przed nami widok. Konoha nie należała do pięknych miast, jednak z tego miejsca, widząc chowające się za oświetlonymi budynkami słońce, każdy zapominał o rzeczywistości. Ja nie potrzebowałam takich atrakcji, wystarczyło, że miałam go przy sobie, a cały świat stawał w miejscu.
Po paru minutach w końcu zwrócił na mnie uwagę i namiętnie pocałował. Jego dłonie powędrowały po moich mokrych plecach, delikatnie drapiąc skórę. Jęknęłam cichutko, popadając w otchłań. Nasze ciała przykleiły się do siebie, nie zważając na nic. Na szczęście tego wieczoru byliśmy tu sami.
Złączyłam nogi, starając się opanować.
Nie tutaj.
Nie teraz.
Jednak nie mogłam się powstrzymać. Z resztą, Sasuke również.
Poczęliśmy się o siebie ocierać, aż w końcu poczułam jego palce w sobie. Uchiha nigdy w tych sprawach nie okazywał się delikatny, a teraz napierając mocniej, wypełnił moje ciało euforią. Ugryzłam jego szyję, słysząc jak sam poczyna dyszeć.
I jakby nic, skończyliśmy nago na jedynym punkcie widokowym Konohy, kochając się mocno, jakbyśmy już nigdy nie mieli okazji tego uczynić.




SASUKE




Co mi się jeszcze przytrafi w życiu?
Może potajemnie rozwija się gdzieś w moim ciele nowotwór?
A może zaraz dostanę wiadomość, że moja firma skapitulowała?
Tkwiłem niczym w transie, przechylając się delikatnie do tyłu. Słowa, które przetwarzałem, nie mieściły mi się w głowie. Zniósłbym wszystko, ale nie fakt, iż moja córka była chora. I to na autyzm.
Nie chciałem patrzeć na Saradę, mój wzrok by tylko ją zranił. Jednak burza emocji poczynała rozsadzać moje ciało. Pytanie, dlaczego ją to spotkało i tak by nic nie zmieniło, domyślałem się również, że użalanie się nad jej osóbką również nie przyniosłoby pozytywnych skutków. Dlatego bez słów podszedłem do córki i przytuliłem ją mocno do siebie. Sarada się nie upierała, chyba sama osądziła, że owe poczynania wyjdą na lepiej.
Jak niegdyś jej matkę, trzymałem mocno córkę w swoich ramionach, obawiając się, że nigdy już do tego nie dojdzie. Nie potrafiłem nic z siebie wydusić. Cisza, która między nami nastała, ciągnęła się niewyobrażalnie. Ani ja, ani Sarada nie mieliśmy nic do dodania. Oczywiście znałem tę chorobę. Nie musiała mi nic tłumaczyć, w Berlinie spotykałem się z wieloma takimi przypadkami. Mimo wszystko nie potrafiłem znieść myśli, że akurat ona również musiała na nią cierpieć.
Próbowałem odepchnąć złe myśli i zastąpić je pozytywniejszymi, niestety nie okazywało się to takie proste, jakby się mogło wydawać. Sarada nie przeciwstawiała się mojemu mocnemu uściskowi, ja również, przyznam, czułem się dzięki niemu lepiej. Pierwszy raz, od bardzo dawna miałem się lepiej. Mimo iż odczuwałem powoli zmęczenie (w końcu posiadaliśmy nieprzespaną noc), chciałem, żeby owa chwila trwała wiecznie.
Nie znałem Sarady długo, ba przez trzynaście lat nie wiedziałem o jej istnieniu, mimo wszystko z pewnością pozostanie malutką częścią mojego serca. Nie potrafiłem dosłownie stwierdzić, czy kochałem ją jako córkę, w końcu spędziliśmy za mało czasu. Nie brałem udziału w jej dorastaniu, najpiękniejsze lata i tak mnie ominęły.
Jeśliby jednak ktokolwiek zadał mi pytanie, kim jest dla mnie Sarada, bez zastanowienia odpowiedziałbym z dumą, że moim kochanym dzieckiem.



~*~


— Jestem nikim!
Zawodzenie Sakury niosło się po całym domu. Z pewnością, jeśli ktoś przechodził chodnikiem, również mógł usłyszeć jej głos. Nie uciszałem jej jednak, brat z rodzicami pojechali - jak co weekend -  do domu letniskowego w górach. Mieliśmy wtedy całkowita prywatność i za każdym razem, gdy rozpoczynała się sobota, Sakura o dwunastej czekała pod drzwiami. Wtedy nie było inaczej, tylko z jednym małym szczegółem. Zjawiła się cala zapłakana.
— Co się stało? — zapytałem, obejmując ją wokół bioder i prowadząc schodami na górę, do mojego pokoju. Nie chciała na początku powiedzieć, dopóki nie znaleźliśmy się bezpiecznie oddaleni od całego świata.
Sakura usiadła ciężko na łóżku, wpatrując się w swoje dłonie. Przez głowę przelatywały mi przeróżne scenariusze, co mogła uczynić. Zapewne, z reszta jak zwykle chodziło o rodzinę. Więc nietrudno było się domyśleć, jakie wydarzenia miały dzisiaj rano miejsce. Jednak czekałem spokojnie, opierając się o drzwi i świdrując jej piękną osobowość wzrokiem. Ta kobieta odmieniła moje życie na lepsze. Codziennie, gdy się budziłem, miałem motywację, aby cokolwiek uczynić. Pochodziliśmy z różnych pozycji społecznych, mimo wszystko jeszcze wtedy wydawało mi się, że rozumieliśmy siebie, jak nikt inny.
W końcu Haruno delikatnie się uspokoiła, podciągnę głośno nosem i mocno zacisnęła dłonie na pościeli.
— Uważasz, że dzieci zawsze okazują się, jak ich rodzice?
Pytanie dziewczyny mnie zaniepokoiło. Czyżby Sakura uczyniła coś złego? Jej ojciec był pijakiem i zmarł, kiedy była w ostatniej klasie gimnazjum. Po całym incydencie i matka poczęła upajać się procentami, nie mogąc poukładać na nowo życia.
— A czy ja jestem taki, jak moi? — odpowiedziałem spokojnie pytaniem na pytanie.
Dziewczyna spuściła głowę, poczynając się trząść. Wtedy zrozumiałem, że było jeszcze gorzej niźli mogłoby się wydawać. Podszedłem do niej i klękając na kolana, delikatnie położyłem swoje dłonie na jej.
— Ty jesteś idealny — wychlipała. — Za dobry dla mnie. Nie zasługujesz na taką dziewczynę!
— Co ty wygadujesz! — oburzyłem się.
Poczułem delikatny pocałunek na czole. Zszokowany podniosłem wzrok.
— Za co mnie tak kochasz?
Nienawidziłem być postawionym pod ścianą. A jeszcze bardziej nie znosiłem, gdy wątpiła w siebie. Dlatego usiadłem koło niej i bez pytania zanurzyliśmy się w głęboki pocałunku. Myślałem, że będzie się upierać, mimo wszystko pozwoliła na wszystko. Przycisnąłem Sakurę bliżej siebie, przy tym wbijając się w nią mocniej. Nasze języki tańczyły namiętnie, a ja pragnąłem, aby jej usta należały do mnie na wieki.
Kocha się za nic. Nie istnieje żaden powód do miłości — wyrecytowałem Coelha, przypominając sobie owe słowa, kiedy na pewnej Wigilii, moja kuzynka spuszczała się na samą wzmiankę o Paulo.  
Sakura zachichotała cichutko.
— Nie udawaj poety. Nie pasuje to do ciebie.
Ocieraliśmy się nosami, czując swoją bliskość. Nie chciałem by cokolwiek mówiła. Miałem w dupie jej problemy, chciałem żeby w końcu zrozumiała, że nie ważne co uczyni, będzie zawsze należeć do mojego serca.
— Sasuke zrobiłam coś złego — szeptała, jednak już nie tak smutnym tonem. Oparła się o moją pierś, wsłuchując się w bicie serca.  
— Nie wierzę.
Cmoknęła mnie w szyję.
— Uderzyłam matkę…
Automatycznie odepchnąłem ją od siebie.
— Co zrobiłaś?!
— Przez przypadek! Nie chciałam tego…
Nie miała już sił płakać. Widziałem po jej minie, że nie była dumna ze swojego czynu. Jednak mimo wszystko uczyniła, co uczyniła.
— Jak do tego doszło Sakura. — Ton ze spokojnego, zamienił się w ochrypły i cierpki. Widziałem jak dziewczyna się wzdrygnęła.
— Znowu się upiła… nie mogłam tego znieść… zaczęła mnie wyzywać, że jestem czymś najgorszym, co przydarzyło jej się w życiu.
W tym momencie nie wytrzymała. Łzy ściekały po jej twarzy, tworząc brzydkie plamy na szarej koszulce.
— Że kiedy odszedł jej mąż, sama dałaby radę spokojnie o siebie zadbać. Ale utrzymywanie siedemnastolatki ją przerosło! — W tym momencie Haruno już krzyczała. Jeżeli istniał ktoś, kogo bardziej nienawidziłem niż swojej rodziny, to była tą osobą matka Sakury. — Złapała mnie za ramię i zaczęła mną szarpać, wrzeszcząc, że mam wypierdalać z tego domu. Ja wiem, że była nietrzeźwa! Że nie zdawała sobie sprawy z tego co mówi! Doskonale zdawałam sobie sprawę, że mimo wszystko, wciąż kochała mojego ojca! — Położyła głowę na mym ramieniu. — Ale ja nie mogłam jej tego wybaczyć! Dla mojego dobra, powinna była dawno od tego psychola odejść! Dlatego nie wytrzymałam i żeby się uwolnić z całej siły pchnęłam ją w stronę ściany.
Delikatnie uszczypnąłem Sakurę, by nie kontynuowała. Nie musiałem wiedzieć, co wydarzyło się potem, ponieważ doskonale zdawałem sobie sprawę. Nie winiłem jej, sto razy wolałem bogatych, gburowatych, widzących tylko pieniądze w głowie rodziców. Głaskałem ją po plecach, próbując uspokoić. Nie cieszyłem się z tego, co uczyniła. Mimo wszystko nie powinna była pochylać się ku przemocy. Jednak nie mi było to oceniać.
— Jestem nikim!
Powinienem wtedy zaprzeczyć, jednak nie potrafiłem.
— Nie rób tego nigdy.
Chciałem brzmieć potulnie, jednak odpowiedziałem ponuro. Moja biedna Sakura nie mogła wyrosnąć na potwora, jak jej rodzice.
— Przyrzekam, że nie będę!
Pokiwałem głową.
— Niefajnie by było, gdyby kiedyś twoje dziecko podniosło na ciebie rękę, prawda?
Sakura nic wtedy nie powiedziała.


~*~



Zamrugałem oczami, odpychając od siebie nieprzyjemne wspomnienia. Zerknąłem na malutką Saradę, sprawdzając, czy aby na pewno dalej tkwiła we mnie wtulona. Wiedziałem, na czym polegał owy autyzm. Dzieci są nadpobudliwe i nie potrafią z reguły nad sobą zapanować. Więc dlaczego przypomniałem sobie historię, w której Sakura uderzyła swoją matkę? Córka, mimo iż wygląd odziedziczyła po mnie, z pewnością więcej miała w sobie Haruno. Ta sama sytuacja, bez mężczyzny - moja ex musi jakoś utrzymać dziecko. Tylko z małą różnicą, Sarada nie posiadała rodziców pijaków.
Nie chciałem wnikać, jednak musiałem wiedzieć. Powinienem zdawać sobie sprawę ze stosunków praktycznie mojej rodziny. Nasza historia nabierała obrotów, serce poczynało mi bić na samą myśl o tym, kiedy Sakura zrozumie, że Sarada jest u mnie. Przejechałem kciukiem po jej czole i uśmiechnąłem się delikatnie.
— Nie masz wyrzutów sumienia?
Nie pragnąłem brzmieć niemiło, mimo wszystko zdawałem sobie sprawę, że Sarada wyczuła, o co naprawdę mi chodziło. Automatycznie się ode mnie odsunęła i zmarszczyła równe brwi.
— Zasłużyła na to — stwierdziła, bez żadnego zastanowienia.
Nie winiłem jej za brak współczucia. W końcu wkraczała w okres dojrzewania, rozpoczynały się powolutku pierwsze bunty. Sakura nie zgadzała się ze swoim położeniem w społeczeństwie, ja z zamiłowaniem rodziny do pieniędzy, tak ona nie mogła znieść myśli, że jej rodzina była rozbita.
— Każdy popełnia błędy…
— Nie rozumiesz! Ona zrobiła ich znacznie więcej!
Zamarłem.
— Co masz na myśli?
Sarada odwróciła wzrok w inną stronę.
— Wszystko — wychrypiała. Wiedziałem, że nie miało sensu dalsze naciskanie. Westchnąłem cicho i złapałem ją za ramiona.
— Czy ty miewasz te… jak to nazwać…
— Ataki? — dokończyła szybko.
Pokiwałem głową.
— Otóż tak.
Sarada ponownie zamilkła na chwilę, jakby wertowała w głowie, co może wyjść na światło dzienne. Zerknęła na zegar, udając, że jest nim zainteresowana. Jednak ja wiedziałem, że tak nie było.
— Czasami.
Nie musiała nic dodawać, jak wtedy, gdy Sakura nie odpowiedziała na moje pytanie, gdy zapytałem, czy chciałaby, aby jej własne dziecko kiedykolwiek ją uderzyło. Mimo, iż mogłem się mylić, czułem, że chociaż raz zapewne do tego doszło. Tylko różnice były diametralne. Stara Haruno biła pijaną, niemogącą poradzić sobie z samotnym życiem kobietą. Natomiast Sarada posiadała inne skłonności, co do tego. Po prostu nie umiała nad sobą zapanować.
I w tym momencie ponownie zrobiło mi się ich obu żal.
Czułem się, jakbym balansował pomiędzy dwoma najważniejszymi kobietami w moim życiu. Sakura z pewnością zrozumiała, co musiała odczuwać wtedy jej matka, a biednej Saradzie było zapewne po prostu wstyd. Mało tego, mnie przy tym nie było, a z pewnością potrzebowały wsparcia.
Przegryzłem wargę, szepcząc ciche kurwa.
— Przepraszam…
Słowa dziewczyny przywróciły mnie do rzeczywistości.
— Chyba nie mnie powinnaś…
Uniosła rękę do góry, ponownie mi przerywając.
— Ciebie za to, że musisz mieć takie dziecko.
Sasuke zrobiłam coś złego.
Uderzyłam matkę…
Uważasz, że dzieci zawsze okazują się, jak ich rodzice?
Jestem nikim!
Chwyciłem się za głowę, nie potrafiąc znieść obecnej sytuacji. Jakbym znalazł się w jakiejś czasoprzestrzeni bez wyjścia. Obie użalały się nad sobą, obie nie potrafiły być wobec siebie szczere. I na obuch mi kurewsko zależało.
Nie chciałem niszczyć tych pięknych chwil z Saradą, dlatego delikatnie starałem się uspokoić. Nie powinna była wypowiadać takich słów. Nigdy, a to prze nigdy nie będę się wstydził, że posiadam chorą córkę. Dlatego, żeby uspokoić nieco atmosferę, spróbowałem ponownie udać wspaniałego ojca.
— Masz może ochotę na naleśniki? — Wymusiłem na sobie najszerszy uśmiech, na jaki mnie było stać. — Moja ty nieidealna?
Sarada załapała intencje i również jej warki uniosły się ku górze. Pierwsza skierowała się w stronę kuchni, gdy ozwało się głośne pukanie do drzwi. Zmarszczyłem brwi, lekko się obawiając, kto może się za nimi znajdować. Młoda posłała mi przerażone spojrzenie, jakby odgadła, kto na nas czyhał. Dlatego skierowałem się w stronę odgłosów i przekręcając klucz, jednocześnie drugą ręką szybko pociągnąłem za klamkę.
Wziąłem głęboki oddech, przygotowując się na ponowne spotkanie, gdy nagle moim oczom ukazał się nikt inny, jak Hidan. Tylko nawet jego pojawienie się o tej porze, nie wskazywało na nic dobrego.
Mężczyzna szybko wparował do mieszkania. Na jego czole, pomimo panującego chłodu na zewnątrz, dało się ujrzeć wielkie krople potu. Otarł je szybko dłonią i spojrzał skacowanym wzrokiem w stronę przestraszonej Sarady.
— Ona wie — wybełkotał na wydechu. Klatka unosiła mu się w zatrważającym tempie. — Że odebrałem telefon od tej jej pizdniętej przyjaciółeczki!
Nigdy nie miałem takiej ochoty, aby go zamordować, jak wtedy. Jednak nim zdążyłem zareagować, drzwi wejściowe ponownie się otworzyły z hukiem. Odwróciłem spanikowany wzrok, jednak to co ujrzałem, przeszło wszelkie wyobrażenia.
Nie przeraził mnie o tyle widok zdenerwowanej Sakury z Ino, co dwóch policjantów, wkraczających do mojego azylu.




SAKURA



— Mamo przestań!
Byłam głucha na dźwięk mojego dziecka. Nawet nie spojrzałam na tych debili, to znaczy na Sasuke i Hidana. Wparowałam za funkcjonariuszami do mieszkania i szybko pobiegłam w stronę Sarady. Chwyciłam córkę w ramiona, nie zważając na jej sprzeciwy.
Odnalazłam ją.
W końcu mogłam być spokojna.
Rzuciłam oskarżycielski wzrok w stronę zdekoncentrowanych mężczyzn. Byli za bardzo przejęci policjantami, którzy pojawili się u ich stóp. Ino natomiast zaciekle miotała w ich stronę obelgi.
Ja natomiast czułam się, jakby mnie ktoś wrzucił do oceanu. Zapanowała wokół cisza, a odmęty coraz bardziej spuszczały mnie na dno. Mocniej ścisnęłam tułów Sarady i poczęłam płakać jak dziecko przy tych wszystkich dorosłych ludziach. Nawet córka wydawała się bardziej oburzona niż przestraszona. Miałam to jednak w dalekim poważaniu. Przez pewien czas wydawało mi się, że wszystko zostało mi odebrane. Nie zniosłabym utraty Sarady.
Zwróciłam uwagę, że Sasuke słuchał oskarżenia, jednak jednym okiem nas obserwował. Nie potrafiłam wyczytać, o czym myślał, z pewnością jednak mnie nie pochwalał. Jego wzrok padł na mnie niczym spuszczona gilotyna. Nie wiem czego się dowiedział od Saradki, mogłam jednak być pewna, że nasze stosunki popadały w coraz większą nienawiść.
Dlaczego pozwolił jej tu zostać!
Dlaczego nie zaprowadził jej z powrotem do domu!
Tyle pytań cisnęło mi się na język, mimo tego nie potrafiłam ich wypuścić na światło dzienne. To mojego byłego kochanka policja zakuwała w kajdany i wynosiła na przesłuchanie. To dało się słyszeć sprzeciwy naszego dziecka. To Hidan wyruszył za przyjacielem, by go wspierać.
Ponownie wygrałam. Odzyskałam Saradę, może nawet uda mi się spowodować, aby Uchiha już nigdy nie wtrącił się w nasze życie, żeby dał nam spokój, abyśmy mogły zacząć wszystko od nowa.
To dlaczego, mimo wszystko, w owym momencie poczułam się kurewsko winna?




~*~



Tłum na korytarzu doprowadzał mnie o mdłości. Nienawidziłam tej szkoły i tego świata. A najbardziej ze wszystkiego, rzygałam na samą myśl o samej sobie. Dlaczego zawsze musiałam być najgorsza we wszystkim? Nie grzeszyłam wyglądem ani inteligencją. Większość uczniów patrzyła na mnie, jak na kogoś gorszego. Wiecznie wyśmiewana przez los, wiecznie potępiana przez świat. Taka właśnie byłam przez całe życie i w głębi duszy czułam, że tak pozostanie.
Niekończące się porażki.
Stałam z moją najlepszą przyjaciółką Ino przy ścianie i czekałyśmy, aż tłum delikatnie zmaleje. Owego dnia miałam bardzo zły nastrój, marzyłam tylko, aby rzucić się do łóżka i dzięki snu, zapomnieć o otaczającym mnie świecie. Niespodziewanie jednak, jeden z najprzystojniejszych mężczyzn wyłowił się z tłumu i począł kierować się w naszą stronę. Kątem oka zauważyłam, jak Yamanaka delikatnie się rumieni.
No tak zapewne to do niej szedł.
Odwróciłam wzrok, nie posiadając na tyle odwagi, by spojrzeć Sasuke w oczy, gdy staną naprzeciwko nas. Wydawało mi się, że wszyscy na korytarzu umilkli, aby dosłyszeć ich rozmowę. W końcu każda nowa plotka była interesująca. A zwłaszcza jeśli w grę wchodzili Ino i Uchiha.
Wtedy jednak wszechświat zapragnął odwrócić role w inne strony.

— Hej Sakura. Wybrałabyś się ze mną na kawę po lekcjach?




OD AUTORA: Udało mi się napisać drugi rozdział w jednym miesiącu! We are the champions! Nie będę się rozpisywała zbyt długo, nie wiem kiedy zacznę pisać kolejną notkę, ale chciałabym, aby końcem stycznia najpóźniej się pojawiła. Zostały tylko 4 rozdziały i epilog :(. Dużym pocieszeniem jest jednak fakt, że będzie to pierwsza historia, którą dokończę. Mało tego Above ma już 100 stron w Wordzie! Jeszcze żadne opowiadanie tylko mi nie zajęło XD. Jak zawsze pragnę podziękować za miłe słowa, cenne rady, a przede wszystkim za to, że jesteście! Życzę wam Szczęśliwego Nowego Roku! Abyście przeżyli go cudownie, żeby był lepszy niż poprzednie <3 

6 komentarzy:

  1. Z każdym rozdziałem jestem coraz bardziej ciekawa zakończenia.

    Ta część wzbudziła we mnie falę emocji. I muszę szczerze przyznać, ze jestem ciekawa dalszej relacji Sasuke i Sarady. Natomiast coraz bardziej przeszkadza mi postać Sakury.

    Kiedy doszłam do przedostatniego akapitu, miałam wręcz ochotę, aby straciła wszelkie prawa do opieki i możliwość kontaktu.

    No ale nic, zobaczymy!

    Życzę Ci dużo weny i czasu na pisanie. Oby kolejny rozdział był szybko!

    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ah nienawiść czytelników do Sakury jest zamierzona ( chociaż lubię ją jako postać w Naruto). Cieszę się, że udało mi się wzbudzić w Tobie tę nienawiść :) Dziękuję ślicznie za komentarz!

      Mam nadzieję, że wena przyjdzie szybko XD

      Usuń
  2. Ooo, nowy rozdział, jak miło <3
    Jedno zdanie mnie zastanowiło - "Zniósłbym wszystko, ale nie fakt, iż moja córka była chora. I to na autyzm." To nie miał być zespół Aspergera? To chyba nie jest jedno i to samo? :D
    Ale ogólnie rozdział strasznie mi się podobał. Robi się coraz ciekawiej. Tylko wkurza mnie zachowanie Sakury. No, ale może jeszcze się wyjaśni :)

    Czekam na następny <3
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana Banshee niestety Asperger jest uznawany za lekką odmianę autyzmu :( ale na szczęście nie pod względem choroby psychicznej. Hahaha kolejna w teamie nienawidzę Sakurę XD. Dziękuję za komentarz <3!

      Usuń
  3. Po tym rozziale, znienawidziłam Sakurę. >.< Ona nie zachowuje się jak dorosła rozwazna kobieta, tylko jak jakaś furiatka. xD
    Nie da sobie nic przetłumaczyć, a Sasuke uważa za największe zło. Co za babsztyl.
    Ale widać, że w młodości też miała już charakterek. Chociaż nie wiem czemu, ale po retrospekcjach nabrałam wrażenia, że Sakura też jest chora na zespół Aspergera. xD
    A Sasuke mi żal, po prostu. :c

    P.S Zapraszam do mnie na nowego bloga!
    www.saisho-no-yuki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Furiata to za mało powiedziane XD. Też nie rozumiem, jakim cudem Sasuke mógł ją pokochać. Faceci są ślepi i głupi [*]. Oczywiście, że jak będę miała czas przysiąść do blogów, to bez zastanowienia wpadnę do Ciebie ;*.
      Dziękuję!

      Usuń