8 lat później
Reflektory oświetliły mroki sceny i cała sala utonęła w milczeniu.
Wszyscy czekali ze zniecierpliwieniem na to, co miało zaraz nastąpić. W końcu
po to tutaj przybyli. Niecierpliwie poczęli kręcić się na siedzeniach, nie
mogąc doczekać się koncertu. Dyrygent wkroczył na podest i zaczął przygotowywać
swoje batuty. Były nieskazitelnie piękne. Widać, że z wyższej półki. Po nim na
scenę wstąpiła trójka młodych ludzi, w tym ja. Wśród naszej malutkiej grupki
jedyna wyróżniałam się skośnymi oczami i kolorem skóry. Pozostała dwójka bez
wątpienia urodziła się w Europie. Ale w owej chwili nie miało to żadnego
znaczenia.
Zaraz miała nastąpić najważniejsza chwila w moim życiu.
Nazywam się Sarada Uchiha. W tych czasach nie liczyło się, że chorowałam
na zespół Aspergera. Również nikogo
nie obchodziło, kim byli moi rodzice. Ważny natomiast był fakt, iż w wieku dwudziestu
jeden lat miałam wystąpić w operze w Wiedniu jako jedna z uzdolnionych i najlepiej
zapowiadających się skrzypaczek na świecie.
Zaczęłam studia muzyczne w Tokio, dzięki pieniądzom taty nie miałam
problemów, aby się tam utrzymać. Często zjeżdżałam do Konohy, by odwiedzić matkę.
Rok po wybaczeniu sobie z byłą miłością, Sakura odnalazła nową. Szczęściarzem
okazał się zwykły pracownik księgarni, którą otworzono za rogiem mojego dawnego
domu. Na początku zdawało się, że mężczyzna był tylko miłym, przyjaznym
człowiekiem. Ale z czasem tylko głupi by się nie zorientował, że zabujał się
dogłębnie.
Polubiłam Ikuo. Nie był jak Sasuke, nie wyróżniał się zbytnio wyglądem, a
po jego ciele można było bez problemu zgadnąć, że posiadał więcej lat niż
Sakura. Mama mimo wszystko z czasem również go pokochała. Przenieśliśmy się do ładniejszego
mieszkania, dwie przecznice dalej. Było tam wesoło i przyjemnie. Oczywiście
Ikuo starał się zastąpić mi ojca najlepiej jak potrafił, niestety nie udało mu
się to w pełni. Lubiłam z nim rozmawiać, nawet zgadzałam się na wspólne
wycieczki, mimo wszystko zawsze posiadałam malutką pustkę w sercu.
Od ośmiu lat nie odezwał się do mnie ani razu…
Domyślałam się, że czasami kontaktował się z Sakurą, jednak obawiałam się
dowieść tej prawdy. Wiecie, wolałam wmawiać sobie, że próbował o nas zapomnieć,
niż nigdy a to przenigdy nie poprosić mnie do telefonu, aby porozmawiać. Obiecał
się widywać, jednak chyba cała sytuacja go przerosła. Albo faktycznie założył
nową rodzinę i wolał nie wracać do starej.
Czy byłam zła?
Wybaczyłam rodzicom wszystko. Po liście mamy zrozumiałam, że na silę
nikogo nie uszczęśliwię. Przyzwyczaiłam się, iż zawsze miałam pod górkę, więc w
tym przypadku nie pozwoliłam się zepchnąć w dół. Myślałam o nim nocami, uważając,
że to on powinien się pierwszy odezwać. Popełniałam ten sam błąd, co moi
rodzice, gdy się rozeszli. Żadne pierwsze nie wyraziło jakiejkolwiek
inicjatywy. W końcu niedaleko pada jabłko od jabłoni, prawda?
Nigdy jednak nie rozpoczęłam tego tematu z Sakurą. Nie chciałam jej
wspominać o Sasuke, gdy była szczęśliwa z innym mężczyzną. Jednak chwilami
słabości doznawałam wrażenia, iż w Ikuo również widziała pewne braki. Na
świecie egzystowały takie osoby, których nigdy nikt nie zastąpi. Mimo wszystko dusiłam uczucia w sobie, wyżywając się na rówieśnikach
lub grając.
Po dwóch latach ciszy obiecałam sobie, że kiedyś wylecę do Europy jak on
i zacznę nowe życie.
Oczywiście matka o tym nie wiedziała, nie chciałam też zbytnio jej
martwić. Po przedziwnych sytuacjach, które się odegrały, naprawdę poświęciła mi
dziewięćdziesiąt procent swojej uwagi. Wszystkie pieniądze od Sasuke przeznaczała
tylko na mnie. Sama widziałam, że nigdy z nich nie kupiła nawet głupiego ryżu. Myślę,
że każdy z nas od tego czasu przeżył wewnętrzną metamorfozę.
W szkole średniej wybrałam intensywną naukę niemieckiego. Chciałam
zrozumieć język, którym posługiwał się na co dzień mój ojciec. O dziwo bardzo
przyjemnie go wchłaniałam, aż w końcu decydowałam się pisać go na maturze. Na
studiach byłam jedną z najlepszych uczennic, grałam mini koncerty, które odbywały się w Japonii. W końcu moja osoba trafiła do gazety i na scenę we
Wiedniu.
Występowałam obok uzdolnionego chłopaka z Hiszpanii i ślicznej Polki. Całą
naszą trójkę łączyła miłość do skrzypiec i nieciekawe dzieciństwo. Ada cztery
lata temu wygrała walkę z nowotworem, a Fernando wychowywał się w domu dziecka.
Każde z nas w owej chwili udowodniło, że jeśli się chciało, dało się osiągnąć
sukces.
Dyrygent podniósł batuty, a ja poczułam nienaturalny ścisk w sercu.
Rozszerzyłam oczy, próbując wrócić do rzeczywistości. Nie mogłam się
rozpraszać, w końcu od tego teraz zależała cała moja muzyczna kariera. Wisieliśmy
w końcu na bilbordach w pięciu krajach Unii Europejskiej. Na Sali zebrała się
cała elita bogatych i wpływowych ludzi. Niesamowitość tego kontynentu mnie
onieśmielała, ale nie przez ten fakt poczułam, jak świat począł zwalniać. Już na
studiach przyzwyczajali nas, aby nie stresować się na scenie. Najlepiej było
myśleć o czymś miłym niż zaprzątać sobie głowę tysiącami spojrzeń, skierowanych
w twoją stronę.
Jednak tym oczom nie mogłam się oprzeć osiem lat temu.
Siedział w drugim rzędzie z nieskazitelnie piękną kobietą u boku. Gdybym
nie znała historii, dałabym sobie rękę uciąć, że była księżniczką. Oboje
uśmiechali się do mnie szczerze, nie mogąc doczekać się występu. Postarzał się
znacznie, mimo wszystko nawet z odległości mogłam osądzić, że był przystojny. Zarumieniona i niesamowicie szczęśliwa chwyciłam za smyczek, gdy
dyrygent rozpoczął swoje dzieło.
Muzyka rozeszła się po wielkim gmachu opery, kojąc ludzkie zmysły. Jak
zwykle pochłonęłam się brzmieniom, uciekając do krainy marzeń. Kochałam Sasuke,
nawet jeśli o mnie zapomniał. Kochałam go za tą małą ilość godzin, które mi
poświęcił, kochałam za to, że umożliwił mi rozpoczęcie wymarzonej kariery i
chyba jeszcze mocniej obdarzyłam go w tej chwili uczuciem, gdy uświadomiłam
sobie, że przez te lata cały czas mógł o mnie myśleć, lecz bać się odezwać, a oglądając mnie na pierwszym
poważnym światowym koncercie, udostępnił uczucie, które wybaczało
najokropniejsze zbrodnie i potrafiło zawalczyć nad nienawiścią w sercu.
Odkryłam tajemnicę świata.
Trzeba pozwolić każdemu być szczęśliwym, nawet jeśli Sasuke z Sakurą przez większość życia niszczyli siebie nawzajem. Jednak ja musiałam być lepsza.
Należałam do owocu waszej dawnej, lecz nie do końca zapomnianej miłości.
Zawsze byłam ponad nami.
KONIEC
Pierwszy raz doprowadziłam swoją historię do końca. Szczerze? Z jednej strony czuję radość, z drugiej smutek. Above miało swoje plusy i minusy, z resztą jak każde opowiadanie zwykłej dziewiętnastoletniej amatorki. Pragnęłam pokazać, jak wybaczanie w życiu jest ważne, jak nasze głupie decyzje potrafią wpłynąć na życie różnych ludzi. A przede wszystkim chciałam ukazać, że nigdy, a to PRZE NIGDY nie możemy nie spróbować odnowić z kimś kontaktu. Każdy z nas ma osobę, za którą potajemnie tęskni i przyznam szczerze, że sama do dziś nie mogę sobie wybaczyć, że nie odezwałam się pierwsza do pewnej osoby. Wiem, że to co piszę, jest oklepane, również Above to nie bestseller, ale w głębi duszy odczuwam wrażenie, iż znajdzie się tutaj pewna osóbka, do której może to dotrze :). Ja zawsze w każdej historii staram się odnajdywać ukryty sens.
Sasuke był bogatym biznesmenem, mieszkającym dużo czasu w Niemczech. Po przygodach w Japonii, nie odzywał się do Sarady (jak to widać w epilogu), ale nie miejcie do niego pretensji. Może za bardzo tęsknił, może lepiej mu było zapomnieć, a może uczynił tak, bo właśnie to było najsłuszniejsze. Ostatecznie osądzenie sprawy zostawiam każdemu z osobna :).
Sakura podobnie jak Sasuke, odnalazła nowy sens życia. I nawet jeśli była jaka była, nawet i ona zasługiwała na szczęście.
Sarada (najważniejsza bohaterka, spośród całej trójki) cierpiała chyba mimo wszystko najbardziej, lecz dorosła i potrafiła wybaczyć. Moim zdaniem jest najodważniejsza z nich wszystkich.
Oto moje zdanie na temat Above. Pare osób przyznało, że historia wyszła życiowa. Bardzo mnie to ucieszyło, uważam, że każdy z nas może odnaleźć tu malutką cząstkę siebie. Niejedna z nas przecież nienawidziła jakiegoś mężczyzny, była oszukiwana przez kogoś, czy bała się pierwsza odezwać do pewnej osoby.
Sasuke był bogatym biznesmenem, mieszkającym dużo czasu w Niemczech. Po przygodach w Japonii, nie odzywał się do Sarady (jak to widać w epilogu), ale nie miejcie do niego pretensji. Może za bardzo tęsknił, może lepiej mu było zapomnieć, a może uczynił tak, bo właśnie to było najsłuszniejsze. Ostatecznie osądzenie sprawy zostawiam każdemu z osobna :).
Sakura podobnie jak Sasuke, odnalazła nowy sens życia. I nawet jeśli była jaka była, nawet i ona zasługiwała na szczęście.
Sarada (najważniejsza bohaterka, spośród całej trójki) cierpiała chyba mimo wszystko najbardziej, lecz dorosła i potrafiła wybaczyć. Moim zdaniem jest najodważniejsza z nich wszystkich.
Oto moje zdanie na temat Above. Pare osób przyznało, że historia wyszła życiowa. Bardzo mnie to ucieszyło, uważam, że każdy z nas może odnaleźć tu malutką cząstkę siebie. Niejedna z nas przecież nienawidziła jakiegoś mężczyzny, była oszukiwana przez kogoś, czy bała się pierwsza odezwać do pewnej osoby.
Przede wszystkim chciałam podziękować Wam, czytelnikom za wsparcie, słowa uzasadnionej krytyki i pochwały. Dużo mi to kochani dało! Może w przyszłości skuszę się na kolejnego bloga (jak na razie pozostało mi parę do skończenia) i będę z pewnością trzymała w sercu Wasze rady :).
Dziękuję ❤️
Gemi Ni
Och, kiedy kończy się opowiadanie to zawsze pozostawia uczucie melancholii. :D
OdpowiedzUsuńCieszę się, że mogłam przeczytać tę historię, że w ogóle cię poznałam. Historia była dobra, nawet jeśli nie jakaś wybitna, to uważam, że dobrze pokazałaś uczucia bohaterów i najważniejszy motyw - przebaczenie. Ludzie są różni, każdy z nas składa się z szerokiego wachlarza doświadczeń. Dobrze było przeczytać coś takiego.
Smtno mi się zrobiło, jak Sarada wspomniała, że Sasuke nie utrzymywał z nią kontaktu. Myslał o niej, ale najwyraźniej uznał, że czas by każde miało swoje życie. Jednak był tam, w tym wyjątkowym dniu. To dobrze, pokazał tym gestem, że Sarada zawsze będzi jego córką, nawet jeśli będą dzielić ich tysiące kilometrów.
Dziękuję ci za tę historię, naprawdę! <3
P.S U mnie na Zapiskach pojawił się nowy rozdział "Ikanaide" i epilog Instynktu.
Początkowo nie byłam zadowolona z zakończenia, bo jak to chyba większość ludzi, lubię happy endy, a z pewnością to, że Sasuke i Sakura ze sobą nie są, nie jest dla mnie szczęśliwym zakończeniem. Mimo to, po krótkim zastanowieniu jestem w stanie stwierdzić, że takie rozwiązanie jest dużo lepsze. Z pewnością jest nas w stanie więcej nauczyć niż to, którego ja tak bardzo pragnęłam. Nie zawsze wszystko kończy się tak, jak tego chcemy.
OdpowiedzUsuńDzięki tobie przypomniałam sobie o osobie, z którą straciłam kontakt dawno temu. Nie wiem, czy zmuszę się do tego, by się do niego odezwać, ale z pewnością to rozważę. Nie czuję już do niego urazy, przebaczyłam mu, ale nie wiem, czy będę w stanie ponownie z nim porozmawiać.
Faktycznie, to opowiadanie wyszło bardzo życiowe. Jestem szczęśliwa, że mogłam je przeczytać. Dziękuję ci bardzo. :)
Jednym słowem: wow.
OdpowiedzUsuńNie mam absolutnie żadnych uwag do tego epilogu, snułam sobie swoje wizje zakończenia, ale to zdecydowanie przerosło moje oczekiwania. Nie jest tandetne, nie jest oklepane, a zamiast tego bardzo klimatyczne i chociaż nie dowiadujemy się, co takiego Sarada zagrała na koncercie, ja słyszę muzykę w uszach. Strasznie mi się podoba to, jak to zakończyłaś, bo chociaż ostatecznie Sasuke okazał się nie tak dobrym ojcem, jak chciał być, ja nie mam do niego pretensji. Nie wiem dlaczego, ale czytając o tym, że w ogóle przez te lata się do niej nie odezwał, nie byłam zła. O dziwo nawet mnie to nie zdziwiło, wyszło to tak bardzo naturalnie, że przyjęłam to ze spokojem i zrozumieniem. No i to idealnie pasuje to do Twojego Sasuke :-).
Jeszcze o czymś muszę Ci napisać, choć jak sama myślę o tym, co za chwilę wystukam na klawiaturze, to czuję lekkie zażenowanie. Zabrzmię jak stare babsko, którym nie jestem, ale... zszokowałaś mnie tym, że masz dziewiętnaście lat. Pewnie nie powinno być w tym nic dziwnego, ale kiedy czytałam Twoje teksty, dostrzegałam w nich dojrzałość i rozumienie świata kogoś... trochę starszego. Wiem, że to mocno stereotypowe, bo nastolatek nastolatkowi nierówny, ale dodając do tego Twój styl i umiejętności (bo muszę wspomnieć, że piszesz bardzo ładnie!) obstawiałam, że masz co najmniej 7-8 lat więcej. No i aż mi wstyd, jak sobie przypomnę swoją twórczość z tamtego okresu (naprawdę jak stare babsko...). Dobra, kończę się kompromitować. Pamiętaj jednak, że masz potencjał. Skoro już potrafisz tak pisać, po kilku latach ćwiczeń na pewno machniesz bestseller ;-)
Czekam na kolejne opowiadanie. Koniecznie daj mi znać, jak zaczniesz coś nowego!
Pozdrawiam!
To już jest koniec... Koniec cudownego, emocjonującego opowiadania. Będzie mi go brakowało, perypetii lekko szurniętej rodzinki, gdzie każdy miał coś na sumieniu.
OdpowiedzUsuńMimo że liczymy na happy end, w tym przypadku zakończyłaś to w idealny sposób. Cieszę się, że każdy z nich dorósł, a najbardziej Sarada, która postawiła swoich rodziców do pionu.
Wisienką na torcie była obecność Sasuke na koncercie Sarady.
Cieszę się, że mogłam śledzić to opowiadanie z rozdziału na rozdział. Piszesz bardzo pięknie, no i Tworzysz piękne historie :)
Gratuluję ukończenia bloga i dzięki za kawał dobrej, poruszającej historii :)
Pozdrawam!