SASUKE
Samolot podszedł do
lądowania o czternastej trzydzieści, czyli o pół godziny później niż twierdzono
na lotnisku. Nikt nawet nas nie raczył
powiadomić o burzy śnieżnej, która rozpoczęła się w nocy nad Hokkaido i która
niestety trwała do chwili obecnej. Usadowiłem się wygodniej na siedzeniu i
czekałem cierpliwie na to, co się ma zaraz wydarzyć. Nie wiedziałem czy
bezpiecznie postawię zdrętwiałe nogi na ojczystej ziemi, czy może uderzymy z
całej siły o lodowate morze Ochockie.
Życie zakrawa o loterie,
nigdy nie wiemy co wylosujemy. Czasami
możemy jakoś wpłynąć na bieg wydarzeń, jednak najczęściej sami poddajemy się i
popadamy w niewiadomą. Mogło się zdawać, że kiedyś panowałem nad swoją
sytuacją. W końcu pochodziłem z bogatej rodziny, nigdy nic mi nie brakowało,
miałem cudowną dziewczynę i olbrzymie perspektywy na przyszłość.
Więc czemu nagle moje
miejsce się zmieniło? Dlaczego już nie do końca potrafię zmienić tego, co
kiedyś spowodowałem? Byłem głupi jak każdy osiemnastolatek, który uważał, że całe
życie stoi przed nim otworem. Nie przyjmowałem do wiadomości wielu wypadków, a
przecież należały do tak naturalnych, że każdy z nas mógłby skończyć podobnie.
I niestety tak się
stało…
Wracałem do kraju nie z
powodu nostalgii, która jak mam być szczery nigdy mi nie doskwierała, tylko z
przyczyny, którą jedna część społeczeństwa by poparła, a ta druga niestety
wyśmiała. Pracownik wielkiej korporacji berlińskiej, mężczyzna z trzydziestką
na karku przybył do Japonii, ponieważ dowiedział się, że jego pierwsza miłość
zataiła przed nim pewną sprawę, o której powinienem się dowiedzieć, zanim
zapragnął poznać dalszą część świata.
Sakura Haruno, jedyna
kobieta, którą tak naprawdę kochałem i z którą tak naprawdę mógłbym żyć do
teraz, po naszym zerwaniu okazała się brzemienna i zamiast mi o tym powiedzieć,
wolała zrobić wielką tajemnicą. A wtedy wszystko potoczyłoby się inaczej. Nie
wyleciałbym na studia do Europy, zostałbym na Hokkaido i jakoś byśmy sobie
poradzili, nawet jeśli nasze stosunki uległy zmianie o sto osiemdziesiąt
stopni.
I jak pewnie się teraz
domyślacie, pragnę się dowiedzieć prawdy, czy urodziła tak naprawdę moje
dziecko. Przez całą podróż rozmyślałem, czy jest dziewczynką czy chłopczykiem,
po kim odziedziczyło kolor włosów i oczu. Przyłapałem się raz nad wyobrażaniem
sobie pewnych wymieszanych po nas cech. Czy byłoby człowiekiem biznesu po mnie,
czy może duszą artysty po Sakurze. Doskonale wiedziałem, że tego typu
rozmyślania mogą zniszczyć człowieka, jednak nie mogłem się opanować. Jak pojąć
do wiadomości, że od paru lat jestem ojcem?
Rozpoczęły się
turbulencje. Złapałem się kurczowo siedzenia i patrzyłem jak Lufthansa próbuje
w końcu jakoś wylądować. Nie mieściło mi się w głowie, jakim cudem pozwolili na
lot skoro dobrze wiedzieli, że burza dalej się nie skończyła. Nie pozostało mi
nic innego jak spróbować się uspokoić i odprężyć, ale wierzcie mi, kiedy z
malutkiego okna widzi się lodowe kule lecące na samolot, to odechciewa się żyć.
Panika w oczach
pasażerów zaczęła się powoli ujawniać. Widocznie nie tylko ja pojąłem, że coś
dzieje się nie tak. Kobieta siedząca obok, mająca na oko dwadzieścia pięć lat
odblokowała telefon, chyba w zamiarze skontaktowania się z bliskimi, ale na
szczęście przed włączeniem transferu opamiętała się, że może być tylko na
trybie samolotowym. Posłałem jej ostrzegawcze spojrzenie i ponownie zaglądnąłem
przez okienko.
Jakiś nieznajomy głos
podpowiadał mi, że nie muszę się martwić, że wyląduję i poznam przerażającą
prawdę.
Ile mogło mieć lat? Po
dłuższych kalkulacjach osądziłem, że jakieś trzynaście lub czternaście.
Przegryzłem nerwowo wargę. Połowę swojego dzieciństwa spędziło bez ojca! Chyba,
że Sakura znalazła godnego zastępcę, w co jednak mało wierzyłem. Z niektórych
ludzi da się czytać jak z kart, mimo kiedy nie widziało się z nimi przez długi
okres czasu.
Samolotem ponownie
szarpnęło, tylko tym razem na parę sekund zgasły światła. Przez pokład
przeleciał pisk przerażonych dzieci i
kobiet. Wstrzymałem głęboko powietrze i usłyszałem cichutką modlitwę
wypowiadaną przez kobietę obok. Domyśliłem
się, że jest chrześcijanką i kątem oka zauważyłem, że trzyma w delikatnych
dłoniach malutki krzyż. Nigdy nie wierzyłem w Boga, jednak to był jedyny dzień,
w którym pragnąłem by jej posłuchał.
Turbulencje trwały już
z dobre dwadzieścia minut, te lądowanie wydawało się wiecznością. Serce
podskoczyło mi do gardła, kiedy znowu wygasły światła. Automatycznie zamknąłem
powieki, jakbym już liczył się z losem, który na nas spadł. Jeżeli miałbym
zginąć, to wolałbym tego nie widzieć. Poczułem jak dwudziestopięciolatka cała
się trzęsie i zapragnąłem ją przytulić, ponieważ sam zaczynałem czuć się niepewnie. Nie uczyniłem jednak tego, wiedziałem że tylko bym ją niepotrzebnie
zestresował.
Myślałem o Sakurze i o
tym, że nie będzie mi raczej dane ponownie jej zobaczyć. Dokładnie nie wiedziałem,
czy dalej coś do niej czuję, nasza rozłąka okazała się zbyt długa. Jednak
zdawały się dni w tętniącym życiem Berlinie, że ona zawsze pozostała jakąś
malutka częścią mojego życia. I powód za którym wracałem do ojczyzny okazał się
dobrą odpowiedzią.
Kolejne szarpnięcie,
tym razem mocniejsze. To był koniec, chyba jako jedyny nie łudziłem się na
przeżycie. Nawet nie starałem się, by trochę opanować sytuacje. Po co ludziom
wmawiać, że będzie dobrze? Przyjmowałem zasadę bycia człowiekiem szczerym, a
nie zakłamanym sukinsynem. Z resztą co tu było do powiedzenia? Niemieckie linie
lotnicze zjebały w krótkim tego słowa znaczeniu i tyle. Pogodziłem się z
zaistniałą sytuacją i lekko uśmiechnąłem. Bądź co bądź nigdy nie wyobrażałem
sobie, że zginę w takich okolicznościach. Przynajmniej pozostanie po mnie
pamięć wśród ludzi na całym świecie. Będą tylko mówić, jacy my biedni jesteśmy,
jak im nas szkoda. Tak naprawdę, zasługiwałem na tego typu śmierć. Nic nie
pozostawiłem dobrego po sobie.
Ciśnienie powolutku się
obniżało i zaczęło boleć mnie w zatokach. Próbowałem je rozmasować, jednak na
nić się to nie zdało. Odchyliłem lekko głowę jednak i to nie poskutkowało.
Obraz w oczach mi się rozmazywał coraz bardziej i wtedy wiedziałem, że
nadchodzi mój koniec. Pewnym pocieszeniem był fakt, że jeżeli zemdleję to nie
poczuje śmierci i nagle zrobiło mi się szkoda pozostałych pasażerów, że będą
musieli widzieć, jak rozpędzony samolot Lufthansa rozbija się o Japońską wyspę.
Poczułem ostatnią
turbulencje i począłem popadać w otchłań.
SAKURA
Nalewałam sobie herbaty
do kubka, kiedy mój ulubiony serial został przerwany na natychmiastowe
wiadomości. W telewizji piękna, zadbana prezenterka zaczęła najpierw mówić o
tej strasznej burzy, która nawiedziła Hokkaido i potem o samolocie niemieckich
linii lotniczych, który niefortunnie się w nią władował. Spekulowała jakim
cudem pozwolili na lot, kiedy cały świat wiedział o ostrzeżeniach ze strony
Japonii.
Przewróciłam oczami na
samą myśl, że nasze życie często zależy od decyzji innych ludzi. Upiłam łyk i
przysunęłam się bliżej ekranu. Dowiedziałam się, że jakimś cudem wylądował i
nikomu nic się nie stało. Jeżeli Japonia uważała, że awaryjne lądowanie
samolotu na polanie pokrytej śniegiem należało do bezpiecznych , to życzę
szczęścia przyszłym pokoleniom, jeżeli zaczną wierzyć w te brednie.
Szczerze? Nie bardzo
obchodziły mnie ostatnio wiadomości. Odkąd moje życie przewróciło się o sto
osiemdziesiąt stopni z pewnych względów, zamknęłam się tylko na najbliższych, z
którymi mieszkałam w Konosze, niewielkim miasteczku na zachodzie Hokkaido. Oni
jedyni mnie wspierali i pamiętali o mnie. Dlaczego ludzie zachwycają się jedynie tragediami związanymi z podróżowaniem? Czy w dwudziestym pierwszym wieku nie ma czasami ważniejszych spraw?
Kiedy miałam już
wyłączyć telewizor, do drzwi mojego mieszkania zaczął się ktoś uporczywie
dobijać. Westchnęłam przeciągle i podeszłam otworzyć. Nie obawiałam się
nieznajomego intruza, przez czternaście lat odwiedzały mnie tylko znajome
twarze. A po sposobie próby wtargnięcia do mnie mogłam się domyślić, kto chciał
się ze mną natychmiast zobaczyć. I uchylając drzwi wcale się nie pomyliłam.
Ino Yamanaka, moja
najlepsza przyjaciółka z którą znamy się od dzieciństwa, szczęśliwa, piękna
kobieta, posiadaczka bogatego męża i bliźniaków, wpadła jak burza i złapała
mnie mocno za ramiona. Nawet nie ściągnęła grubego płaszcza, który idealnie
podkreślał jej krągłości i butów z których czarny śnieg brudził mi, niedawno z
resztą mytą podłogę.
— Co się sta…
— On tu jest! —
Wykrzyczała tak głośno, iż miałam wrażenie, że całe mieszkanie się zatrzęsło.
— Kto? — Nie bardzo
pojmowałam o co jej chodziło. Odkąd urodziłam dziecko, starałam się nikomu nie
zajść za skórę, tym bardziej ludziom, których powinnam się obawiać.
Ino wyglądała na
wstrząśnięta. Co chwilę się rozglądała jakby w mieszkaniu znajdowała się osoba
trzecia, która przypadkiem mogłaby podsłuchać rozmowę. Delikatnie zdjęłam jej
dłonie ze swoich ramion i zaproponowałam by się rozebrała i napiła ze mną
herbaty. Tylko w taki sposób mogłam ją jakoś uspokoić.
Kobieta przystała na
moje warunki i usadowiła na kanapie. Przez parę minut, kiedy przygotowywałam
jej napój, milczała. Miałam nawet w planach jakoś ją zagadać, jednak osądziłam,
że lepiej siedzieć cicho. Tylko za cholerę nie mogłam złączyć jakichkolwiek
faktów, by domyślić się kogo miała na myśli.
— Boże dlaczego on był
takim idiotą, że mu powiedział! — Ino zawodziła coraz głośniej, a ja
kalkulowałam wszystkie możliwe opcje. — A
tak mu ufałam…
Pokręciłam głową z
niedowierzaniem. Jedyną racjonalną myślą, która przeszła mi przez głowę, to
dawny kochanek mojej najlepszej przyjaciółki. Tylko była mężatką od ponad
sześciu lat i właśnie ten czynnik nie pasował mi do poniższego punktu. Co więc
chciała mi przekazać?
— Ino poczekaj…—
Wzięłam głęboki wdech i przed zadaniem pytania, zastanowiłam się, czy aby na
pewno mam zamiar usłyszeć odpowiedź. — Zacznij wszystko od początku.
Kobieta popatrzyła
głęboko w moje oczy i już wiedziałam, że powinnam żałować swojej decyzji.
— Sasuke wrócił do
Konohy.
Owe słowa okazały się
czymś mocniejszym, niż strzał w serce. Miałam wrażenie, że pokój w którym
siedzimy wiruje na coraz większych obrotach, jakby ktoś włożył mnie do
olbrzymiej pralki. Pokiwałam głową i uderzyłam się mocno w policzek. Nie! To
nie mogła być prawda!
— Sakura… — Ino już
chciała coś dodać, jednak automatycznie jej przerwałam.
— Myślisz, że wie?! —
Ta informacja tylko mnie interesowała. Zaczęłam się trząść, a nogi zrobiły się
jak z waty. Gdyby nie zima panująca za oknem i rześkie powietrze wpadające do
mieszkania przez uchylone okno, z pewnością bym zemdlała.
— A po co by inaczej
wracał?
— Kurwa!
Yamanaka dotknęła mojej
dłoni, by dodać otuchy, ale tak naprawdę pragnęłam tylko zostać sama.
— Skąd… jak…
— Hidan mu powiedział.
— Przecież wyjechał do
Sapporo.
— Ale wrócił. Uznał że
za dużo już sobie dorobił.
— Spotkałaś się z nim?
—Tak.
—Pytał się o mnie?
— Tak…
— Powiedziałaś mu?!
— Nie! — I właśnie w
tym momencie mój ulubiony kubek z herbatą roztrzaskał się o podłogę. Przez
parę sekund odgłos rozbijającego się szkła szumiał mi w głowie, nie pozwalając
racjonalnie myśleć.
— Przecież nie
wymyśliłby sobie do cholery! — wrzasnęłam za głośnio, czego pożałowałam. Nie
chciałam ranić przyjaciółki, jednak powoli panowanie nad sobą przychodziło mi z
coraz większym trudem.
— Powiedział mi, że
ostatnio widział cię z Saradą w parku na spacerze i uznał, że na kilometr
widać, kto jest ojcem dziewczynki.
Tego już było za wiele.
Uderzyłam dłonią z całej siły o stół, aż prądy bólu przeszły całe moje ciało.
— I ten idiota mu
powiedział — wychlipałam.
Ino pokiwała głową
twierdząco.
— Niestety.
Wstałam z krzesła i
podeszłam po chusteczki leżące na blacie obok. Wydmuchałam nos i opierając się
o szafki kuchenne popatrzyłam w stronę szczęśliwego życia ludzi, które toczyło
się w ten cudowny, styczniowy dzień. Nigdy bym nie powiedziała, że żałuję
każdych spędzonych z Saradą chwil. Może było ciężko, w końcu nie należała do
typowych dziewczynek, jednak ona tak naprawdę utrzymywała mnie dalej przy
życiu.
Pochodziłam z
patologicznej rodziny, z którą mieszkałam do końca szkoły średniej w malutkiej
wsi, oddalonej o dwadzieścia kilometrów od Konohy. Z dopiero narodzonym
dzieckiem, trudno mi było jako samotnej matce utrzymać się samej, jednak
dawałam jakoś radę. Na początku, kiedy wychodziłam do pracy, znajomi którzy
mieli wolne przed wykładami zajmowali się Saradką, natomiast potem oddawałam ją
do żłobka i przedszkola. I tak przez czternaście lat dawałyśmy spokojnie rade.
Jedyne czego żałowałam, to tego że wychowywała się bez ojca. Niestety, kiedy
pochodzi się z dwóch odmiennych poziomów, nie da się czasami życz szczęśliwie.
Już w ostatnich dniach
szkoły średniej nie dogadywałam się za dobrze z Sasuke. Byliśmy młodzi,
kochaliśmy się bardzo, jednak ambicje i możliwości w otaczającym nas świecie
wszystko popsuły. On myślał o obiecującej karierze w Europie, ja natomiast
nadawałam się tylko na kursy prowadzone w Konosze. Przez wiele tygodni namawiał
mnie, bym z nim poleciała, że niemieckiego w końcu bym się nauczyła. Nie
ciągnęło mnie jednak nigdzie, poza granice Japonii. Ważnym aspektem byli
również jego rodzicie. Gdyby potrafił się postawić i zostać tutaj ze mną,
znienawidziliby go na zawsze i nie dali żadnych funduszy na początek dorosłego
życia. Pod koniec naszego związku błagałam go, byśmy chociaż wyprowadzili się
do Tokio, tam też miałby pełne pole do popisu. Sasuke jednak zawsze
interesowały Niemcy, ich ekonomia i finanse. Właśnie tym różnił się od
przeciętnego Japończyka, jeżeli już jakiś wylatywał na studia to przeważnie
były to Stany Zjednoczone i Wielka Brytania.
I wtedy właśnie, kiedy
wyruszył w nowy, obcy mi świat, dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Na
początku strasznie panikowałam, zastanawiałam się czy mu o tym nie powiedzieć,
jednak wiedziałam, że tylko zniszczyłabym mu przyszłość. I tak już swoją
egzystencją degradowałam mu reputację w szkole. Najbogatsi trzymali się razem,
nikt z nich nie miał partnera z niższej półki.
A kiedy urodziła się
Sarada i wyszło w szpitalu, że nie jest do końca zdrowa, wtedy jak mam być
szczera nawet już nie myślałam o Sasuke. Na początku uważałam, że znajdę jej
ojczyma, godnego naszej malutkiej rodziny, jednak w praktyce wyglądało to
inaczej. Nie miałam czasu i ochoty uganiać się za mężczyznami, przeważnie
pracowałam, a kiedy miałam czas wolny to wolałam go spędzać z córką. I tak
właśnie minęły owe czternaście lat, kiedy pewien debil wyjawił ojcu mojego
dziecka sekret, który myślałam, że ukryję.
— A jak on będzie
chciał mi ją odebrać? — Jęknęłam nie mogąc znieść tego dłużej. — Tyle lat miał
mnie w dupie, nie interesował się niczym, a kiedy dowiaduje się, że zrobił
dziecko, co zawsze było bardzo prawdopodobne bo dla niego seks był aktem na
wagę złota, to rzuca wszystko na co ciężko pracował, by zobaczyć swoją córkę. —
Wzięłam głęboki oddech. Ino siedziała cicho, pierwszy raz nie wtrącając mi się w
zdanie.— Brzmi słodko, jednak wiem, że tak nie będzie…
— Ponieważ Sarada jest
chora?
— Tak…
Podeszłam do
przyjaciółki i ja przytuliłam. Powstrzymywałam napływające do oczu łzy. Nie
chciałam, by Sarada jak wróci do domu, zobaczyła, że płakałam. Nie należała do
głupich dzieci, wręcz przeciwnie, wydawała się mądrzejsza i o wiele dojrzała od
swoich rówieśników.
— On nie da nam spokoju
Ino.
— Obawiasz się, że
wytoczy proces?
— Wygra go z palcem
dupie, ma tyle pieniędzy, że każdy najlepszy adwokat go poprze.
— Nie dmuchajmy na
zimno, może przyleciał się tylko z nią zobaczyć. Myślisz, że aż tak by skurwiał
w Europie?
Wzruszyłam ramionami.
Sama nie wiedziałam, jak naprawdę wydarzenia się potoczą, ale chciałam by było
już po wszystkim, by wrócił tam skąd przyleciał, a ja szczęśliwie i spokojnie
żyłabym z Saradą dalej.
SARADA
Fakt, że jestem chora
na zespół Aspergera jest dla zwykłych śmiertelników czymś normalnym. Nie
wiedzą, na czy to polega i tylko mi fałszywie współczują. Jednak, kiedy
dowiadują się, że jest to lekka odmiana autyzmu, od razu zabierają ode mnie
swoje dzieci i pożerają mnie wzrokiem. Bo przecież na tym świecie nie ma miejsca
dla ludzi niepełnosprawnych.
Czy nienawidziłam
swojego życia? Właśnie o dziwo nigdy nie miałam myśli samobójczych jak
koleżanki z mojej klasy, mimo ze to ja posiadałam prawdziwe powody co do
tego. Wiele mamusiek walczyło, żebym nie
uczęszczała do publicznej szkoły z normalnymi uczniami i właśnie w takich
przypadkach śmiałam się w niebogłosy z głupoty owych kobiet. Gdyby chociaż
trochę poszukały na ten temat w Internecie, doskonale wiedziałyby, że z
zespołem Aspergera da się normalnie funkcjonować w społeczeństwie.
Mało kto zdaje sobie
sprawę, że do geniuszy tej choroby należeli Bill Gates, Wolfgang Amadeusz
Mozart, Alfred Hitchcock, Albert Einstein, Michael Jackson, Robin Williams i
również twórca Pokemonów. Nasze mózgi działają jak komputery, a kiedy posiadamy
jakieś zainteresowania, nie stają się one pasją, lecz obsesją. Dalej jednak ludzie mają czelność
beznamiętnie mówić o nas jako o chorych niepełnosprawnie. Moim zdaniem powinni
nas nazywać lepiej. Nawet określenie inni
ładniej brzmiało.
Wracałam do domu, kiedy
myśli przerwał mi odgłos wiadomości tekstowej w telefonie. Zatrzymałam się na
dróżce, prowadzącej przez pięknie wyglądający o tej porze roku parku i
wygrzebałam urządzenie z kieszonki kurtki. Nienawidziłam technologii, była według mnie zbędna . Tylko ogłupiała ludzi i powodowała, że homo sapiens poczęło się
cofać, zamiast poddawać się kolejnym ewolucjom.
Odblokowałam wyświetlacz i przyjrzałam się treści.
Zmarszczyłam brwi zastanawiając się, co mogła oznaczać. Mama nigdy nie kazała
mi jak najszybciej przybyć po szkole, a ja nigdy zbytnio się nie spieszyłam.
Żyłam w cichutkim przekonaniu, że kiedy spędzałam godziny w ławce owej placówki
publicznej, mogła chociaż wtedy odpocząć ode mnie.
Od swojej nie do końca
zdrowej córki…
Sakura nigdy nie dała
mi do zrozumienia, że jestem jej obca i nie należę do jej rodziny. Wręcz
przeciwnie, zawsze obdarowywała mnie miłością na jaką mogła tylko zdać się matka.
Czułam jednak, że nie do końca należałyśmy
do normalnej rodziny. Ojca nie znałam i z tego co sobie przypominam, nie
słyszałam o nim dobrych opinii, dziadkowie mieli nas w dalekim poważaniu, więc
tak naprawdę jedyną osobę, która znałam na dłuższą metę była moja
rodzicielka.
Przyśpieszyłam kroku,
zastanawiając się co takiego mogło się wydarzyć. Ciotka Ino na stówę nic nie
zrobiła, nie przypominałam sobie, aby Sakura posiadała jakiś wrogów. Jeżeli
miałam być szczera, owa sytuacja bardzo wyprowadziła mnie z równowagi. Nie
lubiłam nagłych zmian i niespodzianek. Mama doskonale o tym wiedziała, że z
moimi uczuciami trzeba było obchodzić się delikatnie. No cóż taki uboczny efekt
owego przypadku. My, chorzy na Aspergera, potrafiliśmy zrobić się agresywnymi
przez najmniejszą głupotę, która zakłócała nasz zwyczajny tryb życia.
Innymi słowy, należałam
do zwolenniczek rutyny. Pewnych, nietypowych zachowań nie potrafiono nam wyjąć
z głów. Należały do określonych cech, które tylko osoby takie jak my mogły
wykształcić. I możecie uważać mnie za samolubną egoistkę, ale taka właśnie
byłam. Chyba jako jedna z nielicznych, nie wstydziłam się swojego
przypadku.
Mój blok widniał
powolutku na horyzoncie. Wielkie, lodowate płatki śniegu poczęły sypać mocniej,
ale nawet one nie mogły mi teraz przeszkodzić. Czułam się dziwnie rozpalona od
środka na samą wieść, że mamie coś się stało. Przetarłam lekko zmarznięte
dłonie i wypuściłam parę z ust. Kochałam zimę, była jedyną porą roku, która
odróżniała się czymś oryginalnym. Na Hokkaido nigdy nie brakowało śniegu, kiedy
we wszystkich krajach mówiono o ociepleniu klimatu, tutaj owe słowo powinno być
wyrzucone ze słownika.
Stanęłam przed klatką i
wzięłam głęboki wdech, czując chłód przeszywający mój układ oddechowy.
Zastanawiałam się kiedyś, jak to by było zahibernować się na pewien czas, aby
obudzić się wtedy, kiedy nasze życie miałoby jakiś sens. Mama zawsze mi
mówiła, że każdy przyszedł na świat w jakimś nieznanym nam celu. Kiedy byłam
mała, zawsze fascynowało mnie te stwierdzenie, które jako jedno z nielicznych
dzieci pojmowałam w pełni. Z czasem jednak zaczynałam rozumieć, że mało kto
wykorzystuje swoją szansę we wszechświecie. Młodzież woli się zabawiać, upijać i narkotyzować, dorośli biegać za
pieniędzmi, a niektórym całe życie niszczą niefortunnie urodzone dzieci.
Chwyciłam za klamkę i wparowałam do
mieszkania, wcale się nie kryjąc ze swoim przybyciem. Usłyszałam odgłos
osuwających się krzeseł o płytki w kuchni i po paru sekundach zauważyłam jak
Sakura z ciocią Ino stoją naprzeciwko mnie. Czułam się jak w jakimś filmie
akcji, kiedy przeciwnik postanowił stawić ci czoła. Popatrzyłam w oczy mamy i
zauważyłam nieznany mi w nich blask.
— Co się stało? — zapytałam i
jeżeli miałam być szczera, obawiałam się odpowiedzi. Sakura wwiercała we mnie
wzrok. Przełknęłam głośno ślinę i oczekiwałam najgorszego.
— Słuchaj kochanie, gdyby
ktokolwiek obcy do ciebie podszedł, za żadne skarby mu nie odpowiadaj. Odwracaj
się i odchodź jak najszybciej — mówiła na pełnym wdechu, bez żadnego
zastanowienia, tak jakby cały dzień ćwiczyła tę dziwnie sprecyzowaną wypowiedź.
— Ale dlaczego mi to mówisz?
Ta jedyna informacja mnie
najbardziej interesowała. Nigdy mnie nie pouczała, doskonale wiedziała, że nie
należałam do głupich dziewczynek, którymi niestety były moje rówieśniczki.
Przeważnie opanowana, wiedząca zbyt dużo jak na swój wiek. Te cechy charakteru
idealnie mnie opisywały, więc nie widziałam żadnych powodów aby owe
stwierdzenia zostały skierowane w moją stronę.
Sakura popatrzyła w dal, jakby
stawała się z sekundy na sekundę coraz bardziej niedostępna. Wargi ustawiły jej
się w prostą linię. Wyglądała przerażająca, jak kobieta, której nigdy wcześniej
nie widziałam.
— Po prostu zaszły kochanie pewne
komplikacje. — Ciocia Ino próbowała złagodzić atmosferę. Jej obecność tylko
dawała mi do rozumienia, że naprawdę coś było na rzeczy. Zmarszczyłam brwi i
wbiłam wzrok w podłogę. Jak już wcześniej wspominałam, liczyła się dla mnie
rutyna i każda nagła zmiana pobudzała mój inaczej działający układ.
— Mamo o co chodzi…
Sakura wzdrygnęła się. Usłyszała w
moim tonie ostrzeżenie. Wiedziała, że jak wybuchnę to dopiero będzie miała
problem.
— Nie dopytuj się na razie. —
Próbowała mi wytłumaczyć, a raczej dać do zrozumienia, żebym się zamknęła. —
Jeżeli mnie posłuchasz, to naprawdę wszystko minie i znów będzie normalnie.
— Ale co ma minąć…
— Sarada bądź posłuszna wobec
matki. — Ino pokiwała mi przed twarzą palcem, jakby myślała że w czymś w ogóle
pomoże.
Coraz mocniej zaczynało we mnie
buzować.
— I od dzisiaj wracasz natychmiast
do domu. — Głos Sakury świadczył, że nie ma zamiaru widzieć żadnego sprzeciwu w
tej sprawie.
— Zrobiłam coś złego?
I wtedy to zobaczyłam. Nie hardość,
lecz malujący się ból i troska na twarzy mojej rodzicielki. Czułam, że ten
jeden inny dzień od wielu lat miał zapoczątkować coś dziwnego w naszym życiu.
Przeczuwanie nagłej zmiany nie należało do atutów Aspergera, jednak wiele mu
przypisywałam. Może dlatego, że dzięki temu lepiej byłoby mi zrozumieć,
dlaczego urodziłam się jako ta mniejszość.
— Oczywiście, że nic nie zrobiłaś
kochaniutka. — Ciotka Ino nie dawała za wygrana. Jakim cudem te babsko tak
pewnie wtrącało się w nie swoje sprawy?
— W takim razie, chcę wiedzieć
dlaczego zostałam pozbawiona w pewnym sensie wolności?
— To nie tak…
Ponownie ogarnął mnie nieopanowany
gniew.
— Jak to nie?! Żyjemy sobie jak
normalna rodzina i tu nagle ni z gruszki ni z pietruszki dostaję wiadomość,
żebym jak najszybciej wróciła i została pozbawiona wolności, do której mam
prawo!
Nie wiedziałam, że krzyczałam, że
mój głoś roznosił się po całym mieszkaniu i pewnie nie tylko. Ale miałam to
gdzieś, zaczęłam się trząść i zacisnęłam mocno dłonie, chcąc zaraz w coś
przywalić.
— Sarada!
— Powiecie mi w końcu do cholery o
co chodzi?!
— Jak ty się zachowujesz! —
Oburzyła się Ino.
— Chcę się dowiedzieć, dlaczego…
— Proszę Sarada… — Sakura zamilkła
na chwilkę, jakby zastanawiała się co dokładnie powiedzieć. Czułam tą dziwną
atmosferę między nami. Jakby coś tajemniczego, kompletnie mi nie znanego w nas
wtargnęło. Jednak podświadomość podpowiadała mi, że mamę coś jednak z tym
łączyło. — Wierz dobrze, że nie robię tego specjalnie. Chcę cię chronić.
— Przed kim?!
Dlaczego ta rozmowa przebiegała tak
szybko? W jednym momencie miałam natychmiast wracać do domu i nie wychodzić z
niego przez pewien okres, a teraz dowiaduję się, że ktoś na nas czyha. I jak tu
nie zwariować?
— Halo?
Chwila ciszy…
— Co się dzieje…
Powtarzałam powyższe frazy jak
mantrę, ale naprawdę całe te zajście nie mieściło się w głowie.
I wtedy okropna myśl wpadła mi do
umysłu.
— Ktoś mnie śledzi?
Odniosłam wrażenie, że mama z Ino
obawiały się właśnie tego pytania. Popatrzyły po sobie, jakby zastanawiały się,
jak wybrnąć z sytuacji. Doskonale zdawały sobie sprawę, że było już za późno. A
ja w końcu poczułam, że zbaczam na dobry tor.
— Dlaczego przyszło ci to do głowy?
— Zapytała surowiej Sakura.
— Wydaje się najbardziej oczywiste
— odrzekłam.
— Co za bzdury. — Yamanaka złapała
się za boki i wydęła usta. Wyglądała wtedy jak szkaradna ryba.
Z jakich powodów tak bardzo
próbowały to przede mną ukryć?
— Myślicie, że dam się zamknąć jak
ptaszek w klatce?
Sakurą wzdrygnęło.
— Powtórzysz proszę?
— Dlaczego do kurwy nędzy chcecie
mnie więzić!
Nie minęła nawet sekunda, a
poczułam piekący, przeszywający mój policzek ból. Oszołomiona, zaczęłam się po
nim masować. Nigdy nikt mnie nie uderzył, tym bardziej własna matka!
Widziałam, że ją również to bolało.
Jednak z jakiegoś powodu to zrobiła. Jakim prawem? Czy nie byłam na ogół
grzecznym dzieckiem? Nigdy nie przyniosłam jej wstydu, zawsze miałam dobre
oceny, nauczyciele się nie skarżyli, dywanik u dyrektora był dla mnie obcy.
Więc jakim cudem zapracowałam sobie na coś takiego?
Ciocia Ino również była zdziwiona.
Wskazywała na to rozszerzona buzia. Widocznie też nie spodziewała się takiego
nagłego obrotu spraw.
— Przestań się przeciwstawiać i
posłuchaj mnie! — Jeżeli Sakura żałowała swojego postępku, to nie na długo. Nie
wiedziałam co się z nią działo. Czy dane zdarzenie aż taki musiało mieć na nas
wpływ? — Obiecuję ci, że wszystko minie szybko, tylko proszę cię siedź na razie
w domu. Wyjątkiem jest szkoła i za żadne skarby nie rozglądaj się po ludziach.
Udawaj jakbyś była sama na ulicy i nikomu nie odpowiadaj.
Rozszerzyłam oczy.
— Nawet znajomym?
— Oczywiście, że im tak.
Uśmiechnęła się delikatnie, jednak
czy zdawała sobie sprawę, co tak naprawdę uczyniła? Oszołomiona czułam się jak
w jakiejś otchłani bez końca.
— Proszę Sarada posłuchaj nas… —
Błagania ciotki również do mnie nie przemawiały. O co tak naprawdę chodziło? — Zrozum,
że chcemy dobrze.
Prychnęłam. Przeczuwałam, że więcej
nie wskóram. Albo podawały wymijające odpowiedzi, albo kolejne nieznane mi
pociski pod kształtem dłoni mojej rodzicielki. Nie chciałam ich teraz widzieć,
nie po tym co uczyniły. Dobrze, że nie należałam do emocjonalnych dziewczynek i
nie uroniłam ani jednej łzy. Byłoby to marnowanie niewielkiej ilości soli z
mojego organizmu, a chociaż ją mogłam mieć dla siebie. Przeczuwałam, że długo
nie dostanę pozwolenia, by wyjść na podwórko. Nawet się nie łudziłam na
jakiekolwiek fory z matki strony. Rzuciłam jej oskarżycielskie spojrzenie i
skierowałam się w stronę swojego pokoju, jedynego pomieszczenia, w którym
czułam się do końca sobą.
A prawda prędzej czy później i tak
wyjdzie na jaw.
Od Autora: I stało się. Po ponad 2 latach w końcu osądziłam, że mogłabym coś opublikować. Przepraszam, za tak czasami złą składnię, ale w moim wypadku tyle miesięcy bez pisania to dużo. Historia nie będzie długa, max 13 rozdziałów, w tym epilog. Akcja rozpoczyna się szybko, proszę więc o zrozumienie i nie komentowanie owego faktu. Dla mnie to TYLKO blog, nie żadna wstępna historia do książki. Postaram się aby kolejne rozdziały były lepiej napisane, w końcu każdy zaczyna od zera prawda?
Historia będzie przedstawiana z perspektywy trzech osób. Jeżeli Sakura okaże się strasznie irytująca, to przepraszam, ale własnie taka ma być XD. Wątki z Saradą czasami mogą być dziwne, ale również postarajcie się zrozumieć, że próbuję w miarę przedstawić jej punkt widzenia, jako chorej dziewczynki. Obiecuję, że z czasem i język przypadnie wam do gustu (jeżeli uda mi się poprawić). Mam napisane 3 rozdziały w przód. Miejmy nadzieję, że postaram się kolejne napisać w miarę jak najszybciej. Wcześniej każdy rozdział u mnie pokazywał się co 3 miesiące i wiem, że to naprawdę męczy.
Postaram się Was nie zawieść :).
Postaram się Was nie zawieść :).
Jak miło, że zdecydowałaś się na publikację. Bardzo dobrze wiem jak ciężko wraca się po tak długiej przerwie, więc mocno trzymam kciuki, żeby ten powrót sprawił Ci jak najwięcej przyjemności <3
OdpowiedzUsuńPoczątek rozdziału był mega - trzymający w napięciu, zachęcający do dalszego czytania. Wylądują czy nie? Serio, przez pewien moment nie byłam pewna i miałam wrażenie, że ich roztrzaskasz - to b było dopiero szaleństwo!
Sakura już na początku ma u mnie minusa za zatajenie przed Sasuke informacji o istnieniu Sarady. Tak się nie robi ze względu na młode. Jeżeli ojciec nie jest psychopatą, to ja serio nie widzę wytłumaczenia. Pewnie zbyt szybko wydaję osąd w tej sprawie, nie wiemy przecież co się tam między nimi wydarzyło, ale no nie mogę inaczej. Sasuke, pomimo swojego burkliwego charakteru, wydaje się być porządnym facetem. Chyba będę w teamSasuke xD
Hidan! O ciekawe jak dużo on ma z tym wspólnego. Nim to mnie totalnie zaskoczyłaś! Intrygujące, że wprowadziłaś akurat jego. Na początku myślałam, że Kiba się wygadał. Nie wiem dlaczego, ale to on pierwszy przyszedł mi na myśl.
Sarada. Interesujący pomysł z tą chorobą i cholernie trudny. Nie ułatwiasz sobie życia, ale za to duży plus. Lubię takie smaczki.
Trzymam kciuki za wenę, chęci i czas. Czekam na kolejne rozdziały. Odpoczywaj po maturze, ciesz się z wakacji <3
Buziaki :*
Ajajajaj! Dziękuję za komentarz <3! Jak mam być szczera, nie spodziewałam się, że ktokolwiek napisze tak szybko swoją opinię. Każdy wie jak początki blogowania są irytujące XD. Masz prawo nie lubić Sakury, ja sama jej nienawidzę w swoim pomyśle na te opowiadanie,a niestety nic nie poradzę, że lepiej wychodzi mi pisanie dram niż romansów (o licho, a kocham czytać romanse!). Chciałabym właśnie, żeby pod koniec każdy miał oddzielne zdanie na te 3 postaci, czy zrobiły dobrze czy źle :).
UsuńTrochę dowaliłam sobie tym Aspergerem, wiem XD. Przyznam, że czasami żałuję bo naprawdę ciężko mi wbić się w umysł takiego dziecka i wiem, że nigdy tego w miarę nie przedstawię, ale od czegoś jest fikcja literacka, prawda XD?
Kiba? Serio? Nie wiem czemu, zawsze miałam słabość do Hidana, on pasuje do takich głupich postaci XD <3. Ale cieszy mnie to, że już w pierwszym rozdziale zadziwiłam <3.
Dziękuję jeszcze raz za komentarz <3
Hehe odpoczynek się przyda, zwłaszcza jak dużo go nie ma bo za półtorej tygodnia już do roboty :(.
Witaj!
OdpowiedzUsuńBardzo dziękujemy za zgłoszenie się do Katalogowo. Twoje zgłoszenie zostało przyjęte, a reklama opowiadania trafiła do odpowiednich zakładek:
→ Katalogowe Kategorie: FanFiction / Manga & anime / Naruto
→ Katalogowe Tagi: fanfiction, Manga & anime, Naruto, Sakura Haruno, Sasuke Uchiha, sasusaku, trwające
Od dziś możesz korzystać z pełnej oferty Katalogowo:
→ reklamowania najnowszych rozdziałów (zakładka „Wasze nowości!”);
→ zgłaszania rozdziałów do ankiety na „Rozdział miesiąca” (zakładka „Wasze nowości!”, część formularza zgłoszeniowego);
→ brania udziału w bieżących wydarzeniach, losowaniach, konkursach i grach poszukiwawczych (najbliższa już 21.06.2018!), dzięki którym masz szansę trafić do „Polecanych”.
Szczegóły naszej oferty oraz informacje, jak z niej korzystać, znajdziesz w zakładce „Nasza oferta”.
Ewentualne zmiany w treści reklamy, pytania, uaktualnienia prosimy zostawiać w zakładce „Poprawki, pytania, sugestie”. Z wielką radością rozwiejemy wszelkie wątpliwości i pomożemy w korzystaniu z dostępnych opcji. :)
Pozdrawiamy serdecznie
załoga Katalogowo
Kiedy będzie next?
OdpowiedzUsuńJak najszybciej sprawdzę 2 rozdział, bo niestety wyjazd i choroba mi na to nie pozwoliły :/. Ale dziękuję, cieszy mnie, że ktoś czeka <3
UsuńJuż mnie kupiłaś.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że nie jest to kolejn romansidło z Sakurą i sasuke jako nastolatkowie, tlko z dwójką dorosłych ludzi, którzy czegoś w życiu zdążyli doświadczyć.
Podoba mi się motyw z Saradą chorą na zespół Aspergera. :)
I jestem ciekawa, czy Sasuke faktycznie okaże się zimnym draniem.
Pozdrawiam!
Haha właśnie sama chciałam napisać coś nietypowego, odchodzącego od zwykłego kanonu SasuSaku. Wiadomo, jak w każdym opowiadaniu jakiś wątek romansu się ukaże, jednak z czasem czytelnicy zobaczą na czym to będzie polegać. No właśnie sama jestem młoda, przed dwudziestką a piszE o dorosłych ludziach! I nie wiem jak mi to w ogóle wychodzi XD, staram się jak mogę, aby moi bohaterowie byli jak najmniej dziecinni.
UsuńDziękuję!
Hej, siemka! Dzień dobry! 😍😍😍😍
OdpowiedzUsuńJa już od tak dawna się nastawiałam na przeczytanie tej historii, że aż mi głupio, że tak długo mi to zajęło.
Pochwalę Cię za jedną rzecz, którą cudownie odróżniasz się od innych autorów. Otóż chodzi mi o to, że akcja nie dzieje się w Tokio! No chwała Ci za to. Ostatnio zaczęło mnie to irytować (u siebje samej również, bo akcja Shiny się tam dzieje ale dzieciak byłam i człowiek głupi był to nie pomyślał i teraz cierpię). Bo to tak jakby innego mista poza Tokio nikt nie znał (boooozieee serio jestem na siebie zła).
DOBRA MNIEJSZA XD
I niech oni tak nie przeklinają XDDDD
Pomysł mega! Jestem strasznie zainteresowana szczególnie Saradą. Pomysł z chorobą jest bardzo intrygujący. Sama ostatnio sporo o niej słyszę, więc tym bardziej jestem zaciekawiona.
Sakura coś za bardzo spanikowala i zrobiła trochę z igły widły. Wspolczuje9w tek sytuacji Saradzie... bo może gdyby na spokojnie starała się to jej wyjaśnić. Bo rozumiem, że o ojcu w ogóle jej nie mówiła?
To pierwszy raz kiedy się cieszę, że mam przed sobą jeszcze kilka rozdziałów ♡♡♡♡♡
I mam 6h nudy na zajęciach więc zacieram rączki. Będę czytać!!!
Hahah nie masz za co przepraszać, ja sama nie mogę się ostatnio zabrać za jakiekolwiek opowiadania [*]. Jak mam być szczera, nie pomyślałam w ogóle o Tokyo XD. Nie wiem jakoś tak Hokkaido bardziej mi odpowiadała niż Honsiu. Fakt o Aspergerze coraz więcej się słyszy :/. Nie wróży to nic dobrego, tym bardziej jeszcze nie ma zbytnio lekarstwa albo sposobów, aby zapobiec tej chorobie ( chyba, że już istnieje, ale nie jestem doinformowana XD). Ha! Kolejna, która dołączyła d teamu Sakura jest dziwna w tym opowiadaniu XD.
UsuńNawet nie wiesz jak mnie cieszy, że przeczytałaś moje wypociny! ❤️