SASUKE
3 tygodnie po wypadku
Chyba
zwariowałem. Nie twierdzę tak, ponieważ zabiłem prawie swoje dziecko. Owe
rzeczy się zdarzają, z czasem człowiek przyzwyczaja się do niektórych czynów.
Jednak istnieją pewne sprawy, do których trudno przyznać się nawet przed samym
sobą. Zwłaszcza teraz, gdy wszystko obróciło się przeciwko mnie.
Minęło
sporo czasu od wypadku. Sakura nie zgłosiła mnie na policje, nie zbliżałem się
jak na razie do szkoły dziewczynki i Hidan za każdym razem, gdy się
widzieliśmy, wyzywał mnie od debili. Może miał racje, zasługiwałem w pewien
sposób na takie mieszanie z błotem, jednak nie lubiłem, kiedy robili
to ludzie, którzy sami inteligencją nie grzeszyli. Jednak nie te rzeczy były
powodem, przez które właśnie znajdowałem się tam, gdzie się znajdowałem.
Wyświetliłem
ekran w telefonie, by spojrzeć na godzinę. Jeżeli Internet podawał prawdę,
musiałem czekać jeszcze z piętnaście minut. Wypuściłem parę z ust i wzdrygnąłem
się. Nienawidziłem zimy, wszędzie pochmurno i lodowato. Szare niebo sprzyjało
dołkowi i idealnie komponowało się z zaistniałymi sytuacjami, o których
pragnąłem zapomnieć.
Jak
się zapewne można domyślić, rodzina dowiedziała się z wieczornych wiadomości o
moim przybyciu. Dwa dni po potrąceniu Sarady zadzwoniła do mnie mama z
pretensjami, że jeszcze się u nich nie pokazałem. Jak to w życiu
bywa, nie miałem wyboru i wybrałem się w odwiedziny. W końcu z rodzicami się
nie dyskutuje, prawda?
Spotkanie
nie należało do najprzyjemniejszych i rodzice - o dziwo - nie mieli wpływu na
ową atmosferę. Oni tylko dopytywali się, czy nic mi się nie stało, dlaczego
doszło do wypadku i jęczeli, że nie wybaczyliby sobie, gdybym w jakiś sposób
ucierpiał. W pewnym sensie męczyłem się z innymi sprawami, niż z katastrofą
lotniczą, do której nie doszło i o która dawno wyleciała mi z pamięci.
Itachi,
mój starszy i jakże denerwujący braciszek musiał wyprowadzić mnie z równowagi.
Oczywiście jak każdy domownik, twierdził, że robi to dla mojego dobra, a w
rzeczywistości tylko doprowadzał mnie do szału. Jego delikatny i mądry ton
wskazywał ile to on wie o życiu w porównaniu do mnie. Jakby wszystkich
nieszczęść było mało, na siłę chciał wyciągnąć, dlaczego zjawiłem się w
Japonii. A owego faktu niestety nie mogłem im przedstawić. Nie dlatego, że się
w jakimś stopniu wstydziłem. Kurczę miałem już swoje lata, zrobienie dziecka to
naprawdę nic nadzwyczajnego. Najgorszym jednak był fakt, ze okazałem się ojcem
za wcześnie, niż kiedykolwiek bym chciał.
Matka
polałaby się z radości, gdyby usłyszała, że jest babcią. W prawdzie Itachi miał
już swoje dzieci, jednak ona z niewiadomych przyczyn faworyzowała właśnie mnie.
I dlatego wiadomość, że mam potomka sprawiłaby , że stałaby się najszczęśliwszą
osobą na świecie. Jednak, kiedy w grę wchodziła Sakura, żadne z nich by mnie
nie pochwaliło. Rodzice nienawidzili jej całym sercem, ponieważ pochodziła z
biedniejszej rodziny. Oni naprawdę patrzyli na status społeczny i to było
właśnie przykre.
W
Sakurze zakochałem się od samego początku, gdy ją ujrzałem. Siedziałem w
szkolnej ławce z Hidanem i obgadywaliśmy nowe dziewczyny w klasie. Nie miało
znaczenia, czy były brzydkie, czy piękne, ale należały do typu szkolnych
gwiazdeczek. Wtedy właśnie próg sali przekroczyły Ino i Haruno. Zastanawiałem
się, czy zgłupiałem, ale serce zaczęło bić mi mocniej, gdy przyglądałem się jej
pięknym, długim włosom. Wyglądała jak zwyczajna, niczym niewyróżniająca się
dziewczyna i właśnie owy fakt chyba najbardziej mnie podniecał. Nie malowała
się jak reszta moich koleżanek, nie chodziła w modnych ciuchach i nie
prowadziła Instagrama. Zwyczajna osoba, o której świat nie wiedział.
Minęło
długo czasu, zanim zaiskrzyło coś między nami. Sakura nie chciała się na
początku ze mną spotykać. Powodował to fakt, że należeliśmy do kompletnie
innych warstw społecznych. W końcu jednak złamałem blokadę między nami i
odczuwałem wrażenie, że znalazłem się w niebie. Kochałem ją jak nigdy
jakąkolwiek kobietę. A wypada przyznać, iż chodziłem z wieloma
przedstawicielkami płci pięknej.
Widać
jak życie potrafi zaskakiwać, przyglądając się naszym obecnym relacjom. Jeszcze
wtedy, gdy mieliśmy szesnaście lat, nie przyszłoby mi kiedykolwiek do głowy, że
skończymy właśnie w taki sposób. Z dzieckiem, oddzieleni o paręnaście tysięcy
kilometrów. Uśmiechnąłem się delikatnie na samą wzmiankę o całej naszej
historii. Życie naprawdę było popaprane.
Z
amoku wyrwał mnie donośny odgłos dzwonka, oznajmiający dzieciom, że ich pobyt w
szkole na obecny dzień dobiegł końca. Zacisnąłem zęby i włożyłem ręce do
kieszeni kurtki. Tak, znajdowałem się pod szkołą Sarady i tak, czekałem aż wyjdzie
by z nią porozmawiać.
Chyba
zwariowałem…
Po
trzech minutach tabun dzieciaczków wybiegł na osnutą bielą ulicę. Wzdrygnąłem
się na samą myśl, że właśnie na owym przejściu dla pieszych, przez które
uczniowie przebiegali, dopuściłem się rzeczy niewybaczalnej. Jednak musiałem z
nią porozmawiać, przeprosić. Wiedziałem, że zaczęła już uczęszczać na lekcje,
ponieważ Hidan, ponoć czystym przypadkiem przechodził obok i ją widział.
Uznałem, że nie będę się wdawał w szczegóły, przyjąłem wersję, że aktualnie naprawdę
przechodził tą ulicą w innym celu.
Przyglądałem
się dzieciom przez dobrą chwilę, jednak na początku nie dostrzegłemSarady.
Modliłem się w duchu, aby Sakura nie odprowadzała małej do domu. Z pewnością
byłaby już wcześniej, jednak zalążek obawy ściskał mi klatkę piersiową do
momentu, aż ujrzałem moją córeczkę.
Wyszła
powoli, jednak pewnie. Jakby nie obawiała się, że ktoś może czyhać ponownie na
jej życie. Spokój, jaki malował się na jej twarzy, zabawnie kontrastował z
paroma ranami, które dalej okalały jej ciało. Zacisnęła rączki na szelkach
plecaka i odbiła lekko w prawo. Idealnie w moją stronę, tak jak zaplanowałem.
Zdawało
mi się, że cichutko pogwizdywała jakąś melodię. Wargi układały się delikatnie w
literkę „o” i leciała z nich dość spora para. Zatrzymała się jednak, jak rażona
piorunem, gdy zobaczyła, kto na nią czekał. Rozszerzyła nogi, jakby
myślała, że w takiej pozycji nikt nie oderwie jej od ziemi. Jej oczy rozwarły
się i poczęła delikatnie się trząść.
— Co
tu robisz? — wyszeptała, niedowierzając. Nie dziwiłem się, że wyglądała na
przerażoną. I tak była dzielna i opanowana, większość dzieci by od razu uciekło.
Popatrzyłem
na nią i uśmiechnąłem się delikatnie, by ostudzić atmosferę.
—
Przyszedłem przeprosić. — Nie zdawałem sprawy, że owe słowa tak łatwo przejdą
mi przez gardło.
Sarada
przechyliła lekko głowę. Powstrzymywałem się w duchu, by lekko się nie zaśmiać.
Nie wiedziałem dlaczego, ale ruchy dziewczynki mnie rozbawiały.
— I
tylko po to przyszedłeś?
Nie
była głupia. Od razu wyczuła, że nie zjawiłem się tylko w tym celu. Ta mała
coraz bardziej mnie intrygowała.
—
Poniekąd — wydusiłem interesująco. Po pewnej chwili przyglądała mi się z
zaciekawieniem, jakby chwilowy strach prysnął.
—
Mama nie pozwala mi z tobą rozmawiać — rzekła ni z gruszki ni z pietruszki.
Spodziewałem się, że właśnie tego Sakura od niej oczekiwała, jednak nie dałem
po sobie poznać swoich myśli.
—
Myślę, że nie musi się dowiedzieć o mojej wizycie.
Sarada
poprawiła czapkę na głowie, jednak wstrzymała się od komentarza. Powoli
zaczynałem się obawiać, iż cały plan spali na panewce. Młoda zapewne osądzi, że
nie ma sensu wdawać się dalej w konwersację i odejdzie, a ja ponownie wrócę do
punktu wyjścia.
Już
miałem zrezygnować, kiedy usłyszałem:
—
Czego tak naprawdę oczekujesz?
Nasze
wzroki się skrzyżowały, jak trzy tygodnie temu i poczułem dziwne ukłucie w
klatce piersiowej. Gdybym to ja wychowywał Saradę, z pewnością nikt by nie
wierzył, że spłodziłem je z jakąkolwiek osobą. Jedyne co łączyło ją z Sakurą to
chyba tylko płeć. Nie wiedziałem na jakim stopniu inteligencji znajduje się
mała, jednak tylko debil by nie pojął kim tak naprawdę jestem.
Złapałem
się za boki, zastanawiając się, czy jest to odpowiednia pora, czy się zgodzi.
—
Pragnę dowiedzieć się prawdy.
SARADA
Człowiek skłonny jest do czynienia
absurdalnych rzeczy. Dla jednych jest to na przykład skok na bungee,
dla drugich marzenie wylotu w kosmos. Balansowałam między dwoma wyborami,
jednak żaden nie mógł w jakimkolwiek stopniu pasować do tego co uczyniłam. Sama
byłam w szoku, nie potrafiłam znaleźć jakiegokolwiek wytłumaczenia, dlaczego
zrobiłam to co zrobiłam. Nie wiedziałam jeszcze wtedy, jak wielkim był ten krok
w moją przyszłość. Gdyby człowiek mógł w jakikolwiek sposób zobaczyć, jak
potoczyłoby się jego istnienie wybierając inne ścieżki swojego życia którymi
wyruszył, z pewnością żałowałby w osiemdziesięciu procentach swoich głupich
decyzji. A ja nie mogłabym sobie chyba wybaczyć do końca życia.
Zgodziłam się.
Pragnęłam porozmawiać z tym
mężczyzną.
Mężczyzną, który przez ostatnie
tygodnie nawiedzał mnie w snach i nie chciał zniknąć.
— Może odprowadzę cię i pogadamy? —
Padło z jego ust.
Nie mogłam się uspokoić. Był tak
niewyobrażalnie przystojny, że mimo różnic wieku i pokrewieństwa krwi, o którym
zapewniała mnie mama, cały czas o nim myślałam. Nie zakochałam się oczywiście,
byłoby to absurdalne. Mimo wszystko wyobrażałam sobie nocami, jak mam
paręnaście lat więcej i w nietypowe sposoby trafiałam na niego w swoim życiu.
Zauważyłam, że moja zgoda go
zdziwiła. Zapewne uważał, że odmówię i zwieję do domu jak przerażony kurczak.
Może uczyniłabym tak, gdyby nie fakt, że naprawdę chciałam się mu przyglądnąć dłużej.
Sakura nigdy nie wspominała mi, że ma kuzyna. W ogóle nie znałam swojej
rodziny, z dziadkami może widziałam się raz w życiu, jak byłam bardzo malutka.
Wiec zapewne temu tak zależało mi na dłuższej konwersacji z moim starszym
klonem.
Oczywiście nie wierzyłam za bardzo
Sakurze, co do faktu, kim dla niej jest. Mogłabym być tak podobna do wujka?
Czyżby moja matka sypiała z kuzynem? Takie absurdalne myśli kłębiły się mi
w głowie od paru dni. Musiałam dowiedzieć się więcej. Inaczej bym sfiksowała.
Ruszyliśmy w chwilowej ciszy.
Doskonale wiedziałam, że powinnam była odezwać się pierwsza, jednak język
utkwił mi w gardle. Z jednej strony czułam, że po tej rozmowie może dowiem się,
dlaczego Sakura chce mnie więzić, ale z drugiej lekko się obawiałam. Może
wypadek był przypadkiem i to nie o niego chodziło mojej rodzicielce? A może
właśnie ten mężczyzna okaże się sprawcą przewrotu mojego świata?
— Mogłabym na początek poznać twoje
imię? — zapytałam. Były to jedyne słowa, jakie byłam w stanie wypowiedzieć.
Poza tym matka nigdy nie chciała mi tego zdradzić.
Zastanowił się na chwilę.
— Sasuke Uchiha — powiedział
tym swoim pięknym głosem.
Uśmiechnęłam się delikatnie i
postawiłam jasno karty na stół.
— Jaka prawda cię interesuje?
Widziałam w jego oczach lekkie
zamieszanie. Widocznie wertował wszystkie za i przeciw. Musiałam przyznać, że
trochę się denerwowałam. A co jeśli popełniłam błąd z nim wracając?
— Mogę nie owijać w bawełnę?
— Dajesz.
Zdumiało mnie, że tak przyjemnie
prowadziło się te kilka zdań. Niby mnie potrącił, niby Sakura mnie przed nim
ostrzegała, ale odnosiłam wrażenie, że możemy być dla siebie bardzo bliscy.
Absurd, czyż nie?
— Znasz swojego ojca? — Zagrzmiało
mi nad uchem. Na początku uznałam owe pytanie w duchu, za nieudany żart. Co go
to do cholery interesowało?
— Przepraszam, możesz powtórzyć
jeszcze raz?
Podniósł brew.
— Sakura opowiadał ci coś kiedyś o
nim?
Nie przesłyszałam się.
Cholera.
— Dlaczego chcesz wiedzieć?
— Obiecałaś, że odpowiesz —
stwierdził.
Ale ja nie wiedziałam już, czy naprawdę
chciałam o tym rozmawiać, ponieważ nie było o czym. Przerabiałam ten temat
kiedyś często, jednak uznałam, że nie ma sensu gnębić tym matki. Jeżeli nie
chce mówić to nie, wystarczył mi fakt, że był ponoć dupkiem.
Intuicja podpowiadała mi, że podczas
odpowiedzi, lepiej nie patrzyć w jego stronę. I chyba miała rację.
— Nic o nim nie wiem — wyszeptałam.
Usłyszałam ciche westchnięcie i odwróciłam wzrok. Nie widziałam wyrazu jego
twarzy, jednak czułam, że musiałam go zasmucić. I powoli układanka nabierała
sensu. Albo znał mojego ojca, albo sam nim był.
— Naprawdę nic, a nic nie
wspomniała? — Naciskał coraz bardziej.
Wiedziałam, że nie powinnam była,
jednak to zrobiłam.
— Że był debilem.
Zapadła nienaturalna cisza,
odniosłam wrażenie, że przestał oddychać. Odważyłam się spojrzeć w jego stronę
i to co zobaczyłam, wgniotło mnie w ziemię. Gniew ze smutkiem przeplatał się na
jego twarzy. Gdyby coś miał w pobliżu to zniszczyłby w przeciągu sekundy.
— Co za suka…
— Przestań! To moja matka! —
Oburzyłam się. — Poza tym co wujkowi do tego?
Zatrzymał się.
— Że kim jestem?
Teraz to ja musiałam stanąć.
— No wujkiem.
— Wujkiem?!
Sasuke automatycznie pobladł na
twarzy i nie powodowało to w tym momencie zimno. Ja sama poczułam, że mi słabo.
To kim on do cholery był?!
— Nie jesteś kuzynem mojej mamy?
Mężczyzna złapał się za głowę.
— Co ta chora baba ci jeszcze
naopowiadała?!
Lekko się przestraszyłam .
— Okłamała mnie? — wyjąkałam, nie
mogąc opanować myśli. — To w takim razie kim jesteś?
Obawiałam się najgorszego. Że powie
to, że wyjdzie na jaw, jak Sakura oszukiwała mnie całe życie.
Sasuke jednak nic więcej nie
powiedział. Dochodziliśmy w ciszy do mojego domu. Za skrętem ujrzałam blok i
pokazałam na niego palcem. Bez słowa zrozumiał, że dotarliśmy do upragnionego
celu. Nie wyglądał jednak na zaspokojonego naszą rozmową. Jeżeli miałabym być
szczera, to również. Działy się dziwne rzeczy. Dowiaduję się, że ktoś czyha na
moje życie, muszę uważać. W końcu potrąca mnie kuzyn matki, który okazuje się
kimś innym.
Chciałam jak najszybciej wyjaśnić
to z Sakurą. Przycisnąć ją tak mocno, aż wyśpiewa wszystko. Jednak jakaś myśl
podpowiadała mi, że mimo iż staliśmy nie prowadząc żadnej konwersacji, to
Sauske miał swoje ostatnie słowo.
I jak zwykle się nie myliłam.
Odchodząc powoli od niego, zadałam
ostatnie pytanie:
— Powiesz mi w końcu kim
jesteś?
Stanęłam przed domofonem i wzięłam
głęboki wdech. Czekałam z pięć minut, zanim się odezwie. Powoli chłód zaczynał
mi doskwierać i pozostałe jeszcze rany poczęły piec. Zacisnęłam dłonie na
klamce i weszłam jedną stopą do klatki, gdy ton podenerwowania i wielkiego
smutku zabrzmiał w powietrzu:
— Ojcem dziecka twojej matki.
OD AUTORA: I mamy to! W końcu poprawiłam! Jak na mnie to i tak szybko prowadzę tego bloga, we wcześniejszych rozdziały potrafiły ukazywać się po 3 miesiącach XD. 5 pisze się, kończę akurat w tym tygodniu pracę sezonową, we wrześniu planuję zrobić sobie wakacje, więc jak dobrze pójdzie w połowie dodam już kolejną notkę, a kto wie może nawet 6 rozdział będzie w połowie :).
Ojej. Ale szybko jej to wyznałaś :D
OdpowiedzUsuńWszystko ładnie pięknie, ale mam wrażenie że ta Sarada jest taka trochę zbyyyyyt dojrzała. Za bardzo. Gdy rozmawiała z Sasuke robiłą to tak jakby miała co najmniej 20 lat.
No i zbyt duzo sie domysla, tak mi się wydaje. Nie wiem czy dzieci z Aspargerem są aż tak wyczulone na tyle różnych bodźców na raz.
Myślałam raczej, że skupiają się na jednej rzeczy.
No ale to takie moje przemyślenie po prostu! :) :)
Może taka ma ona własnie u Ciebie być, poważna i małodziecięca. W takim razie zwracam honor haha
Pozdrawiam cieplutko
Temira :)
Dobre spostrzeżenie! Dzieci chore na Aspergera często zachowują się dojrzalej jak na swój wiek, ale potrafią również być dziecinne. Jak skupiają się na jednej rzeczy to przeważnie jest to ich chora pasja. Wiesz czerpie z dostępnych źródeł na ten temat więc myślę, że podaję małą część tej choroby ( najprostszą) , wiele sama nie wiem XD. Uznajmy, że Saradka będzie balansować między dojrzałością, a dzieckiem. Niemniej jednak dziękuję ślicznie za komentarz :* cieszę się jak czytelnik poda jakieś ale, ponieważ i to mnie uczy i pokazuje, że czytelnik faktycznie rozkminia opowiadanie :).
UsuńUrwać w takim momencie, achh! :D
OdpowiedzUsuńFajnie, że Sasuke postanowił porozmawiać z Saradą, no i nie mogę się doczekać już następnego rozdziału i reakcji małej.
Życzę dużo weny i pozdrawiam :)
Dziękuję kochana, nawet nie wiesz jak mnie cieszy, że czytasz te opowiadanie <3
UsuńWitaj!
OdpowiedzUsuńNie zabawię tu niestety na długo, ale jest na to rada!
Chciałabymy Cię serdecznie zaprosić do odwiedzenia najprężniej działającej obecnie blogowej ocenialni, gdzie ja lub któraś z moich znajomych chętnie zapozna się z Twoją twórczością i wystawi rozbudowaną opinię! Mamy sporo wolnych miejsc w kolejkach, a co za tym idzie - krótki czas oczekiwania na ocenę.
Możesz wiele zyskać, a nic stracić : )
Pozdrawiamy
Ekipa WS
http://wspolnymi-silami.blogspot.com/
Natrafiłam przypadkiem na blog, I opowiadanie mnie urzekło. Masz duży potencjał :) będę na bieżąco śledzić to opowiadanie. Kapitalne :)
OdpowiedzUsuńDziękuję ślicznie za komentarz! Takie proste, krótkie słowa a cieszą niemiłosiernie :). Co do potencjału, to daleko do ideału, ale wszystko malutkimi kroczkami!
UsuńCo to za krótki rozdział?!
OdpowiedzUsuńAch, wiesz ty co :c
I w ddatku urwałaś w takim momencie.
Z dzieckiem chorym na Asprgera nigdy nie miałam do czynienia, ale wiem czym jest ta choroba i wydaje mi się, że całkiem nieźl z nią sobie radzisz :)
Coś czuję, że kolejny rozdział to będzie jakaś awantura. Sarada chybanie popuści Sakurze takiego kłamstwa.
Czekam niecierpliwie!
Izanami cieszę się niezmiernie, że przeczytałaś moje wypociny! Wiem, że krótki, ale taki właśnie miał być :(, odeszłam od dawnego szału jak najdłuższych rozdziałów. Dziękuję, że tak uważasz. Jam mam być szczera, obawiałam się, że chorobę nie uda mi się chociaż w malutkim stopniu dobrze przedstawić. Hahaha nic nie zdradzę, ale oczywiście, że Saradka narobi rabanu. Mam nadzieję, ze długo sama nie będziesz musiała czekać. Została mi ostatnia część rozdziału, ale jest niestety dłuższa więc nie wiem jak szybko uda mi się z nią uporać :/.
UsuńBuziaki <3
No więc trafiłam tu przypadkiem kręcąc się po różnych nieodkrytych jeszcze blogach i zaciekawiłam się niemiłosiernie.
OdpowiedzUsuńTo już zboczenie zawodowe, ale jak zobaczyłam słowo Asparger, to musiałam tu przybyć, zostać i przeczytać.
Cóż, psychika Sarady jest skonstruowana jak na aspargerowca bardzo celnie. Dzieci z tym syndromem bardzo często odznaczają się nad wyraz wielką inteligencją, zdolnościami matematycznymi i świetną pamięcią. Choć zaburzona jest u nich kreatywność i szybkie pojmowanie ludzkim emocji, są to małe geniusze. I tak odbieram Twój obraz Sarady. Trafiony i bardzo realny.
Podoba mi się również pojawienie się w opowiadaniu Hidana. Mam wrażenie, że ludzie często zapominają o istnieniu tej jakże fantastycznej postaci. A szkoda.
Swoją drogą Sasuke zachował się jak gnój informując dziecko o takich rzeczach ni z gruchy ni z pietruchy. Czekam aż Sakura go dorwie za tak radosne i przyjemne rozmowy z córką (i to bez jej wiedzy).
Czekam z niecierpliwością na następny rozdział < 3
Pozwolę sobie zaprosić Cię również do przeczytania mojego opowiadania https://sasusaku-crystaleyes.blogspot.com/
Pozdrawiam Cię cieplutko moja droga!
Na bank będę tu zaglądać!
Ajajaj <3 dziękuję ślicznie kochana za wypowiedz! Dobrze, że w miarę pokazuję Aspargera w tym opowiadaniu. Zanim zaczęłam je publikować obawiałam się właśnie, że spierniczę to doszczętnie. Nie interesuję się psychologią, więc różnie by to mogło wyjść XD. Hidana pokochałam odkąd się pojawił i ubolewam, że nigdy nie było opowiadania z nim w roli głównej. Chyba pora to zmienić haha. Widzę, że powoli tworzy się team Sasuke vs Sakura XD. Powiem szczerze, że wszyscy najeżdżają na Sakurę (sama jak pisze Above to również przestawiam ją taką w ramach historii) a tu proszę, ktoś właśnie uważa, że Sasuke nie jest fair :). Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak mnie to ucieszyło.
UsuńOczywiście, że wpadnę na Twojego bloga :). Teraz mam natłok obowiązków, szukam aktualnie nowej pracy i robię prawko, ale w końcu się pojawię :).
Buźki ;*
Jak krótko! Jak szybko mi się czytało! Jak fajnie!
OdpowiedzUsuńSasek to na końcu niezłe zdanie walnął xD Powiedzieć: twoim ojcem byłoby zbyt łatwe. TRZEBA TO PODKRECIC niech sie Sarada zastanawia czy matka w ciąży jest znowu xDDD
Ach poniosło mnie. Zaskakująca historia. Taki mały armagedon xD Czy między nimi dojdzie do porozumienia? Czy odnajdą spokój? XDDD
A na ostatnie pytania, to niestety będziesz musiała poczekać XD. No ba, że byłoby za łatwe! Trzeba dodać dramatyzmu do sytuacji! Armagedon będzie poprzedzał nowy w tej historii XD. Każde z bohaterów ma wielkie wady i jest w pewien sposób nienormalne XD ❤️
Usuń