2018/05/23

1


SASUKE


Samolot podszedł do lądowania o czternastej trzydzieści, czyli o pół godziny później niż twierdzono na lotnisku.  Nikt nawet nas nie raczył powiadomić o burzy śnieżnej, która rozpoczęła się w nocy nad Hokkaido i która niestety trwała do chwili obecnej. Usadowiłem się wygodniej na siedzeniu i czekałem cierpliwie na to, co się ma zaraz wydarzyć. Nie wiedziałem czy bezpiecznie postawię zdrętwiałe nogi na ojczystej ziemi, czy może uderzymy z całej siły o lodowate morze Ochockie.
Życie zakrawa o loterie, nigdy nie wiemy  co wylosujemy. Czasami możemy jakoś wpłynąć na bieg wydarzeń, jednak najczęściej sami poddajemy się i popadamy w niewiadomą. Mogło się zdawać, że kiedyś panowałem nad swoją sytuacją. W końcu pochodziłem z bogatej rodziny, nigdy nic mi nie brakowało, miałem cudowną dziewczynę i olbrzymie perspektywy na przyszłość.
Więc czemu nagle moje miejsce się zmieniło? Dlaczego już nie do końca potrafię zmienić tego, co kiedyś spowodowałem? Byłem głupi jak każdy osiemnastolatek, który uważał, że całe życie stoi przed nim otworem. Nie przyjmowałem do wiadomości wielu wypadków, a przecież należały do tak naturalnych, że każdy z nas mógłby skończyć podobnie.
I niestety tak się stało…
Wracałem do kraju nie z powodu nostalgii, która jak mam być szczery nigdy mi nie doskwierała, tylko z przyczyny, którą jedna część społeczeństwa by poparła, a ta druga niestety wyśmiała. Pracownik wielkiej korporacji berlińskiej, mężczyzna z trzydziestką na karku przybył do Japonii, ponieważ dowiedział się, że jego pierwsza miłość zataiła przed nim pewną sprawę, o której powinienem się dowiedzieć, zanim zapragnął poznać dalszą część świata.
Sakura Haruno, jedyna kobieta, którą tak naprawdę kochałem i z którą tak naprawdę mógłbym żyć do teraz, po naszym zerwaniu okazała się brzemienna i zamiast mi o tym powiedzieć, wolała zrobić wielką tajemnicą. A wtedy wszystko potoczyłoby się inaczej. Nie wyleciałbym na studia do Europy, zostałbym na Hokkaido i jakoś byśmy sobie poradzili, nawet jeśli nasze stosunki uległy zmianie o sto osiemdziesiąt stopni.
I jak pewnie się teraz domyślacie, pragnę się dowiedzieć prawdy, czy urodziła tak naprawdę moje dziecko. Przez całą podróż rozmyślałem, czy jest dziewczynką czy chłopczykiem, po kim odziedziczyło kolor włosów i oczu. Przyłapałem się raz nad wyobrażaniem sobie pewnych wymieszanych po nas cech. Czy byłoby człowiekiem biznesu po mnie, czy może duszą artysty po Sakurze. Doskonale wiedziałem, że tego typu rozmyślania mogą zniszczyć człowieka, jednak nie mogłem się opanować. Jak pojąć do wiadomości, że od paru lat jestem ojcem?
Rozpoczęły się turbulencje. Złapałem się kurczowo siedzenia i patrzyłem jak Lufthansa próbuje w końcu jakoś wylądować. Nie mieściło mi się w głowie, jakim cudem pozwolili na lot skoro dobrze wiedzieli, że burza dalej się nie skończyła. Nie pozostało mi nic innego jak spróbować się uspokoić i odprężyć, ale wierzcie mi, kiedy z malutkiego okna  widzi się lodowe kule lecące na samolot, to odechciewa się żyć.
Panika w oczach pasażerów zaczęła się powoli ujawniać. Widocznie nie tylko ja pojąłem, że coś dzieje się nie tak. Kobieta siedząca obok, mająca na oko dwadzieścia pięć lat odblokowała telefon, chyba w zamiarze skontaktowania się z bliskimi, ale na szczęście przed włączeniem transferu opamiętała się, że może być tylko na trybie samolotowym. Posłałem jej ostrzegawcze spojrzenie i ponownie zaglądnąłem przez okienko.
Jakiś nieznajomy głos podpowiadał mi, że nie muszę się martwić, że wyląduję i poznam przerażającą prawdę.
Ile mogło mieć lat? Po dłuższych kalkulacjach osądziłem, że jakieś trzynaście lub czternaście. Przegryzłem nerwowo wargę. Połowę swojego dzieciństwa spędziło bez ojca! Chyba, że Sakura znalazła godnego zastępcę, w co jednak mało wierzyłem. Z niektórych ludzi da się czytać jak z kart, mimo kiedy nie widziało się z nimi przez długi okres czasu.
Samolotem ponownie szarpnęło, tylko tym razem na parę sekund zgasły światła. Przez pokład przeleciał pisk  przerażonych dzieci i kobiet. Wstrzymałem głęboko powietrze i usłyszałem cichutką modlitwę wypowiadaną przez kobietę obok.  Domyśliłem się, że jest chrześcijanką i kątem oka zauważyłem, że trzyma w delikatnych dłoniach malutki krzyż. Nigdy nie wierzyłem w Boga, jednak to był jedyny dzień, w którym pragnąłem by jej posłuchał.
Turbulencje trwały już z dobre dwadzieścia minut, te lądowanie wydawało się wiecznością. Serce podskoczyło mi do gardła, kiedy znowu wygasły światła. Automatycznie zamknąłem powieki, jakbym już liczył się z losem, który na nas spadł. Jeżeli miałbym zginąć, to wolałbym tego nie widzieć. Poczułem jak dwudziestopięciolatka cała się trzęsie i zapragnąłem ją przytulić, ponieważ sam zaczynałem  czuć się niepewnie. Nie uczyniłem jednak tego, wiedziałem że tylko bym ją niepotrzebnie zestresował.
Myślałem o Sakurze i o tym, że nie będzie mi raczej dane ponownie jej zobaczyć. Dokładnie nie wiedziałem, czy dalej coś do niej czuję, nasza rozłąka okazała się zbyt długa. Jednak zdawały się dni w tętniącym życiem Berlinie, że ona zawsze pozostała jakąś malutka częścią mojego życia. I powód za którym wracałem do ojczyzny okazał się dobrą odpowiedzią.
Kolejne szarpnięcie, tym razem mocniejsze. To był koniec, chyba jako jedyny nie łudziłem się na przeżycie. Nawet nie starałem się, by trochę opanować sytuacje. Po co ludziom wmawiać, że będzie dobrze? Przyjmowałem zasadę bycia człowiekiem szczerym, a nie zakłamanym sukinsynem. Z resztą co tu było do powiedzenia? Niemieckie linie lotnicze zjebały w krótkim tego słowa znaczeniu i tyle. Pogodziłem się z zaistniałą sytuacją i lekko uśmiechnąłem. Bądź co bądź nigdy nie wyobrażałem sobie, że zginę w takich okolicznościach. Przynajmniej pozostanie po mnie pamięć wśród ludzi na całym świecie. Będą tylko mówić, jacy my biedni jesteśmy, jak im nas szkoda. Tak naprawdę, zasługiwałem na tego typu śmierć. Nic nie pozostawiłem dobrego po sobie.
Ciśnienie powolutku się obniżało i zaczęło boleć mnie w zatokach. Próbowałem je rozmasować, jednak na nić się to nie zdało. Odchyliłem lekko głowę jednak i to nie poskutkowało. Obraz w oczach mi się rozmazywał coraz bardziej i wtedy wiedziałem, że nadchodzi mój koniec. Pewnym pocieszeniem był fakt, że jeżeli zemdleję to nie poczuje śmierci i nagle zrobiło mi się szkoda pozostałych pasażerów, że będą musieli widzieć, jak rozpędzony samolot Lufthansa rozbija się o Japońską wyspę.
Poczułem ostatnią turbulencje i począłem popadać w otchłań.



SAKURA


Nalewałam sobie herbaty do kubka, kiedy mój ulubiony serial został przerwany na natychmiastowe wiadomości. W telewizji piękna, zadbana prezenterka zaczęła najpierw mówić o tej strasznej burzy, która nawiedziła Hokkaido i potem o samolocie niemieckich linii lotniczych, który niefortunnie się w nią władował. Spekulowała jakim cudem pozwolili na lot, kiedy cały świat wiedział o ostrzeżeniach ze strony Japonii.
Przewróciłam oczami na samą myśl, że nasze życie często zależy od decyzji innych ludzi. Upiłam łyk i przysunęłam się bliżej ekranu. Dowiedziałam się, że jakimś cudem wylądował i nikomu nic się nie stało. Jeżeli Japonia uważała, że awaryjne lądowanie samolotu na polanie pokrytej śniegiem należało do bezpiecznych , to życzę szczęścia przyszłym pokoleniom, jeżeli zaczną wierzyć w te brednie.
Szczerze? Nie bardzo obchodziły mnie ostatnio wiadomości. Odkąd moje życie przewróciło się o sto osiemdziesiąt stopni z pewnych względów, zamknęłam się tylko na najbliższych, z którymi mieszkałam w Konosze, niewielkim miasteczku na zachodzie Hokkaido. Oni jedyni mnie wspierali i pamiętali o mnie. Dlaczego ludzie zachwycają się jedynie tragediami związanymi z podróżowaniem? Czy w dwudziestym pierwszym wieku nie ma czasami ważniejszych  spraw?
Kiedy miałam już wyłączyć telewizor, do drzwi mojego mieszkania  zaczął się ktoś uporczywie dobijać. Westchnęłam przeciągle i podeszłam otworzyć. Nie obawiałam się nieznajomego intruza, przez czternaście lat odwiedzały mnie tylko znajome twarze. A po sposobie próby wtargnięcia do mnie mogłam się domyślić, kto chciał się ze mną natychmiast zobaczyć. I uchylając drzwi wcale się nie pomyliłam.
Ino Yamanaka, moja najlepsza przyjaciółka z którą znamy się od dzieciństwa, szczęśliwa, piękna kobieta, posiadaczka bogatego męża i bliźniaków, wpadła jak burza i złapała mnie mocno za ramiona. Nawet nie ściągnęła grubego płaszcza, który idealnie podkreślał jej krągłości i butów z których czarny śnieg brudził mi, niedawno z resztą mytą podłogę.
— Co się sta…
— On tu jest! — Wykrzyczała tak głośno, iż miałam wrażenie, że całe mieszkanie się zatrzęsło.
— Kto? — Nie bardzo pojmowałam o co jej chodziło. Odkąd urodziłam dziecko, starałam się nikomu nie zajść za skórę, tym bardziej ludziom, których powinnam się obawiać.
Ino wyglądała na wstrząśnięta. Co chwilę się rozglądała jakby w mieszkaniu znajdowała się osoba trzecia, która przypadkiem mogłaby podsłuchać rozmowę. Delikatnie zdjęłam jej dłonie ze swoich ramion i zaproponowałam by się rozebrała i napiła ze mną herbaty. Tylko w taki sposób mogłam ją jakoś uspokoić.
Kobieta przystała na moje warunki i usadowiła na kanapie. Przez parę minut, kiedy przygotowywałam jej napój, milczała. Miałam nawet w planach jakoś ją zagadać, jednak osądziłam, że lepiej siedzieć cicho. Tylko za cholerę nie mogłam złączyć jakichkolwiek faktów, by domyślić się kogo miała na myśli.
— Boże dlaczego on był takim idiotą, że mu powiedział! — Ino zawodziła coraz głośniej, a ja kalkulowałam wszystkie  możliwe opcje. — A tak mu ufałam…
Pokręciłam głową z niedowierzaniem. Jedyną racjonalną myślą, która przeszła mi przez głowę, to dawny kochanek mojej najlepszej przyjaciółki. Tylko była mężatką od ponad sześciu lat i właśnie ten czynnik nie pasował mi do poniższego punktu. Co więc chciała mi przekazać?
— Ino poczekaj…— Wzięłam głęboki wdech i przed zadaniem pytania, zastanowiłam się, czy aby na pewno mam zamiar usłyszeć odpowiedź. — Zacznij wszystko od początku.
Kobieta popatrzyła głęboko w moje oczy i już wiedziałam, że powinnam żałować swojej decyzji.
— Sasuke wrócił do Konohy.
Owe słowa okazały się czymś mocniejszym, niż strzał w serce. Miałam wrażenie, że pokój w którym siedzimy wiruje na coraz większych obrotach, jakby ktoś włożył mnie do olbrzymiej pralki. Pokiwałam głową i uderzyłam się mocno w policzek. Nie! To nie mogła być prawda!
— Sakura… — Ino już chciała coś dodać, jednak automatycznie jej przerwałam.
— Myślisz, że wie?! — Ta informacja tylko mnie interesowała. Zaczęłam się trząść, a nogi zrobiły się jak z waty. Gdyby nie zima panująca za oknem i rześkie powietrze wpadające do mieszkania przez uchylone okno, z pewnością bym zemdlała.
— A po co by inaczej wracał?
— Kurwa!
Yamanaka dotknęła mojej dłoni, by dodać otuchy, ale tak naprawdę pragnęłam tylko zostać sama.
— Skąd… jak…
— Hidan mu powiedział.
— Przecież wyjechał do Sapporo.
— Ale wrócił. Uznał że za dużo już sobie dorobił.
— Spotkałaś się z nim?
—Tak.
—Pytał się o mnie?
— Tak…
— Powiedziałaś mu?!
— Nie! — I właśnie w tym momencie mój ulubiony kubek z herbatą roztrzaskał się o podłogę. Przez parę sekund odgłos rozbijającego się szkła szumiał mi w głowie, nie pozwalając racjonalnie myśleć.
— Przecież nie wymyśliłby sobie do cholery! — wrzasnęłam za głośnio, czego pożałowałam. Nie chciałam ranić przyjaciółki, jednak powoli panowanie nad sobą przychodziło mi z coraz większym trudem.
— Powiedział mi, że ostatnio widział cię z Saradą w parku na spacerze i uznał, że na kilometr widać, kto jest ojcem dziewczynki.
Tego już było za wiele. Uderzyłam dłonią z całej siły o stół, aż prądy bólu przeszły całe moje ciało.
— I ten idiota mu powiedział — wychlipałam.
Ino pokiwała głową twierdząco.
— Niestety.
Wstałam z krzesła i podeszłam po chusteczki leżące na blacie obok. Wydmuchałam nos i opierając się o szafki kuchenne popatrzyłam w stronę szczęśliwego życia ludzi, które toczyło się w ten cudowny, styczniowy dzień. Nigdy bym nie powiedziała, że żałuję każdych spędzonych z Saradą chwil. Może było ciężko, w końcu nie należała do typowych dziewczynek, jednak ona tak naprawdę utrzymywała mnie dalej przy życiu.
Pochodziłam z patologicznej rodziny, z którą mieszkałam do końca szkoły średniej w malutkiej wsi, oddalonej o dwadzieścia kilometrów od Konohy. Z dopiero narodzonym dzieckiem, trudno mi było jako samotnej matce utrzymać się samej, jednak dawałam jakoś radę. Na początku, kiedy wychodziłam do pracy, znajomi którzy mieli wolne przed wykładami zajmowali się Saradką, natomiast potem oddawałam ją do żłobka i przedszkola. I tak przez czternaście lat dawałyśmy spokojnie rade. Jedyne czego żałowałam, to tego że wychowywała się bez ojca. Niestety, kiedy pochodzi się z dwóch odmiennych poziomów, nie da się czasami życz szczęśliwie.
Już w ostatnich dniach szkoły średniej nie  dogadywałam się za dobrze z Sasuke. Byliśmy młodzi, kochaliśmy się bardzo, jednak ambicje i możliwości w otaczającym nas świecie wszystko popsuły. On myślał o obiecującej karierze w Europie, ja natomiast nadawałam się tylko na kursy prowadzone w Konosze. Przez wiele tygodni namawiał mnie, bym z nim poleciała, że niemieckiego w końcu bym się nauczyła. Nie ciągnęło mnie jednak nigdzie, poza granice Japonii. Ważnym aspektem byli również jego rodzicie. Gdyby potrafił się postawić i zostać tutaj ze mną, znienawidziliby go na zawsze i nie dali żadnych funduszy na początek dorosłego życia. Pod koniec naszego związku błagałam go, byśmy chociaż wyprowadzili się do Tokio, tam też miałby pełne pole do popisu. Sasuke jednak zawsze interesowały Niemcy, ich ekonomia i finanse. Właśnie tym różnił się od przeciętnego Japończyka, jeżeli już jakiś wylatywał na studia to przeważnie były to Stany Zjednoczone i Wielka Brytania.
I wtedy właśnie, kiedy wyruszył w nowy, obcy mi świat, dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Na początku strasznie panikowałam, zastanawiałam się czy mu o tym nie powiedzieć, jednak wiedziałam, że tylko zniszczyłabym mu przyszłość. I tak już swoją egzystencją degradowałam mu reputację w szkole. Najbogatsi trzymali się razem, nikt z nich nie miał partnera z niższej półki.
A kiedy urodziła się Sarada i wyszło w szpitalu, że nie jest do końca zdrowa, wtedy jak mam być szczera nawet już nie myślałam o Sasuke. Na początku uważałam, że znajdę jej ojczyma, godnego naszej malutkiej rodziny, jednak w praktyce wyglądało to inaczej. Nie miałam czasu i ochoty uganiać się za mężczyznami, przeważnie pracowałam, a kiedy miałam czas wolny to wolałam go spędzać z córką. I tak właśnie minęły owe czternaście lat, kiedy pewien debil wyjawił ojcu mojego dziecka sekret, który myślałam, że ukryję.
— A jak on będzie chciał mi ją odebrać? — Jęknęłam nie mogąc znieść tego dłużej. — Tyle lat miał mnie w dupie, nie interesował się niczym, a kiedy dowiaduje się, że zrobił dziecko, co zawsze było bardzo prawdopodobne bo dla niego seks był aktem na wagę złota, to rzuca wszystko na co ciężko pracował, by zobaczyć swoją córkę. — Wzięłam głęboki oddech. Ino siedziała cicho, pierwszy raz nie wtrącając mi się w zdanie.— Brzmi słodko, jednak wiem, że tak nie będzie…
— Ponieważ Sarada jest chora?
— Tak…
Podeszłam do przyjaciółki i ja przytuliłam. Powstrzymywałam napływające do oczu łzy. Nie chciałam, by Sarada jak wróci do domu, zobaczyła, że płakałam. Nie należała do głupich dzieci, wręcz przeciwnie, wydawała się mądrzejsza i o wiele dojrzała od swoich rówieśników.
— On nie da nam spokoju Ino.
— Obawiasz się, że wytoczy proces?
— Wygra go z palcem dupie, ma tyle pieniędzy, że każdy najlepszy adwokat go poprze.
— Nie dmuchajmy na zimno, może przyleciał się tylko z nią zobaczyć. Myślisz, że aż tak by skurwiał w Europie?
Wzruszyłam ramionami. Sama nie wiedziałam, jak naprawdę wydarzenia się potoczą, ale chciałam by było już po wszystkim, by wrócił tam skąd przyleciał, a ja szczęśliwie i spokojnie żyłabym z Saradą dalej.



SARADA



Fakt, że jestem chora na zespół Aspergera jest dla zwykłych śmiertelników czymś normalnym. Nie wiedzą, na czy to polega i tylko mi fałszywie współczują. Jednak, kiedy dowiadują się, że jest to lekka odmiana autyzmu, od razu zabierają ode mnie swoje dzieci i pożerają mnie wzrokiem. Bo przecież na tym świecie nie ma miejsca dla ludzi niepełnosprawnych.
Czy nienawidziłam swojego życia? Właśnie o dziwo nigdy nie miałam myśli samobójczych jak koleżanki z mojej klasy, mimo ze to ja posiadałam prawdziwe powody co do tego.  Wiele mamusiek walczyło, żebym nie uczęszczała do publicznej szkoły z normalnymi uczniami i właśnie w takich przypadkach śmiałam się w niebogłosy z głupoty owych kobiet. Gdyby chociaż trochę poszukały na ten temat w Internecie, doskonale wiedziałyby, że z zespołem Aspergera da się normalnie funkcjonować w społeczeństwie.
Mało kto zdaje sobie sprawę, że do geniuszy tej choroby należeli Bill Gates, Wolfgang Amadeusz Mozart, Alfred Hitchcock, Albert Einstein, Michael Jackson, Robin Williams i również twórca Pokemonów. Nasze mózgi działają jak komputery, a kiedy posiadamy jakieś zainteresowania, nie stają się one  pasją, lecz obsesją.  Dalej jednak ludzie mają czelność beznamiętnie mówić o nas jako o chorych niepełnosprawnie. Moim zdaniem powinni nas nazywać lepiej. Nawet określenie inni  ładniej  brzmiało.
Wracałam do domu, kiedy myśli przerwał mi odgłos wiadomości tekstowej w telefonie. Zatrzymałam się na dróżce, prowadzącej przez pięknie wyglądający o tej porze roku parku i wygrzebałam urządzenie z kieszonki kurtki. Nienawidziłam technologii, była według mnie zbędna . Tylko ogłupiała ludzi i powodowała, że homo sapiens poczęło się cofać, zamiast poddawać się kolejnym ewolucjom.
Odblokowałam  wyświetlacz i przyjrzałam się treści. Zmarszczyłam brwi zastanawiając się, co mogła oznaczać. Mama nigdy nie kazała mi jak najszybciej przybyć po szkole, a ja nigdy zbytnio się nie spieszyłam. Żyłam w cichutkim przekonaniu, że kiedy spędzałam godziny w ławce owej placówki publicznej, mogła chociaż wtedy odpocząć ode mnie.
Od swojej nie do końca zdrowej córki…
Sakura nigdy nie dała mi do zrozumienia, że jestem jej obca i nie należę do jej rodziny. Wręcz przeciwnie, zawsze obdarowywała mnie miłością na jaką mogła tylko zdać się matka.  Czułam jednak, że nie do końca należałyśmy do normalnej rodziny. Ojca nie znałam i z tego co sobie przypominam, nie słyszałam o nim dobrych opinii, dziadkowie mieli nas w dalekim poważaniu, więc tak naprawdę jedyną osobę, która znałam na dłuższą metę była moja rodzicielka.
Przyśpieszyłam kroku, zastanawiając się co takiego mogło się wydarzyć. Ciotka Ino na stówę nic nie zrobiła, nie przypominałam sobie, aby Sakura posiadała jakiś wrogów. Jeżeli miałam być szczera, owa sytuacja bardzo wyprowadziła mnie z równowagi. Nie lubiłam nagłych zmian i niespodzianek. Mama doskonale o tym wiedziała, że z moimi uczuciami trzeba było obchodzić się delikatnie. No cóż taki uboczny efekt owego przypadku. My, chorzy na Aspergera, potrafiliśmy zrobić się agresywnymi przez najmniejszą głupotę, która zakłócała nasz zwyczajny tryb życia.
Innymi słowy, należałam do zwolenniczek rutyny. Pewnych, nietypowych zachowań nie potrafiono nam wyjąć z głów. Należały do określonych cech, które tylko osoby takie jak my mogły wykształcić. I możecie uważać mnie za samolubną egoistkę, ale taka właśnie byłam. Chyba jako jedna z nielicznych, nie wstydziłam się swojego przypadku. 
Mój blok widniał powolutku na horyzoncie. Wielkie, lodowate płatki śniegu poczęły sypać mocniej, ale nawet one nie mogły mi teraz przeszkodzić. Czułam się dziwnie rozpalona od środka na samą wieść, że mamie coś się stało. Przetarłam lekko zmarznięte dłonie i wypuściłam parę z ust. Kochałam zimę, była jedyną porą roku, która odróżniała się czymś oryginalnym. Na Hokkaido nigdy nie brakowało śniegu, kiedy we wszystkich krajach mówiono o ociepleniu klimatu, tutaj owe słowo powinno być wyrzucone ze słownika.
Stanęłam przed klatką i wzięłam głęboki wdech, czując chłód przeszywający mój układ oddechowy. Zastanawiałam się kiedyś, jak to by było zahibernować się na pewien czas, aby obudzić się wtedy, kiedy nasze życie miałoby jakiś sens.  Mama zawsze mi mówiła, że każdy przyszedł na świat w jakimś nieznanym nam celu. Kiedy byłam mała, zawsze fascynowało mnie te stwierdzenie, które jako jedno z nielicznych dzieci pojmowałam w pełni. Z czasem jednak zaczynałam rozumieć, że mało kto wykorzystuje swoją szansę we wszechświecie. Młodzież woli się zabawiać,  upijać i narkotyzować, dorośli biegać za pieniędzmi, a niektórym całe życie niszczą niefortunnie urodzone dzieci.
Chwyciłam za klamkę i wparowałam do mieszkania, wcale się nie kryjąc ze swoim przybyciem. Usłyszałam odgłos osuwających się krzeseł o płytki w kuchni i po paru sekundach zauważyłam jak Sakura z ciocią Ino stoją naprzeciwko mnie. Czułam się jak w jakimś filmie akcji, kiedy przeciwnik postanowił stawić ci czoła. Popatrzyłam w oczy mamy i zauważyłam nieznany mi w nich blask.
— Co się stało? — zapytałam i jeżeli miałam być szczera, obawiałam się odpowiedzi. Sakura wwiercała we mnie wzrok. Przełknęłam głośno ślinę i oczekiwałam najgorszego.
— Słuchaj kochanie, gdyby ktokolwiek obcy do ciebie podszedł, za żadne skarby mu nie odpowiadaj. Odwracaj się i odchodź jak najszybciej — mówiła na pełnym wdechu, bez żadnego zastanowienia, tak jakby cały dzień ćwiczyła tę dziwnie sprecyzowaną wypowiedź.
— Ale dlaczego mi to mówisz?
Ta jedyna informacja mnie najbardziej interesowała. Nigdy mnie nie pouczała, doskonale wiedziała, że nie należałam do głupich dziewczynek, którymi niestety były moje rówieśniczki. Przeważnie opanowana, wiedząca zbyt dużo jak na swój wiek. Te cechy charakteru idealnie mnie opisywały, więc nie widziałam żadnych powodów aby owe stwierdzenia zostały skierowane w moją stronę.
Sakura popatrzyła w dal, jakby stawała się z sekundy na sekundę coraz bardziej niedostępna. Wargi ustawiły jej się w prostą linię. Wyglądała przerażająca, jak kobieta, której nigdy wcześniej nie widziałam.
— Po prostu zaszły kochanie pewne komplikacje. — Ciocia Ino próbowała złagodzić atmosferę. Jej obecność tylko dawała mi do rozumienia, że naprawdę coś było na rzeczy. Zmarszczyłam brwi i wbiłam wzrok w podłogę. Jak już wcześniej wspominałam, liczyła się dla mnie rutyna i każda nagła zmiana pobudzała  mój inaczej działający  układ.
— Mamo o co chodzi…
Sakura wzdrygnęła się. Usłyszała w moim tonie ostrzeżenie. Wiedziała, że jak wybuchnę to dopiero będzie miała problem.
— Nie dopytuj się na razie. — Próbowała mi wytłumaczyć, a raczej dać do zrozumienia, żebym się zamknęła. — Jeżeli mnie posłuchasz, to naprawdę wszystko minie i znów będzie normalnie.
— Ale co ma minąć…
— Sarada bądź posłuszna wobec matki. — Ino pokiwała mi przed twarzą palcem, jakby myślała że w czymś w ogóle pomoże.
Coraz mocniej zaczynało we mnie buzować.
— I od dzisiaj wracasz natychmiast do domu. — Głos Sakury świadczył, że nie ma zamiaru widzieć żadnego sprzeciwu w tej sprawie.
— Zrobiłam coś złego?
I wtedy to zobaczyłam. Nie hardość, lecz malujący się ból i troska na twarzy mojej rodzicielki. Czułam, że ten jeden inny dzień od wielu lat miał zapoczątkować coś dziwnego w naszym życiu. Przeczuwanie nagłej zmiany nie należało do atutów Aspergera, jednak wiele mu przypisywałam. Może dlatego, że dzięki temu lepiej byłoby mi zrozumieć, dlaczego urodziłam się jako ta mniejszość.
— Oczywiście, że nic nie zrobiłaś kochaniutka. — Ciotka Ino nie dawała za wygrana. Jakim cudem te babsko tak pewnie wtrącało się w nie swoje sprawy?
— W takim razie, chcę wiedzieć dlaczego zostałam pozbawiona w pewnym sensie wolności?
— To nie tak…
Ponownie ogarnął mnie nieopanowany gniew.
— Jak to nie?! Żyjemy sobie jak normalna rodzina i tu nagle ni z gruszki ni z pietruszki dostaję wiadomość, żebym jak najszybciej wróciła i została pozbawiona wolności, do której mam prawo!
Nie wiedziałam, że krzyczałam, że mój głoś roznosił się po całym mieszkaniu i pewnie nie tylko. Ale miałam to gdzieś, zaczęłam się trząść i zacisnęłam mocno dłonie, chcąc zaraz w coś przywalić.
— Sarada!
— Powiecie mi w końcu do cholery o co chodzi?!
— Jak ty się zachowujesz! — Oburzyła się Ino.
— Chcę się dowiedzieć, dlaczego…
— Proszę Sarada… — Sakura zamilkła na chwilkę, jakby zastanawiała się co dokładnie powiedzieć. Czułam tą dziwną atmosferę między nami. Jakby coś tajemniczego, kompletnie mi nie znanego w nas wtargnęło. Jednak podświadomość podpowiadała mi, że mamę coś jednak z tym łączyło. — Wierz dobrze, że nie robię tego specjalnie. Chcę cię chronić.
— Przed kim?!
Dlaczego ta rozmowa przebiegała tak szybko? W jednym momencie miałam natychmiast wracać do domu i nie wychodzić z niego przez pewien okres, a teraz dowiaduję się, że ktoś na nas czyha. I jak tu nie zwariować?
— Halo?
Chwila ciszy…
— Co się dzieje…
Powtarzałam powyższe frazy jak mantrę, ale naprawdę całe te zajście nie mieściło się w głowie.
I wtedy okropna myśl wpadła mi do umysłu.
— Ktoś mnie śledzi?
Odniosłam wrażenie, że mama z Ino obawiały się właśnie tego pytania. Popatrzyły po sobie, jakby zastanawiały się, jak wybrnąć z sytuacji. Doskonale zdawały sobie sprawę, że było już za późno. A ja w końcu poczułam, że zbaczam na dobry tor.
— Dlaczego przyszło ci to do głowy? — Zapytała surowiej Sakura.
— Wydaje się najbardziej oczywiste — odrzekłam.
— Co za bzdury. — Yamanaka złapała się za boki i wydęła usta. Wyglądała wtedy jak szkaradna ryba.
Z jakich powodów tak bardzo próbowały to przede mną ukryć?
— Myślicie, że dam się zamknąć jak ptaszek w klatce?
Sakurą wzdrygnęło.
— Powtórzysz proszę?
— Dlaczego do kurwy nędzy chcecie mnie więzić!
Nie minęła nawet sekunda, a poczułam piekący, przeszywający mój policzek ból. Oszołomiona, zaczęłam się po nim masować. Nigdy nikt mnie nie uderzył, tym bardziej własna matka!
Widziałam, że ją również to bolało. Jednak z jakiegoś powodu to zrobiła. Jakim prawem? Czy nie byłam na ogół grzecznym dzieckiem? Nigdy nie przyniosłam jej wstydu, zawsze miałam dobre oceny, nauczyciele się nie skarżyli, dywanik u dyrektora był dla mnie obcy. Więc jakim cudem zapracowałam sobie na coś takiego?
Ciocia Ino również była zdziwiona. Wskazywała na to rozszerzona buzia. Widocznie też nie spodziewała się takiego nagłego obrotu spraw.
— Przestań się przeciwstawiać i posłuchaj mnie! — Jeżeli Sakura żałowała swojego postępku, to nie na długo. Nie wiedziałam co się z nią działo. Czy dane zdarzenie aż taki musiało mieć na nas wpływ? — Obiecuję ci, że wszystko minie szybko, tylko proszę cię siedź na razie w domu. Wyjątkiem jest szkoła i za żadne skarby nie rozglądaj się po ludziach. Udawaj jakbyś była sama na ulicy i nikomu nie odpowiadaj.
Rozszerzyłam oczy.
— Nawet znajomym?
— Oczywiście, że im tak.
Uśmiechnęła się delikatnie, jednak czy zdawała sobie sprawę, co tak naprawdę uczyniła? Oszołomiona czułam się jak w jakiejś otchłani bez końca.
— Proszę Sarada posłuchaj nas… — Błagania ciotki również do mnie nie przemawiały. O co tak naprawdę chodziło? — Zrozum, że chcemy dobrze.
Prychnęłam. Przeczuwałam, że więcej nie wskóram. Albo podawały wymijające odpowiedzi, albo kolejne nieznane mi pociski pod kształtem dłoni mojej rodzicielki. Nie chciałam ich teraz widzieć, nie po tym co uczyniły. Dobrze, że nie należałam do emocjonalnych dziewczynek i nie uroniłam ani jednej łzy. Byłoby to marnowanie niewielkiej ilości soli z mojego organizmu, a chociaż ją mogłam mieć dla siebie. Przeczuwałam, że długo nie dostanę pozwolenia, by wyjść na podwórko. Nawet się nie łudziłam na jakiekolwiek fory z matki strony. Rzuciłam jej oskarżycielskie spojrzenie i skierowałam się w stronę swojego pokoju, jedynego pomieszczenia, w którym czułam się do końca sobą.

A prawda prędzej czy później i tak wyjdzie na jaw.

Od Autora: I stało się. Po ponad 2 latach w końcu osądziłam, że mogłabym coś opublikować. Przepraszam, za tak czasami złą składnię, ale w moim wypadku tyle miesięcy bez pisania to dużo. Historia nie będzie długa, max 13 rozdziałów, w tym epilog. Akcja rozpoczyna się szybko, proszę więc o zrozumienie i nie  komentowanie owego faktu. Dla mnie to TYLKO blog, nie żadna wstępna historia do książki. Postaram się aby kolejne rozdziały były lepiej napisane, w końcu każdy zaczyna od zera prawda? 
Historia będzie przedstawiana z perspektywy trzech osób. Jeżeli Sakura okaże się strasznie irytująca, to przepraszam, ale własnie taka ma być XD. Wątki z Saradą czasami mogą być dziwne, ale również postarajcie się zrozumieć, że próbuję w miarę przedstawić jej punkt widzenia, jako chorej dziewczynki. Obiecuję, że z czasem i język przypadnie wam do gustu (jeżeli uda mi się poprawić). Mam napisane 3 rozdziały w przód. Miejmy nadzieję, że postaram się kolejne napisać w miarę jak najszybciej. Wcześniej każdy rozdział u mnie pokazywał się co 3 miesiące i wiem, że to naprawdę męczy. 
Postaram się Was nie zawieść :). 


9 komentarzy:

  1. Jak miło, że zdecydowałaś się na publikację. Bardzo dobrze wiem jak ciężko wraca się po tak długiej przerwie, więc mocno trzymam kciuki, żeby ten powrót sprawił Ci jak najwięcej przyjemności <3

    Początek rozdziału był mega - trzymający w napięciu, zachęcający do dalszego czytania. Wylądują czy nie? Serio, przez pewien moment nie byłam pewna i miałam wrażenie, że ich roztrzaskasz - to b było dopiero szaleństwo!
    Sakura już na początku ma u mnie minusa za zatajenie przed Sasuke informacji o istnieniu Sarady. Tak się nie robi ze względu na młode. Jeżeli ojciec nie jest psychopatą, to ja serio nie widzę wytłumaczenia. Pewnie zbyt szybko wydaję osąd w tej sprawie, nie wiemy przecież co się tam między nimi wydarzyło, ale no nie mogę inaczej. Sasuke, pomimo swojego burkliwego charakteru, wydaje się być porządnym facetem. Chyba będę w teamSasuke xD
    Hidan! O ciekawe jak dużo on ma z tym wspólnego. Nim to mnie totalnie zaskoczyłaś! Intrygujące, że wprowadziłaś akurat jego. Na początku myślałam, że Kiba się wygadał. Nie wiem dlaczego, ale to on pierwszy przyszedł mi na myśl.
    Sarada. Interesujący pomysł z tą chorobą i cholernie trudny. Nie ułatwiasz sobie życia, ale za to duży plus. Lubię takie smaczki.
    Trzymam kciuki za wenę, chęci i czas. Czekam na kolejne rozdziały. Odpoczywaj po maturze, ciesz się z wakacji <3

    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ajajajaj! Dziękuję za komentarz <3! Jak mam być szczera, nie spodziewałam się, że ktokolwiek napisze tak szybko swoją opinię. Każdy wie jak początki blogowania są irytujące XD. Masz prawo nie lubić Sakury, ja sama jej nienawidzę w swoim pomyśle na te opowiadanie,a niestety nic nie poradzę, że lepiej wychodzi mi pisanie dram niż romansów (o licho, a kocham czytać romanse!). Chciałabym właśnie, żeby pod koniec każdy miał oddzielne zdanie na te 3 postaci, czy zrobiły dobrze czy źle :).

      Trochę dowaliłam sobie tym Aspergerem, wiem XD. Przyznam, że czasami żałuję bo naprawdę ciężko mi wbić się w umysł takiego dziecka i wiem, że nigdy tego w miarę nie przedstawię, ale od czegoś jest fikcja literacka, prawda XD?

      Kiba? Serio? Nie wiem czemu, zawsze miałam słabość do Hidana, on pasuje do takich głupich postaci XD <3. Ale cieszy mnie to, że już w pierwszym rozdziale zadziwiłam <3.

      Dziękuję jeszcze raz za komentarz <3
      Hehe odpoczynek się przyda, zwłaszcza jak dużo go nie ma bo za półtorej tygodnia już do roboty :(.

      Usuń
  2. Witaj!
    Bardzo dziękujemy za zgłoszenie się do Katalogowo. Twoje zgłoszenie zostało przyjęte, a reklama opowiadania trafiła do odpowiednich zakładek:
    Katalogowe Kategorie: FanFiction / Manga & anime / Naruto
    Katalogowe Tagi: fanfiction, Manga & anime, Naruto, Sakura Haruno, Sasuke Uchiha, sasusaku, trwające
    Od dziś możesz korzystać z pełnej oferty Katalogowo:
    → reklamowania najnowszych rozdziałów (zakładka „Wasze nowości!”);
    → zgłaszania rozdziałów do ankiety na „Rozdział miesiąca” (zakładka „Wasze nowości!”, część formularza zgłoszeniowego);
    → brania udziału w bieżących wydarzeniach, losowaniach, konkursach i grach poszukiwawczych (najbliższa już 21.06.2018!), dzięki którym masz szansę trafić do „Polecanych”.
    Szczegóły naszej oferty oraz informacje, jak z niej korzystać, znajdziesz w zakładce „Nasza oferta”.
    Ewentualne zmiany w treści reklamy, pytania, uaktualnienia prosimy zostawiać w zakładce „Poprawki, pytania, sugestie”. Z wielką radością rozwiejemy wszelkie wątpliwości i pomożemy w korzystaniu z dostępnych opcji. :)
    Pozdrawiamy serdecznie
    załoga Katalogowo

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy będzie next?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak najszybciej sprawdzę 2 rozdział, bo niestety wyjazd i choroba mi na to nie pozwoliły :/. Ale dziękuję, cieszy mnie, że ktoś czeka <3

      Usuń
  4. Już mnie kupiłaś.
    Cieszę się, że nie jest to kolejn romansidło z Sakurą i sasuke jako nastolatkowie, tlko z dwójką dorosłych ludzi, którzy czegoś w życiu zdążyli doświadczyć.
    Podoba mi się motyw z Saradą chorą na zespół Aspergera. :)
    I jestem ciekawa, czy Sasuke faktycznie okaże się zimnym draniem.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha właśnie sama chciałam napisać coś nietypowego, odchodzącego od zwykłego kanonu SasuSaku. Wiadomo, jak w każdym opowiadaniu jakiś wątek romansu się ukaże, jednak z czasem czytelnicy zobaczą na czym to będzie polegać. No właśnie sama jestem młoda, przed dwudziestką a piszE o dorosłych ludziach! I nie wiem jak mi to w ogóle wychodzi XD, staram się jak mogę, aby moi bohaterowie byli jak najmniej dziecinni.
      Dziękuję!

      Usuń
  5. Hej, siemka! Dzień dobry! 😍😍😍😍
    Ja już od tak dawna się nastawiałam na przeczytanie tej historii, że aż mi głupio, że tak długo mi to zajęło.

    Pochwalę Cię za jedną rzecz, którą cudownie odróżniasz się od innych autorów. Otóż chodzi mi o to, że akcja nie dzieje się w Tokio! No chwała Ci za to. Ostatnio zaczęło mnie to irytować (u siebje samej również, bo akcja Shiny się tam dzieje ale dzieciak byłam i człowiek głupi był to nie pomyślał i teraz cierpię). Bo to tak jakby innego mista poza Tokio nikt nie znał (boooozieee serio jestem na siebie zła).
    DOBRA MNIEJSZA XD

    I niech oni tak nie przeklinają XDDDD
    Pomysł mega! Jestem strasznie zainteresowana szczególnie Saradą. Pomysł z chorobą jest bardzo intrygujący. Sama ostatnio sporo o niej słyszę, więc tym bardziej jestem zaciekawiona.

    Sakura coś za bardzo spanikowala i zrobiła trochę z igły widły. Wspolczuje9w tek sytuacji Saradzie... bo może gdyby na spokojnie starała się to jej wyjaśnić. Bo rozumiem, że o ojcu w ogóle jej nie mówiła?
    To pierwszy raz kiedy się cieszę, że mam przed sobą jeszcze kilka rozdziałów ♡♡♡♡♡
    I mam 6h nudy na zajęciach więc zacieram rączki. Będę czytać!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahah nie masz za co przepraszać, ja sama nie mogę się ostatnio zabrać za jakiekolwiek opowiadania [*]. Jak mam być szczera, nie pomyślałam w ogóle o Tokyo XD. Nie wiem jakoś tak Hokkaido bardziej mi odpowiadała niż Honsiu. Fakt o Aspergerze coraz więcej się słyszy :/. Nie wróży to nic dobrego, tym bardziej jeszcze nie ma zbytnio lekarstwa albo sposobów, aby zapobiec tej chorobie ( chyba, że już istnieje, ale nie jestem doinformowana XD). Ha! Kolejna, która dołączyła d teamu Sakura jest dziwna w tym opowiadaniu XD.

      Nawet nie wiesz jak mnie cieszy, że przeczytałaś moje wypociny! ❤️

      Usuń