SAKURA
— Sakura, zaczekaj!
Jego głos brzmiał mi w
głowie, niczym Adonis, który próbował zatrzymać swoją Afrodytę. Jednak bogini
piękna różniła się wszystkim ode mnie, abstrahując oczywiście od wyglądu. Nie
posiadałam tyle pewności siebie i obawiałam się odrzucenia. Niczym psychiczna,
młoda dziewczyna wiedziałam, że nie mogłam do tego dopuścić. Niejedna by mnie
zabiła, za to, co pragnęłam uczynić, ale ja wiedziałam, że tak musiało być.
Nie mogłam pozwolić,
aby Sasuke Uchicha, najprzystojniejszy chłopak, jaki kiedykolwiek urodził się
na świecie, zbliżył się do mnie ponownie.
Jesteś kretynką,
brzmiał głos w mojej głowie. Nie mylił się. Byłam idiotką dopuszczając go do
siebie, doskonale wiedząc, jak mogła się ta znajomość zakończyć.
— Proszę!
Nie potrafiłam znieść
jego błagania. Ale również sprostanie całej sytuacji należało do uciążliwych.
Moje życie należało do wyjątkowo nudnych, wychodziłam tylko z Ino, rzadko
kiedykolwiek miałam styczność z innymi ludźmi. A wyjawienie swoich uczuć przez urodziwego chłopaka ze szkoły niespodziewanie obróciło mój świat o sto
osiemdziesiąt stopni.
— Sakura, dlaczego tego
nie rozumiesz? — Sasuke dogonił mnie i łapiąc za rękę, zmusił do zatrzymania. —
Czy to takie trudne do pojęcia?
Wpatrywałam się w
trawnik miejskiego parku. Wiedziałam, że gdybym spojrzała mu w oczy, zraniłabym
go.
— Kocham cię.
Nie wypowiadaj tego
słowa!
Nie!
Nie wolno!
Uścisnęłam mocno jego
dłoń, czując szorstkość naszych skór. Byłam głupia. Jak każda, młoda
dziewczyna, pragnęłam adoracji i uwielbienia, a gdy pojawiła się jak grom z
nieba, jedyne czego żądałam, to zakopania się pod ziemię.
Chłodny, kwietniowy
wiatr owiał nasze rozczochrane włosy. Cały park był pusty, tylko od czasu do
czasu dało się usłyszeć krakanie wron. Staliśmy tak, niczym w jakimś dramacie.
On oczekiwał czegoś więcej, a ja natomiast chciałam o wszystkim zapomnieć.
— Nie wiem co się stało
— kontynuował, napawając się złudną nadzieją. — Myślałem, że to tylko zwykłe
zauroczenie.
Proszę, przestań.
— Sakura, jesteś
dziewczyną, do której czuję coś więcej.
Zmusiłam się, aby
podnieść wzrok. Brnęliśmy w to za daleko.
— Ocaliłaś mnie.
Rozszerzyłam usta i
automatycznie puściłam jego dłoń. Ja? Uratowałam go? Przed czym?
Wiedziałam, że nie
kłamał. Umiałam czytać z oczów Sasuke, jak nikt inny.
— Co masz na myśli —
wyszeptałam delikatnie.
— Dzięki tobie potrafię
być lepszym człowiekiem.
Kula ziemska
natychmiast się zatrzymała. Cały świat spowił nagły sen, tylko pozostawiając
naszą dwójkę przy życiu. Właśnie tak się czułam, w owej chwili.
Magicznie.
— Co ty wygadujesz… —
Nie potrafiłam dopuścić do siebie tych słów. Brzmiały niedorzecznie!
Sasuke lśnił aurą
doskonałości, przyćmiewającą moje jestestwo. Był młodym, osiemnastoletnim
chłopakiem. Wygadywał bzdury, uratowałam go przed niczym. Dziewczyna z nizin
społecznych potrafiła tylko spuszczać na dno.
— Wysłuchaj mnie, a
potem zrobisz co zechcesz. — Brzmiał stanowczo i pociągająco. Podparłam się pod
boki, dając znać, że czekam. Sasuke wziął głęboki wdech i począł mówić:
— Myślałem, że będzie
to tylko dobra zabawa. — Dobrał te słowa w taki sposób, ze żyłka poczęła mi
powoli pulsować w głowie. Jednak dałam mu szansę. — Chciałem uczynić coś dobrego. Zabrzmi dziwnie, ale naprawdę miałem dość
swoich rodziców i liczących się dla nich tylko pieniędzy.
— Ciekawe — skwitowałam
sarkastycznie. — Uważam, że ludzie z różnych poziomów nie powinni się ze sobą
łączyć.
Podniósł zawadiacko
brew.
— Czyżby?
— Masz coś jeszcze do
dodania?
Kiwnął głową.
— Chcę się wyspowiadać.
— Nie jestem kapłanem.
— Ale cię lubię.
Mimowolnie się
uśmiechnęłam.
— Myślałem, że czyniąc
dobre uczynki wobec ciebie, odkupię swoją duszę. Nienawidziłem należeć do
nieszczęśliwych bogaczy. Chciałem dać wszystko potrzebującym.
— Nie wymagam pomocy.
— Nie kłam. —Przerwał
mi. — Jednak chyba się przeliczyłem, ponieważ pokochałem cię Sakura.
Zamarłam. Owiało mnie
przyjemne uczucie, które towarzyszy każdej dziewczynie w podobnych chwilach.
Sasuke stał przede mną i wwiercał się we mnie tymi pięknymi, hipnotyzującymi
oczami.
— Za co? — Nie chciałam
dać za wygraną.
— Za nic. Po prostu…
Serce poczęło mi bić
jak szalone.
— … Czuję się
szczęśliwy w twoim towarzystwie.
I chyba w tym momencie
mój mur runą. Jego kawałki odpadały coraz szybciej, roztrzaskując się w
zawrotnym tempie. Nikt nie powiedział mi tak prostych, ale zarazem najpiękniejszych
słów. Wiedziałam, że Uchiha się nie starał, przedstawiał to, co czuł. Tak jak nie
moją winą było miejsce urodzenia w patologicznej rodzinie, tak wybór jego
serca. Nie potrafiłam go zranić, ani stwierdzić, że jego słowa nic mnie nie
obchodzą.
Nie dopuszczałam do
siebie uczuć Sasuke, ponieważ uważałam, że nie możemy razem istnieć.
Przeczuwałam od początku pierwszego wyjścia, iż nasza relacja nie doprowadzi do
niczego dobrego. Otóż nie byłam pewna, czy potrafiłam dosłownie kochać.
Cieszyłam się, że ktoś zwrócił na mnie uwagę, jednak nigdy nie odczuwałam do
niego tego, o czym piszą w książkach i co pokazują w filmach.
Teraz jednak było
inaczej. Skradł moje serce tymi zwykłymi słowami, napawającymi moje jestestwo
szczęściem.
Wtedy wierzyłam, że
Sasuke mi je zapewni.
— I tyle? — zapytałam
zdawkowo.
Chłopaka opuszczała
powoli pewność siebie. Widocznie pierwszy raz wyjawił kobiecie swoje uczucia.
— Skończyłem się
spowiadać.
Słodkim okazało się
jego zakłopotanie. Teraz wszystko zależało ode mnie. Czy przyjmę jego uczucia,
czy spale doszczętnie.
Nie musiałam się
zastanawiać. Podczas naszych wyjść, jakie zdążyliśmy odbyć, już wtedy czułam,
że on nie udaje. Że naprawdę przy mnie jest sobą. Może dlatego wtedy zrobiłam
to. Bez jakiejkolwiek racjonalnej myśli, która kiedyś może nas rozdzielić.
Objęłam jego policzki w
moje drobne, zimne dłonie i bez roztropności złożyłam pocałunek na bladych
wargach.
~*~
Obudziłam się, niczym
rażona piorunem i spoglądnęłam na zegarek. Wskazówki ukazywały szóstą rano. Za
wcześnie, aby obudzić Saradę do szkoły, jednak wiedziałam, że nie usnę. Sen,
który objawił mi się nad ranem okazał się niechcianym koszmarem, od którego
pragnęłam się uwolnić. Dlaczego śnił mi się pierwszy pocałunek z Sasuke? Czy to
był jakiś znak? Nie potrafiłam odpowiedzieć sobie na te pytanie, jednak byłam
pewna, że przypadkowo nie ukazał mi się podczas nocy.
Podniosłam się z łóżka
i podeszłam do okna spoglądając na puste ulice. Nigdy nie zapomniałam tego
dnia, w którym rozpoczęła się nasza przygoda. Uśmiechnęłam się mimowolnie,
ponieważ Uchiha naprawdę wspaniale całował. Fala ciepła, która wtedy mnie
wypełniała, delikatnie ukłuła moje serce w owym momencie. Byliśmy wtedy młodzi
i niewinni. A przede wszystkim potrzebujący siebie nawzajem.
Szybko wyszło na jaw,
że potrafiliśmy zrozumieć siebie idealnie. Niestety wszystko co dobre, kiedyś się kończy.
Parsknęłam do szyby i kręcąc głową ruszyłam w stronę pokoju córki. Nie powinnam
była zaprzątać sobie głowy bzdetami. Przeszłości nie można było przeżywać
ponownie, dlatego uczucie niewidzialnych warg Sasuke na moich czmychnęło tak
szybko, jak się pojawiło.
Teraz pojawiał się kolejny,
poważniejszy problem. Saradzie z pewnością przeszedł szał, jednak nie
zapomniała o wcześniejszej awanturze. Mimo wszystko musiałam chociaż spoglądnąć
na jej buźkę. Na pewno będzie udawała, że śpi za mocno, mimo wszystko sam dotyk
mnie zadowoli. Bowiem przez pół wczorajszego dnia kurewsko żałowałam, że nie
załatwiłam sprawy inaczej.
Zapukałam delikatnie do
drzwi, jednak jak się spodziewałam, nic nie usłyszałam. Wzięłam się szybko w
garść i wkroczyłam do celi lwa. Jednak automatycznie rozumiałam, co odczuwają
emeryci podczas zawału. Serce spowił mi niewidzialny ścisk i wszystko w pokoju
stało się jakby mniejsze.
Łóżko Sarady było
puste!
Starałam się opanować,
próbowałam spokojnie podejść do tematu. Jednak za chiny mi się nie udało.
Automatycznie, bez jakiegokolwiek zastanowienia skoczyłam po telefon i
zadzwoniłam po Ino. Prawdziwa i jedyna przyjaciółka na szczęście również nie
spała, więc zapewne ucieszyła się, gdy zobaczyła mój numer na wyświetlaczu
smartfona. Odebrała z zawrotną prędkością i jeszcze szybciej pojawiła się w
moim mieszkaniu.
— Jak to zniknęła? —
dopytywała się, oburzona.
— Sama chciałabym
wiedzieć! — wrzeszczałam, odchodząc od zmysłów. — Kto mógłby ją porwać?
Ino popatrzyła na mnie
zażenowana.
— Wydaje mi się, że
byłaby zdolna, żeby uciec.
Na dźwięk jej słów,
zawrzała mi krew.
— Myślisz, że byłaby
taka głupia?!
Blondynka podniosła
ręce do góry, w akcie pokoju.
— Spokojnie…
— Nie będę spokojna!
Odkąd pojawił się tutaj ten dupek, nic nie jest takie, jakie powinno!
I wtedy sama, nieświadomie,
dałam sobie odpowiedź. Ino podniosła jedną brew, łykając moje słowa.
— Sasuke — wysyczała.
Kiwnęłam głową.
— Myślisz, że on jest
sprawcą?
— Myślę, że może być z
tym jakoś powiązany.
Musiałam usiąść na
kanapie. Było mi tak słabo, że powoli przestawałam widzieć na oczy. Co on do
cholery znowu zrobił! Czym mu byłam winna?
— Dzwoniłaś na policję?
Rozszerzyłam oczy.
— Mam pozwać ojca
Sarady? Przecież ona w ogóle już do mnie nie wróci!
Ino skrzyżowała
ramiona.
— Nie byłabym tego taka
pewna. Może jak Sasuke zobaczy, że sprawa jest poważna, trochę się uspokoi.
— No nie wiem…
Nie byłam do końca
przekonana. Chciałam tylko dostać Saradę z powrotem.
Podenerwowana ino
chwyciła za telefon i wybrała do kogoś numer. Dała na głośno mówiący i położyła
sprzęt na stoliku obok. Czekałyśmy chwilę, aż osoba po drugiej stronie
odbierze. Gdy usłyszałam głos, serce mi zamarło.
— Czego chcesz! —
Zachrypnięty Hidan chyba nie bardzo się ucieszył z powodu porannej
pobudki. — Nie mogłaś zadzwonić później?
Na twarzy Ino wyskoczył
sarkastyczny uśmiech.
— Wiesz cukiereczku, bo
zaszły pewne sprawy.
Nie miałam jak widzieć
miny Hidana, jednak wyobraziłam sobie, jak jego mięśnie drętwieją. Nie raz po
imprezach kończyli razem w łóżku. Nigdy nie ciągnęło ich do siebie pod względem
związku. Z resztą blondynka i tak posiadała męża i dzieci, mimo wszystko
przyjaciel Uchihy zawsze znajdował sposób, aby zakręcić się wokół Ino od czasu
do czasu. Wydawało mi się, że gdyby Ino odeszła od Saia, to żeby zaspokoić
ludzkie pragnienia, ponownie nie zawahałaby się nad wyborem Hidana.
— Nie mów tak do mnie.
— Przestanę, jeżeli nam
pomożesz.
— „Nam”, czyli?
— Mnie i Sakurze.
Przez chwilę odniosłam
wrażenie, że się rozłączył. Cisza, jaka zapadła po drugiej stronie poczęła mi
się nie podobać. Przyjaciółka spojrzała na mnie i kiwnęła głową, dając znać, że
myśli o tym samym. Hidan coś wiedział.
— Jeżeli natychmiast
nam nie powiesz, gdzie jest Sarada, to obiecuję, że ciebie pierwszego pozwę na
policję.
Ino potrafiła poważnie
się zaangażować w sprawę. Ja bym tylko lamentowała i odchodziła od zmysłów,
kiedy ona działa. A wyciągnięcie od Hidana wiadomości nigdy nie należało do
trudnych rzeczy. Gdy mężczyzna miał siedemnaście lat, pobił poważnie swojego
ojczyma, za co policja zamknęła go w izolatce na trzydzieści dwie godziny. Już
wtedy stwierdził, że nigdy nie chce trafić do pierdla.
— Uciekła z domu. — W
końcu zabrzmiał cichy głos. Rzuciłam oskarżycielski wzrok w stronę elektroniki.
— Chcesz mi wmówić, że
moja córka uciekła do tatusia? — Ostatnie słowa wypowiedziałam tak
sarkastycznie, że wyobraziłam sobie ponownie, jak przez ciało Hidana przechodzą
dreszcze.
— Szukała go.
— Skąd o tym wiesz? —
dopytywała Ino.
Hidan westchnął.
— Spotkałem ją w nocy w
centrum miasta. Nie mogłem jej tam zostawić, a gdy powiedziała, co tutaj robi…
— Zamiast zabrać ją z
powrotem do domu to zaprowadziłeś do Sasuke, idioto?!
— Otóż tak.
Wiedziałam, że gdyby
mężczyzna stał teraz przy nas, dostałby porządne lanie od Ino. On jednak chyba
stwierdził, że nie ma nic więcej do dodania i się automatycznie rozłączył.
Blondynka natomiast chwyciła telefon w dłonie i skwitowała:
— Dzwonię na policję.
~*~
Staliśmy na punkcie
widokowym, oglądając wieczorną panoramę Konohy. Nie o tyle zachwycałam się
widokiem miasta, co przyjemnym ciepłem okalającym moje ciało. Sasuke znajdował
się za mną, przytulając tak mocno, jakby martwił się, że mogę w każdej chwili
zniknąć. Nie przeszkadzało mi to oczywiście, lubiłam upajać się zapachem jego
perfum.
Poprawiłam koka,
sterczącego na mojej głowie i odwróciłam się w jego stronę. Dumnie spoglądał na
znajdujący się przed nami widok. Konoha nie należała do pięknych miast, jednak
z tego miejsca, widząc chowające się za oświetlonymi budynkami słońce, każdy
zapominał o rzeczywistości. Ja nie potrzebowałam takich atrakcji, wystarczyło,
że miałam go przy sobie, a cały świat stawał w miejscu.
Po paru minutach w
końcu zwrócił na mnie uwagę i namiętnie pocałował. Jego dłonie powędrowały po
moich mokrych plecach, delikatnie drapiąc skórę. Jęknęłam cichutko, popadając w
otchłań. Nasze ciała przykleiły się do siebie, nie zważając na nic. Na
szczęście tego wieczoru byliśmy tu sami.
Złączyłam nogi,
starając się opanować.
Nie tutaj.
Nie teraz.
Jednak nie mogłam się
powstrzymać. Z resztą, Sasuke również.
Poczęliśmy się o siebie
ocierać, aż w końcu poczułam jego palce w sobie. Uchiha nigdy w tych sprawach
nie okazywał się delikatny, a teraz napierając mocniej, wypełnił moje ciało
euforią. Ugryzłam jego szyję, słysząc jak sam poczyna dyszeć.
I jakby nic, skończyliśmy
nago na jedynym punkcie widokowym Konohy, kochając się mocno, jakbyśmy już
nigdy nie mieli okazji tego uczynić.
SASUKE
Co mi się jeszcze
przytrafi w życiu?
Może potajemnie rozwija
się gdzieś w moim ciele nowotwór?
A może zaraz dostanę
wiadomość, że moja firma skapitulowała?
Tkwiłem niczym w
transie, przechylając się delikatnie do tyłu. Słowa, które przetwarzałem, nie
mieściły mi się w głowie. Zniósłbym wszystko, ale nie fakt, iż moja córka była
chora. I to na autyzm.
Nie chciałem patrzeć na
Saradę, mój wzrok by tylko ją zranił. Jednak burza emocji poczynała rozsadzać
moje ciało. Pytanie, dlaczego ją to spotkało i tak by nic nie zmieniło,
domyślałem się również, że użalanie się nad jej osóbką również nie przyniosłoby
pozytywnych skutków. Dlatego bez słów podszedłem do córki i przytuliłem ją
mocno do siebie. Sarada się nie upierała, chyba sama osądziła, że owe
poczynania wyjdą na lepiej.
Jak niegdyś jej matkę,
trzymałem mocno córkę w swoich ramionach, obawiając się, że nigdy już do tego
nie dojdzie. Nie potrafiłem nic z siebie wydusić. Cisza, która między nami
nastała, ciągnęła się niewyobrażalnie. Ani ja, ani Sarada nie mieliśmy nic do
dodania. Oczywiście znałem tę chorobę. Nie musiała mi nic tłumaczyć, w Berlinie
spotykałem się z wieloma takimi przypadkami. Mimo wszystko nie potrafiłem
znieść myśli, że akurat ona również musiała na nią cierpieć.
Próbowałem odepchnąć
złe myśli i zastąpić je pozytywniejszymi, niestety nie okazywało się to takie proste, jakby się mogło wydawać. Sarada nie przeciwstawiała się mojemu mocnemu
uściskowi, ja również, przyznam, czułem się dzięki niemu lepiej. Pierwszy raz,
od bardzo dawna miałem się lepiej. Mimo iż odczuwałem powoli zmęczenie (w końcu
posiadaliśmy nieprzespaną noc), chciałem, żeby owa chwila trwała wiecznie.
Nie znałem Sarady
długo, ba przez trzynaście lat nie wiedziałem o jej istnieniu, mimo wszystko z
pewnością pozostanie malutką częścią mojego serca. Nie potrafiłem
dosłownie stwierdzić, czy kochałem ją jako córkę, w końcu spędziliśmy za mało
czasu. Nie brałem udziału w jej dorastaniu, najpiękniejsze lata i tak mnie
ominęły.
Jeśliby jednak
ktokolwiek zadał mi pytanie, kim jest dla mnie Sarada, bez zastanowienia
odpowiedziałbym z dumą, że moim kochanym dzieckiem.
~*~
— Jestem nikim!
Zawodzenie Sakury
niosło się po całym domu. Z pewnością, jeśli ktoś przechodził chodnikiem,
również mógł usłyszeć jej głos. Nie uciszałem jej jednak, brat z rodzicami
pojechali - jak co weekend - do domu
letniskowego w górach. Mieliśmy wtedy całkowita prywatność i za każdym razem,
gdy rozpoczynała się sobota, Sakura o dwunastej czekała pod drzwiami. Wtedy nie
było inaczej, tylko z jednym małym szczegółem. Zjawiła się cala zapłakana.
— Co się stało? —
zapytałem, obejmując ją wokół bioder i prowadząc schodami na górę, do mojego
pokoju. Nie chciała na początku powiedzieć, dopóki nie znaleźliśmy się
bezpiecznie oddaleni od całego świata.
Sakura usiadła ciężko
na łóżku, wpatrując się w swoje dłonie. Przez głowę przelatywały mi przeróżne
scenariusze, co mogła uczynić. Zapewne, z reszta jak zwykle chodziło o rodzinę.
Więc nietrudno było się domyśleć, jakie wydarzenia miały dzisiaj rano miejsce.
Jednak czekałem spokojnie, opierając się o drzwi i świdrując jej piękną
osobowość wzrokiem. Ta kobieta odmieniła moje życie na lepsze. Codziennie, gdy
się budziłem, miałem motywację, aby cokolwiek uczynić. Pochodziliśmy z różnych
pozycji społecznych, mimo wszystko jeszcze wtedy wydawało mi się, że
rozumieliśmy siebie, jak nikt inny.
W końcu Haruno
delikatnie się uspokoiła, podciągnę głośno nosem i mocno zacisnęła dłonie na
pościeli.
— Uważasz, że dzieci
zawsze okazują się, jak ich rodzice?
Pytanie dziewczyny mnie
zaniepokoiło. Czyżby Sakura uczyniła coś złego? Jej ojciec był pijakiem i zmarł, kiedy była w ostatniej klasie gimnazjum. Po całym incydencie i matka poczęła upajać się
procentami, nie mogąc poukładać na nowo życia.
— A czy ja jestem taki,
jak moi? — odpowiedziałem spokojnie pytaniem na pytanie.
Dziewczyna spuściła
głowę, poczynając się trząść. Wtedy zrozumiałem, że było jeszcze gorzej niźli
mogłoby się wydawać. Podszedłem do niej i klękając na kolana, delikatnie
położyłem swoje dłonie na jej.
— Ty jesteś idealny — wychlipała.
— Za dobry dla mnie. Nie zasługujesz na taką dziewczynę!
— Co ty wygadujesz! — oburzyłem
się.
Poczułem delikatny
pocałunek na czole. Zszokowany podniosłem wzrok.
— Za co mnie tak
kochasz?
Nienawidziłem być postawionym
pod ścianą. A jeszcze bardziej nie znosiłem, gdy wątpiła w siebie. Dlatego
usiadłem koło niej i bez pytania zanurzyliśmy się w głęboki pocałunku. Myślałem,
że będzie się upierać, mimo wszystko pozwoliła na wszystko. Przycisnąłem Sakurę
bliżej siebie, przy tym wbijając się w nią mocniej. Nasze języki tańczyły namiętnie, a ja pragnąłem, aby jej usta należały do mnie na wieki.
— Kocha się za nic. Nie istnieje żaden powód do miłości — wyrecytowałem
Coelha, przypominając sobie owe słowa, kiedy na pewnej Wigilii, moja kuzynka spuszczała
się na samą wzmiankę o Paulo.
Sakura zachichotała
cichutko.
— Nie udawaj poety. Nie
pasuje to do ciebie.
Ocieraliśmy się nosami,
czując swoją bliskość. Nie chciałem by cokolwiek mówiła. Miałem w dupie jej
problemy, chciałem żeby w końcu zrozumiała, że nie ważne co uczyni, będzie
zawsze należeć do mojego serca.
— Sasuke zrobiłam coś
złego — szeptała, jednak już nie tak smutnym tonem. Oparła się o moją pierś, wsłuchując
się w bicie serca.
— Nie wierzę.
Cmoknęła mnie w szyję.
— Uderzyłam matkę…
Automatycznie
odepchnąłem ją od siebie.
— Co zrobiłaś?!
— Przez przypadek! Nie
chciałam tego…
Nie miała już sił płakać.
Widziałem po jej minie, że nie była dumna ze swojego czynu. Jednak mimo
wszystko uczyniła, co uczyniła.
— Jak do tego doszło
Sakura. — Ton ze spokojnego, zamienił się w ochrypły i cierpki. Widziałem jak
dziewczyna się wzdrygnęła.
— Znowu się upiła… nie mogłam tego znieść… zaczęła mnie wyzywać, że jestem czymś najgorszym, co przydarzyło jej
się w życiu.
W tym momencie nie wytrzymała.
Łzy ściekały po jej twarzy, tworząc brzydkie plamy na szarej koszulce.
— Że kiedy odszedł jej
mąż, sama dałaby radę spokojnie o siebie zadbać. Ale utrzymywanie
siedemnastolatki ją przerosło! — W tym momencie Haruno już krzyczała. Jeżeli
istniał ktoś, kogo bardziej nienawidziłem niż swojej rodziny, to była tą osobą
matka Sakury. — Złapała mnie za ramię i zaczęła mną szarpać, wrzeszcząc, że mam
wypierdalać z tego domu. Ja wiem, że była nietrzeźwa! Że nie zdawała sobie
sprawy z tego co mówi! Doskonale zdawałam sobie sprawę, że mimo wszystko, wciąż kochała
mojego ojca! — Położyła głowę na mym ramieniu. — Ale ja nie mogłam jej tego wybaczyć!
Dla mojego dobra, powinna była dawno od tego psychola odejść! Dlatego nie wytrzymałam
i żeby się uwolnić z całej siły pchnęłam ją w stronę ściany.
Delikatnie uszczypnąłem
Sakurę, by nie kontynuowała. Nie musiałem wiedzieć, co wydarzyło się potem,
ponieważ doskonale zdawałem sobie sprawę. Nie winiłem jej, sto razy wolałem
bogatych, gburowatych, widzących tylko pieniądze w głowie rodziców. Głaskałem
ją po plecach, próbując uspokoić. Nie cieszyłem się z tego, co uczyniła. Mimo
wszystko nie powinna była pochylać się ku przemocy. Jednak nie mi było to oceniać.
— Jestem nikim!
Powinienem wtedy
zaprzeczyć, jednak nie potrafiłem.
— Nie rób tego nigdy.
Chciałem brzmieć
potulnie, jednak odpowiedziałem ponuro. Moja biedna Sakura nie mogła wyrosnąć na potwora, jak jej rodzice.
— Przyrzekam, że nie będę!
Pokiwałem głową.
— Niefajnie by było,
gdyby kiedyś twoje dziecko podniosło na ciebie rękę, prawda?
Sakura nic wtedy nie powiedziała.
~*~
Zamrugałem oczami,
odpychając od siebie nieprzyjemne wspomnienia. Zerknąłem na malutką Saradę,
sprawdzając, czy aby na pewno dalej tkwiła we mnie wtulona. Wiedziałem, na czym
polegał owy autyzm. Dzieci są nadpobudliwe i nie potrafią z reguły nad sobą zapanować.
Więc dlaczego przypomniałem sobie historię, w której Sakura uderzyła swoją
matkę? Córka, mimo iż wygląd odziedziczyła po mnie, z pewnością więcej miała w
sobie Haruno. Ta sama sytuacja, bez mężczyzny - moja ex musi jakoś utrzymać
dziecko. Tylko z małą różnicą, Sarada nie posiadała rodziców pijaków.
Nie chciałem wnikać,
jednak musiałem wiedzieć. Powinienem zdawać sobie sprawę ze stosunków
praktycznie mojej rodziny. Nasza historia nabierała obrotów, serce poczynało mi
bić na samą myśl o tym, kiedy Sakura zrozumie, że Sarada jest u mnie. Przejechałem
kciukiem po jej czole i uśmiechnąłem się delikatnie.
— Nie masz wyrzutów
sumienia?
Nie pragnąłem brzmieć
niemiło, mimo wszystko zdawałem sobie sprawę, że Sarada wyczuła, o co naprawdę mi
chodziło. Automatycznie się ode mnie odsunęła i zmarszczyła równe brwi.
— Zasłużyła na to —
stwierdziła, bez żadnego zastanowienia.
Nie winiłem jej za brak
współczucia. W końcu wkraczała w okres dojrzewania, rozpoczynały się powolutku
pierwsze bunty. Sakura nie zgadzała się ze swoim położeniem w społeczeństwie,
ja z zamiłowaniem rodziny do pieniędzy, tak ona nie mogła znieść myśli, że jej
rodzina była rozbita.
— Każdy popełnia błędy…
— Nie rozumiesz! Ona
zrobiła ich znacznie więcej!
Zamarłem.
— Co masz na myśli?
Sarada odwróciła wzrok
w inną stronę.
— Wszystko —
wychrypiała. Wiedziałem, że nie miało sensu dalsze naciskanie. Westchnąłem
cicho i złapałem ją za ramiona.
— Czy ty miewasz te…
jak to nazwać…
— Ataki? — dokończyła
szybko.
Pokiwałem głową.
— Otóż tak.
Sarada ponownie
zamilkła na chwilę, jakby wertowała w głowie, co może wyjść na światło dzienne.
Zerknęła na zegar, udając, że jest nim zainteresowana. Jednak ja wiedziałem, że
tak nie było.
— Czasami.
Nie musiała nic dodawać,
jak wtedy, gdy Sakura nie odpowiedziała na moje pytanie, gdy zapytałem, czy
chciałaby, aby jej własne dziecko kiedykolwiek ją uderzyło. Mimo, iż mogłem się
mylić, czułem, że chociaż raz zapewne do tego doszło. Tylko różnice były
diametralne. Stara Haruno biła pijaną, niemogącą poradzić sobie z samotnym
życiem kobietą. Natomiast Sarada posiadała inne skłonności, co do tego. Po prostu
nie umiała nad sobą zapanować.
I w tym momencie
ponownie zrobiło mi się ich obu żal.
Czułem się, jakbym
balansował pomiędzy dwoma najważniejszymi kobietami w moim życiu. Sakura z
pewnością zrozumiała, co musiała odczuwać wtedy jej matka, a biednej Saradzie było
zapewne po prostu wstyd. Mało tego, mnie przy tym nie było, a z pewnością
potrzebowały wsparcia.
Przegryzłem wargę, szepcząc ciche kurwa.
— Przepraszam…
Słowa dziewczyny przywróciły
mnie do rzeczywistości.
— Chyba nie mnie powinnaś…
Uniosła rękę do góry,
ponownie mi przerywając.
— Ciebie za to, że
musisz mieć takie dziecko.
Sasuke
zrobiłam coś złego.
Uderzyłam
matkę…
Uważasz,
że dzieci zawsze okazują się, jak ich rodzice?
Jestem
nikim!
Chwyciłem się za głowę,
nie potrafiąc znieść obecnej sytuacji. Jakbym znalazł się w jakiejś
czasoprzestrzeni bez wyjścia. Obie użalały się nad sobą, obie nie potrafiły być
wobec siebie szczere. I na obuch mi kurewsko zależało.
Nie chciałem niszczyć
tych pięknych chwil z Saradą, dlatego delikatnie starałem się uspokoić. Nie
powinna była wypowiadać takich słów. Nigdy, a to prze nigdy nie będę się
wstydził, że posiadam chorą córkę. Dlatego, żeby uspokoić nieco atmosferę, spróbowałem
ponownie udać wspaniałego ojca.
— Masz może ochotę na
naleśniki? — Wymusiłem na sobie najszerszy uśmiech, na jaki mnie było stać. —
Moja ty nieidealna?
Sarada załapała intencje
i również jej warki uniosły się ku górze. Pierwsza skierowała się w stronę
kuchni, gdy ozwało się głośne pukanie do drzwi. Zmarszczyłem brwi, lekko się
obawiając, kto może się za nimi znajdować. Młoda posłała mi przerażone
spojrzenie, jakby odgadła, kto na nas czyhał. Dlatego skierowałem się w stronę odgłosów
i przekręcając klucz, jednocześnie drugą ręką szybko pociągnąłem za klamkę.
Wziąłem głęboki oddech,
przygotowując się na ponowne spotkanie, gdy nagle moim oczom ukazał się nikt inny, jak Hidan. Tylko nawet jego pojawienie się o tej porze, nie wskazywało na
nic dobrego.
Mężczyzna szybko
wparował do mieszkania. Na jego czole, pomimo panującego chłodu na zewnątrz,
dało się ujrzeć wielkie krople potu. Otarł je szybko dłonią i spojrzał
skacowanym wzrokiem w stronę przestraszonej Sarady.
— Ona wie — wybełkotał na
wydechu. Klatka unosiła mu się w zatrważającym tempie. — Że odebrałem telefon
od tej jej pizdniętej przyjaciółeczki!
Nigdy nie miałem takiej
ochoty, aby go zamordować, jak wtedy. Jednak nim zdążyłem zareagować, drzwi wejściowe
ponownie się otworzyły z hukiem. Odwróciłem spanikowany wzrok, jednak to co ujrzałem,
przeszło wszelkie wyobrażenia.
Nie przeraził mnie o tyle
widok zdenerwowanej Sakury z Ino, co dwóch policjantów, wkraczających do mojego
azylu.
SAKURA
— Mamo przestań!
Byłam głucha na dźwięk mojego
dziecka. Nawet nie spojrzałam na tych debili, to znaczy na Sasuke i Hidana. Wparowałam za
funkcjonariuszami do mieszkania i szybko pobiegłam w stronę Sarady. Chwyciłam
córkę w ramiona, nie zważając na jej sprzeciwy.
Odnalazłam ją.
W końcu mogłam być
spokojna.
Rzuciłam oskarżycielski
wzrok w stronę zdekoncentrowanych mężczyzn. Byli za bardzo przejęci
policjantami, którzy pojawili się u ich stóp. Ino natomiast zaciekle miotała w
ich stronę obelgi.
Ja natomiast czułam się,
jakby mnie ktoś wrzucił do oceanu. Zapanowała wokół cisza, a odmęty coraz
bardziej spuszczały mnie na dno. Mocniej ścisnęłam tułów Sarady i poczęłam płakać
jak dziecko przy tych wszystkich dorosłych ludziach. Nawet córka wydawała się
bardziej oburzona niż przestraszona. Miałam to jednak w dalekim poważaniu.
Przez pewien czas wydawało mi się, że wszystko zostało mi odebrane. Nie
zniosłabym utraty Sarady.
Zwróciłam uwagę, że
Sasuke słuchał oskarżenia, jednak jednym okiem nas obserwował. Nie potrafiłam
wyczytać, o czym myślał, z pewnością jednak mnie nie pochwalał. Jego wzrok padł
na mnie niczym spuszczona gilotyna. Nie wiem czego się dowiedział od Saradki,
mogłam jednak być pewna, że nasze stosunki popadały w coraz większą nienawiść.
Dlaczego pozwolił jej
tu zostać!
Dlaczego nie zaprowadził
jej z powrotem do domu!
Tyle pytań cisnęło mi
się na język, mimo tego nie potrafiłam ich wypuścić na światło dzienne. To
mojego byłego kochanka policja zakuwała w kajdany i wynosiła na przesłuchanie. To
dało się słyszeć sprzeciwy naszego dziecka. To Hidan wyruszył za przyjacielem,
by go wspierać.
Ponownie wygrałam.
Odzyskałam Saradę, może nawet uda mi się spowodować, aby Uchiha już nigdy nie
wtrącił się w nasze życie, żeby dał nam spokój, abyśmy mogły zacząć wszystko od
nowa.
To dlaczego, mimo
wszystko, w owym momencie poczułam się kurewsko winna?
~*~
Tłum na korytarzu
doprowadzał mnie o mdłości. Nienawidziłam tej szkoły i tego świata. A
najbardziej ze wszystkiego, rzygałam na samą myśl o samej sobie. Dlaczego
zawsze musiałam być najgorsza we wszystkim? Nie grzeszyłam wyglądem ani inteligencją.
Większość uczniów patrzyła na mnie, jak na kogoś gorszego. Wiecznie wyśmiewana
przez los, wiecznie potępiana przez świat. Taka właśnie byłam przez całe życie
i w głębi duszy czułam, że tak pozostanie.
Niekończące się
porażki.
Stałam z moją najlepszą
przyjaciółką Ino przy ścianie i czekałyśmy, aż tłum delikatnie zmaleje. Owego
dnia miałam bardzo zły nastrój, marzyłam tylko, aby rzucić się do łóżka i
dzięki snu, zapomnieć o otaczającym mnie świecie. Niespodziewanie jednak, jeden
z najprzystojniejszych mężczyzn wyłowił się z tłumu i począł kierować się w
naszą stronę. Kątem oka zauważyłam, jak Yamanaka delikatnie się rumieni.
No tak zapewne to do
niej szedł.
Odwróciłam wzrok, nie
posiadając na tyle odwagi, by spojrzeć Sasuke w oczy, gdy staną naprzeciwko
nas. Wydawało mi się, że wszyscy na korytarzu umilkli, aby dosłyszeć ich rozmowę.
W końcu każda nowa plotka była interesująca. A zwłaszcza jeśli w grę wchodzili Ino
i Uchiha.
Wtedy jednak wszechświat
zapragnął odwrócić role w inne strony.
— Hej Sakura. Wybrałabyś
się ze mną na kawę po lekcjach?
OD AUTORA: Udało mi się napisać drugi rozdział w jednym miesiącu! We are the champions! Nie będę się rozpisywała zbyt długo, nie wiem kiedy zacznę pisać kolejną notkę, ale chciałabym, aby końcem stycznia najpóźniej się pojawiła. Zostały tylko 4 rozdziały i epilog :(. Dużym pocieszeniem jest jednak fakt, że będzie to pierwsza historia, którą dokończę. Mało tego Above ma już 100 stron w Wordzie! Jeszcze żadne opowiadanie tylko mi nie zajęło XD. Jak zawsze pragnę podziękować za miłe słowa, cenne rady, a przede wszystkim za to, że jesteście! Życzę wam Szczęśliwego Nowego Roku! Abyście przeżyli go cudownie, żeby był lepszy niż poprzednie <3
Z każdym rozdziałem jestem coraz bardziej ciekawa zakończenia.
OdpowiedzUsuńTa część wzbudziła we mnie falę emocji. I muszę szczerze przyznać, ze jestem ciekawa dalszej relacji Sasuke i Sarady. Natomiast coraz bardziej przeszkadza mi postać Sakury.
Kiedy doszłam do przedostatniego akapitu, miałam wręcz ochotę, aby straciła wszelkie prawa do opieki i możliwość kontaktu.
No ale nic, zobaczymy!
Życzę Ci dużo weny i czasu na pisanie. Oby kolejny rozdział był szybko!
Pozdrawiam <3
Ah nienawiść czytelników do Sakury jest zamierzona ( chociaż lubię ją jako postać w Naruto). Cieszę się, że udało mi się wzbudzić w Tobie tę nienawiść :) Dziękuję ślicznie za komentarz!
UsuńMam nadzieję, że wena przyjdzie szybko XD
Ooo, nowy rozdział, jak miło <3
OdpowiedzUsuńJedno zdanie mnie zastanowiło - "Zniósłbym wszystko, ale nie fakt, iż moja córka była chora. I to na autyzm." To nie miał być zespół Aspergera? To chyba nie jest jedno i to samo? :D
Ale ogólnie rozdział strasznie mi się podobał. Robi się coraz ciekawiej. Tylko wkurza mnie zachowanie Sakury. No, ale może jeszcze się wyjaśni :)
Czekam na następny <3
Pozdrawiam!
Kochana Banshee niestety Asperger jest uznawany za lekką odmianę autyzmu :( ale na szczęście nie pod względem choroby psychicznej. Hahaha kolejna w teamie nienawidzę Sakurę XD. Dziękuję za komentarz <3!
UsuńPo tym rozziale, znienawidziłam Sakurę. >.< Ona nie zachowuje się jak dorosła rozwazna kobieta, tylko jak jakaś furiatka. xD
OdpowiedzUsuńNie da sobie nic przetłumaczyć, a Sasuke uważa za największe zło. Co za babsztyl.
Ale widać, że w młodości też miała już charakterek. Chociaż nie wiem czemu, ale po retrospekcjach nabrałam wrażenia, że Sakura też jest chora na zespół Aspergera. xD
A Sasuke mi żal, po prostu. :c
P.S Zapraszam do mnie na nowego bloga!
www.saisho-no-yuki.blogspot.com
Furiata to za mało powiedziane XD. Też nie rozumiem, jakim cudem Sasuke mógł ją pokochać. Faceci są ślepi i głupi [*]. Oczywiście, że jak będę miała czas przysiąść do blogów, to bez zastanowienia wpadnę do Ciebie ;*.
UsuńDziękuję!