2018/08/02

3


SASUKE


Nie wiem co było gorsze. Potrącenie niewinnego dziecka, czy spotkanie z jego matką, którą kiedyś kochałem. Jeżeli mam być szczery, obawiałem się tego niespodziewanego zajścia. Wszystko zbaczało w kompletnie inny tor, niż planowałem. Na początku chciałem po prostu zobaczyć Saradę. Ciekawiło mnie, czy naprawdę była tak podobna do mnie, jak zapewniał Hidan. Z wielkim bólem niestety musiałem się z nim zgodzić, kiedy zauważyłem jej twarzyczkę, przylepioną do asfaltu. Potem myślałem, czy by po prostu kulturalnie nie umówić się z Sakurą w jakiejś kawiarni i kazać jej, aby wystawiła wszystkie karty na stół. A na koniec sam nie wiem do jakiego porozumienia byśmy doszli, ale wszystko byłoby lepsze niż siedzenie w tym szpitalu i czekanie na jakikolwiek odzew lekarza.
Hidan chodził w kółko i bawił się telefonem. Odkąd przybyliśmy do tej publicznej placówki nie odezwaliśmy się do siebie ani słowem. Myślę, że głupio mu było. W końcu brał udział w okropnym wypadku. Dlatego nie przeszkadzała mi ta stresująca cisza. Miałem inne zmartwienia na głowie niż fochy przyjaciela.
Śnieg za oknem sypał coraz mocniej, a ja zastanawiałem się, kiedy w końcu się pojawi. Nie wiedziałem jak zareaguje, ale mogłem się domyślić, że rzuci się na mnie z pięściami. Nie wierzyłem, że Sakura by się aż tak zmieniła. Zawsze walczyła o swoje, nie ważne o kogo i o co by chodziło. Kiedy przechodziłem już chyba setną z nią kłótnię na temat moich studiów w Berlinie, zdarzało się, że doszło do rękoczynów z jej strony. A teraz kiedy w grę wchodziło dziecko, nie zdziwiłbym się gdyby zapragnęła mnie od razu zabić.
Hidan usiadł w końcu na siedzeniach po przeciwległej stronie korytarza. Wolałem nie wnikać co go tak zafascynowało w tym urządzeniu. Myślałem przez chwilę czy się nie zapytać, ale osądziłem, że nie warto. Nie miałem zamiaru jeszcze z nim wdać się w konflikt. Jak mam być szczery policja i prokuratura w owej sprawie mnie nie przerażały z dwóch powodów. Po pierwsze sam sobie naważyłem bigosu, po drugie posiadałem takie kontakty, że szybko bym sobie poradził.
Widzicie? Czasami warto żyć jako biznesmen- skurwysyn.
Oparłem się właśnie wygodniej o plastikowe krzesło, kiedy usłyszałem rozsuwające się drzwi. Ciśnienie podskoczyło mi jak z automatu, a świat począł wirować. Lekko odchyliłem głowę by przypatrzyć się osobie, na którą czekałem.
— Sakura? — zapytałem niepewnie. Nigdy się nie zastanawiałem, jak mogłaby wyglądać po tylu latach. Nie sądziłem jednak, że byłoby aż tak źle. Jej piękne, długie różowe włosy, które tyle razy pieściłem zostały ścięte i ledwo dotykały ramion. Nie chciałbym już wspominać o wymalowanym zmęczeniu, które spowodowało zmarszczki na jej twarzy. Nie wyglądała oczywiście brzydko, dalej była tą moją Sakurą, jednak lata opieki jako samotna matka odbiły już swoje piętno.
Wstałem z krzesła, będąc gotowym na wszystko. Kiedy stanęła przede mną nienaturalnie blisko, poczułem dziwne mrowienie. Dość niestosowne zbytnio do całej sytuacji, w której niestety musieliśmy się spotkać.  
Zobaczenie jej twarzy po trzynastu latach okazało się za mocnym ciosem. Zamknąłem na chwilę oczy,  oczekując najgorszego. Trwaliśmy przez sekundy w takiej błogiej ciszy, że mogłem usłyszeć jej oddech, który kiedyś towarzyszył mi wszędzie. I właśnie tego również się obawiałem. Że nie skupię się na tym co stosowne, tylko będę balansował między wspomnieniami.
— Powiedz mi… — zaczęła tym cieniutkim, niewinnym głosikiem. — Jakim cudem dostałeś jej telefon i co się do cholery stało?
Była jeszcze uspokojona, co oznaczało gorsze problemy, niż gdyby wybuchła od razu. Cała złość kumulowała w niej, żeby wyprysnąć jak wulkan lawą.
— Sakura! Kopę lat! — zawołał Hidan, machając jej. 
Kobieta odwróciła niepewnie głowę.
— Cześć?
— Nie pamiętasz mnie?! — zdziwienie zaczęło przeplatać się z oburzeniem na twarzy naszego kumpla z dawnej klasy.
— Hidan to nie jest czas na przyjacielskie pogaduszki —  odpyskowała. Zaczynało się przedstawienie… — A więc. — Skierowała te słowa w moją stronę. — Co jej do kurwy nędzy zrobiłeś!
Hidan wcisnął wzrok w telefon, pozostawiając mnie samego z sytuacją. Widocznie wyczuł, że kobieta jest w takim stanie, że lepiej z nią nie zadzierać.
Nie wiedziałem przez chwilę co powiedzieć. Jej ton, oburzenie tak bardzo przypominały mi o wcześniejszych przeżyciach, że nie mogłem się na niczym innym skupić. Owiał mnie jeszcze jej leciutki zapach, zmieszany z surowym odorem powietrza. Dlaczego do cholery nie mogłem zapłodnić pierwszej lepszej Niemki!
Wpatrywałem się w twarz Sakury, zastanawiając się co musiała przeżyć. Odniosłem wrażenie, że strasznie schudła. Kiedy kobiety po ciąży miały tendencje do zbierania zbędnych kilogramów, metabolizm mojej dawnej miłości zapragnął działać kompletnie inaczej. Pokiwałem głową, próbując odrzucić od siebie przeróżne myśli. Nie po to się tutaj zjawiłem. Nie po to leciałem tyle kilometrów, by odczuwać żal i wyrzuty sumienia. Pozostawiłem ją tu na pastwę losu, samą, bezbronną.
Mogłem przez ten okres chociaż raz zapytać się co u niej. Może dowiedziałbym się o dziecku, może nasze życie potoczyłoby się inaczej. A teraz oboje znaleźliśmy się w sytuacji, która każdy normalny człowiek pragnąłby uniknąć.
— Mowę ci odebrało?! Gdzie jest Sarada!
Zacisnęła ręce w pięści i poczęła się cała trząść.
— Tam — westchnąłem i wskazałem salę.
Twarz kobiety pobladła automatycznie.
— Coś ty najlepszego narobił…
— Sakura…
— Dość! Mów mi natychmiast, co zrobiłeś!
Przemawiał przez nią ton, nieznoszący sprzeciwu. Zastanowiłem się nad chwilę nad odpowiedzią, dochodząc do wniosku, że nie ważne co powiem i tak stracę głowę. Dlaczego musiałem być takim debilem… dlaczego  akurat ją potrąciłem!
Uzbroiłem się w końcu w odwagę i spojrzałem prosto w jej zielone oczy.
— Mieliśmy wypadek.
Rozszerzyła oczy z niedowierzania.
— Jak to mieliście?
— Normalnie…
Zmarszczyła brwi.
— Jeżeli sam mi nie powiesz w przeciągu paru minut, dzwonię na policję.
Wyczuwałem, że nie żartowała. Ukradkiem spoglądnąłem na Hidana. Mężczyzna wstrzymał oddech z niedowierzania. Widocznie temu debilowi nie przyszło do głowy, że możemy mieć rozmowę na komisariacie.
— Chciałem ją zobaczyć, a wiedziałem że na pewno chodzi do szkoły. — Początek mojej wypowiedzi nie wskazywał na nic dobrego. Zacinałem się co chwilę, zastanawiając się, czy przypadkiem od razu nie powinienem sam udać się na policję.
— Skąd wiedziałeś, gdzie się uczy? — Miałem wrażenie, że Sakura skierowała te pytanie do nas obu.
— Widziałem raz jak Ino ją odprowadzała — wtrącił Hidan.
— I oczywiście musiałeś mu powiedzieć!
— To w końcu mój przyjaciel! — oburzył się.
Sakura popatrzyła na mnie z wyrzutem i chwyciła niebezpiecznie za koszulę.
— Słuchaj Sasukie, jeżeli zaraz mi wszystkiego nie wyśpiewasz, dopiero pokażę ci prawdziwe piekło.
Nie przeraziłem się jej oczywiście. Była takim chucherkiem, że w każdej chwili mógłbym powalić ją na ziemię.
— Jechałem za szybko, a było strasznie ślisko na drodze. — Rozpoczynając kolejną wypowiedź owymi słowami, zauważyłem jak malutka żyłka wyskakuje na jej czole. — Za późno zauważyłem, że zmieniło się światło. — Usłyszałem wstrzymywany oddech. — Robiłem Sakura wszystko! Przysięgam! Wszystko! Odbiłem samochodem, by uczynić jak najmniejszą krzywdę…
Chwila przejmującej ciszy zapadła między naszą dwójką. Kobieta patrzyła na mnie oczami pełnymi nienawiści. Widziałem jak wielkie krople spływały po jej malutkich policzkach. Czułem się w tej chwili jak najgorszy człowiek na świecie. Bolał fakt, że potrąciłem swoje dziecko. Ale do szewskiej pasji doprowadzała mnie świadomość, że osoba, która  była dla mnie kiedyś wszystkim, ponownie się na mnie zawiodła.  
— Nie mów mi, że…
Pokiwałem głowa.
— Tak Sakura, to ja ją potrąciłem.
Puściła moją koszulę i cofnęła się parę kroków. Widziałem jak drżały jej ręce, kiedy usłyszała słowa, których zapewne się domyślała, ale nie chciała przyjąć do swojej świadomości.
— Nie wiem za co mnie Bóg ukarał, że cię poznałam.
Zabolało… i to mocno
— Uwierz, że też tego żałuję! Nie planowałem jej potrącić!
— To czego tak naprawdę chciałeś?!
Nasza rozmowa powoli zamieniała się w ustną walkę.
— Dowiedzieć się prawdy!
Zamilkła jak rażona biczem. Usta przeobraziły się w wąską linię. Zauważyłem, że przegryza z nerwów wargę. Hidan z oczami pełnymi współczucia, przyglądał się całemu zajściu. Jako jeden z nielicznych na tej planecie, bez słów czuł, co tak naprawdęteraz chodziło mi po głowie. A wiedział, że mi też było ciężko z tą sytuacją.
— Myślałaś, że uda ci się to ukryć? — Teraz to ja rozpoczynałem kontratak. — Co jej nagadałaś? Że tatuś zmarł? Czy może była wpadką po jakiejś imprezie?
— Skończ proszę…
Poczułem jak żal zaczął mieszać się ze złością.
— Skończę, kiedy dowiem się wszystkiego! Pomyślałaś chociaż raz o swoim samolubnym czynie? Zastanawiałaś się kiedyś, co musi nasze dziecko czuć? A ja się już nie liczyłem? Uważasz, że nie powinienem o niej wiedzieć?
Sakura przeskoczyła z nogi na nogę, harda do dalszej kłótni. Nigdy nie wiedziałem, kiedy w końcu znudzi jej się te dziecinne prowadzenie wojen.
— Skąd wiesz, że to twoje dziecko?
— Orzesz w mordę! — zawołał Hidan, gdy dotarło do niego znaczenie tych słów. Jak miałbym być szczery, mnie też na chwilę wyprowadziły z pantałyku, jednak nie mogłem dać się zwieść w pole. Nie teraz, kiedy zabrnęliśmy w to tak daleko.
— Kogo pragniesz oszukać? Pierwszego lepszego debila mogłabyś nabrać na taką żałosną sztuczkę, ale nie mnie. Nie mów mi, że nie widzisz wielkiego podobieństwa. Czy ona nigdy nie przypominała ci o mnie?
— Ma na imię Sarada — sprecyzowała. — Dlaczego tak nagle cię to interesuje?
— Ponieważ jest również moim dzieckiem!
— Które chciałeś zabić!
— To był wypadek walnięta babo!
— Porzucenie mnie też było wypadkiem?
— Musimy do tego wracać?
— Tak! — krzyczała jak chora psychicznie. — Od tego wszystko się zaczęło!
— Jaśniej proszę.
— Pozostawiłeś mnie samą! Wiedziałeś jaką miałam sytuację w rodzinie! Jakby nigdy nic uwaliłeś się na ten zajebany Berlin, kompletnie nie myśląc o tym, że mógłbyś zrobić dziecko!
Przekrzywiłem głowę.
— Dlaczego po prostu nie dałaś znać?
— Ponieważ nie mogłam na ciebie patrzeć…
Urwała w połowie zdania i zakryła usta dłonią. Wydobył się głośny szloch i cała roztrzęsiona upadła na siedzenia obok. Wygięła się nienaturalnie i zaczęła walić pięściami o kolana. Chciałem jakoś ją uspokoić, ale nie wiedziałem czy nie zdenerwowałbym jej bardziej. I tak już wystarczająco mnie nienawidziła.
— Po co wracałeś… dlaczego nagle cię to interesuje, że możesz mieć dziecko? — Atakowała mnie coraz bardziej. Przez sekundę miałem wrażenie, że wybuchnie i rozpadnie się na milion kawałeczków. — Jeżeli zginie, nie ręczę za siebie!
— Lekarze mówili, że stan stabilny. — Znowu się wtrącił Hidan.
— Nie rozmawiam z tobą — wysyczała.
— Sakura, nie planowałem zrobić jej krzywdy. Chciałem zobaczyć, czy naprawdę jest strasznie do mnie podobna.
Kobieta zachlipała i wytarła nos w ręce. Podniosła głowę do góry, by móc się troszeczkę uspokoić. W owej chwili nienawidziłem jej całym sercem, ale z drugiej strony tak współczułem, że sam bym siebie pogrzebał.
— Wypierdalaj z naszego życia! – zawołała.
Chciałem walnąć mocną ripostą, kiedy niespodziewanie drzwi się rozstąpiły  i śliczna, drobna dziewczynka, w bandażach okalających jej ciało,  stanęła przed nami w obecności lekarza.



SARADA

Krzyki niosły się po całym korytarzu, nieprzyjemnie zapadając  w pamięci. Stałam jak jakaś gwiazda, którą nietypowe spotkać gdziekolwiek. Oczy trójki ludzi – mojej mamy i dwóch nieznajomych mężczyzn – automatycznie zwróciły na mnie swoją uwagę. Nie za bardzo rozumiałam celu całego zajścia. Pamiętałam tylko, że przechodziłam ulicą i jakiś dupek zapragnął pokazać mi, jak czują się ludzie podczas wypadku. Dotknęłam tyłu głowy i lekko zasyczałam.
Usłyszałam głęboki wdech Sakury. Moja rodzicielka widocznie odchodziła od zmysłów. Chciałam do niej podejść, uspokoić, jednak pewne zajścia, które odegrały się dzień temu nie za bardzo mi na to pozwalały. Nie mogłam pokazać, że się poddaję. Nie mogłam unieść białej flagi, nie w tym momencie.
Popatrzyłam na pozostałą dwójkę i zamrugałam szybko oczami. W owym momencie moje kości przeszył niewyobrażalny ból. Wrzaski dały mi do zrozumienia, że obcy prawdopodobnie okazywali się sprawcami wypadku. Nie miałam oczywiście stuprocentowej pewności, ale intuicja dokładnie to mi podpowiadała. A intuicji dziecka chorego na Aspergera się nie kwestionuje.
Jeden z mężczyzn wyglądał jak typowy zboczeniec. Białe włosy wskazywały, że jest z nim coś lekko nie tak. Nie wiedziałam dosłownie, co mi w nim nie pasowało. Typ wydawał się podejrzany i tyle w temacie. Jednak kiedy mój wzrok napotkał drugiego człowieka, zamurowało mnie. Otworzyłam lekko usta, przyglądając się tak nietypowemu facetowi. Nigdy chyba jeszcze nie spotkałam przystojniejszej osoby. Piękne, czarne, rozczochrane włosy stały w nieładzie, a parę kosmyków opadało na ciemne oczy, w których każda kobieta chciałaby się zanurzyć. Miałam prawie czternaście lat i w tym momencie byłam pewna, jak chciałabym aby wyglądał mój przyszły mąż.
Jednak nie to najbardziej wbiło mnie w ziemie. Na twarzy mężczyzny przeplatała się ulga ze stresem. Podniosłam delikatnie obolałą dłoń i wskazałam niestosownie w jego stronę palcem. W dupie miałam zasady dobrego zachowania, teraz liczyło się co innego.
Dlaczego do cholery wyglądaliśmy jak dwie krople wody?!
Nie wiedziałam, czy zrozumiał moje myśli, czy może wyczytał je z miny, która zdradzała co tak naprawdę czułam.  A targały mną sprzeczne emocje.
Identyczny blask w oku.
Kopiuj wklej odcień włosów.
Brakowało jeszcze tylko okularów.
Czy ja zwariowałam?!
— Kochanie, nic ci nie jest?! — Poczułam jak dłonie Sakury delikatnie otulają moje ciało. Nie przeciwstawiałam się jednak. Również odwzajemniłam uścisk i poczułam napływające do oczu łzy. Kątem zauważyłam jak przystojny mężczyzna zakrywa twarz w dłoniach, a typ obok przegryza wargę.
— Pani jest matką dziecka, jak mniemam? — Zagrzmiał donośny głos doktora.
Sakura pokiwała głową i wytarła wierzchem dłoni moje oczy. Pociągnęłam głośno nosem biorąc się w garść i hardo zwróciłam twarz w stronę mojego starszego klona.
— Co się stało? — zapytałam głosem nieznoszącym sprzeciwu. Czarnowłosy podniósł głowę do góry i zamknął powieki, jakby obawiając się najgorszego.
— Miałaś wypadek — stwierdziła mama .
Jakbym się nie zorientowała.
— Wyglądał na tragiczny, jednak w rzeczywistości ciało zostało tylko lekko obite. — Lekarz przyjrzał się dokładnie mojemu stanowi i na jego twarzy zagościł promienny uśmiech.
— Kurwa! Tak! — zawył z zachwytu dziwny typ. Wszyscy jak rażeni pierunem popatrzyliśmy w jego stronę. Przystojny mężczyzna wyglądał jakby miał już coś powiedzieć, jednak się powstrzymał.
— Przepraszam, a pan kim jest? — Ton doktora nie wskazywał na nic dobrego. Ponowie zapadła przejmująca atmosfera, której nie mogłam znieść. — Jeżeli nikim z rodziny to proszę odejść — dodał szybko, jakby nie brał pod uwagę faktu, że mogliby sami do tego dojść.
Dziwak głośno zacharczał i wskazał na mojego klona.
— Jak to kim? Sprawcami wypadku, chyba mamy w takim razie prawo dowiedzieć się co z ofiarą, czyż nie?
Lekarza zamurowało. Zastanawiałam się, za ile wezwie ochronę. Jednak po dobrych pięciu minutach oprzytomniał i odpowiedział:
— Mimo wszystko proszę zostawić nas samych.  
— Wynoście się — zasyczała Sakura. Jak mam być szczera, nigdy nie słyszałam takiej ilości jadu przeszywającego jej głos.
— Ale…
— Dość!
— Sakura…
— Czy nie wyraziłam się jasno?!
— Do cholery…
— Jeżeli panowie nie opuszczą tego miejsca w trybie natychmiastowym, będę zmuszony wezwać ochronę.
Słowa lekarza chyba dały trochę do myślenia dziwnemu typkowi. Czułam złość, która leciała od Sakury. Owijała moje jestestwo, dając do zrozumienia, że jestem tylko jej i nie pozwoli za żadne skarby więcej mnie skrzywdzić.
— Hidan, idziemy — zakomunikował przystojny mężczyzna i chwytając drugiego za ramię, pokierowali się w stronę wyjścia.
Jego głos zaszumiał mi w głowie i chwilowo spowodował, że poczułam się słabo. Nigdy wcześniej go nie słyszałam, jednak nachodziły mnie przedziwne przeczucia, że to jeszcze nie koniec przygód z nieznajomymi.
— Sarada proszę… uważaj na tych panów. — Prawie krzyknęła Sakura. Przystojny koleś przystanął na chwilę i delikatnie zerknął w naszą stronę. Chciałam mieć pewność, że to ostatni raz, kiedy ich widzę. Pragnęłam spokojnie wrócić do domu, chwycić za skrzypce i nawet obolałymi dłońmi unieść się w przestworza muzyki, byleby ich już nigdy nie zobaczyć. Jednak owa tragiczna scena, która się właśnie przede mną odegrała napełniła mnie kolejnym, niedorzecznym odczuciem. Poczęłam się zastanawiać, dlaczego człowiek, który mnie potrącił był tak jakby moją straszą wersją.
Włosy stanęły mi dęba, a ból przeszywający jego oczy, gdy usłyszał słowa Sakury, przeszył również moje serce.


SAKURA



Co on do cholery sobie myślał? Że jakby nigdy nic przedstawię Saradzie całą prawdę? Powiem jej, że potrącił ją ojciec, który zostawił nas trzynaście lat temu? Abstrakcyjne myśli kłębiły mi się w głowie, gdy wracałam taksówką z córką do domu. Kątem oka patrzyłam na jej drobne, skulone ciałko na siedzeniu pojazdu. Nie mogłam do teraz dojść do siebie. Dlaczego ten debil to zrobił? Czyżby chciał dać mi nauczkę, że zataiłam przed nim całą prawdę? A może faktycznie pragnął tylko ją zobaczyć?
Nie, to było niedorzeczne. Wątpiłam aby nagle zainteresował się którąkolwiek z nas. Jakby mnie kochał, to wróciłby od razu…
Przyłożyłam czoło do chłodnej szyby. Obraz znajdujący się poza taksówką zaczął nieprzyjemnie rozmazywać się w moich oczach, ale właśnie o to mi chodziło. Musiałam się jakoś uspokoić. Przecież doskonale zdawałam sobie sprawę, że Sasuke już nie jest częścią naszej rodziny. Z resztą nigdy nią nie był i nie pozwolę na to, aby wtrącił się w jakiekolwiek relacje z Saradą.
Kierowca nieprzyjemnie zjechał mnie wzrokiem, jednak miałam to głęboko gdzieś. Pragnęłam znaleźć się już w mieszkaniu, otulić Saradę kocem i mieć pewność, że nigdy żadnej krzywdy mój były jej nie wyrządzi. Niczego w życiu nie żałowałam, jak tego, że to Sasuke okazał się jej ojcem. Inaczej wróciłaby spokojnie do domu i mogłybyśmy przeżywać dzień po dniu tak jak dawniej.  
Nie miałam pojęcia co zrobić, aby nie powtórzył się ponownie ten incydent. Mogłam od razu wezwać policję, jednak gdybym dłużej na niego patrzyła, to nie ręczyłabym za siebie, że wszystko co strawiłam rano znalazłoby się na szpitalnym korytarzu. Poza tym wyszedł by bez niczego, posiadał takie kontakty, że jeszcze ja miałabym przesrane.
Narastający we mnie gniew potęgował ze zdwojoną siłą. Obrzydzali mnie ludzie za szybą samochodu, denerwowały płatki śniegu opadające na ulice. Sasuke mógł rozbić się wtedy w tym samolocie. Nie płakałabym, ba nawet zatańczyłabym taniec radości. Jak mogłam wcześniej cieszyć się, że jednak przeżył? Gdyby potrącił ją mocniej, straciłabym wszystko, co w życiu mi pozostało. 
— Dobrze się pani czuje? —zapytał kierowca, podczas ostrego zakrętu. Nie wiedziałam, czy udać wychowaną kobietę, czy zbyć jego słowa i dalej nurkować w przemyśleniach. Rozsądek jednak wziął górę i odkleiłam zmarznięty policzek od szyby.
— Tak, wszystko w porządku — wychrypiałam cicho, przeczesując palcami lekko stłuszczone włosy.
— Będziemy zaraz na miejscu.
Przekręciłam oczami, jakbym doskonale nie zdawała sobie z tego sprawy.
— Wiem.
Sarada siedziała cichutko na tyłach, również niedostępna. Obawiałam się, że mogła coś kalkulować w swojej mądrej główce. Kiedy zobaczyłam, jak popatrzyła się na Sasuke, to myślałam, że zemdleję. Widziałam szok malujący się na jej twarzy. Widocznie nie mogła pojąć, dlaczego obca osoba, która ją na dodatek potrąciła, wyglądała prawie identycznie. Sama na jej miejscu doznałabym palpitacji serca.
Odwróciłam się, żeby rzucić w jej kierunku leciutki uśmiech. Wydawała się taka bezbronna, gdy w bandażach podniosła głowę w moją stronę. Nasze spojrzenia złączyły się i już wtedy wiedziałam, że Sarada okaże się nieugięta. Będzie dopytywała mnie o tych ludzi, o naszą sprzeczkę i o jego wygląd, dopóki nie zdenerwuję się i nie sprowokuje jej, aby zamknęła się w pokoju ponownie.
Czułam się poniekąd złą matką. Powinnam była ją wspierać i obiecać, że nigdy się to już nie powtórzy. Ale nie mogłam. Sasuke prędzej czy później pojawi się ponownie, a wtedy nikt nam  nie pomoże. Rozważałam, aby na parę miesięcy nie załatwić Saradzie indywidualnych lekcji, jednak znienawidziłaby mnie już do końca. Nie mogłam odebrać jej tego jedynego skrawka wolności, który jeszcze posiadała.
Taksówka zajechała pod blok. Kierowca na początek miał problem z zaparkowaniem. Cała uliczka okazała się zasypana na całego. Poniekąd trochę mnie to zirytowało. Nie wiem co ta spółdzielnia sobie wyobrażała, ale nieodśnieżenie dróg prosiło o pomstę do nieba. Gdy uchyliłam drzwi, owiało mnie  przeraźliwie zimne powietrze. Pomogłam Saradzie zarzucić na siebie kurtkę, szybko zapłaciłam taksówkarzowi i tak oto pozostałyśmy same na zlodowaciałym osiedlu.
— Zrobię herbatę — zaproponowałam.
Sarada jednak zdawał się głucha na moje słowa. Prosiłam siebie w duchu, aby związane to było z szokiem po przeżytym wypadku, niż ze spotkaniem Sasuke.
— To może masz ochotę na kakao? — Spróbowałam ponownie, jednak dalej nic. Dziewczynka ruszyła przed siebie pewnym krokiem, pozostawiając mnie w tyle. Wypuściłam powietrze z nabrzmiałych płuc i powolutku ruszyłam za nią do naszego malutkiego azylu.
— Słuchaj, wiem że przesadziłam, ale proszę… — Chwyciłam ją delikatnie za ramię, zmuszając aby się odwróciła. Piękne, wielkie białe płatki sterczące w naszych włosach kontrastowały z pochłoniętą szarością okolicą. — Tak się przestraszyłam!
Chciałam ją przytulić, jednak zrozumiałam, że nie jest to najlepszy moment. Obawiałam się, że wpadnie w szał. Czasami żałowałam, że nie urodziła się zdrową dziewczyną, jednak nic nie mogłam na to poradzić. I tak długo starałam się jej nie denerwować. Sarada patrzyła na mnie jakbym była jej zwierzyną. Moje plecy przeszły leciutkie ciarki, jednak nie mogłam dać się zwieść w pole.
— Ja tylko…
— Proszę przestań — wycedziła i ponownie skierowała się w stronę bloku. Oszołomiona nie mogłam pojąć, co właśnie się wydarzyło. Czym sobie zasłużyłam, aby dalej była na mnie zła?
Dobiegłam do niej i wparowałam do klatki. Przekraczając próg, owiało mnie przyjemne, ciepłe powietrze. Otrzęsłam się cała i stopień po stopniu, poczęłam wspinać się na trzecie piętro. Nie wiedziałam co mnie czekało, jednak mogłam spodziewać się najgorszego. Kiedy widziałam, jak Sarada z wielkim bólem staje przed drzwiami do mieszkania, poczułam nieprzyjemne ukłucie. Ile bym dała, aby to mnie ten debil potrącił.
Chwyciłam za klucze i włożyłam je do dziurki. Natychmiast, kiedy po klatce rozniósł się dźwięk otwierających się zatrzasków, dziewczynka nacisnęła klamkę i wparowała do domu.
Gdy ściągałam już buty, pojawiła się naprzeciwko mnie z wymalowanym grymasem na twarzy. Widziałam jak każdy ruch wprawiał ją w boleści, mimo to zatarasowała mi drogę do dalszej części mieszkania, domagając się wyjaśnień.
— Kim on był? — Z jej ust wyleciały słowa, których właśnie najbardziej się obawiałam. Wzięłam głębokie powietrze i wyprostowałam tak plecy, że coś mi leciutko w nich strzeliło.
— O którego dokładnie ci chodzi. — Zmusiłam Saradę, aby dokładniej sprecyzowała swoją wypowiedź.
Po czym można było poznać, że jest moją córką? Była równie nieugięta, jak ja.
— Doskonale wiesz.
— Nie zapominasz się za bardzo? — Wiedziałam, że nie mogłam popuszczać. Dzieciom chorym na Aspergera powinno się od razu pokazywać, na jakim szczeblu piramidy się znajdują. Nie twierdzę, że Saradę rozpieściłam, nie miała wszystkiego czego chciała, ale mimo wszystko starałam się jak tylko mogłam, aby była szczęśliwa.
— Znasz tego gościa?
— Tego podobnego do ciebie?
Pokiwała głową.
— Niestety — wycedziłam przez zęby.
Sarada delikatnie dotknęła prawego ramienia, sycząc cichutko. Doskonale zdawała sobie sprawę, że nie pozwolę sobie na takie traktowanie. Po parunastu sekundach napiętej atmosfery, cofnęła się kilka kroków, abym mogła gdziekolwiek się ruszyć.
—  Chodź do kuchni — zaproponowałam, na co o dziwo przystała. Zapewne nasuwało się jej na język jeszcze więcej pytań.
Przeszłyśmy szybko do owego pomieszczenia. Sarada oparła się o szafki a ja nastawiłam wody w czajniku.
— A więc… — zaczęłam bez żadnych ceregieli. — Co jeszcze chcesz wiedzieć.
— Skąd go znasz i dlaczego jest do mnie podobny.
Zamarłam na chwilkę, zastanawiając się jak wybrnąć z tej nieprzyjemnej sytuacji. Nie mogłam jej tego powiedzieć. Z pewnością chciałaby go poznać, albo zarzuciłaby mi, że nie przedstawiłam Sasuke prawdy. Próbowałam mówić opanowanym tonem, jednak nie miałam pewności, czy aby na pewno mi to wyjdzie.
— Jest moim dalekim kuzynem — skłamałam. Czułam się podle, jednak była to pierwsza myśl, jaka wpadła mi do głowy. Sarada przetwarzała te słowa, kalkulując wszystkie za i przeciw. Miałam maleńką nadzieję, że zbytnio nie połączy faktów.
— Dlaczego mnie potrącił?
— Zrobił to kochanie przez przypadek. Jest palantem.
— A ten drugi mężczyzna?
— To jego przyjaciel.
— Wyglądał na pedofila.
Zachichotałam cichutko.
— Być może nim jest.
Saradzie również koniuszki ust uniosły się do góry.
— Kazałaś mi na niego uważać. Nie lubicie się?
Cholera.
Kolejne ciężkie pytanie.
— Po prostu… za młodu się nie dogadywaliśmy.
Chyba przyjęła to do świadomości, ponieważ automatycznie skierowała się do swojego pokoju. Chciałam coś dodać, jednak powstrzymałam się. Mogłam powiedzieć o parę słów za dużo.  Kiedy przystanęła przed drzwiami do swojej utopi, usłyszałam ciche, nieprzekonujące stwierdzenie:
— To dlatego był  do mnie podobny.




OD AUTORA; Wiem, rozdział miałam chwilę temu napisany, ale jakoś tak wyszło, że nie bardzo miałam czas, aby go dodać. Od poniedziałku do piątku biorę nadgodziny w pracy by zarobić jak najwięcej, a weekendy to same wyjazdy. Wychodzi na to, że cały tydzień praktycznie w domu mnie nie ma XD. Ale powoli nabieram chęci do życia blogowego,więc czwarty rozdział tylko poprawię i jak się uda, to opublikuję w następnym tygodniu. 

10 komentarzy:

  1. Żałuję, że rozdział nie był dłuższy. Przez bardzo ciekawą formę rozdziałów i szybko postępującą fabułę ma ochotę na dużo więcej niż te kilka scen.
    Nie sądziła, że sprawę wypadku zakończysz tak szybko. Byłam niemal pewna, że będzie stanowić większą część historii jednak przyznaję, że całkiem gładko poszło Ci zakończenie tego tematu.

    Nie pozostaje mi nic innego, jak czekać na kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz :). Nie chciałam się skupiać za bardzo na wypadku, ponieważ Sarada będzie miała bardzo duży wpływ na całe opowiadanie i jednak przebywając w szpitalu nie dałaby rady zrobić tego, co zaplanowałam. A wypadek dałam, ponieważ uważam, że było to dość ciekawe spotkanie córki z ojcem :). Kolejny rozdział nie będzie za długi, ale kolejne planuję napisać dłuższe. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Jeszcze raz dziękuję ślicznie za komentarz!

      Usuń
  2. Hej! Wybacz, że dopiero teraz zajrzałam na Twojego bloga, jednak spędzam czas podobnie :P Przeczytałam wszystkie trzy rozdziały i żałuję, że nie ma ich więcej na ten moment.
    Przede wszystkim zacznę od szablonu - jest piękny, bardzo mi się podoba, wszystko wygląda przejrzyście i klarownie. Tekst, mimo że wyłapałam kilka literówek i brakujących przecinków, czyta się bardzo przyjemnie, szybko i przede wszystkim historia wciąga!
    Duże brawa za pomysł na bardzo niecodzienną historię, jedynym minusem jest zachowanie Sakury, którego zupełnie nie rozumiem. Mam nadzieję, że się ogarnie, albo że ogarnie ją Sasek. A jak nie, to Sarada. A najlepiej to jedno i drugie :>
    Dodaję bloga do linków u siebie, zostaję obserwatorką i czekam z niecierpliwością na następny rozdział!
    Dużo weny życzę i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za komentarz ;*. Nawet nie wiesz jak mi się mordka cieszy. Sakura w końcu powiedzmy, że się ogarnie, ale trzeba ją przeżyć. Jakby to ująć, jej chore zachowanie ma ważną rolę do opowiadania. Postaram się następny dodać jak najszybciej!

      Usuń
  3. " Z wielkim bólem niestety musiałem się z nim zgodzić, kiedy zauważyłem jej twarzyczkę, przylepioną do asfaltu. "
    Ten zwrot... xd
    Masakra haha. Zdanie przegenialne, urzekło mnie do cna! :D
    Powiem ci szczerze, że gdyby nie ono, w życiu nie zajrzałabym na to opowiadanie...
    I nie mówię tego, bo coś mi nie pasuje w twoim stylu. Nie nie :) Tematyka po prostu z początku nie przypadła mi do gustu. Czytałam skrócony opis na Lapidarium i pomyślałam sobie, że to coś faktycznie innego - a ja niezbyt lubię nowości.
    I tutaj muszę przyznać, że pomysł naprawdę oryginalny. Zespół Aspargera to na tyle "lekka" przypadłość, że (bynajmniej u ciebie) banalsuje ona u Sarady na skraju względnej, dziecięcej normatywności.
    Bardzo zaciekawiło mnie, jak opisałaś czytelnikom na czym dokładnie polega ta przypadłość i jak się ona przejawia. Okazało się to bardzo pomocne w zrozumieniu postaci samej Sarady :) Dziecko bardzo intrygujące, noszące w sobie wiele sprzeczności.
    Generalnie opowiadanie bardzo mi się spodobało i z wielką chęcią będę oczekiwała 4 części! Jestem niezmiernie ciekawa, jak dalej poradzi sobie Sakura i do jakich wniosków dojdzie Sasuke.
    Jej kłamstwo mi się nie spodobało, ale gdybym miała być na jej miejscu... Sprawiłaś jej niezłą rozterkę, nie powiem :P
    Tak więc kończąc tą wypowiedź, będę tutaj! :)
    Czekam cierpliwie, i pozdrawiam cieplutko.
    Temira

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz jak ucieszyłam się z Twojego komentarza! XDDDDDD nie umiem pisać pięknie, więc z tym asfaltem walnęłam wprost, czego mam się wstydzić swojego stylu prawda? XDD No Sarada nie będzie nie wiadomo jak ciężkim przypadkiem, ponieważ nie mam do czynienia często z dziećmi chorymi na Aspergera. Bazuje na jednej książce, jak mniej więcej to może wyglądać. Sakura będzie okropna w tym opowiadaniu XD ale właśnie taki miałam zamiar.

      Również pozdrawiam!

      Usuń
  4. Ach, Sakura to matką roku nie zostatnie. Mam wrażenie, że to z jej powodu będzie się pojawiało najwięcej konfliktów. Ciągle tylko kłamie.
    A przecież kłamstwa w końcu wychodzą na jaw.
    A Sasuke mam nadzieję, że nie odpuści i zawalczy o córkę. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdemu się wydaje, że Sasuke jest zły. Większość też go tak pokazuje w blogach, a ja właśnie chcę aby w tym opowiadaniu czytelnik sam doszedł do wniosku, które z bohaterów czyni źle. Mniej więcej dlatego też rozdziały są przedstawiane z perspektywy trzech osób. Myślę, że na ostatnich rozdziałach każdy z Was będzie mógł dać ostateczny werdykt. Cieszy mnie to, że wprost piszesz, kto może spowodować więcej problemów :). Z chęcią bym wdała się w dyskusję, ale nie mogę spoilerować :(. Haha Sasuke może zawalczy, może i nie XD.

      Dziękuję za komentarz <3

      Usuń
  5. Ten rozdział to dla mnie starcie twardych charakterów. Dostaję kręćka i zmartwienia! Co to bedzie!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ❤️ cicho wszędzie, głucho wszędzie, CO TO BĘDZIE, CO TO BĘDZIE!

      Usuń