SAKURA
— Cześć kochanie! —
zawołałam, nakładając wielką porcję makaronu na talerz. Sarada uwielbiała
włoską kuchnię, a po ostatnich zdarzeniach starałam się jej dogadzać, jak tylko
potrafiłam. Chwyciłam za garnek i chochelką soczyście oblałam potrawę sosem.
Zapach rozniósł się po całym mieszkaniu, napełniając go przy tym przyjemną,
rodzinną atmosferą. Chciałam już zabrać się za napełnienie szklanek coca-colą,
gdy mina córki przykuła moją uwagę.
Stała w obsypanych
śniegiem ciuchach i patrzyła w moją stronę, jakbym kogoś zabiła. Natychmiast
odstawiłam to, co trzymałam w dłoni i odchrząknęłam:
— Wszystko w porządku?
Właściwie nic nie było
w porządku i doskonale zdawałam sobie z tego sprawę. Przeróżne myśli zaczęły
kotłować się mi w głowie, jednak nigdy bym nie przypuszczała, co tak naprawdę
się wydarzyło. Zanim cokolwiek zdążyła powiedzieć, zastanawiałam się, co mogło
się stać. Na początku myślałam że jakiś głupi dzieciak dokuczał jej z powodu
obrażeń odniesionych po minionym wypadku. Jednak z tego właśnie powodu stałaby
teraz nienaturalnie wykrzywiona na twarzy, spoglądając na mnie z żądzą mordu?
— Kochanie…
— Dlaczego mnie
okłamałaś?!
Zamarłam. Wrzasnęła tak
głośno, że miałam ochotę zatkać uszy.
— Co ty do cholery
mówisz?!
— Doskonale wiesz, o co
mi chodzi!
Zmarszczyłam brwi,
przyglądając się córeczce. Idealnie znałam ten stan. Jeżeli zaraz się nie
uspokoi, dostanie ataku, a wtedy dopiero będę miała problem. Wzięłam głęboki
oddech, starając się nie podnosić głosu.
— Możesz mi na
spokojnie wytłumaczyć?
Sarada tupnęła mocno
nogą.
— Nie dziwię się, że
nie chce z nami tu mieszkać, skoro wdał się w jakikolwiek związek z kimś tak
tępym jak ty! — zawyła i złapała się za głowę. Po zmarzniętych policzkach
pociekły wielkie łzy. — Dlaczego to mi zrobiłaś?! Nienawidzę cię!
Krzyczała jak opętana,
starając sama siebie ogarnąć. Nawet Sarada wiedziała, czym groził atak. Ja
natomiast wyglądałam, jakby dopiero wyciągnięto mnie z prosektorium.
— Dziecko, o czym ty do
mnie mówisz? — zadałam pytanie, obawiając się jednak odpowiedzi.
Chwyciła się za włosy i
zaczęła z całej siły za nie ciągnąć.
— Sarada!
— Dlaczego kurwa nie
powiedziałaś mi, że on jest moim ojcem?!
Momentalnie złapałam
się blatu, czując, jak ugięły się pode mną nogi. Gdyby nie ten manewr, z
pewnością skończyłabym na podłodze. Popatrzyłam w napełnione bólem oczy córki i
wiedziałam, że ten dzień nie zakończy się dobrze.
— Kto ci to do cholery
powiedział?!
— On sam!
Zamarłam.
— Jak to?
Sarada puściła włosy,
lekko się przy tym krzywiąc. Widziałam jak parę czarnych kłaków upadło na jasne
płytki.
— Czekał na mnie pod szkołą
i…
— Że co?! —
automatycznie jej przerwałam. — Chcesz mi powiedzieć, że ten gnój
przyszedł z tobą porozmawiać?!
— Chciał się dowiedzieć
prawdy!
Nie przypuszczałam, że
Sasuke posunie się aż do takich środków. Miał trzymać się z daleka! Myślałam,
że po wypadku przestraszył się na tyle, że z głowy mu wyszedł pomysł poznania
Sarady. Nie wiedziałam, czy w tym momencie w ogóle oddychałam, ponieważ cały
obraz począł się powoli zamazywać. Czułam się jak w transie. Jeden z
najgorszych koszmarów się ziścił!
— Miałaś z nim nie
rozmawiać!
— Nie ważne, co mogłam,
a co nie! — Sarada przechodziła do kontrataku. — Jakim prawem zataiłaś przed
nim moje istnienie?! — Ponownie chwyciła się za włosy. — Tyle razy chciałam się
czegokolwiek o nim dowiedzieć. Wszystkie dzieci w mojej klasie posiadają ojców,
a ja nigdy go nie miałam! I okazuje się, że nie rozstaliście się, bo był
dupkiem jak mówiłaś, tylko w ogóle nie powiedziałaś mu, że urodziła mu się
córka!
Padła na posadzkę i
zaczęła wić się w każde strony. Automatycznie uklękłam obok niej, delikatnie
dotykając w policzek.
— Uczyniłam to dla
naszego dobra…
— Nie wierzę ci! Co on
takiego robił? No co!
Niespodziewanie ugryzła
mnie w rękę, którą ją głaskałam.
— Kurwa Sarada!
— Krzywdził cię?! A
może miał kochankę?!
Przerażona spoglądałam
na dziury pozostawione w mojej skórze po jej zębach. Robiło się coraz gorzej,
niż myślałam.
— No mów!
— Kochanie…
— Nie dziwię się, że
cię zosta…
Nie dokończyła zdania,
ponieważ zwaliłam się na nią na podłogę. Przykryłam jej ciałko swoim i
próbowałam z nią walczyć. Nie było innego wyjścia, żeby ją uspokoić.
Nienawidziłam owych środków, jednak lekarz mi tak nakazał. Na początku nie
wierzyłam, jak można w ogóle wpaść na równie chory pomysł, jednak czytając
wiele poradników, w których kobiety przedstawiały ich starania, aby dzieci chore
na Aspergera się uspokoiły, odniosłam wrażenie, że nie należałam do okrutnych
matek.
Chwyciłam za gardło i
delikatnie wyprostowałam głowę, by mogła popatrzyć wprost w moje oczy.
— Nie odzywaj się, jak
nie znasz wszystkich szczegółów! Myślisz, że łatwo mi było wychowywać ciebie
samą?! Jednak z pewnym względów wybrałam właśnie taką drogę!
Do Sarady jednak nic
nie docierało. Opanowana gniewem splunęła mi na twarz. Momentalnie zamknęłam
powieki. Jedną ręką chciałam się wytrzeć, gdy właśnie uświadomiłam sobie, że
popełniłam błąd. Córka wykorzystała sytuację i z całej siły zepchnęła mnie z
siebie. Poleciałam w prawo i uderzyłam plecami o blat.
—Sarada… — wyszeptałam,
krzywiąc się. Bolało jak cholera. Dziecko wiedziało, że uczyniło źle, jednak
emocje coraz bardziej się w nim kumulowały. Widziałam w jego oczach złość i
strach. Walczyło samo ze sobą.
Minuta ciszy.
— Mamo nie chciałam…
— wycedziła przerażona Sarada. Ponownie zaczęła się trząść i odwróciła
wzrok. Za wszelką cenę chciała się opanować, ale nie dawała rady. Szał okazał
się silniejszy, niż obie przypuszczałyśmy.
— Kochanie…
— Jestem potworem!
— Nieprawda! —
jęczałam. Ból począł się nasilać. Podniosłam nogę, próbując się jakoś podnieść,
jednak nie zadziałało. Opadłam na swoje miejsce niczym pusty worek na ziemniaki.
— To moja wina! — Nie mogłam teraz jej denerwować, nie w tej chwili. Starałam
się spokojnie oddychać. Co rozkazałby mi lekarz w owej sytuacji? Na pewno
zaleciłby, abym niesłusznie winę wypośrodkowała, nawet gdybym nie była niczego
winna.
Parę razy oberwałam od
Sarady, jednak ten cios był najsilniejszy. Miałam ochotę sama zawyć z bólu,
niestety pogorszyła bym jeszcze sytuację. Nie powinna teraz siebie obwiniać,
atak mógłby wrócić ponownie, tylko z odwrotnym skutkiem. Sarada nie tylko
wyżywała się na innych, sobie również uczyniła nie raz krzywdę.
Dziewczynka upadła na
kolana, wbijając paznokcie w płytki. Po jej policzkach płynął strumień łez.
Przez chwilę zaczęłam się zastanawiać, czy bardziej bolały mnie plecy, czy może
od samego początku było to serce.
— Słyszysz kochanie? —
Próbowałam złagodzić atmosferę. — Nie obwiniaj się już, zasłużyłam.
— Zamknij się! — zawyła
zwierzęcym głosem. — Dlaczego mnie nie usunęłaś?!
Rozszerzyłam oczy ze
zdumienia. Sarada w szczycie ataków poczynała sobie wmawiać i wymyślać rzeczy,
o które nikt by nie posądził.
— Nie mów tak!
— Wtedy bylibyście
razem!
Wyprostowałam się
delikatnie, spoglądając bezcelowo w sufit.
— Rozstałam się z
Sasuke, zanim dowiedziałam się o ciąży.
I bum! Wydało się!
Sprawa, którą najchętniej wymazałabym z pamięci, wyleciała niczym piórko
puszczone na wietrze.
Przez chwilę dochodziła
do siebie, aby przyswoić stuprocentowo sytuację. Z płaczącej dziewczynki
ponownie zaczynała zamieniać się w wredną dziewuchę.
— Nie mam tak naprawdę
ani ojca, ani matki. — Słysząc owe słowa głowa automatycznie spoczęła mi na
Saradzie. Patrzyła na mnie okropnie napuchniętymi oczami, uśmiechając się przy
tym sarkastycznie. Momentami odnosiłam wrażenie, że sam diabeł w takich
chwilach przejmował jej duszę. — Za to wierna mogę być Aspergerowi. —
Odwróciła twarz do okna. — Heh, to zabawne, ale on przynajmniej nigdy mnie nie
opuści.
Powolutku wstała i
zaczęła kierować się w stronę swojej prywatnej Utopii. Chciałam ją zatrzymać,
coś powiedzieć, jednak słowa ugrzęzły mi w krtani. Przeraziło mnie, że okazały
się tak prawdziwe. Zawyłam w niebogłosy i schowałam twarz w dłoniach.
— Kurwa, kurwa, kurwa…
— powtarzałam, jak mantrę. Co robić, co robić… — Sarada ja prze…
Nie dokończyłam zdania,
ponieważ wkurzona trzasnęła drzwiami z całej siły.
~*~
Śnieg sypał coraz
mocniej, zasłaniając Hokaido swoim płaszczem, jakby chciał dać wszystkim do
zrozumienia, że ta wyspa należy w zimowych okresach tylko do niego. Ludzie
pędzili ulicami, żeby skryć się przed nadchodzącą śnieżycą. Każdy ratował się
jak mógł, ot zwykły przejaw instynktu u istot żywych. Jedna z kobiet w szale
ucieczki upuściła malutką torebeczkę, w ogóle nie zdając sobie z tego sprawy.
Jeżeli się nie odwróci, utraci ją na zawsze. W tym mieście nikt nie znał
litości. Powiedzenie znalezione nie kradzione mogło być wypisane na
transparencie przy głównym wjeździe, zamiast grubego, fałszywie uśmiechniętego
prezydenta, życzącego miłego pobytu.
Do dupy z tym
wszystkim, pomyślałam pijąc gorącą americanę w Ai, malutkiej kawiarni mieszczącej
się na głównej ulicy Konohy. Czekałam już od godziny na Ino, która się
oczywiście spóźniała. Domyślałam się, że zapewne stoi za tym pogoda, jednak na
miłość boską, tak trudno zadzwonić i dać znać?
Minęło sto dwadzieścia
minut od kłótni z Saradą. Obolała i wymęczona musiałam jednak wyrwać się z
domu. Poprawiłam się na krześle, czując prądy przeszywające moje plecy od góry
do dołu. Nie wiedziałam jak dalej potoczy się nasza relacja, jednak
przeczuwałam najgorsze. Dlatego potrzebowałam rozmowy, aby ktoś mnie pocieszył
i doradził. Ale właśnie w takich momentach widać jak można liczyć na
przyjaciół.
— Przepraszam cię
kochana! — zaświergotało mi nad uchem. Odwróciłam się automatycznie, nie
rozumiejąc jakim cudem nie zauważyłam przybycia Ino. Chyba musiałam się
poważnie zamyślić… — Ale sama doskonale rozumiesz. Pogoda i te takie. —
Wyłączyłam się na chwilkę, czekając aż pobełkocze swoje sprawy, które mnie nie
interesowały. — I wtedy Sai… — Och, zapewne pokłócili się znowu o nic nieznaczącą
sprawę. Zazdrościłam jej takich normalnych problemów. Przez ostatnie dni
doszłam do wniosku, że moje życie było jednak popieprzone. — Ale walić go,
faceci to dupki.
— Nawet nie wiesz jakie
— skwitowałam przyglądając się jej mętnym wzrokiem.
Ino wyglądała na
zaskoczoną. Słysząc moją wypowiedź, mogła pomyśleć, że chodziło o sprawę
sercową.
— Masz kogoś? —
zapytała delikatnie. Oczywiście nie powiedziałam jej, z jakiego powodu chciałam
się spotkać. Nie wiem dlaczego, może po prostu pragnęłam o tym zapomnieć? Mimo
iż wiedziałam, że to się nigdy nie uda?
Przewróciłam oczami.
— Sakura —
wypowiedziała moje imię zbyt stanowczo, siadając obok. Mimo wszystkich wad - a
miała ich wiele - kochałam Ino jak siostrę. Poznałyśmy się w podstawówce i tak
oto kontakt pozostał do dzisiaj. Od zawsze zwierzałyśmy się sobie z problemów,
które nas trapiły. Kiedy Sarada wróciła ze szpitala, co pierwsze uczyniłam, gdy
jak zawsze zamknęła się w swoim pokoju i zaczęła grać, to zadzwoniłam do Ino z
prośbą, aby przyjechała z największą butelką wina, jaką posiadała w domu.
I powiedziałam jej o wszystkim. O tragicznym
zdarzeniu, Sasuke no i oczywiście Hidanie. Gdy skończyłam historię, odniosłam
wrażenie, że wybiegnie z mieszkania i ukatrupi ich własnymi rękoma. Moja cała
Ino, pomyślałam wtedy, wypijając już chyba piąta szklankę trunku.
Chwyciłam ją za rękę, a
ona już wiedziała o kogo chodziło.
— Co tym razem zrobiła?
Jej głos przyjemnie
dźwięczał mi w uszach, dając delikatnie do zrozumienia, że może jednak ten
świat nie jest najgorszy. Bowiem każdy z nas posiadał osobę, przy której zawsze
będziemy się czuć lepiej i bezpieczniej niż we własnym domu.
— Dowiedziała się Ino.
— Owe słowa z bólem przeszły przez moje gardło. Przez chwilę wpatrywała się we
mnie, jakby nie bardzo rozumiała co mam na myśli. Nie wiedząc czemu,
rozśmieszyło mnie to delikatnie.
— Jesteś jakaś dziwna
dzisiaj — wycedziła lekko poirytowana. — Co masz na myśli? — Parsknęłam
histerycznie śmiechem w odwecie na jej pytanie. — Sakura do kurwy nędzy, o co
ci chodzi?
— Sasuke powiedział
Saradzie, że jest jej ojcem.
Zamarła. Kalkulowała w
swojej głowie, czy aby na pewno dobrze usłyszała.
— Że co?! — Złączyła
dłonie, opuszczając delikatnie wzrok. Nawet jej się to nie mieściło w głowie. —
Jakim cudem?
Pomasowałam plecy,
czując narastający ból. Owy ruch oczywiście nie uszedł jej uwadze. Znając Ino
doskonale, wróci do tego tematu.
— Ten chuj czekał pod
jej szkołą, rozumiesz to? — Zaczynało we mnie wrzeć na samo wspomnienie. — I po
prostu wyjawił prawdę, prosto z mostu. W ogóle nie pomyślał, jakie ściągnie to
problemy!
Ino przez chwilę nie
wiedziała co powiedzieć. Dla mnie wydarzenie z dzisiejszego dnia również
wydawało się abstrakcją.
— Myślę, że to pewien
rodzaj zemsty. Nie może ci wybaczyć, że zataiłaś prawdę.
— I to powód by
trzynastoletniemu dziecku powiedzieć to w tak bezpośredni sposób?! — Im
bardziej się denerwowałam, tym ból wzrastał. Miałam jednak to gdzieś, wszystko
na co zapracowałam poczęło się walić, niczym domek z wykałaczek.
— Sakura, każdy
popełnia błędy…
— Przecież wyleciał,
nic by to nie dało!
— A może jednak by
wrócił?
— Teraz zwalasz winę na
mnie?!
Ino podniosła ręce w
obronnym geście.
— Nigdy nie wiemy, co
tak naprawdę by uczynił. — Ponownie pomasowałam sobie plecy. — Ino przestałam
go kochać. Nawet jeśli nie zawsze układało mi się z Saradą kolorowo, nigdy,
przenigdy nie chciałam, aby wrócił i zapamiętaj to. — Skrzywiłam się lekko. —
Uchihowie to rozdział zamknięty.
— Przeklęta rodzina.
— Otóż to.
Ino zamaszyście
poprawiła kucyka i wiercąc się na krześle, aby przyjąć wygodniejszą pozę, dała
mi znać, że pragnie dalej brnąc w historię.
— Jak zareagowała
Sarada?
Uśmiechnęłam się
sarkastycznie.
— Dostała ataku,
jakiego nigdy jeszcze nie widziałam. — Kątem oka spostrzegłam, że jej ciało się
napina, przeczuwając najgorsze. — Musiałam aż przyszpilić ją do podłogi. Ino
ona zaczynała sobie wyrywać włosy z głowy! — Wzdrygnęłam się na samo
wspomnienie. — Nie okazałam się jednak zbyt silna i rzuciła mną o szafkę.
I jakby na
potwierdzenie swoich słów, po raz trzeci zaczęłam masować się między łopatkami.
Ino automatycznie chwyciła mnie za rękę, nie mogąc dojść do siebie. Widziałam
emocje malujące się na jej pięknej twarzy. Och zawsze chciałam być tak
atrakcyjna. Mimo swojego wieku, nigdy nie powiedziałabym, że miała ponad
trzydzieści lat. Zmrużyłam oczy wyobrażając sobie, że jestem równie atrakcyjna.
Nie trzymałabym się tyle z Sasuke, byłabym pewna, że bez problemu znajdę
kolejnego. I z bólem stwierdziłam, że posiadałabym spokój od Sarady.
Byłam okropną matką…
— Przepraszam… —
wycedziłam szlochając.
Przyjaciółka otuliła
mnie delikatnie ramieniem. Nie musiała nic mówić, doskonale wiedziałam, co
myślała. Wtuliłam się mocniej, wdychając piękny zapach perfum.
— Nie wiem jak mam
sobie poradzić z tą sytuacją — kontynuowałam wywód. Gdy Ino, największa papla
na świecie się przymykała, czułam, że się poważnie przejmowała. — Sarada nigdy
mi nie wybaczy.
— Musi się z tym
zaznajomić.
— Nie rozumiesz… ona
zawsze pragnęła mieć ojca.
Ino ścisnęła mnie
strasznie, na sam dźwięk słów.
— Powinnaś wyjść
problemowi naprzeciw — stwierdziła cicho.
— Co masz na myśli?
Ino spoglądała na śnieg
sypiący za oknem. Czułam, że bez wątpienia pragnęła mi pomóc. W końcu sama
doskonale znała Sasuke. W pierwszej klasie się w nim podkochiwała. Gdy
dowiedziała się, że Uchiha jednak czuje miętę do mnie, nie odzywałyśmy się do
siebie przez miesiąc. Oczywiście nie chciałam tego, zapewniałam ją, że mnie i
Sasuke nigdy nic nie będzie łączyło. Możliwe, iż między innymi dlatego tak
długo zwlekałam, aby być z nim w związku. Nie tylko nie mieściło mi się w
głowie, aby ktoś tak przystojny zwrócił na mnie uwagę, ale też nie chciałam
niszczyć naszej wieloletniej przyjaźni.
Miłość jednak
przychodzi w najmniej oczekiwanym momencie.
Kiedy Ino dawno mi
wybaczyła i kiedy nasza relacja znowu należała do normalnych, pewnego dnia na korytarzu
Sasuke wprost zapytał, czy pójdę z nim na kawę. Nigdy nie zapomnę buraka,
jakiego strzeliłam na twarzy. Uchiha speszony moją reakcją odszedł nie czekając
na jakąkolwiek odpowiedź. Już wtedy zachowywał się jak dupek, jednak tego dnia
coś we mnie pękło. Inny facet nie ustąpiłby, oczekiwał aż obiekt westchnień się
zgodzi. Ten natomiast na następny dzień próbował udawać, że do niczego nie
doszło. Dalej chodziliśmy do jednej klasy, siedzieliśmy może ławkę dalej od
siebie. Przyznam szczerze, że bardzo żałowałam, iż nic z owego spotkania nie
wyszło.
W czwartym miesiącu
szkoły ponownie spróbował, tym razem z pozytywnym skutkiem. Ino była wtedy
chora, może dlatego, bez jej obecności łatwiej podjęłam decyzję? Nigdy nie
odpowiedziałam sobie na te pytanie i chyba nigdy tak naprawdę nie chciałam.
Czasy spędzone z Sasuke były jednymi z najpiękniejszych w moim życiu. Nikogo
nie kochałam, tak jak Uchihę. Z czasem nawet Ino zaakceptowała nasz związek,
dochodząc do wniosku, że moje szczęście jest również i jej.
I tak wytrwaliśmy do
trzeciej klasy, gdzie wszystko poczęło się walić, jakby buldożer wjechał
centralnie w malutką, drewnianą szopkę. Każdy posiadał plan na przyszłość, wiedział,
gdzie chciał iść na studia, tylko mi jedynej nie było to dane. I właśnie
dorosłe życie zniszczyło moją największą miłość. Nie chciałam być jego
kulą u nogi, kiedy pragną wylecieć do Berlina wolałam po prostu go
znienawidzić. Była to najprostsza opcja, gdyby nie pokrzyżowała jej niechciana
ciąża. Dzień przed planowanym zerwaniem zachowałam się jak suka, idąc z nim do
łóżka, wesołego, pełnego nadziei, że zrozumiałam jego wybór. A na następny
dzień, jak gdyby nigdy nic ogłosiłam wstręt do jego osoby. Nie opuszcza się
osoby, którą się kocha, taką przyjmowałam wtedy zasadę.
Wiadomość o ciąży mnie
załamała. Ino przesiadywała godzinami ze mną w pokoju, namawiając, abym jak
najszybciej zadzwoniła do Sasuke i mu o wszystkim powiedziała. Ignorowałam jej
rozkazy, unosząc się młodzieńczą dumą. Jeżeli zjebałam sobie życie, nie
chciałam zniszczyć i jego. Wmawiałam sobie, że jest tam szczęśliwy, że zajmuje
się tym co kocha. A gdy okazało się, że Sarada jest chora, z mojej głowy
doszczętnie wyleciał Sasuke. Poczęłam robić wszystko dla córeczki, nie
przyjmując do wiadomości, że przecież ten drań może zawsze wrócić i dowiedzieć
się prawdy.
— Przepraszam…
— Sakura przestań! Nie
masz za co!
— To wszystko moja
wina! — zaszlochałam mocno, odsuwając się od Ino. Kobieta obejmując mnie,
delikatnie zaczęła głaskać opuszkami palców pod pachą. Tak jak robił to Sasuke…
— Co ci się do cholery
upierdoliło!
— Gdybym cię
posłuchała…
Ino zrozumiała. Nie
musiałam kończyć zdania, doskonale zdawała sobie sprawę o co mi chodziło.
Popatrzyła beznamiętnie na blat stołu układając myśli, aby jakoś pomóc.
— Nie ważne czy uczyniłaś
dobrze, czy źle. — Zabrzmiały mi nad głową jej słowa. — Teraz za wszelką cenę
nie możesz pozwolić, aby zniszczył wszystko na co tak ciężko zapracowałaś.
Dziękowałam w duchu, że
dzisiaj była całkowicie poważna. Uśmiechnęłam się delikatnie, zerkając na życie
toczące się za szybą kawiarni. Śnieżyca powoli ustępowała, dając bytowi do
zrozumienia, że trzeba wrócić do przerwanych czynności. Ludzie ponownie
tłoczyli się na ulicach, w uszach zadźwięczał mi odgłos klaksonu jakiegoś
podenerwowanego taksówkarza.
Moja egzystencja powinna
się uspokoić, tak jak zima tego roku.
SARADA
Mam ojca. Mam ojca. Mam
ojca.
Siedziałam skulona na
łóżku, nie mogąc dojść do siebie. Za oknem panował zmierzch, minęło sporo
czasu, odkąd dowiedziałam się dziwnej prawdy.
Mam ojca. Mam ojca. Mam
ojca.
Przecież logiczne, że
musiałam go posiadać. Jeszcze nie wynaleźli sposobu, aby ludzie rozmnażali się
bez samca i samicy.
Mam ojca. Mam ojca. Mam
ojca.
Owa myśl wydawała się
abstrakcyjna.
Mam ojca!
Położyłam brodę na
kolanach, dalej nie mogąc przyjąć tego do swojej świadomości. Tyle lat
pragnęłam go poznać, zobaczyć, jak wygląda, usłyszeć ton głosu i wiedzieć,
jakie posiada zainteresowania. Najgorsze było jednak to, że wiedziałam, iż
matka dopilnuje, abyśmy już nigdy się nie spotkali. Na samo wspomnienie o
Sakurze poczułam uścisk w żołądku. Automatycznie przypomniałam sobie, jak ją
pokaleczyłam dzisiejszego dnia w kuchni. Nie chciałam tego, nawet jeśli
zasłużyła.
Dlaczego zawsze raniły
nas osoby, które nigdy nie powinny? Czy właśnie na tym polegała cała definicja
miłości? A może po prostu mama mnie nie kochała?
Nie byłam głupia. Każde
dziecko zdawałoby sobie sprawę, iż rodzice pragną mieć albo zdrowe pociechy,
albo wcale. Dzisiejszym aktem pokazałam, dlaczego powinnam była nigdy się nie
urodzić. Nie musiałam jej okaleczać, jednak w najgorszych szczytach furii nie
potrafiłam się nigdy opanować. Gdy byłam mniejsza, uczęszczałam na terapię,
jednak żadna nie pomogła mnie uspokoić. Plątałam się po świecie niczym ukryty
bandyta.
Byłam potworem.
Otuliłam się puszystym
kocykiem w ramach polepszenia nastroju. Cieszyłam się, że Sakura wyszła dzisiaj
z domu i mogłam zostać sama. Oczywiście zdawałam sobie sprawę z kim poszła się
spotkać. Świadomość, iż nie ma jej za ścianą, napawała mnie niewyobrażalną
ulgą. Nie musiałam na nią patrzeć ani słuchać jej skomlenia. Przykrym okazywał
się fakt, że należała do najbliższej mi osoby i wiem, że skoczyłaby za mną w
ogień, a mimo wszystko pragnęłam, aby zniknęła z mojego życia. Niczego bardziej
na świecie nienawidziłam, jak plugawego kłamstwa.
Wiem, że brzmiałam
okropnie. Matka starała się jak mogła, abym w miarę czuła się potrzebna na tej
planecie. Jednak nie tego potrzebowałam. Nie mogłam obejść się bez kogoś, kogo
każdy inny posiadał. Kogoś, kto by pokazał mi inną stronę świata.
Sasuke…
Zdałam sobie sprawę, że
właśnie tego mężczyzny szukałam trzynaście lat w swoich wspomnieniach i słowach
Sakury. On wypełniał pustkę w mojej duszy, która z czasem rozrastała się coraz
szybciej. Po krótkim spacerze pragnęłam więcej. Pan Uchiha nie mógł opuścić
moich myśli, chęć kolejnego spotkania wzrastała. Dlaczego matka go opuściła?
Przecież był niesamowicie przystojny, nie wyobrażałam sobie, aby uczynił jej
cokolwiek złego. W ogóle nigdy nie przypuszczałam, że ktoś tak urodziwy mógłby
ją pokochać.
Choroba nie ujawniała
się po zewnętrznej stronie mojego wyglądu. Nigdy nie byłam podobna do Sakury i
zdawałam sobie z tego sprawę. Wiedziałam, iż musiałam być zbliżona w takim
razie do ojca. Ciocia Ino zawsze powtarzała, że jak dorosnę będę jedną z
najpiękniejszych kobiet w Konosze. Mama przytakiwała wtedy, dodając za każdym
razem, że jestem szczęściarą nie odziedziczając po niej urody. Przypominając
sobie teraz wygląd Sasuke, nie wyobrażałam sobie, abym nie mogła już więcej go
zobaczyć. Jego urok hipnotyzował, zaczepiał się niczym kleszcz w umyśle i
pilnował, aby nic nie mogło go stamtąd wygonić.
Marzyłam, żeby móc
ostatni raz na niego spojrzeć. I wiedziałam równocześnie, że nie będzie mi to
dane. Sakura nigdy na to nie pozwoli, nie po tym jak potrącił mnie samochodem.
Byłam głupia nie posiadając do niego o to wątów. Ale nie potrafiłam, czułam, że
naprawdę nie chciał tego uczynić. Moja głupia świadomość podpowiadała mi, abym
się nie przejmowała, rzuciła wszystkie zakazy i zaczęła powoli sama sobie
torować drogę do życia. A na pierwszym miejscu pojawiła się chęć spędzenia z
Sauske jak najwięcej czasu.
Zbliżała się północ, a
ja lamentowałam dalej, nie mogąc zapomnieć. Sakura spała twardo od jakiegoś
czasu. Czułam wzrastające wyrzuty sumienia i wiedziałam, że dłużej tego nie
zniosę pozostając w mieszkaniu. Abstrakcyjne myśli poczęły kotłować się mi w
głowie, nie dając dojść do racjonalnego wyboru. Mózg podszeptywał cały czas Sasuke,
Sauke, a ja nie mogłam odepchnąć od siebie tego imienia.
Noc wydawała się
spokojna, tylko termometr straszył niskim wskaźnikiem. Jednak żadnego śladu
wiatru i zbliżających się śnieżyc. Zima tego roku była wyjątkowo męcząca. Dawno
Hokkaido nie nawiedziły takie mrozy. Jednak anomalny pomysł za żadne skarby nie
chciał mnie opuścić. Tragiczna pogoda nie przerażała mnie, ba nawet napawała
lekką adrenaliną.
— Gdyby tak uciec
z domu i poszukać Sasuke?
Musiałam przyznać
ostentacyjnie sama przed sobą. Pomysł pochrzaniony, niczym z rodu dla tępych
dziewczynek, ale tak, pragnęłam tego bardziej, niż czegokolwiek. Może
dowiem się w końcu prawdy, może uda mi się go zatrzymać na dłużej w moim życiu.
Może w końcu poczuję się jak w normalnej rodzinie.
Bez dłuższego
zastanowienia wyskoczyłam z łóżka i podbiegłam do szafy. Otworzyłam ją i
zaczęłam wyrzucać wszystkie ciuchy na podłogę. Naliczyłam pięć najgrubszych
bluz jakie posiadałam, dwie pary dresów, kurtkę i cienki płaszczyk ze
szmateksu. Hmm, nawet nieźle. Z mniejszej szuflady wyciągnęłam sześć par
skarpetek i uznałam, że nie zmarznę. Oczywiście nie założyłam wszystkiego, ale
i tak w lustrze zamiast trzynastoletniej dziewczynki, ujrzałam bałwana.
Zachichotałam cichutko
i delikatnie skierowałam się do drzwi. Przez dłuższą chwilę zastanawiałam się,
czy dobrze czynię. Zachowywałam się jak dzieci, którymi gardziłam. I jak widać
samej mi do nich bliżej niż dalej. Czy owym czynem stałam się hipokrytką?
Miałam to w tym momencie daleko w dupie. Ktoś kiedyś powiedział, że marzenia
się spełniają, ale trzeba im pomóc. I chyba właśnie dlatego pociągnęłam za
klamkę, na paluszkach przebiegłam przez korytarz, wymknęłam się z mieszkania,
podskakiwałam ze schodów i znalazłam się w środku nocy na oblodzonym chodniku pod
blokiem.
Pierwszy raz poczułam
się wolna.
Wtedy jednak pojawił
się poważny problem. Nie wiedziałam, gdzie mogłabym go poszukać. Wątpiłam, że
mieszkał gdzieś w okolicach szkoły, nie przyjechałby wówczas samochodem i mnie
nie potrącił. Gdyby nie wypadek, może Sakra pozwoliłaby mi się z nim zobaczyć?
Przeszłam dwa bloki dalej, aby nie kusić losu. Nie wierzyłam, aby nagle się
obudziła i spoglądnęła przez okno. Jednak przezorny zawsze ubezpieczony.
Patrząc na otaczające
mnie osiedle, osądziłam, że trzeba będzie odnaleźć Sasuke metodą prób i błędów.
Wyruszyłam na wschód, w stronę odwrotną od miejsc w których najczęściej
przebywałam.
Na początku było
ciepło, z czasem zaczynałam żałować, że opuściłam mieszkanie. Błądzenie między
ciemnymi ulicami zaczynało mnie nużyć, abstrahując od faktu, że się trochę
bałam. Konoha nocami nie należała do bardzo niebezpiecznych miast, mimo
wszystko czasami dochodziło tu do nieciekawych zdarzeń. Plus poczynał dołować
mnie fakt, co powiem Sasuke gdy już go odnajdę. Jak nigdy nic wpadnę do jego
mieszkania w środku nocy na herbatę? Do tego nie przemyślałam najoczywistszej
rzeczy. Jeżeli już wyjechał? Może dowiedział się tego, czego pragną?
Spuściłam głowę, brnąc
hardo przez uliczki. Powinnam się nie poddawać, powinnam walczyć do samego
końca. Jedni czynią wszystko dla miłości, drudzy dla pieniędzy, czy sławy. A ja
musiałam pierwszy raz zrobić coś sama dla siebie. Coś, czego nikt nie mógłby mi
zabronić.
Chciałam chociaż raz
poczuć się spełniona.
Zbliżałam się powolutku
do centrum Konohy. Tutaj w końcu natknęłam na ślad człowieka. Pijani ludzie
wychodzili z klubów, w pubach wciąż tętniło życie. Niektórzy byli zbyt pijani,
by zwrócić uwagę na malutką dziewczynkę, kręcącą się w pobliżu. Założyłam
kaptur mocniej na głowę, obawiając się, że ktoś może mnie poznać. Sakura nie
posiadała wielu znajomych, jednak ciocia Ino lubiła od czasu do czasu zabawić
się w podobnych miejscach. A jej wyjątkowo nie pragnęłam spotkać.
Z czasem zaczęłam się
obawiać o pozytywne zakończenie mojej misji. Stanęłam pod pomnikiem Oe
Kenzaburo, w celu podjęcia jakiejś oczywistej decyzji. Ukradkiem spoglądnęłam
na pisarza nade mną, licząc na natchnienie. Ten mężczyzna urodził się w małej
wiosce na wyspie Shikoku. W pierwszych latach swojego istnienia uległ
japońskiej propagandzie i podczas drugiej wojny światowej był gotowy oddać
życie za kraj i cesarza. Kiedy jednak dowiedział się, że władca Japonii nie okazał
się bóstwem, jak wierzono, popadł w wielkie rozczarowanie. I właśnie owy fakt
miał wielki wpływ na późniejszą twórczość pisarską.
Oczywiście nie jego
historia mnie interesowała. Posiada niepełnosprawnego syna, chorującego na wadę
mózgu. Hikari mimo wszystko stał się utalentowanym kompozytorem, którego znają
w Japonii i USA. Właśnie on dał mi nadzieję, że jest szansa, dla nas innych,
abyśmy poczuli się w świecie normalni.
Dlatego zawsze
twierdziłam, iż to jemu powinni postawić pomnik w tej zacofanej Konosze.
Wyobrażając sobie, ile trudu musiał znieść, aby zaistnieć na kuli ziemskiej,
wypełniłam się odwagą do dalszych poszukiwań. Nie zdawałam sobie jeszcze
wówczas sprawy, jak moje czyny będą miały konsekwencje w późniejszych latach
planowanej kariery.
Pociągnęłam nosem,
trzęsąc się z zimna. Zbliżała się już pierwsza, w centrum dalej panował gwar.
Odwracałam się we wszystkie strony z nadzieją, że może akurat tutaj go spotkam.
Trudno było osądzić, jakim jest typem mężczyzny. Czy lubi pobawić się z
kobietami na mieście, czy raczej stroni od tego typu miejsc. Może popełniałam
błąd, czekając na niego tutaj. Właśnie ta niewiedza doprowadzała mnie powoli do
szaleństwa.
Już chciałam odejść
dalej, gdy usłyszałam znany mi głos. A raczej wrzask, ponieważ owa osoba darła
się na całe miasto. Odwróciłam zmarzniętą głowę w stronę nadlatującego głosu,
nigdy nie przypuszczając, że uciesze się widząc tego osobnika.
Typowy zboczeniec,
którego miałam szczęście poznać w szpitalu, stojącego u boku Sasuke i kłócącego
się z moją matką, wymachiwał rękami wokół swojego ciała. Awanturował się z
jakąś kuso ubraną kobietą, która najwidoczniej miała daleko gdzieś jego słowa.
Stała niczym naprężona kotka, jakby oczekiwała kolejnych adoratorów. Jego wręcz
krew zalewała, gdy widział zachowanie dziewcząyny. W końcu chyba jednak
przesadził, bo panna dla towarzystwa przywaliła mu porządnie w twarz i
odskakując, rzuciła się pędem w stronę jakiegoś baru.
Nie wiedziałam czy siły
wyższe pragnęły, abym się spotkała Sasuke, czy po prostu od bardzo dawna miałam
w końcu szczęście. Zbok… zaraz jak mu było na imię? Hidan? Chyba tak, z resztą
nie miało to większego znaczenia. Najistotniejszym okazał się fakt, iż począł
kierować się w moją stronę. Oczywiście nie zakryłam bardziej twarzy kapturem,
ba nawet podeszłam bliżej latarni ulicznej, z nadzieją, że mnie rozpozna.
Żeby ktoś zwrócił na
nas swoją uwagę, trzeba okazać się kimś nietypowym. Dlatego postanowiłam się
bardziej trząść. Zadanie było łatwym do wykonania, ponieważ nie pamiętałam,
kiedy tak dawno zmarzłam. Nie wykluczałam również opcji zachorowania, jednak
miałam to w tym momencie daleko w nosie. Podwinęłam rękawki, aby chłód mocniej
przeszył moje ciało. Jeżeli ktoś olałby tego typu dziewczynkę, naprawdę
musiałby nie mieć serca.
I jak zwykle się nie
myliłam.
Mężczyzna stanął przy mnie
i warkną:
— Hej młoda co tutaj
robisz o tej porze?
Oczywiście nie łudziłam
się, że mnie poznał. Ton jego głosu wskazywał na zwykłe zobojętnienie,
niż raczej zainteresowanie. Przez chwilę zastanawiałam się, jak powinnam
się zachować. Czy bez niczego ujawnić swoją twarz? Z resztą nie miałam już nic
do stracenia.
Chwyciłam za kaptur i
zamaszystym ruchem zrzuciłam go ze swojej głowy. Warto było to uczynić
chociażby dla widoku, jaki począł malować się na jego twarzy. Hidan rozszerzył
oczy i cofnął się o krok. Podniósł palec wskazujący w moją stronę i rozwarł
usta, jednak nic nie wypowiedział. Patrzył na drobną, zmarzniętą istotkę
niedowierzając.
Stałam niczym blada
zjawa, która tułała się po świecie bez celu. I w pewnym stopniu właśnie czymś
takim byłam. Moja misja nie miała wielkiego sensu, podjęłam się jej jednak w
akcie buntu. I czekałam cierpliwie, aż się powiedzie.
— Sarada?! —
wykrzyknął. — Orzesz w mordę, zamarzniesz!
Nie wiedzieć czemu,
rozbawiła mnie jego reakcja. Mężczyzna wyglądający niczym typowy molestator,
lituje się nad ochłodzoną duszyczką.
— Wypiłem kurwa mać. —
Zaczął panikować. — Ale chodź, mam jeszcze hajs na taksówkę. Zawiozę cię do
domu.
Automatycznie się
wyprostowałam, patrząc w jego nietrzeźwe oczy.
— Proszę nie…
Hidan ściągnął swoją
kurtkę i rzucił mi ją na plecy. Poczułam się strasznie głupio, gdy to uczynił.
— Ale…
— Nie wnikam, czego nie
chcesz wracać do chałupy — stwierdził oschle, zapalając papierosa. — Jestem
pijany i przyznam, że mam to daleko w dupie. Ale nie pozwolę, aby dziecko
mojego kumpla marzło. — Wypowiadając te słowa, zapatrzył się w dal, jakby sam
nie rozumiał co mówi.
— A ty?
Chciałam palnąć sobie w
twarz za tak głupie odzywki.
Hidan zachichotał
cichutko.
— Młoda jestem
narąbany, nawet nie wiesz jak mi gorąco. — Widząc jednak moją minę spoważniał.
— Ludzie po alkoholu nie odczuwają zbytnio różnic temperatur — skwitował, jakby
myślał, że nie wiem o takich rzeczach.
Staliśmy tak w
milczeniu. On dokańczał porywczo papierosa, ja natomiast mordowałam siebie w
myślach. Zastanawiałam się, które z nas bardziej się denerwowało. Nie wiedzieć
czemu, przy nim trudno było mi cokolwiek powiedzieć. Zbok natomiast rozmyślał,
jak mnie zaprowadzić do domu.
— Chodźmy młoda. —
Beknął i chwycił moją dłoń. — Jezusie jaka zimna… no szybko, bo twój ojczulek
mnie zajebie.
Wyrwałam się
automatycznie na dźwięk jego słów.
— Co do kur…
— Nie chcę do domu! —
Chciałam brzmieć stanowczo, jednak jedyne co wydobyłam ze swojego gardła, to
żałosny pisk.
Hidan popatrzył na mnie
z góry. Nie podobało mu się, że musi się ze mną użerać w środku nocy. Doskonale
zdawałam sobie z tego sprawę. Jednak, gdy Sakura dowie się co uczyniłam, plus
zobaczy, kto mnie przyprowadził, oboje zginiemy.
— A mnie to nie
interesuje, idziemy!
— Chcę do Sasuke!
Cisza zapadła
automatycznie. Mężczyzna położył dłonie na skroniach, jakby dopiero teraz
docierał do niego sens moich słów. Ja natomiast stałam oskarżycielsko, bojąc
się jednocześnie. Nie wiedzieć czemu, Hidan napawał mnie strachem.
— Czekaj, dobrze zrozumiałem?
Pokiwałam głową.
— Dlaczego do
Sasuke?
Przetarłam dłonie z
zimna.
— Po prostu mam
dość matki.
Była to prawda tylko po
części, jednak nie miałam zamiaru się mu spowiadać ze swoich zamiarów. Nie
ufałam gościowi i kropka.
Hidan podniósł brwi.
— Proszę…
— No nie wiem. —
Znowu beknął.
— Bo mi zimno…
— To wracajmy do
domu.
— Ale do mojego
ojca.
Ponownie chwycił mnie
za rękę, jednak tym razem się nie opierałam.
— Jesteś tak samo
uparta jak on, psia mać!
Uradowały mnie jego
słowa.
— Czyli mnie
zaprowadzisz?
Zastanawiał się dobrą
minutę nad odpowiedzią.
— Jeżeli mam do
wyboru zostawić cię tu samą, a zaprowadzić do Sasuke, to jak sądzisz, co
uczynię?
Nie pamiętam, kiedy
ostatnio uśmiechnęłam się tak szczerze. Hidan jednak nie zobaczył tego, warknął
przekleństwo na odchodnym i pociągnął mnie w stronę jakiejś bocznej,
nieoświetlonej alejki. Serce podeszło mi do gardła, gdy wstąpiliśmy w
ciemności. Sama, na własne żądanie, uczyniłam sobie całe to przedstawienie.
Uścisnęłam go mocniej, obawiając się nieznanego.
Nie potrafiłam
stwierdzić jak długo trwała nasza podróż. Stanęliśmy w końcu przed niewielką,
kompletnie nie rzucającą się w oczy kamienicą. Wszystko spowijał mrok, jedyna
latarnia stała przed masywnymi drzwiami. Hidan ruszył w ich stronę, a ja
posłusznie kierowałam się za nim. Nie zadzwonił domofonem, lecz chwycił za
komórkę, wybrał numer i czekał niecierpliwie na odzew.
— Halo, stary?
Sory, że cię budzę, ale mamy problem.
Umilkł na chwilę,
pewnie słuchając wywodu ojca.
— No tylko na
pięć minut!
Ponownie cisza.
— Nie jestem
najebany!
Po wypowiedzeniu owych
słów, odezwała się melodyjka z domofonu i zboczeniec z nienaturalną siłą
popchnął drzwi. Gdy znaleźliśmy się w środku, owiało mnie przyjemne ciepło.
— Nie powiedziałeś
mu, że jestem z tobą. — Zauważyłam, wspinając się po schodach
— Niech
skurczybyk ma niespodziankę — odpowiedział złym tonem. Najwidoczniej Sauske
musiał go zdenerwować tą krótką rozmową.
Gdy dotarliśmy pod
mieszkanie, zawahał się na chwilę, po czym walnął pięścią w drzwi, jakby to
były bębny. Nie czekaliśmy nawet sekundy, gdy człowiek po drugiej stronie
chwycił za spusty, aby je otworzyć.
— Pojebało cię?!
— zawołał, jednak, gdy zobaczył niespodziewanego gościa, od razu język
utknął mu w gardle.
No, Sarada ładnie się wkurzyła. Ale jej reakcja wydje mi się pasować do dziecka z Aspergerem. Zresztą, nawet zdrowe dziecko mogłoby się cudnie wkurzyć za utajenie takiej informacji.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem, co zrobi teraz Sasuke. On w sumie nie jest świadom, że Sarada jest chora. Ciekawe, czy teraz się dowie. Szkoda, że tak długo trzeba czekać na kolejny rozdział, ale warto, więc nie marudzę. :D
Pozdrawiam. :)
Hahaha dobrze zwróciłaś uwagę, że Sasuke nie ma pojęcia o chorobie córki :D. A to kiedy się dowie, to zobaczysz :>. Właśnie pisząc o wybuchu Sarady, przeszło mi przez myśl " kurczę, ale niektóre zdrowe dzieci również podobnie wybuchają". ALe dobra może nie gryzą XD. Dziękuję ślicznie za komentarz ;* nie spodziewałam się, że tak szybo przeczytasz. Jak praca mi pójdzie i jazdy będą wychodziły, to myślę, że może w miarę się sprężę i nocia pokaże się maksymalnie za miesiąc. Hehe, sama bym tak chciała XD.
UsuńJeszcze raz dziękuję ;*
Z rozdziału na rozdział piszesz coraz lepiej!
OdpowiedzUsuńTen Asperger to jednak przewalona choroba.
Chylę czoła Sakurze za wychowanie młodej samotnie, jednak myślę, że byłoby jej dużo łatwiej, jakby Sasuke wiedział o dziecku. Niemniej jednak szacuneczek.
Furia Sarady mrożąca krew w żyłach, ale całkowicie zrozumiała. Dowiedzieć się po tylu latach, że jednak ma się tatuśka :o
Mam nadzieję, że Sakura z Saskiem się zejdą i nadrobią stracone lata.
Z niecierpliwością czekam na następny, życzę powodzenia w nowej pracy, no i zdania prawka za pierwszym podejściem! ;)
Ściskam mocno! <3
Och jakbym chciała zdać za pierwszym XD. Ale lepiej później niż wcale! Na miejscu Sarady, chyba każdy by się zdenerwował. Wiadomo, choroba tym bardziej w takich sytuacjach nie poprawia sprawy. Również uważam, że Sakura popełniła błąd utajniając sprawę przed Uchihą, mimo jednak wszystko ma wielki wpływ na przyszłość :>. Czy nadrobią stracone lata, to się dowiesz <3. Dziękuję za komentarz, miło czytać takie opinie, mimo, że uważam swój styl dalej za dość słaby XD.
UsuńBuziaki <3
Moja Droga,
OdpowiedzUsuńOpis napadu szału, wyszedł Ci fenomenalnie. Brawa!
Kawał dobrze wykonanej roboty, oby tak dalej.
Takie napady, pełne użycia siły i agresji są dla Autystów chlebem prawie powszednim. Jednak nie się Sakura cieszy. tak łagodna odmiana jak Asparger pozwoli Saradzie normalne-samodzielnie żyć.
Co zaś do akcji toczącej się w rozdziale to mam nadzieje, że Sasuke wypije piwo, którego naważył.
Tak nieprzemyślana rozmowa nawet zdrowemu dziecku, może wyrządzić straszną krzywdę. Znów podkreślę, że moim zdaniem zachował się nad wyraz lekkomyślnie. Dzieci to zbyt delikatne stworzonka, na takie raptowne serwowanie im szokujących informacji.
Jestem ciekawa jak to rozwiążą z Sakurą, nie byłabym jednak sobą gdybym nie liczyła na porządną awanturę między nimi. Należy mu się!: D
Co zaś tyczy się samej Sakury.
Bez względu na jej pobudki, zdecydowała się sama wychować dziecko. Silna z niej i harda kobieta. Podoba mi się ten obraz. Nie wydaje mi się również, żeby zawaliła, po prostu przygniotła ją sytuacja a to się zdarza najlepszym. Czekam, aż się otrząśnie i rozkręci.: D
No cóż Kochana, będę wyczekiwać na kolejny rozdział z wielką niecierpliwością, możesz być pewna < 3
Powodzenia w życiu prywatnym rzecz jasna! Niech wszystko idzie po Twojej myśli! < 3
Buziaki: *
Sakura należy do nierozważnych i irytujących postaci w Above, ale to prawda, trzeba jej przyznać, że jest silna. Nie wiem czy potrafiłabym wychowywać tak chore dziecko. No Sasuke też inteligencją nie zaświecił XD. Ale jak nie ma idealnych ludzi, tak również idealni bohaterzy nie istnieją XD. A zwłaszcza nasz drogi Uchiha. Nie chcę spoilerować, mimo wszystko do jakiejś awantury na pewno dojdzie. O to nie musisz się obawiać! Cieszę się, że opis furii mi wyszedł :). Jak mam być szczera obawiałam się, czy nie wyszedł drętwy XD.
UsuńDziękuję! :*
Jak dla mnie Sakura ma straszne trudności z byciem matką. I to właśnie ją ponosi bardziej niż Saradę. Smuci mnoe ta ich relacja, bo jest mega konfliktowa. Wydaje mi się też, że Sakura nigdy tak naprawdę nie kochała Sasuke. Może nie chciała mu niszczyć przysZłości, mówić o dziecku, ale czy przed jego wyjazdem nie mogła go zapytać czy może lecieć z nim?
OdpowiedzUsuńAlbo czy naprawdę aż tak bardzo nie mogła mu tego wybaczyć, że nawet nie powiedziała o nim swojej córce?
Brakuje mi takiej zażyłości, tej niezmąconej miłości. I skoro Sasuke uważa Sakurę za swoją pierwszą i prawdziwą to czemu nie mógł trochę ulec?
Nie wiem... mam dużo pytań, mało odpowiedzi. Boję się, że nie naprawią tego... a problemy ich przerosną.
Czekam na ciąg dalszy!
Buziaki!!
Masz rację, ich relacja jest strasznie... dziwna? wręcz pojebana? Ach korci, by dać Ci parę odpowiedzi, ale nie mogę :<. Sama rozumiesz, spoiler i te sprawy :<. Masz mniej więcej trafne spostrzeżenia co do Sakury. Ich stosunek do siebie jest na zasadzie mocnego, toksycznego związku, tylko że bez związku. A co do miłości, to nie musisz się obawiać, zobaczysz z czasem, czy przestaną siebie nienawidzić i czy wrócą do dawnego uczucia 😊❤️
UsuńDziękuję za komentarz! Nawet nie wiesz jak się ciesze, że podczas nudnych zajęć na uczelni wybrałaś akurat mój blog!
Dziękuję! Dziękuję!
♥
OdpowiedzUsuń❤️💜💙
UsuńPrzeczytane!
OdpowiedzUsuńNiestety nie bardzo mam głowę do kreatywnych komentarzy, więc tylko zaznaczę swoją obecność.
Czekam na kolejny rozdział! <3
Pozdrawiam
Kropcia
Dziękuję kochana ❤️
UsuńCzy ja mam cię zacząć molestować o nowy rozdział? :D
OdpowiedzUsuńKochana muszę zebrać dupę, bo dopiero 40% jest XD. Ale na razie to chce nadrobić Wasze blogi, bo kurewsko mi z tym źle XD ❤️
UsuńU mnie masz trochę do nadrobienia, ale spoko, rozdziały nigdzie nie uciekną. :3
UsuńA ja sie tylko upewniam, że zaraz ie porzucisz historii, bo to złamałoby moje serduszko. :x
Przyrzekła, że Above dokończę! No właśnie mam trochę do nadrobienia, dlatego wiem co będę robiła wieczorem XD
UsuńDobry, nareszcie zawitałam i tu :D
OdpowiedzUsuńHistoria bardzo mi się podoba. To coś nowego, innego. Nie często można trafić na dojrzałych bohaterów. Zadałaś sobie trud także z choroba Sarady, nie łatwo to opisać. Rozumiem, że Sakura jest po przejściach, ale strasznie negatywnie podchodzi do Sasuke. Nie zrozum mnie źle, nie krytykuję kreacji bohaterów, bo dzięki tym złym cechom są bardziej ludzcy, tylko nie do końca jest feir jako osoba. Zatajenie ciąży, nie ważne jaki by Sasek nie był, trudno wytłumaczyć. Można zasłonić się tym, że też była młoda i głupia, ale kiedy dojrzała, mogła podjąć jakieś kroki. Chociaż z drugiej strony jest ta choroba. Trudno wtedy powiedzieć o wszystkim, żeby nie zabrzmiało to tak, jakby chciała zrzucić na niego część odpowiedzialności. Podziwiam ją za siłę, dzięki której radzi sobie sama, nawet kiedy jest bardzo ciężko. Podoba mi się też Sarada, mimo tych napadów i wyzywania się na Sakurze. Prowadzi wewnętrzną walkę ze swoją chorobą i cierpi, kiedy rani matkę zachowaniem. O Sasuke trudno mi napisać coś konstruktywnego. Wydaję mi się jedynie, że "został" w tym uczuciu (jak to brzmi, nie mogę znaleźć słowa xD) bardziej niż Sakura. Super, że wykorzystałaś Hidena jako przyjaciela Sasuke. To taka odskocznia, świeży pomysł, bo zazwyczaj autorki wykorzystuja bliższe mu kanonicznie postacie jak Naruto czy Suigetsu.
Czekam na więcej, mam nadzieje, że niedługo powrócisz do publikacji :3
Buziaki~
Reakcje co do bohaterów są zamierzone :). Nie chciałam właśnie, aby każdy był lubiany i kochany. Staram się przedstawić ich od tej bardziej ludzkiej strony. Sakura jest jaka jest, fakt wychowywanie dziecka samemu nie jest proste, ale jej stosunek do córki pozostawiam Waszym spostrzeżeniom :D. Sarada zachowuje się jak typowe dziecko chore na Aspergera, często jest mi przykro, gdy muszę ja przedstawiać w taki wybuchowy sposób XD. Sasuke z ich 3 jest chyba najnormalniejszy. Okej też popełnia błędy, ale co mu się dziwić. Najbardziej cierpi na tym dziecko... To też chciałam pokazać, jak uczucia rodziców wpływają na ich pociechy.
UsuńDziękuję ślicznie za komentarz ;*. Chciałam dodać notkę w tym tyg, ale coś wena mi nie sprzyja w 6 rozdziale :(