SASUKE
Przeróżne rzeczy
przytrafiały mi się w życiu. Zaczynając od dnia, w którym pudełko z moim
prezentem na gwiazdkę okazało się puste, kończąc na Hidanie stojącym w samym
środku nocy przed drzwiami do mieszkania, z moją córką u boku. Wtedy, to znaczy dawno
temu byłem rozczarowany, jakim cudem Mikołaj nie postarał się, aby nagroda za
przebyty grzecznie rok się ziściła. Teraz dawny przyjaciel pojawił się
niespodziewanie z czymś lepszym, niż owy prezent. Zjawił się z osobą, którą pragnąłem poznać, odkąd minąłem granice Japonii. Z osobą, dla
której przeleciałem setki kilometrów, i z którą zabroniła mi się widzieć była
kobieta.
Pomrugałem parę razy
powiekami, nie dowierzając. Na początku pomyślałem, że jestem jeszcze zaspany i
mam zwidy. Niestety im więcej upływało czasu, tym Sarada materializowała się
przede mną wyraźniej. Jej piękne, małe, odziedziczone po mnie czarne oczka
przewiercały mnie na wylot. Kiedy śnieg na jej kurtce począł się topić na
skutek ciepłego pomieszczenia, zauważyłem wtedy siny kolor jej warg.
— Wejdźcie — rzekłem
spokojnie, wpuszczając nieoczekiwanych gości do środka. Gdy Sarada zabrała się
za ściąganie kozaków, poczułem na ramieniu dłoń przyjaciela. Odwróciłem się
oskarżycielsko w jego stronę, ten tylko puścił mi zawadiacko oczko. — Miałem
rację, że jesteś najebany. — Skwitowałem i poszedłem do córeczki.
Uklęknąłem na jedno
kolano, nie bardzo wiedząc co robić. Nigdy nie miałem styczności z dziećmi, nie
wiedziałem nawet do czego powinienem zacząć na początek. Więc chwyciłem za
suwak jej kurtki i powoli począłem ją rozbierać. Widząc, że delikatnie się
trzęsie, wzdrygnąłem się na myśl jak musiała marznąć.
Oczywiście dalej byłem
w szoku. Miliony pytań nasuwało mi się na język, jednak moja podświadomość
podpowiadała mi, że lepiej będzie nie pytać się na samym początku. Bo w pewnym
sensie ucieszyłem się widząc Saradę. Po naszej ostatniej rozmowie długo
myślałem, czy dobrze uczyniłem wyjawiając jej kim tak naprawdę jestem. Była
tylko bezradnym owocem mojej jedynej prawdziwej miłości. Nie ona zawiniła, iż
jej życie się potoczyło właśnie w ten sposób. Dlatego wyciągnąłem powolutku
dłoń do przodu, a ona po paru sekundach wahania delikatnie ją uścisnęła.
— Usiądź na kanapie —
przerwałem, gdy poczułem chłód jej ręki. — Zaraz pogadamy.
Myślałem, że będzie
protestować, jednak posłusznie, niczym wyszkolony piesek, ruszyła w wyznaczonym
kierunku.
— Co tu się do cholery
wyprawia?! — zwróciłem się z pretensjami do Hidana. Mężczyzna wzruszył
ramionami, kompletnie nie zwracając uwagi na ton mojego głosu. Cały on… — Nie
masz mi nic do powiedzenia? — zapytałem cicho, żeby Sarada nie usłyszała naszej
rozmowy. Ten tylko wpatrywał się jak w debila.
— Znalazłem ją na ulicy
— wytłumaczył.
W owym momencie
zgłupiałem.
— Że co? Chcesz mi
powiedzieć, że spotkałeś moją córkę w środku nocy na mieście?!
Hidan przytaknął, a ja
ponownie poczułem się jak w wariatkowie. Byłem przekonany, że… że właśnie co? Nawet on nie byłby skłony do
abstrakcyjnych myśli, które poczęły nawiedzać mój umysł.
— Prosiła, żebym ją do ciebie
zaprowadził.
— I zrobiłeś to debilu!
— Sam protestowałem!
— Dlaczego nie zabrałeś jej z
powrotem do domu?
— Nie ustępowała!
— Uległeś trzynastoletniej
dziewczynce!
Hidan automatycznie
przyłożył palec do ust, a ja odwróciłem się w stronę salonu. Miałem
przeprowadzić tę rozmowę cicho i spokojnie. Natomiast wydarłem się tak głośno,
iż biedna musiała to usłyszeć. Wpatrywała się we mnie oczami pełnymi bólu.
Odniosła zapewne wrażenie, że jej tu nie chciałem. A było w rzeczywistości na
odwrót! Wiedziałem natomiast jakie przyniesie to ze sobą problemy.
Bez głębszego
zastanowienia skierowałem się w stronę dziewczynki. Ponownie przykucnąłem przed
nią i obserwując z dołu, przemówiłem:
— To prawda?
— Nie wierzysz mi?! — Dobiegł
mnie z tyłu oburzony głos Hidana. Zlekceważyłem jednak jego starania i
poświęciłem uwagę tylko Saradzie.
— To prawda? —
powtórzyłem pytanie.
Wydawała się inna niż
wtedy, gdy odprowadziłem ją do szkoły. To ona chciała przejąć inicjatywę,
teraz natomiast zachowywała się niczym przerażony kurczak. Nie wiem co tak
bardzo wpływało na stan jej obejścia, ale inaczej zapamiętałem nasze wspólne
dziecko.
— Słuchaj — zacząłem z
innej beczki. Czułem się dziwnie, niczym największy kretyn. Nigdy nie miałem
podejścia do młodszych, a w tym wypadku doszczętnie nie potrafiłem się
odnaleźć. — Naprawdę chciałaś mnie znaleźć?
— Tak — odpowiedziała cicho.
Myślałem, że ulga
przepełni moje ciało, gdy dowiem się prawdy. Sprawa przedstawiała się jednak
inaczej. Czyżby za bardzo przejęła się nowiną, którą się z nią podzieliłem?
— A nie mówiłem?! —
krzyknął Hidan. — Stary mówiłem ci, że to był zły pomysł wyjawiać jej prawdę.
W owym momencie
chciałem zapaść się pod ziemię. Oczywiście po rozmowie przeprowadzonej z Saradą
pojechałem spotkać się z przyjacielem. Już wtedy mnie wyśmiał, zwiastując
kłopoty. Nie sądziłem jednak, że tak szybko się przydarzą! Mało tego, Hidan był
pijany i kompletnie już nie rozumiał sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy.
— Zamknij się! —
syknąłem na niego, po czym ponownie zwróciłem się do córki. — Jak mniemam
Sakura nic nie wie, prawda?
Było to najgłupsze
pytanie jakie mogłem kiedykolwiek zadać, jednak musiałem się upewnić. Bo jeżeli
okaże się to prawdą, znajdę się w czymś gorszym niż w dupie.
— Kompletnie nic. —
Ponownie cicha odpowiedź.
Westchnąłem.
— Będzie przerażona,
jak zobaczy, że zniknęłaś. — Nie chciałem dodać, iż domyśli się, gdzie jej
córka mogła się wybrać. Sakura nie była na tyle głupia, by nie powiązać
faktów. Dochodząc do różnych przemyśleń, najistotniejsza rzecz przyszła mi do
głowy. — Dlaczego to zrobiłaś? — Teraz nie mogłem odpuścić.
Hidan opierał się o
ścianę, słuchając z zaciekawieniem. Abstrahowałem już od faktu, że zapewne mało
co rozumiał w owym stanie. Musiał jednak być świadkiem.
Sarada zawahała się na
chwilkę, jednak chyba zrozumiała, że musi odpowiedzieć tylko po to, aby
potwierdzić moje myśli. Znałem Sakurę lepiej, niż ktokolwiek. Nietrudno było
się domyślić, co się w rzeczywistości stało.
— Pokłóciłyśmy się.
Złamałem ją.
— Powiedziałaś jej o
naszej rozmowie, prawda?
— Oczywiście, że tak!
Byłam na nią zła!
— A teraz nie jesteś?
Minuta ciszy.
— No dalej…
— Uważam, że powinnaś
wrócić do domu. Sakura będzie się martwić i…
— To znaczy, że mnie nie chcesz?
Jej pytanie kompletnie
zbiło mnie z pantałyku. Sam Hidan rozszerzył oczy, zastanawiając się, czy się
nie przesłyszał. Przerażało mnie, że do takich rozmów dochodziło z moim
dzieckiem. Nie tak wyobrażałem sobie życie z własnymi pociechami.
Sarada spuściła głowę,
czekając na werdykt. Ja natomiast nie potrafiłem go postawić. Nie wiedziałem co
wtedy mną kierowało, z pewnością nie był to rozum. W ramach odpowiedzi rozszerzyłem
ramiona i otuliłem jej zmarznięte ciałko. Tak nie powinno być. Każde dziecko
zasługiwało na normalną rodzinę. W tym momencie pożałowałem, że w ogóle
zainteresowałem się wiadomością na jej temat. Mogłem pozostać w Berlinie, a ona
by spokojnie prowadziła swoje życie, tak jak wcześniej.
Myślałem, że się
zbulwersuje, że mnie odepchnie. Natomiast wtuliła się w moje ciało, niczym
malutki kotek.
Hidan zrozumiał, że nie
miał już nic do zrobienia w owej sprawie. Kiwnął do mnie głową i wycofał się z
mieszkania. Byłem mu wdzięczny. Ponownie, mimo niesprawności umysłu, wiedział o
czym myślałem i czego pragnąłem. Jeżeli życie miałoby mnie go pozbawić, z
pewnością bym się nie pozbierał.
Skupiłem całą swoją
uwagę na Saradzie. Drgawki powoli ustępowały, jednak siny kolor nie chciał
zejść jej z warg. Nie mogłem tej sytuacji tak zostawić, jednak priorytetem okazało
się ogrzanie jej zmarzniętego ciała. Wypuściłem ją powoli ze swoich ramion i
skierowałem się do kuchni. Nastawiłem wodę na herbatę i zajrzałem do lodówki w
poszukiwaniu jakiegoś jedzenia. Jedyne co w niej zostało to kawałek
wieczornej pizzy. Włożyłem ją do mikrofalówki i odczekałem trzy minuty, aż się podgrzała.
Pozostałem w pokoju do momentu, aż nie zawył czajnik. Przygotowałem szybko
herbatę i trzymając w jednej dłoni kubek, a w drugiej talerz z pizzą,
podszedłem do niej.
W połowie drogi dopiero
zwróciłem uwagę na jej śmieszny, „eskimoski” strój. Przedstawiała się niczym
bałwan ze śniegu. Musiała zauważyć moje spostrzeżenie, ponieważ na jej twarzy
pojawiła się mina zamieszania. Postanowiłem, że nie będę jej stresował jeszcze
bardziej, więc bez żadnych komentarzy podałem Saradzie jedzenie. Przez chwilę
ilustrowała pizzę wzrokiem, czy aby na pewno nadawała się do skonsumowania. Po
krótkiej chwili poczęła się zajadać.
Usiadłem na fotelu,
naprzeciwko jej twarzy. Czułem się jakbym był po rozwodzie z
Sakurą i każde z nas w różne dni opiekowało się Saradą.
— Twoja mama mnie
zabije, jeżeli się dowie, że tu jesteś. — Podjąłem ponownie temat. Nie chciałem
jej wyrzucać, jednak nie było innego wyjścia. Musiała wrócić do domu i kropka.
Sarada oblizała
zgrabnie palce i upiła łyk gorącej herbaty. Spojrzała na mnie niewinne,
leciutko się uśmiechając. W przeciągu tych paru minut potrafiłem stwierdzić, że
posiadała często zmienne nastroje. Z jej oczu emanowała ekscytacja, żeby zaraz
zmienić się w zakłopotanie poprzedzające smutek. I tak na okrągło. Teraz
natomiast spoglądała głęboko w moje oczy, porzucając jakiekolwiek przemyślenia.
Cieszyła się z przebywania w moim mieszkaniu, wyczytałem to z jej wyrazu
twarzy. Jakieś dziwne uczucie przeszyło moje ciało, nie dając racjonalnie
pomyśleć. Nie chciałem, aby Sakura się zdenerwowała, jednak poczułem
niepohamowane pragnienie, aby pozwolić Saradzie jednak zostać.
— Dobra, ale tylko jedną noc. — Skwitowałem, składając dłoń w pięść i podnosząc mały palec do
góry, w zamiarze podania sobie obietnicy. Robili tak w filmach, więc nic
lepszego nie przyszło mi do głowy.
Dziewczynka pochyliła
lekko głowę, zastanawiając się zapewne, co robię.
— Tato to jest
staroświeckie.
Widziałem jak lekko
krzywiła się wypowiadając owe, nowe dla niej słowo. Nigdy nie miała ojca, a
teraz próbowała odzywać się do kompletnie obcego jej mężczyzny.
— Nie musisz mnie tak
nazywać — skłamałem. Jeśli miałem być szczery, serce owiła mi nieznana nić,
ściskając je mocno, gdy dotarło do mnie znaczenie jej wypowiedzi.
— Myślę, że powinnam. —
Miała mocny głos, niepasujący kompletnie do wyglądu. Wiedziałem, że
odziedziczyła go po babci – matce Sakury. Ona też brzmiała bardziej, jak mężczyzna, niż kobieta. — Poza tym, to jest postarzałe tato. —
Zachichotała ze zmieszania. — Teraz nikt tak nie podaje sobie obietnic.
Przyznam, zrobiło mi
się kurewsko głupio, jednak nic nie mogłem na to poradzić. Wyprostowałem palec
wskazujący ze środkowym i delikatnie puknąłem nimi w czoło Sarady.
— Pasuje?
Chwyciła po kubek i
ponownie upiła łyk.
— Może być.
Podobało mi się, że
zaczynała się z mną droczyć. Zupełnie jak kiedyś jej matka…
Brzmiałem ohydnie, jednak
musiałem ową sytuację porównać w taki sposób. Nie licząc mojego wyglądu i głosu
podobnego do babci, wyczuwałem cząstkę Sakury w stylu jej mowy. Potrafiła być
równie sarkastyczna i nieprzewidywalna.
Na samo wspomnienie o
byłej, poczułem się źle. Powinniśmy byli razem spędzać czas z naszym dzieckiem.
Zraniła mnie, nie pochwalając moich planów na przyszłość, zerwała kontakt,
kiedy wydawało mi się, że jest już wszystko z nami okej. A po trzynastu latach
dowiaduję się, iż jestem ojcem. Mimo wszystko żałowałem córki. I ja nie
posiadałem wspaniałych relacji z rodzicami, Sakura tym bardziej. Matka Sarady
spodobała mi się, kiedy dowiedziałem się od Hidana o jej ciężkim stanie w domu.
Była inna, nie posiadała wielu pieniędzy, nie malowała się jak laleczka Barbie
i wyróżniała się tym z tłumu. Do tego chciałem jej pomóc, czego trudno było
dokonać. Chciałem płacić Sakurze za wszystko, żeby czuła się lepiej. I wtedy
uświadomiłem sobie, że ją kocham.
Jako młody chłopak, nienawidzący swojej
idealnej rodziny, pragnąłem zrobić dobry uczynek. Miała szczęście, że padło na
nią. Zabrnęliśmy w to daleko, jednak okazała się kimś najważniejszym w moim
życiu. Kimś, z kim planowałem wspólne życie w Berlinie.
Nigdy nie zapomniałem
upokorzenia, gdy nie zgodziła się wyjść ze mną, przez jej pierdolniętą
przyjaciółeczkę. Już wtedy strzeliła loda Hidanowi, a ten ni z gruszki, ni z
pietruszki wygadał Ino, że mogę coś czuć do Sakury. Oczywiście on nie rozumiał
mojego zachowania, dlaczego chciałem wydawać pieniądze na cudze zachcianki. Nigdy
mi nic nie brakowało, oprócz jednej rzeczy.
Miłości.
Wszystkie laski latały
za mną w szkole, nie zdając sobie sprawy, dlaczego nie chciałem się z nimi
umówić. Taktowały mnie jak bogatego przystojniaczka, którym warto się było
pochwalić przed koleżaneczkami. Nie raz słyszałem, jak w gronie gadały, żeby
mnie tylko wyrwać, zanim jakaś inna uczyni to pierwsza. Czułem się niczym
błąkająca marionetka w budynku pełnym harpi.
Nie mogły znieść
upokorzenia, kiedy zaczynałem regularnie spotykać się z Sakurą. Ona oczywiście
nie chciała przyjmować prezentów, którymi pragnąłem ją obdarowywać. Z czasem
mój plan legł w gruzach, jednak wspaniała więź pozostała. Nie musiałem czuć się
lepszym człowiekiem, pragnąc oddać potrzebującemu swoje oszczędności. Wydawało
mi się, że Haruno kochała mnie bezgranicznie.
A teraz patrzyłem na
efekt naszej, jak widać nieszczerej miłości i zastanawiałem się, w którym
miejscu popełniłem błąd.
Zabrałem od Sarady
talerz z kubkiem i poszedłem szybko włożyć je do zlewu. Wziąłem głęboki wdech,
opierając się o blat. Nie wiedziałem, co powinienem teraz uczynić. Czy pogadać
chwilkę, czy może delikatnie zachęcić do spania? W końcu zbliżała się druga
w nocy. Odwróciłem się gwałtownie, gdy zamarłem. Stała w drzwiach, niepewnie
spoglądając w moją stronę.
— Coś się stało? —
zapytałem, przełykając głośno ślinę. Czasami potrafiła wydawać się straszna.
— Nie chcesz, żebym
serio została, prawda?
I masz babo placek!
— Skąd! Oczywiście, że
chcę, tylko…
— Obiecałeś.
— Wiem.
— Więc jakie tylko?
Rozmowa niczym z
Sakurą…
— Dalej obawiam się o
twoją matkę. — Podszedłem i położyłem dłonie na jej ramionach. — Naprawdę
będzie się martwić, że coś ci się stało.
Sarada prychnęła i
odwróciła się na pięcie.
— Szkoda, że wcześniej
nie interesowało ją, kiedy zawsze pytałam o ojca i co się z nim stało.
Naturalnym było jej
podenerwowanie. Każdy na miejscu dziewczynki reagowałby podobnie bądź gorzej.
Czułem jednak, że Sakura nie należała jedynie do problemów życiowych Sarady.
Rozumiałem fakt, iż Haruno potrafiła być okrutna, zwłaszcza posiadając na
utrzymaniu córkę. Mimo wszystko, nie do końca wydawało mi się, aby tylko o moją
ex chodziło. Postanowiłem jednak nie wkraczać w tematy, których sama z siebie nie
zapragnęła przedstawić.
— Czy to takie dziwne,
że chcę spędzić moją pierwszą i prawdopodobnie ostatnią noc z tatą?
SARADA
Doskonale wiedziałam,
co musiał odczuwać Sasuke w owym momencie. Dla mnie również te niespodziewane
nocowanie należało do czegoś mocniej niż dziwnego. Nigdy się nie znaliśmy i nie
widzieliśmy wcześniej. Mogłam wcielić się w owym momencie w niespodziewaną
kochankę, która zapragnęła wtargnąć do jego posiadłości. Problem stanowił
jednak bliskość naszym więzów krwi.
Nie chciałam stać i
spoglądać na durną twarz ojca. Zapewne zszokowało go moje wyznanie, ale
mówiłam, czego pragnęłam najbardziej w tej chwili. Nic się nie liczyło, nawet
powód do ukrywania Aspergera czmychną w ciemne zaułki mojego ciała. Jeżeli i
tak Sakura miała nie dopuścić, abyśmy się więcej zobaczyli, planowałam
oszczędzić mu wyrzutów sumienia. Co by się działo, gdyby dowiedział się, że
jestem chora? Nienawidziłam wzburzać w ludziach wyrzutów sumienia.
Czułam, aby rozkręcić
nasze spotkanie, musiałam zainterweniować pierwsza. Sasuke wydawał się mądrym i
bogatym mężczyzną, posiadającym wszystko co chciał. Bawiła mnie sytuacja, że
nie wiedział, jak do końca zachowywać się wobec córki. Sama z
resztą nie prezentowałam się lepiej. Zmieszanie towarzyszyło mi,
jakbym dostała nowy dom.
Nie chcąc go bardziej
peszyć, skierowałam się ponownie do salonu. Jak mogłam się spodziewać, Sasuke
posłusznie poszedł w moje ślady. Usadowiliśmy się wygodnie naprzeciwko siebie,
ja na kanapie a on na fotelu, aby lepiej widzieć emocje malujące się na naszych
twarzach. Ojciec ukazywał mi się w głowie wolnym ptakiem, latającym, gdzie mu
się żywnie podobało. Teraz wegetował niczym zmieszany, zamknięty w klatce
kurczak, czekający na ugotowanie.
Nigdy nie wierzyłam, że
kiedykolwiek go spotkam. Nie mieliśmy dużo czasu, istniało tyle spraw, które
mnie interesowały, jednak w chwili, w której się znajdowaliśmy, żadne z nas nie
potrafiło ukryć lekkiego skrępowania.
Życie zakrawało o
jebaną hipokryzję.
— Czym się zajmujesz? —
Pierwsza przełamałam lody. Nie był to najlepszy i najoryginalniejszy początek,
zdawałam sobie z tego sprawę, jednak owej zimy nic nie pozostało takim samym,
jak wcześniej.
— Jestem właścicielem
firmy — odchrząknął.
— Jakiej?
— Unternehmen von Versicherungen.
—Mieszkasz w Tokyo?
Minuta ciszy.
— W Berlinie.
Chciałam okazać swoje
zdziwienie, gdy przerwał mi gestem dłoni.
— Wystarczy.
— Widzę, że dobrze
powodzi ci się w życiu — dodałam, lekko się uśmiechając. Naprawdę cieszyłam
się, że nie należał do biedaków. Chociaż jemu jedynemu coś na tym świecie
wyszło.
Sasuke chyba nie do
końca popierał moje słowa. Skrzywił się lekko, nie ukazując nic więcej.
— Mogę zadać bardziej
osobiste pytanie? — Brnęłam za daleko, jednak nic nie liczyło się bardziej w
tym momencie. Widziałam ruch napinających się mięśni jego ciała. Ojciec nie
okazał się ani dupkiem, ani tępą osobą, którą przez tyle lat pragnęła
przestawić mi Sakura. Uważała, że uda jej się raz na zawsze pozostawić w mojej
głowie fałszywy światopogląd na jego temat.
On jednak, po chwilowym
namyśle pokiwał tylko delikatnie głową.
— Żyjesz z kimś?
Doznaliście kiedyś
uczucia, jakby ktoś chciał zatkać wam usta niewidzialną ręką? Pierwszy raz w
owej chwili poczułam właśnie, że nieznana siła pragnęła mnie uciszyć. Przesadzałam,
jednak musiałam mieć wszystko na tacy. Zasługiwałam na to…
— Mam obowiązek
odpowiadać? — Z niewiadomych powodów Sasuke hardo walczył, abym o niczym więcej
się nie dowiedziała. Odczulam lekki zawód, jednak nie ukazałam tego. Istnieją
dwie rzeczy, którymi warto walczyć. Nauczyła mnie ich matka, gdy fala
prześladowań sięgała zenitu, gdy miałam dziewięć lat. Albo trzeba pokazać, że
się w ogóle nie zwraca na nic uwagi, lub zaatakowanie ich własną bronią. Nie
chciałam denerwować Sasuke, jednak to ja z naszej trójki zasługiwałam na prawdę.
Nie przychodziły mi do głowy abstrakcyjne myśli, że pragnęłabym, aby się zeszli.
Może miałam trzynaście lat, ale nikt, jak ja nie potrafił odczytywać sytuacji z
momentu napięcia. Tata się przed czymś wzbraniał, a ja przecież nigdy bym od
nich nie oczekiwała powrotu do siebie.
Dla niektórych ludzi nie
istniała już żadna nadzieja.
Jednak mogłam zawalczyć
o swoją.
— Sakura nigdy nikogo
nie miała, odkąd się urodziłam.
Denerwowałam go, wywnioskowałam
owy fakt z emocji, malujących się na tej nieskazitelnej twarzy. W głębi duszy
cieszyłam się, że byliśmy z wyglądu wręcz identyczni. Może kiedyś stanę się tak
piękna, że choroba nigdy już nie przeszkodzi mi w niczym w życiu.
— I jaki to ma związek
ze mną? — Starał się opanować. — Za dużo chcesz wiedzieć.
— Uważam, że powinnam.
Ujrzałam kątem oka, jak
delikatnie szczypie się w ramię. O jakbym chciała, żeby na mnie tak proste
metody działały, gdy popadałam w furię.
— Wiesz co, Sarada? — Nie podobał
mi się ton jego głosu. Powoli przeczuwałam, że powinnam uważać. — Zachowujesz
się doroślej niż na trzynastolatkę przystało. — Urwał na chwilę, mocniej łapiąc
się za skórę. — Jest jakiś powód?
Zamarłam.
W sekundę moje serce poczęło
spowalniać.
Czułam się, jakbym popadała w otchłań.
Nie mógł się dowiedzieć.
Nie teraz.
Nie w tej chwili!
Powinnam była zrobić dobrą minę do
złej gry.
Powinnam była się uspokoić bądź
szyderczo uśmiechnąć.
A w przypływie paniki zakryłam dłońmi
twarz i spuściłam głowę.
Zdawałam sobie sprawę, co musiał
odczuwać Sauske. Mało tego, zdradziłam się. Z pewnością będzie się teraz domyślał,
że nie jest do końca ze mną dobrze, nie tak jak powinno być.
Obawiałam się na niego spojrzeć.
Jak brzmiało te
przysłowie? Że nieszczęścia chodzą parami? Bo właśnie jakby tego było mało,
poczęły mi się trząść kolana.
— Sarada, co jest kurwa?!
— Zawołał i w sekundę znalazł się przede mną. Już któryś raz tej nocy klęczał
przed moim ciałem i wwiercał się tymi zabójczo hipnotyzującymi oczami. — Przepraszam!
Nie chciałem cię przestraszyć!
Czułam się okropnie.
Sasuke chyba nigdy nie miał styczności z dziećmi, mimo wszystko starał się jak
najlepiej mi pomóc. To ja z nich wszystkich byłam największym potworem. Przez głowę
poczęły przelatywać mi głupie prześwity, co mogło się wydarzyć.
Nienawidziłam swojej
choroby!
— To prze ze mnie się
rozstaliście prawda?! To moja wina! — Zawyłam, doskonale zdając sobie jednak sprawę,
iż brzmiałam irracjonalnie. Gdyby moje przyjście na świat miało o tym świadczyć,
Sasuke nie szukałby mnie, nie leciałby z innego kontynentu, aby poznać prawdę.
Musiałam się jednak
jakoś bronić. Nawet potwory zasługiwały na prawdę!
— Co ci się stało? —
Sasuke próbował mnie opanować. Usiadł obok na kanapie i swoimi wielkimi,
szorstkimi dłońmi, oddalił moje od twarzy. Ujrzałam niesamowity strach malujący
się na jego twarzy. Nie dziwiłam mu się jednak, zapewne nigdy nie miał z czymś
takim styczności.
— Nic — wycedziłam cichutko,
powoli żałując, że w ogóle tu przyszłam.
— Sarada… — Powstrzymał
się chwilkę, przed wyjawieniem wypowiedzi. Moje serce natomiast poczęło ponownie
spowalniać. — Zdaję sobie sprawę, że możesz mi nie ufać. — Starał się mówić
spokojnie, jednak dosłyszałam nutkę podenerwowania. — W końcu widzisz mnie drugi
raz w swoim życiu. — Ponownie przerwa, na przemyślenie pewnym spraw. —
Potrąciłem cię… ale chcę… chcę…
Jąkał się, niczym mały chłopczyk,
który popełnił największą zbrodnię w galaktyce.
— Chcę, żebyś wiedziała,
że nie jesteś mi obojętna!
Rozchyliłam usta ze
zdziwienia.
— Jak to?
— Z twoją matką, to
rozdział zamknięty. Jednak nie pozwolę, żebyś cierpiała, rozumiesz?
Rozszerzyłam oczy z
niedowierzania. Wszystko poczęło mi się mieszać.
— Nigdy, przenigdy nie
zostawiłbym was, gdybym kiedykolwiek dowiedział się, że przyjdziesz na świat,
rozumiesz? — Głośno podkreślił swoje słowa. — Do cholery jasnej, co ona
zrobiła!
Sasuke nie mówił tego,
aby mnie pocieszyć. On naprawdę tak myślał. Ja natomiast dalej czułam się, jak
bohaterka jakiegoś wzruszającego filmu. Siedziałam z ojcem, o którym marzyłam od
zawsze. Spędzałam prawdopodobnie ostatnie godziny z człowiekiem, który żałował,
że mnie nie poznał. Sakura nigdy nie chciała, żebym go zobaczyła. Twierdziła,
że nie zasługiwałam na takiego ojca.
A wiedzie, do jakiego
ja doszłam wniosku?
Moja podświadomość dziecka
chorego na Aspergera podpowiadała mi, że to właśnie Sasuke okazał się tą jedyną,
żyjącą na tym świecie osobą, która bezgranicznie by mnie zrozumiała. Dlatego
odrzuciłam wszystkie ostrzeżenia, co do jego osoby, i to ja postarałam się go
uspokoić.
Ja!
Bez głębszego zastanowienia
przytuliłam się do jego torsu, naciskając mocno. Był zszokowany, jednak tylko
przez minutę. Potem otulił mnie ramionami i leżeliśmy tak długo w ciszy, jak
powinniśmy od mojego przyjścia na świat.
— Nie mam żadnej
kobiety — powiedział na głos, jakbym mogła nie dosłyszeć.
Podniosłam lekko głowę
do góry i się uśmiechnęłam.
— Nie wierzę.
Sasuke podniósł brew.
— Zaskakujące, jak
szybko zmieniasz nastawienie.
Puściłam jego słowa
mimo uszu. Bowiem nigdy nie czułam się równie szczęśliwą, jak w owej chwili.
— Może opowiesz mi
coś o sobie? Tak dla rozluźnienia atmosfery.
Jego głos niesamowicie
uspokajał moje serce. Był surowy, ale też stonowany. Sasuke wyglądał, jakby
urodziła go Afrodyta.
— Kocham grać na
skrzypcach — odpowiedziałam z entuzjazmem. — Nic mnie tak nie uspokaja, jak
chwycenie za smyczek.
Tata pokiwał głową.
— Widzę, że jesteś
strasznie nerwowa.
— Moje życie.
Spuścił wzrok.
— Nie wiem dlaczego,
ale czuję się winny. Dzieci w twoim wieku nie powinny popadać w takie paniki.
To co przedstawiłaś, było straszne!
Wzruszyłam ramionami.
— Moje
zachowanie nie ma nic z tobą wspólnego.
Zdziwił się, mimo
wszystko postanowił nie brnąc w to dalej. Nawet nie zdawał sobie sprawy, jak
byłam mu w głębi duszy za to wdzięczna.
— A więc. —
Przekalkulowywał sprawę. — Grałaś już na jakiś występach?
I ponownie poczułam,
jak ktoś niechcący przeszył moje serce nożem.
— Nie mogę…
Rozszerzył oczy.
— Dlaczego?
— Nie rozmawiajmy o tym.
— Wina Sakury?
— Nie!
Sasuke nie drążył dalej
tematu. Chyba po moim ataku zrozumiał, że nie warto. Ja natomiast ponownie przechodziłam
wewnętrzną walkę. Od zawsze moim marzeniem było móc wystąpić publicznie. Mimo,
iż prywatny nauczyciel – oczywiście nie mogłam mieć innego - mówił mi, że
gdyby nie moja choroba, to ujęłabym publiczność za serce. Ataki nastraszyłyby widownię. Ale dlaczego tak
wszystkim przeszkadzał zespół Aspergera? Oczywiście zdawałam sobie sprawę, że
gadał głupoty. Wiele chorym ludziom udało się zaistnieć. Jednak to właśnie mi tego zakazywano, jakbym ze wszystkich ludzi ciepiących na moje schorzenie, to ja
jedyna okazała się najgorszym przypadkiem.
Oczywiście planowałam,
gdy dorosnę, pokazać światu na co mnie stać.
— Mogę być szczera? —
Odważyłam się zapytać.
Sasuke kiwną głową na
znak, że się zgadza.
— Żałuję, że wcześniej
cię nie poznałam. Chyba nigdy nie wybaczę mamie…
Automatycznie mi przerwał:
— Nie mów tak.
— Dlaczego, za to
wszystko, starasz się ją bronić? — Ponownie począł wrzeć we mnie gniew.
— Nigdy nie poprę tego
co uczyniła. Mimo wszystko to dalej twoja matka.
Chciał brzmieć poważnie,
jednak nawet ja wyczulam, że kłamał. On również nigdy nie zapomni tego Sakurze.
Jak już zeszliśmy na
ten temat, osądziłam, że najwyższa pora dowiedzieć się prawdy.
— Jak do tego doszło,
że się rozstaliście?
SASUKE
Przychodzi w życiu taki
moment, że przeczuwasz, iż coś może się wydarzyć, jednak zawsze wzbraniałeś się
przed tym. Ludzie obawiają się przeróżnych rzeczy. Jedni nie akceptują swojego
pochodzenia, drudzy fałszywych oszczerstw, które o nich traktują. Ja natomiast
śmiertelnie bałem się przyznać własnemu dziecku, dlaczego „opuściłem” jego
matkę.
Co mogłem powiedzieć
Saradzie? Słuchaj takie rzeczy się zdarzają? Nie każdy jest sobie przeznaczony?
A co, jeśli dodam, iż
uważałem, że byliśmy stworzeni dla siebie? Tylko z nieznanych mi przyczyn, nie
akceptowała mojej drogi życiowej i postanowiła po prostu zerwać?
Sarada zasługiwała na szczerość, nie miałem co do tego żadnych wątpliwości. Była dobrym, niewinnym
dzieckiem. Jej tajemniczy atak dał mi do myślenia, jak może skończyć osóbka,
która trzynaście lat była okłamywana. Przyznam, przestraszyłem się. I to
niemało. Przez chwilę myślałem, że zwariowała. Z jednej strony pragnąłem uciec,
a z drugiej musiałem zainterweniować. Zachowanie rodziców świadczy o
światopoglądzie, z którym nasze pociechy pójdą kiedyś w świat. Nie mogłem
pozwolić, aby Sarada kiedykolwiek doświadczyła podobnej akcji.
Spojrzałam na nią z
góry i delikatnie od siebie odepchnąłem, by móc się wyprostować na kanapie. To
nie był zwykli, delikatny temat. Chciała wkroczyć do świata, w którym nigdy nic
nie będzie takim samym.
Sarada posłusznie
czekała, aż podejmę temat. Miałem wyjawić jej prywatne przeżycia, dzięki którym
raz na zawsze zrozumie, że z jej matką jest coś nie tak. Oczywiście nie
chciałem tego. Spowoduje to kolejne kłótnie, być może poważną interwencję
Sakury, jednak w owej chwili było mi już wszystko obojętne. Spędziłem z Saradą
prawie całą noc i potrafiłem stwierdzić, że byłem dumny posiadając taką
córkę.
Odchrząknąłem głośno,
dodając powagi do atmosfery.
— Możesz mi wierzyć
bądź nie, ale bardzo kochałem Sakurę.
Kiwnęła głową, mimo
wszystko nie miałem jednak pewności, czy się zgadza.
— Poznaliśmy się w
liceum. Nie wiem w sumie do końca jak wyszło, że zaprosiłem ją na randkę. —
Widziałem, jak szybko unosiła się jej i opadała klatka piersiowa. Czekała na
ten moment trzynaście lat. — Chcę, żebyś wiedziała, iż mimo tego, że pochodzę z
bogatej rodziny, nigdy nie byłem tak naprawdę szczęśliwy. Z Hidanem znam się od dzieciństwa, jednak on nie potrafił mi tego dać, co kiedyś twoja matka. —
Sarada słuchała z niewyobrażalną uwagą. W pewnym sensie dowiadywała się o swoim
dziedzictwie. — Po prostu w końcu moi rodzice przesadzili i miałem już dość
wszystkiego. Tych markowych ciuchów, popularności wśród kobiet. Pragnąłem
uczynić coś dobrego, coś abstrakcyjnego. Chciałem oddać pewnej, potrzebującej
osobie wszystko co posiadałem, ponieważ zrozumiałem, że nie rzeczy materialne
dają szczęście.
— I tą osobą okazała
się Sakura — przerwała mi.
Skinąłem głową.
— Otóż to. Choć przyznam, nie było
łatwo na początku. Bo wiesz… — Dziwnie się czułem, przedstawiając jej nasze
intymne życie. Nie miałem pojęcia, czy kiedykolwiek Haruno opowiadała jej o
swoich wspomnieniach z lat szkolnych. — Twoja matka nie była za bardzo
popularna. Okej przyjaźniła się z Ino, mimo wszystko nikt nie zwracał na nią
zbytnio uwagi. Była niczym duch, który przelatywał koło nas niezauważony.
— Kiedy się dokładnie w niej
zakochałeś?
Zastanowiłem się przez chwilkę.
— Po pierwszej randce
stwierdziłem, że nie jest głupia i myśli, że po prostu się z niej naśmiewam. Jednak,
gdy wychodziłem z innymi inicjatywami, pojęła, że może jednak jest inaczej. W
końcu poczęliśmy się widywać regularnie, wbrew plotkom, które szerzyły się w
szkole. — Uśmiechnąłem się mimowolnie, wracając do tych chwil. Stanowiły najważniejszy
etap w moim życiu. Wtedy jeszcze wierzyłem, że nie da się zniszczyć potęgi
prawdziwej miłości.
Sarada przypatrywała
się mi, kalkulując coś w główce. Nie wątpiłem, że miałem inteligentne dziecko.
— Kiedy chciałem spełniać
każde jej zachcianki, doszło do pierwszej, poważnej kłótni. Nie wiem, ile wiesz
o jej rodzinie, ale Sakura naprawdę miała przewalone. Mimo wszystko nigdy nie wzięła
ode mnie pieniędzy. Chyba wtedy ją naprawdę pokochałem… — Byłem mężczyzną, ale
z niewiadomych przyczyn zaszkliły mi się oczy. — Stanowiliśmy wspaniały
związek. Nie wiem, które z nas zawiniło, że zaczęło się psuć.
Zatrzymałem się na
chwilę, zastanawiając się, co mogę dodać, a co opuścić. Do mózgu powracały mi
wszystkie chwile z nią spędzone. Nasze pierwsze wyjście do kina, spacer oraz
stosunek. Od miesięcy grzało mnie w podbrzuszu, by tylko móc się z nią kochać.
A kiedy naszła okazja i miałem dzień wolny, w momencie szczytu Hidan
niespodziewanie wparował mi do domu z wiadomością, że umówił się z Kaho – swego
czasu najlepszą obciągarą w budzie. Od tego momentu nigdy nie zostawiłem
otwartych drzwi wejściowych.
Sarada czekała
cierpliwe, aż pocznę mówić dalej. Widziałem, że niesamowicie ją to interesowało.
Ja natomiast począłem się zastanawiać, do czego dążył ten świat. Spowiadałem
się przed trzynastoletnią dziewczynką, która, gdyby nie my, nigdy by nie
istniała.
— Gdy dorośliśmy i
nastał koniec ostatniej klasy w liceum, każdy z nas miał plany na przyszłość,
tylko nie Sakura. Ja już wtedy pragnąłem mieć własną, niezależną od rodziców firmę.
Do tego jak najdalej stąd.
— Dlatego mieszkasz w
Berlinie.
— Istotnie.
— Zostawiła cię, bo
wyleciałeś?
I w tym momencie
zapadła między nami szala strachu. Sarada musiała doświadczyć tego co
nieuniknione, ja natomiast nie chciałem mówić o tym na głos. Mimo wszystko
jednak powinienem i dlatego wyśpiewałem wszystko.
— Namawiała mnie abym
został, a ja na odwrót. Zapewniałem, że zaczniemy nowe życie, bez tych
wszystkich otaczających nas debili. W pewnym momencie myślałem, że zrozumiała, że
byłaby nadzieja dla nas. — Tu zawahałem się na chwilkę. — Jak się okazało
spędziliśmy ostatnią noc, potem Sakura ze mną zerwała.
Sarada opuściła szczękę.
Chyba nie spodziewała się tak banalnego zakończenia naszego związku. Ja
natomiast nie mogłem na nią patrzyć. Dlatego odwróciłem wzrok i skierowałem go w
stronę okna.
— I tyle?
Pokiwałem głową.
— Odleciałeś do
Berlina?
Ponownie przytaknąłem.
— Ale mówiłeś… że ją
kochałeś.
— I co z tego?
— Nie chciałeś z nią
tego załatwić?
Poczułem, jak skacze mi
żyłka na czole.
— Sarada, jak dorośniesz
to zrozumiesz pewne sprawy. Miałem już plany, kupiony bilet i załatwione
zakwaterowanie. Chciałem się w końcu zerwać z klatki, którą okazała się Japonia.
Sakura chociaż raz mogłaby zrobić coś dla mnie — mówiłem podenerwowanym tonem. —
Ona nigdy nie rozumiała, dlaczego ten kraj powoduje we mnie mdłości. Ona
pochodziła z patologicznej rodziny, ja z zamożnej, mimo wszystko oboje nie
mieliśmy tak naprawdę nikogo, oprócz siebie. Powinna była ze mną uciec,
możliwe, że żylibyśmy razem i nigdy nie doszłoby do tego, co dzisiaj
odstawiamy.
Ostatnie słowa
dokończyłem na pełnym wdechu. Już wcześniej zrozumiałem, iż Sarada idealnie
wyczytuje uczucia, jakie siedzą w ludziach. Nie wiedziałem, czy się z tym darem
urodziła, czy po prostu i ją życie do tego zmusiło. Poczułem straszny gniew. Nie
chciałem, aby ona tak cierpiała. Nie zasługiwała na to. Najśmieszniejszym we
wszystkim był fakt, iż ja sam do końca nie byłem pewny, czy Sakura naprawdę z
tego powodu ze mną zerwała. Wyleciałem, mimo, iż nigdy nie zapomniałem, nie
wracałem do czasów młodości. Widocznie tak miało być, Haruno nie chciała ze mną
żyć, i nic na to nie mogliśmy poradzić.
Mimowolnie ponownie
zwróciłem uwagę na córkę. Była jedynym promyczkiem szczęścia, jaki pozostał mi
na świecie i który również musiał mnie opuścić. Co to była za dziwna noc!
Spowiadałem się ze swojego życia własnemu dziecku!
Przetarłem oczy, nie
chcąc wyjść na mięczaka. I tak moje słowa nic nie zmieniły. Jedynie to zyskała
na tym Sarada, w końcu zrozumiała, jakim to byłem „dupkiem ich zostawiając”.
Odniosłem wrażenie, że dziewczynka myślała w owej chwili ponownie, ponieważ
emocje na jej twarzy zmieniały się wraz z sekundą.
Dowiedziała się
kurewsko przykrej historii.
— Nadal ją kochasz?
Przyrzekam, gdybym
znalazł się w owym momencie w obozie koncentracyjnym, to sam bym się wpakował
do komory.
Wywnioskowała to z
mojej wypowiedzi? Czy dalej darzyłem ją uczuciem? Zawsze chciałem mieć rodzinę,
żyć normalnie. Nie potrafiłem się z nikim na poważnie związać w Niemczech, a
poznałem wiele wspaniałych i wartościowych kobiet. Ale zawsze, gdzieś we
wspomnieniach siedziała Haruno, niczym kleszcz, który wszedł mi do mózgu uchem
i się zaczepił potylicy.
Czy kochałem wciąż Sakure?
Te pytanie zadawał za
każdym razem Hidan. Ba, on raczej twierdził, iż tak było. A przez Saradę
musiałem dojść do wniosku, że tak. Że mimo mojej nienawiści i obrzydzenia do
tej zakłamanej kobiety, nie potrafiłem wyrzucić jej z mojego serca. Ona była
jego częścią i jak widać nigdy nie przestała. Do tego momentu, spowiedzi niczym
przed kapłanem, okłamywałem tak naprawdę sam siebie. Podświadomie wmawiałem
sobie, że nigdy nic już do niej nie czułem. Nawet w tym pieprzonym szpitalu,
gdy zobaczyłem, jak zmarniała, stwierdziłem, iż dalej była moją Sakurą.
Życie to jeden,
pieprzony paradoks. Nie potrafiłem pokochać wartej mnie kobiety, tylko za
wszelką cenę utrzymywałem w sobie Haruno. Mimo iż ona nie chciała mnie znać. Ja
mimo wszystko wciąż gdzieś podświadomie ja ubóstwiałem. Była osobą, dla której pragnąłem
oddać wszystkie kosztowności, tak naprawdę miałem kupiony drugi bilet też dla
niej, gdyby zmieniła jeszcze zdanie.
A ona zatuszowała fakt
bycia w ciąży.
I chyba to najbardziej mnie
zabolało.
— Czuję malutkie
uczucie, które nie zgasło. — Moja spowiedź powoli dochodziła do końca. — Mieliśmy
jednak za długie lata rozłąki i do tego, gdy dowiedziałem się od Hidana, że
mogę mieć dziecko… — Spuściłem głowę.
Byłem bardziej
bezbronny od niej. Sarada się tylko buntowała przeciwko kłamstwu. Ja natomiast
okazałem się ofiarą całej sytuacji.
Dziewczynka nie wiedziała,
jak zareagować. Z mądrej osóbki, ponownie zamieniła się w bezbronne dziecko.
Zastanawiało mnie, dlaczego jej psychika była taka różnorodna. Jakby była
jakimś niesamowitym dzieckiem. Widziałem w jej oczach współczucie i bezradność. Potrafiłem jej pomóc, ona niestety nie miała jak się odwdzięczyć. Po tym
wszystkim powrócimy do swojego życia. Ona dalej będzie toczyła kłótnie z Sakurą,
ja natomiast może już prze nigdy nie przekroczę granicy Japonii. Ten kraj
powodował same złe wspomnienia.
Spoglądnąłem na zegarek
i zobaczyłem szóstą nad ranem. Trochę się zagalopowaliśmy. Nie wątpiłem, że Sarada
była zmęczona. Niestety przypomniałem sobie o kolejnym poważny zagrożeniu. Otóż
za niedługo moja ex dowie się, iż jej córka zaginęła. Z pewnością nie obejdzie
bez kolejnych kłopotów. Chciałem zaproponować dziewczynce ponownie powrót do
domu, jednak słowa ugrzęzły mi w gardle.
Nie mogłem po jednej
nocy stwierdzić, że kochałem Saradę, jak córkę. Mimo wszystko otworzyła kolejne
wrota nadziei w moim sercu. To do niej tutaj przyleciałem i niestety musiałem
zostawić.
Ponownie.
Nie mogłem jednak
odebrać jej Sakurze. Nie zasłużyła na to, mimo wszystko Sarada też tutaj dorastała,
pozostawienie jej bez matki nie wchodziłoby w grę. Nagle zabrałbym ją do Berlina?
Jakby poradziła sobie w społeczeństwie nieznającym japońskiego? Takie metody
nie wchodziły w grę, możliwe, że jeszcze bardziej by ją to zraniło.
Miałem już coś
powiedzieć, gdy do uszu doleciały mi przerażające słowa:
— Choruję na zespół
Aspergera.
OD AUTORA: Trochę zajęło mi pisanie tego rozdziału, ale oto jest! Przyznam pierwszy moment z Sasuke strasznie ciężko mi szedł, za to dalej poleciało jak z górki. Jak skomentuje rozdział 6? Sama nie wiem, czy nie potrafiłabym go lepiej przedstawić. Sasuke dowiaduje się o chorobie córki, wybija godzina szósta, za niedługo wydarzą się kolejne problemy. I chciałabym wierzyć, że nie będziecie musieli dłużej czekać :). Pragnęłabym dodać, że jesteście wspaniali! Naprawdę nie sądziłam, że ten nietypowy romans komukolwiek przypadnie do gustu <3.
PS Zapraszam no nowego bloga! KLIK
PS Zapraszam no nowego bloga! KLIK
HM
OdpowiedzUsuńNo i co ja właściwie mogę napisać?
Zupełnie mnie obezwładniłaś tym rozdziałem :/
To może tak.
Mam jeden poważny zarzut, co do tego rozdziału. Uczucia, które w ciekawy sposób zaprezentowałaś, były za często powtarzane. Z dwa/ trzy razy zaledwie "przeleciałam" oczami po tekście, bo miałam już dość - chyba już wszyscy czytelnicy dokładnie wiedzą, że Sasuke smutno, że Sakura jest uparta itd.
Natomiast bardzo podoba mi się relacja jaką zdążyłaś utworzyć między tą dwójką. Niepewna, nieco intymna a jednak bliska. Rodzicielska.
A, no i a pro po oczywistych rzeczy. Wydaje mi się, że możesz odpuścić dodawanie wszędzie "aspergera". Czytelnicy wiedzą na co chora jest Sarada, więc w zupełności wystarczy stosowane takich komentarzy jak "mój chory umysł" "w moim stanie". Sądzę, że dokładne podawanie nazwy, nie jest konieczne ;)
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Co dalej z nimi będzie i jak zareaguje Sakura?
Trzymam kciuki i pozdrawiam!
O matko nie popatrzyłam na to w taki sposób XD. Dziekujw za radę! Każde słowa i uwagi się liczą ❤️
UsuńSasuke jest postawiony w naprawdę trudnej sytuacji. Sarada to kawał mocnego charakterku i wcale mu życia nie ułatwia. W ogóle zaskakuje mnie to, że tak szybko go zaakceptowała i do niego przywykła.
OdpowiedzUsuńAle jego myśli o Sakurze rozpłynęły się po moim serduszku. Ja naprawdę się rozpłynęłam jeszcze bardziej, jak zobaczyłam pytanie: Nadal ją kochasz? Tak, Sasuke, Tak to aż widać, ze Ty ją kochasz! AAAA! Fangirling mode on! A to jak on odpowiedział! Sasuke skradł cały rozdział i me serce!
A zawału prawie dostałam, jak Sarada powiedziała mu o chorobie! No, no! Jestem ciekawa jak on zareaguje. Boję się, że to może go trochę wystraszyć.
Bardzo ładny rozdział i zdecydowanie warto było na niego czekać *____*
Do następnego Kochana!
Weny i czasu!
I szczęścia!
Buziaki!
Przyznam, że jak pisałam ostatnie sceny to samej mi serce kolatalo 😎 on musi ją kochać no po prostu musi. Jak mogłoby być inaczej?
UsuńJestem w ogóle w szoku, że tak szybko dostałam aż 2 komentarze!
Sasuke to taki biedny chłop, jak zawsze z babami przejebane 😂
Dziękuję slicznie za komentarz ❤️
Jeestem! Bardzo mnie cieszy, że w końcu pojawił się nowy rozdział, warto było czekać!
OdpowiedzUsuńZauważyłam kilka literówek w tekście, ale są niczym w porównaniu z zajebistością tego rozdziału. Długi, ciekawy, pełny emocji, nie ma do czego się przyczepić! W końcu Sasuke i Sarada porozmawiali - teraz jeszcze tylko czekam na spotkanie Sasuke-Sarada-Sakura i na szczerą rozmowę i pogodzenie się <3
Czekam z niecierpliwością na następny i lecę zobaczyć drugi blog <3
Pozdrawiam i weny! <3
Tak czułam, że przeoczyłam jakieś literówki xD. Fakt, rozdział chyba wyszedł mi jako jeden z dłuższych, aż sama się zdziwiłam, serio. Oh czy warto czekać " z niecierpliwością" na ich spotkanie, to bym polemizowała XD.
UsuńDziękuję <e!
Długo kazałaś czekać na rozdział, ale to nie ma znaczenia, bo rozdział wymiata!
OdpowiedzUsuńRozmowa Sasuke z Saradą była cudowna. Tyleemocji w niej było, że naprawdę aż mi ich dwójki żal się zrobiło. W tym opowiadaniu Sakura jest postacią, na którą będzi spadało najwięcej krytyki z mojej strony. Przez swoje zachowanie dużo zepsuła. Oczywiście Sasuke nie jest do końca bez winy, ale cóż... Jemu jakoś potrafię wybaczyć. ;D
I dlaczego kończysz w takim momencie?! Mam nadzieję, że na 7 rozdział będę czekać nieco krócej.
A na nowego bloga zajrzę w wolnej chwili. ❤️
Bardzo lubię Sakure jako bohaterkę. Nie rozumiem krążącego hejtu na jej temat. Niestety/ stety koniecznym jest, aby to na nią spadało " najwięcej krytyki" w mojej historii :). Ah Sasusiowi wszystko się wybaczy XD. Cieszę się, że rozmowa mi wyszła, bo jak to ja ZAWSZE musze mieć jakieś obawy!
UsuńDziękuję :*
Jestem. XD
OdpowiedzUsuńWstałam wcześniej, żeby naskrobać tu i na drugim blogu parę słów komentarza. Czytałam na bieżąco wszystkie rozdziały, więc mam nadzieję, że niczego nie zapomnę.
Bardzo podoba mi się pomysł tego opowiadania. To, że Sasuke wyjeżdża i zostawia Sakurę samą, nieświadomy, że jest ona w ciąży. Właśnie, ciąża. To, że Sarada jest chora, je po prostu strzałem w dziesiątkę. Ten pomysł jest po prostu genialny. Wybranie przez ciebie zespołu Aspergera było świetne.
Nie ogarniam zupełnie zachowania Sakury i nie ogarniam, czemu nie zgodziła się pojechać z Sasuke albo chociaż dlaczego nie powiedziała mu o dziecku. Dobrze chociaż, że Sasuke jest tu myślącym, bo przyjechał do miasta, jak tylko dowiedział się od Hidana, że może mieć córkę.
Jestem bardzo ciekawa, jak zareaguje na stwierdzenie Sarady, że ma zespół Aspergera. Wpadnie w panikę czy może przyjmie to normalnie?
Pozdrawiam ciepło i idę na drugiego bloga. :P
O matko nawet nie wiesz jak się cieszę, że widzę Cię na moim blogu! <3
UsuńNa początki, gdy dopiero myślałam o Above, wybierałam spośród standardowych chorób. Rak i te sprawy, ale myślę... kurde to już będzie nudne... każdy to daje. I wtedy przypomniałam sobie o książce, w której autorka w bardzo przyjemny i prosty sposób przedstawiła mi Aspergera :). I czemu by nie spróbować? Chociaż i tak nie potrafię wam tego do końca w najlepszy sposób przedstawić.
Sakura jest postacią, która jest z całej trójki najdziwniejsza. Typowy przykład kobiety, która nie wie, czego tak naprawdę chce.
Dziękuję za komentarz 💜